Stolica województwa opolskiego
Niedziela, 17 kwietnia 2016
Km: | 190.09 | Czas: | 06:12 | km/h: | 30.66 |
Pr. maks.: | 51.10 | Temperatura: | 23.0°C | ||
Podjazdy: | m | Sprzęt: The Special One | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejna Niedziela w tym roku. A skoro Niedziela, to czas najwyższy na jakiś dłuższy wyjazd. Prognozy pogody zapowiadały się optymistycznie. Brak opadów, a to jest najważniejsze. Po chwilowej analizie mapy, wybór padła na stolicę województwa opolskiego - OPOLE.
Wstaję o 7.00. Robię śniadanie ( 3 tosty z serem i szynką) oraz ogarniam jeszcze szczegóły trasy. Do tego kilka innych spraw. Ostatecznie, po ogarnięciu wszystkiego, ruszam w trasę o 9.25.
Łużycka Street
Jak widać na zdjęciu, pogoda zapowiadała się super. W trasę ruszam w krótkich spodenkach, koszulka termo z długimi rękawami i koszulka rowerowa. Pierwsze kilometry to przejazd prze Gliwice. Jadę w kierunku wioski Kleszczów. Jedyne co przeszkadza to lekki wiatr, jednak myśl, iż w drodze powrotnej znowu będzie pomagał, dodaje mi sił. W Kleszczowie odbijam w kierunku wioski Bycina. Tak dojeżdżam do DK40, którą jadę aż za Ujazd. Tam skręcam ostro w prawo na DW426. Czeka mnie piękna prosta, fajny afalt i elegancie widoki.
W Zalesiu Śląskim skręcam w prawo. Po drodze zaczynam mijać coraz więcej kolarzy. W końcu pogoda dopisuje. Następnie przejeżdżam przez Leśnicę i rozpoczynam podjazd pod Górę Świętej Anny. Jest to mój pierwszy cel dzisiejszego wyjazdu. Podjazd idzie mi nadzwyczaj dobrze. Na szczycie spotykam dość dużo ludzi. Robię sobie przerwę na loda, gdyż zaczął mnie trochę męczyć głód. Wszak od rana nie jadłem nic innego poza tostami.
O 11.40 ruszam w kierunku Opola. Najpierw przyjemny zjazd. Potem odbijam w lewo na Gogolin. Jedzie się fajnie, choć zgodnie z prognozami, zaczyna się trochę chmurzyć. Wiatr dalej przeszkadza. Pomimo to średnia wynosi ok. 28km/h. Z pewnością ma na to wpływ płaski teren. Poza podjazdem pod Annaberg, trasa nie jest jakaś wymagająca. W Gogolinie czeka na mnie niespodziewana atrakcja. Mam zaszczyt podziwiać piękny pociąg podczas postoju na przejeździe kolejowym.
Następnie na rondzie w prawo i lecę na Opole. Od Gogolina cały czas trzymam się DW423. Po kilkunastu kilometrach nareszcie docieram do celu.
Robię fotkę i jadę na centrum.
Dworzec PKP
Wiadukt im. Żołnierzy Wyklętych
Przez centrum Opola przejeżdżam szybko i sprawie. W końcu DW423 dobiega końca. W związku z tym skręcam w prawo na DK94. Tak szybko przeleciałem przez Opole, iż zapomniałem zrobić zakupy u sponsora. Dlatego po dotarciu do pierwszego ronda na DW94 odbijam w prawo na DW435 i jadę szukać Biedronki. Dopiero po nadrobieniu 3km udaję się mi ją znaleźć. Robię zakupy (1l Coca - Coli, 1 L soku pomarańczowego, 700ml wody, 2 jabłka, 4 kołaczyki i mini pizza, baton TWIX). Od razu zajadam kołaczyki i pizzę. Byłem już bardzo głodny. W końcu przejechałem 100km na 3 tostach. Uzupełniam picie w bidonach. Na koniec obowiązkowa sesja fotograficzna ze sponsorem i w drogę.
THE SPECIAL ONE
Teraz cały czas trzymam się DK94. Warunku super, fajne pobocze, wiatr w plecy i średnia ok. 35km/h. Mijam Nakło, Strzelce Opolskie i Pyskowice. Tam też postanawiam jechać DK94, aż do Zabrza. Tuż przed zjazdem na DK78 w usta uderza mnie jakiś owad. Złapałem go wargami i wyplułem. Nie wiem co to było, ale mnie użarło, przez co teraz mam spuchniętą połowę dolnej wargi :) Ostatnie kilometry to już same Gliwice. Pełno świateł, szyny tramwajowe i inne przeszkody. Pod akademikiem melduję się o 16.30.
Podsumowując. Fajny weekend. Super pogoda. Z formą też nie jest źle, choć prawdziwy test będzie dopiero na Pięknym Wchodzie. Jedyny błąd, popełniony podczas tego wyjazdu, to zbyt duża ilość kołaczyków kupionych i zjedzonych w Biedronce. Dwa by wystarczyły w zupełności, gdyż Twix'a nawet nie ruszyłem a jabłko zjadłem dopiero pod akademikiem.
Wstaję o 7.00. Robię śniadanie ( 3 tosty z serem i szynką) oraz ogarniam jeszcze szczegóły trasy. Do tego kilka innych spraw. Ostatecznie, po ogarnięciu wszystkiego, ruszam w trasę o 9.25.
Łużycka Street
Jak widać na zdjęciu, pogoda zapowiadała się super. W trasę ruszam w krótkich spodenkach, koszulka termo z długimi rękawami i koszulka rowerowa. Pierwsze kilometry to przejazd prze Gliwice. Jadę w kierunku wioski Kleszczów. Jedyne co przeszkadza to lekki wiatr, jednak myśl, iż w drodze powrotnej znowu będzie pomagał, dodaje mi sił. W Kleszczowie odbijam w kierunku wioski Bycina. Tak dojeżdżam do DK40, którą jadę aż za Ujazd. Tam skręcam ostro w prawo na DW426. Czeka mnie piękna prosta, fajny afalt i elegancie widoki.
W Zalesiu Śląskim skręcam w prawo. Po drodze zaczynam mijać coraz więcej kolarzy. W końcu pogoda dopisuje. Następnie przejeżdżam przez Leśnicę i rozpoczynam podjazd pod Górę Świętej Anny. Jest to mój pierwszy cel dzisiejszego wyjazdu. Podjazd idzie mi nadzwyczaj dobrze. Na szczycie spotykam dość dużo ludzi. Robię sobie przerwę na loda, gdyż zaczął mnie trochę męczyć głód. Wszak od rana nie jadłem nic innego poza tostami.
O 11.40 ruszam w kierunku Opola. Najpierw przyjemny zjazd. Potem odbijam w lewo na Gogolin. Jedzie się fajnie, choć zgodnie z prognozami, zaczyna się trochę chmurzyć. Wiatr dalej przeszkadza. Pomimo to średnia wynosi ok. 28km/h. Z pewnością ma na to wpływ płaski teren. Poza podjazdem pod Annaberg, trasa nie jest jakaś wymagająca. W Gogolinie czeka na mnie niespodziewana atrakcja. Mam zaszczyt podziwiać piękny pociąg podczas postoju na przejeździe kolejowym.
Następnie na rondzie w prawo i lecę na Opole. Od Gogolina cały czas trzymam się DW423. Po kilkunastu kilometrach nareszcie docieram do celu.
Robię fotkę i jadę na centrum.
Dworzec PKP
Wiadukt im. Żołnierzy Wyklętych
Przez centrum Opola przejeżdżam szybko i sprawie. W końcu DW423 dobiega końca. W związku z tym skręcam w prawo na DK94. Tak szybko przeleciałem przez Opole, iż zapomniałem zrobić zakupy u sponsora. Dlatego po dotarciu do pierwszego ronda na DW94 odbijam w prawo na DW435 i jadę szukać Biedronki. Dopiero po nadrobieniu 3km udaję się mi ją znaleźć. Robię zakupy (1l Coca - Coli, 1 L soku pomarańczowego, 700ml wody, 2 jabłka, 4 kołaczyki i mini pizza, baton TWIX). Od razu zajadam kołaczyki i pizzę. Byłem już bardzo głodny. W końcu przejechałem 100km na 3 tostach. Uzupełniam picie w bidonach. Na koniec obowiązkowa sesja fotograficzna ze sponsorem i w drogę.
THE SPECIAL ONE
Teraz cały czas trzymam się DK94. Warunku super, fajne pobocze, wiatr w plecy i średnia ok. 35km/h. Mijam Nakło, Strzelce Opolskie i Pyskowice. Tam też postanawiam jechać DK94, aż do Zabrza. Tuż przed zjazdem na DK78 w usta uderza mnie jakiś owad. Złapałem go wargami i wyplułem. Nie wiem co to było, ale mnie użarło, przez co teraz mam spuchniętą połowę dolnej wargi :) Ostatnie kilometry to już same Gliwice. Pełno świateł, szyny tramwajowe i inne przeszkody. Pod akademikiem melduję się o 16.30.
Podsumowując. Fajny weekend. Super pogoda. Z formą też nie jest źle, choć prawdziwy test będzie dopiero na Pięknym Wchodzie. Jedyny błąd, popełniony podczas tego wyjazdu, to zbyt duża ilość kołaczyków kupionych i zjedzonych w Biedronce. Dwa by wystarczyły w zupełności, gdyż Twix'a nawet nie ruszyłem a jabłko zjadłem dopiero pod akademikiem.