CFCFan

baton rowerowy bikestats.pl

ULTRAMARATHONS

PIĘKNY WSCHÓD 2016

MARATON PODRÓŻNIKA 2016

VII ŚLĄSKI MARATON ROWEROWY 2016

ONE-DAY TRIPS

Tour de Czechoslovakia

Kubalonka + Salmopol

Tour de Calisia

Czeskie Alpy

BALKANS

TOUR DE BELGRAD

LA VUELTA ROMANIA

MACEDONIA AND KOSOVO

CROATIA AND BOSNIA

ALBANIA AND MONTENEGRO

PORTUGAL & SPAIN

TRIP TO COIMBRA

FATIMA

TRIP TO LISBOA

ANDALUZIA AND ALGARVE

NORTH OF PORTUGAL


ZNAJOMI

wszyscy znajomi(18)

Piękny Wschód 2016r.

Sobota, 30 kwietnia 2016 Uczestnicy
Km: 519.60 Czas: 18:05 km/h: 28.73
Pr. maks.: 53.50 Temperatura: 18.0°C
Podjazdy: m Sprzęt: The Special One Aktywność: Jazda na rowerze


Maraton rowerowy "Piękny Wschód" w Parczewie

Pierwszy ultra-maraton w tym sezonie, w którym postanowiłem wystartować. Do pokonania trasa ponad 512 km. Jak już wspomniałem we wcześniejszym wpisie, do Parczewa dostaję się na raty pociągiem i rowerem. Rozbijam swoje obozowisko na sali gimnastycznej MOSiR'u w Parczewie. Idę spać o 22.30. 

Jest to mój pierwszy maraton, w którym nie ma elektronicznego pomiaru czasu, ani żadnych kart do odbijania na punktach. Tutaj, każdy uczestnik otrzymuje kartkę A4, na której jest 13 punktów kontrolnych. Podczas każdego z nich, trzeba zdobyć jedną pieczątkę. Część z punktów jest wcześniej obstawiona przez organizatora. Natomiast druga część, to zwykłe stacje czy sklepy, do których trzeba wejść i zdobyć pieczątkę. Bardzo ciekawa forma, choć moim zdaniem 13 punktów na 512km to trochę za dużo. Ale wracając do maratonu. 

Noc minęła nie najgorzej. Dzięki stoperom w uszach, mogłem spać spokojnie. Przebudziłem się może ze 2 razy. Poza tym było dobrze. Budzik miałem nastawiony na 5.45. Jednak ruch innych zawodników, powoduje, iż wstaję o 5.30. Na śniadanie zjadam 2 bagietki z kremem czekoladowym. Do tego ciepła herbata.


Poranny ruch na starcie


Ostatnie przygotowania przed startem

Niestety, z powodu braku czasu na robienie zdjęć podczas maratonu, to wszystkie zdjęcia jakie zostały umoszczone w tym wpisie :) 

Potem czas na najważniejszy punkt poranka. Pakowanie rzeczy na trasę oraz decyzja jakie ciuchy ubrać na trasę. Jako iż od samego rana pada lekki deszczyk, drogi są dość mokre a niebo solidnie zachmurzone, postanawiam ubrać wszystko co mam na deszcz. Wyliczając po kolei zakładam: 2 koszulki termo, długie spodenki, krótkie spodenki rowerowe, nieprzemakalną kurtkę, na nią koszulkę rowerową z krótkim rękawem oraz spodnie nie przemakalne. Do tego grube skarpety i ochraniacze na buty. Spodnie z ochraniaczami łączę taśmą izolacją jako uszczelnienie. Na ręce zakładam cienkie zimowe rękawiczki, na nie foliowe rękawiczki z Lidla 2x (takie które można znaleźć przy stoisku z pieczywem) oraz zwykłe rękawiczki kolarskie. Na głowę buff i kask. Pakuję torbę podsiodłową na rower i ruszam na miejsce startu. Docieram tam dosłownie 1min przed startem. W ostatniej chwili włączam stravę na telefonie. Zeruję licznik i ruszamy!!!

Start następuje równo o 7.03. Jadę w grupie drugiej razem z Hipkami, Wilkiem oraz kilkoma innymi, nie znanymi mi zawodnikami. . Od początku wyścigu postanowiłem trzymać się razem z Hipkami. Podoba się mi ich sposób jazdy, który polega na jak najmniejszej ilości postojów. Nie jest to łatwe (o czym się przekonałem :) ) ale jest BARDZO skuteczne. Pierwsze kilometry jedziemy całą grupą, wlokę się na samym końcu. Po kilkunastu kilometrach mija nas grupa trzecie w której jedzie Tomek. Hipki postanawiają jechać swoim tempem, więc ja robię to samo i zostaję  z nimi. Kilka kilometrów przed pierwszym punktem kontrolnym, nasza grupa dzieli się na dwie. Ja zostaję w pierwszej, natomiast Hipki w drugiej. Co do warunków atmosferycznych, to na razie cały czas padał lekki deszczyk. Wpadam na pierwszy punkt kontrolny (PK1). Jest to stacja paliw w miejscowości Kołacze. Szybko zbieram pieczątkę i ruszam dalej.

Po 40m zaliczam pierwszą glebę podczas tego maratonu. Przy wchodzeniu w zakręt w prawo, wpadam w  poślizg na mokrym asfalcie. Ląduję na prawym boku. Mam lekko zdarty łokieć i biodro. Na szczęście z rowerem wszystko w porządku. Pakuję 2 batony, które mi wypadły z powrotem do kieszonki i jadę dalej. Dobrze że jechałem sam i nie spowodowałem upadku innych zawodników :) Od tego czasu już bardzo ostrożnie wchodziłem w  każdy zakręt aż do samej mety. Aż do Cycowa, gdzie jest punkt drugi jadę sam. Wiatr w plecy więc średnia ponad 30km/h. W Cycowie wpadam do serwisu Stihl, gdzie zbieram drugą pieczątkę (PK2).

Ruszam sam w kierunku punktu w Chełmie. Po kilku kilometrach dochodzą do mnie Hipki i Wilk. Pogoda niby się polepsza, ale wciąż jest mokro i czasem spadnie kilka kropli. Jedziemy fajnym tempem, co kilka kilometrów robiąc zmiany. Tak dojeżdżamy do miasta Chełm, gdzie na rynku jest trzeci punkt kontrolny (PK3). Pieczątka, kanapka do kieszonki, 30s odpoczynku i jedzmy dalej. 

Po kilkunastu metrach od startu, gubię wafle ryżowe. Muszę się po nie wrócić. Na szczęście nie tracę dużo czasu i daje radę dogonić resztę ekipy. Zjadam jedną bułkę z szynką i sałatą. Cały czas trzymamy się w czterech. Skręcamy w prawo na Wojsławice. Na tym odcinku od naszej grupy odłącza się Wilk. Dojeżdżam do kolejnego punktu (PK4). Pieczątka, wlewam 0,5l wody do bidonu i ruszamy dalej. 

Warunki do jazdy coraz lepsze. Temperatura w porządku, drogi przesychają, pochmurno. Lecimy na Hrubieszów. Cały czas jedziemy w trójkę. Robimy zmiany co ok. 5km. Mi się podoba :) Wpadamy do Hrubieszowa. Mamy lekki problem z namierzeniem punktu, ale jakoś go znajdujemy (PK5). Wpadamy tylko po pieczątki. Potem będę tego żałował, mogłem wziąć chociaż jedną kanapkę, ale trudno :) 

Po kilkunastu kilometrach za Hrubieszowem lekko zwalniamy. Hipcia ma mały problem z nadgarstkiem. Wykorzystuję to i staje na krótkim sikustopie. Potem dochodzę do Hipków. Razem wjeżdżamy do wioski Tyszowce, gdzie w sklepie uzyskujemy kolejną pieczątkę (PK6)

Jedziemy razem kilka kilometrów, kiedy to wpadam na bardzo głupi pomysł. Uznałem iż Hipki jadą za wolno, zaryzykowałem i sam ruszyłem mocniej do przodu. Okazało się to totalną porażką. Odjechałem iż może na 800m i utknąłem. Dodatkowo zaczął łapać mnie głód. Zjadłem 2 batony, trochę pomogło. Postanowiłem wrócić po rozum do głowy i zaprzestać tej bezsensownej jazdy. Po jakiś 5 km samotnej jazdy dojeżdżają mnie Hipki i jedzmy znowu razem. Przejeżdżamy przez Tomaszów Lubelski i kierujemy się na kolejny punkt do Krasnobrodu. Po drodze wyprzedzamy jednego uczestnika maratonu. Na tym odcinku trochę przeszkadzał wiatr, a na niebie pojawiły się ciemne chmury. Na szczęście nie było jakiś poważnych opadów. Przy skręcie na Krasnobród  z DW17 wyprzedza mnie Hipek. Widocznie uznał iż elektroniczna nawigacja jest lepsza od mojej papierowej ;) Choć akurat miałem to miejsce rozpisane i wiedziałem gdzie skręcić :) W końcu jesteśmy na kolejnym punkcie (PK7). Tankuję wodę do bidonów (2L), bo już jechałem na oparach. Dodatkowo wypijam 0.5L i zjadam na szybko 2 kołaczyki, które były  bardzo dobre. 2 dodatkowe pakuję do kieszonki. To jedzenie uratowało mi życie :)

W tym samym składzie ruszamy na kolejny punkt. Tuż przed Zwierzyńcem, trafiamy na zamknięty przejazd kolejowy. Wykorzystuje to grupka trzech innych zawodników, która do nas dołącza. Razem jedziemy na kolejny punkt kontrolny. Jest nim dowolny sklep w Zwierzyńcu. Razem wpadamy do jednego z przydrożnych, dostajemy pieczątki i jazda (PK8).

Ruszam ja z Hipkami, reszta zostaje z tyłu. Dochodzą nas dopiero po kilku kilometrach. Od razu nas wyprzedzają, jadą dużo mocniejszym tempem. Tym razem podjąłem dobrą decyzję i zostałem razem z Hipkami. Solidnym tempem dojeżdżamy do Biłograju, gdzie jest następny punkt kontrolny. Jako iż miasto objeżdżamy niejako obwodnicą, mamy problem ze zdobyciem pieczątki. Na szczęście na końcu miasta jest Orlen, na którym podbijamy papiery (PK9). Nie jestem tego pewien, ale chyba w tym momencie wyprzedziliśmy grupkę, która uciekła mam tuż za Zwierzyńcem. 

Dalej lecimy na Frampol, gdzie skręcamy w lewo. Potem prosta droga do Janowa Lubelskiego. Jedyny minus to slaby asfalt na poboczu, co powodowało konieczność jazdy środkiem drogi ;) W Janowie jest kolejny punkt. Mamy problem aby go znaleźć. Ogólnie wszystkie punkty były bardzo słabo oznakowane. Trudno było na nie trafić w ferworze walki. Natomiast ich wyposażenie było super. Po zagadaniu do jakiegoś człowieka, odnajdujemy budynek w którym jest punkt. Gramolimy się po schodach na pierwsze piętro. Pieczątka, banan, 2 bułki, woda do bidonów. Stały zestaw. Dodatkowo wyciągam z torby czołówkę, gdyż powoli zbliża się noc (PK10)

Opuszczamy centrum miasta. Do następnego punktu mamy jakieś 90 km. Cały czas jedziemy w ten sam sposób. mi powoli zaczyna brakować sił. Do 300 km było dobrze. Potem zaczął się stopniowy spadek formy. Po kilkudziesięciu kilometrach zauważamy przed sobą czerwone światełko. Ktoś przed nami jedzie. Staramy się go dogonić.  Nie jest to łatwe. Uciekiniera łapiemy dopiero kilkanaście kilometrów przed Kazimierzem. Okazuje się nim być KiESWY. Jadzie z nami kawałek, po czym odjeżdża na podjeździe. Znowu musimy go gonić. Tuż przed Kazimierzem robimy sikustop. Moim zdaniem była to dobra decyzja, znacznie poprawiło to komfort jazdy :)  Bardzo fajnymi zjazdami docieramy do Kazimierza Dolnego. Tuż przed punktem łapiemy KiESWY'ego. Na punkt trafiamy dzięki sygnalizacji jego organizatora (PK11). Tankuję trochę wody, biorę 2 kołaczyki i w  czwórkę ruszamy dalej. 

Standardowo robimy zmiany. Droga do Nałęczowa nie jest zła. Musimy pokonać ostatni solidny podjazd. Potem już z górki. W Nałęczowie nie ma specjalnie przygotowanego punktu. Na szczęście znowu na końcu miasta jest stacja, gdzie zdobywamy pieczątki (PK12).

Do mety zostało jakieś 75 km. Cały czas jedziemy razem. Kilkanaście kilometrów przed ostatnim punktem łapie mnie kryzys. Odpuszczam kilka zmian i wiozę się na kole. Zjadam ostatnie zapasy batonów. Dodatkowo Hipek ratuje minie, dając jeden swój baton. Jakoś udaje się mi odzyskać siły i utrzymać w grupie. Wpadamy do Kamionki, gdzie miał być ostatni punkt. Niestety, znowu jest fatalnie oznakowany. Przelatujemy obok niego do centrum. Tam dopiero pytamy jakiegoś gościa, który podaje mam lokalizację punktu. Wracamy się 400m. Przez to zamieszanie straciliśmy z 3-4 min. W końcu dostajemy pieczątki, ja biorę banana i w drogę (PK13)

Ostatnie kilometry lecą w miarę szybko. Wiatr pomaga. Średnia ok. 30 km/h. Odzyskałem trochę sił, co powoduje iż znowu mogę wychodzić na zmiany. Nie są one może jakieś super mocne i długie, ale przynajmniej nie wiozę się cały czas na kole. W końcu dojeżdżam do Parczewa. W bazie maratonu meldujemy się o 1.41. (META).

Teraz mała przerwa na statystyki:
- Czas jazdy:     18h 05min 00s / 28,7km/h
- Czas przerw:   00h 33min 00s
- Łącznie:           18h 38min 00s

Cel na ten maraton, jakim było złamanie 20h, został zrealizowany. Dodatkowo bardzo cieszy mnie bardzo krótki łączy czas postojów. Dzięki wielki dla Hipka i Hipci za wspólną jazdę przez cały maraton!!! :)  Jest się od kogo uczyć i zbierać doświadczenie jak jeździć takie imprezy ;)  DZIĘKI !!!

Po przyjechaniu do bazy, zgłosiłem swoje przybycie oddając kartę z pieczątkami. Potem odstawiłem rower, rozpakowałem torby, przebrałem się i poszedłem się przemyć do łazienki. Następnie, postanowiłem coś zjeść. I właśnie, czekając aż Hipek naładuje mi ryż i sos, zaliczyłem swoją drugą glebę podczas tego maratonu :) Prawdopodobnie ze zmęczenia i być może lekkiego odwodnienia straciłem przytomność :) Po chwili wszystko wróciło do normy, jednak organizatorzy postanowili wezwać karetkę, która przyjechała i zabrała mnie do szpitala. Ostatnio mam do tego szczęście, najpierw wizyta w szpitalu w Suchej Beskidzkiej po wypadku na maratonie Góry MRDP a teraz tu w Parczewie :) Ciekawe co ciekawego się wydarzy na Maratonie Podróżnika?? :)  Tam zrobili mi EGK, pobrali krew i kazali zostać o 8.00 rano. Położyli mnie na jakimś korytarzu, gdzie cały czas świeciło się światło i kazali się przespać. Nie było to łatwe :) Dodatkowo byłem głodny jak wilk, no ale musiałem jakoś wytrzymać. Dobrze że miałem 0,5l picia ze sobą to tak to bym się jeszcze bardziej odwodnił :) Podłączyli mi jakąś sól o tyle. O 6.30 przyszła pielęgniarka i znowu prała mi krew do badania. Na wyniki musiałem czekać do 9.30. Potem znowu zrobili mi EKG, sprawdzili wyniki badań krwi, powiedzieli iż jestem "głupi". gdyż jeżdżenie takich maratonów nie jest normalne i na szczęście pozwolili iść z powrotem do bazy maratonu, gdyż wszystkie wyniki były w normie ;)  

W tym miejscu chwiałbym podziękować wszystkim za troskę i opiekę w stosunku do mojej osoby :) DZIĘKI !!!

W bazie jestem o 10.15. Najpierw się najadłem, potem odebrałem swój dyplom i medal za ukończenie maratonu oraz ogarnąłem swoje legowisko. Chciałem się zdrzemnąć do 15.00, bo tak planowo miał zakończyć się maraton. Niestety, ostatni zawodnicy ukończyli go ok.11.30, dlatego musiałem się zwijać szybciej. Szybko się zapakowałem, pożegnałem z Hipkami i o 12.00 ruszyłem w drogę powrotną do Lublina ;) 

Dzięki wielkie!!! Bardzo fajny maraton. Na pewno jeszcze kiedyś w nim wystartuję ;) 

Ślad GPS:


komentarze
jo se dostosuja do demokratycznie wybranyj opcji hehe
gustav
- 18:34 niedziela, 8 maja 2016 | linkuj
@gustav - Zależy od Ciebie :) Część osób zawsze jedzie o najlepszy czas, cześć dla przyjemności i zabawy a część dla pobicia swoich rekordów życiowych i walki z limitem czasowym ;)
CFCFan
- 10:57 niedziela, 8 maja 2016 | linkuj
No to jak to w końcu z tym MP - to też będzie wyścig, czy przejazd w lajtowej atmosferze, pogaduchy, zjebki, focenie kontrowersyjnych ujęć itd? ;D
gustav
- 09:02 niedziela, 8 maja 2016 | linkuj
Gratulacje.
Świetny czas.Bardzo dobre wyniki tu padły.
Wilk kiedyś napisał o maratonach:"ani to mądre,ani zdrowe"
Już jesteś mocny , a wytrzymałość przychodzi z wiekiem.Ważne,żeby nie przeginać,bo to pasja na całe życie.
Pamiętam jak Gustav nie załapał się na BBTour.Nawet zawodowcy mają ograniczenia.
Ciekawa będzie rywalizacja na MP.
GoralNizinny
- 18:19 czwartek, 5 maja 2016 | linkuj
Dzięki za wspólną trasę!

Zapomniałeś dodać, że na części punktów byłeś do odjazdu gotów jeszcze przed nami!
Hipek
- 08:06 czwartek, 5 maja 2016 | linkuj
Gratuluję świetnego wyniku. Gość - 17:06 wtorek, 3 maja 2016 | linkuj
A jednak jest to wyścig, skoro tylko pół godziny przerw na całe pół tysiąca ;) To, że stałeś się głodny - no nie dowierzam, jak??

A z tym szpitalem to niedobrze, w zasadzie to sie nie powinno zdarzyć. Miałeś kryzys w końcówce, a zjadłeś tylko batona i banana... stanowczo za mało. Czasem po prostu trzeba zredukować i posłuchać organizmu, a nie jeszcze wychodzić na zmiany, nie ma sensu, Pablo ;)
gustav
- 14:23 wtorek, 3 maja 2016 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ciepr
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

MY LADIES

The Special One 23691 km
MTB 282 km
Złomek (Mater)
Accent 2455 km
Kellys 3805 km


Z ARCHIWUM X

Flag Counter