Majówka 2017 - Day I
Sobota, 29 kwietnia 2017
Km: | 232.60 | Czas: | 09:06 | km/h: | 25.56 |
Pr. maks.: | 70.20 | Temperatura: | 10.0°C | ||
Podjazdy: | 3278m | Sprzęt: The Special One | Aktywność: Jazda na rowerze |
NORTH OF PORTUGAL - DAY I
COVILHA - GUARDA - CASTELO RODRIGO - MOGADOURO - DUAS IGREJAS
COVILHA - GUARDA - CASTELO RODRIGO - MOGADOURO - DUAS IGREJAS
Długi weekend majowy, to świetny okres na jakiś wypad. Niestety, w Portugalii jest on krótszy, niż w naszej ojczyźnie. W sumie do dyspozycji miałem 4 dni wolnego. W sam raz, aby zobaczyć północną część Portugalii, w której jeszcze nigdy nie byłem. Jedynym minusem wyjazdu, była pogoda, która nie zapowiadała się zbyt optymistycznie. Przez pierwsze dwa dni miało padać i dość mocno wiać (oczywiście nie w plecy). Pomimo tego, z dwutygodniowym wyprzedzeniem zakupiłem bilet na pociąg powrotny z Porto, więc odwrotu nie było :D Zapraszam do relacji.
Na początek słów kilka o sprzęcie. Tym razem postarałem się nieco odchudzić ekwipunek. W 4-dniową trasę zabrałem:
- ROWER
- NAMIOT
- MATERAC
- ŚPIWÓR
- Folia NRC (1 szt.)
- Buty SPD
- UBRANIA (koszulka kolarska z długim i z krótkim rękawem, krótkie spodenki, skarpety Dexshell, rękawiczki Dexshell, zwykłe skarpety x2, kalesony, ocieplacze na kolana, rekawiczki rowerowe, buff x2, koszulka termo z długim rękawem x2, bezrękawnik)
- Ręcznik
- Szczoteczka do zębów, pasta
- Podstawowe narzędzia (szkot, imbusy, krzyżak, klucz do szprych, łyżki, dętka, łatki, zapasowy łańcuch)
- Zapasowa opona
To chyba wszystko :D Całość po zapakowaniu na maszynę prezentowała się w taki oto sposób :)
To tyle o ekwipunku. Przejdźmy teraz do relacji z samego wyjazdu.
Przygotowania rozpocząłem w Piątek. Wstępnie popakowałem ubrania, przygotowałem rower oraz upiekłem ciastka i omlet na drogę. Niestety, omlet nie dotrwał chwili wyjazdu. Został pożarty wcześniej :/ Na sobotę zapowiadano deszcze, głównie do południa. Dlatego wstaję dopiero o 7.00. Spoglądam za okno a tam lekki deszczyk. Czyli wszystko się zgadza. Na śniadanie zaliczam jajecznicę oraz makaron z jogurtem. Powoli się pakuję i przygotowuję do startu. Na dworze cały czas pada. Ubrałem podstawowy zestaw przeciwdeszczowy. W końcu wybiła godzina 10.00. Nie mogłem dłużej czekać. Niechętnie wychodzę na dwór. Dalej pada... No cóż, trzeba jechać.
Po pierwszych 5 km jestem już mokry, więc jedzie się od razu lepiej. Na 10 km przestał działać mi licznik. Chyba z powodu wilgoci. Próbowałem go naprawić przez 30 min ale bezskutecznie. Powoli przebijam się przez deszczowe krajobrazy.
Zaliczam pierwszy podjazd w kierunku Guardy. Na górze czeka na mnie solidna mgła.
W centrum miasta zaczęło się przejaśniać. Deszcz ustaje i powoli pojawia się słońce. Nagle nawet licznik zaczął działać :)
Jest pochmurno, ale nie pada. Od razu lepiej się jedzie. Szybko mknę w kierunku miasta Pinhel. Cały czas mam lekko z górki. Za tym fajnym miasteczkiem robię pauzę. Jest mi za ciepło, więc zrzucam kurtkę i spodnie przeciwdeszczowe.
Potem szybki zjazd i znów podjazd w kierunku Castelo Rodrigo.
Tu obok zamku znów zaczyna padać. Ubieram kurtkę i mknę dalej. Po kilku kilometrach deszcz ustaje.
Na jednym z punktów widokowych robię sobie pierwszą pauzę na jedzenie. Wcinam własnej roboty ciasteczka, które popijam Coca - Colą. Widoczki naprawdę świetne.
Szybko przekraczam rzekę Douro. Mam okazję podziwiać fajne statki, którymi można się wybrać na bardzo widowiskowy rejs po tej rzece.
Teraz czeka mnie walka z fajnym podjazdem. Widoki są świetne. W końcu jestem w Parku Narodowym, więc nie może być inaczej.
Mijam kolejne fajne miasteczka i pustkowia.
Wieczorem odbijam w kierunku miasta Mogadouro. Główny cel to zakupy na kolację oraz następny dzień.
Bez problemu odnajduję Intermarche. Kupuję bułki, sery, szynkę i jakieś ciastka. Szybki podwieczorek w sklepie i ruszam dalej. Wszak jest już 20.00 i powoli zaczyna się ściemniać.
Końcówka trasy idzie mi bardzo sprawnie. Niespodziewanie mam wiatr w plecy. Do tego droga jest w miarę płaska.
O 21.00 jest już prawie ciemno. Postanowiłem pokręcić jeszcze chwilkę ale szukam już odpowiedniego miejsca na nocleg. W końcu w miejscowości Duas Igrejas, obok stacji paliw, zauważyłem świetny warsztat samochodowy. Idealne miejsce na nocleg. Pakuję się do środka i rozbijam obóz.
Zaliczam porządną kolację i śledzę relację z walki Kliczko vs Joshua.
Niestety, Kliczko przegrał :( Na dworze zaczyna dość mocno wiać ale jeszcze nie pada. O 23.15 kładę się spać.