CFCFan

baton rowerowy bikestats.pl

ULTRAMARATHONS

PIĘKNY WSCHÓD 2016

MARATON PODRÓŻNIKA 2016

VII ŚLĄSKI MARATON ROWEROWY 2016

ONE-DAY TRIPS

Tour de Czechoslovakia

Kubalonka + Salmopol

Tour de Calisia

Czeskie Alpy

BALKANS

TOUR DE BELGRAD

LA VUELTA ROMANIA

MACEDONIA AND KOSOVO

CROATIA AND BOSNIA

ALBANIA AND MONTENEGRO

PORTUGAL & SPAIN

TRIP TO COIMBRA

FATIMA

TRIP TO LISBOA

ANDALUZIA AND ALGARVE

NORTH OF PORTUGAL


ZNAJOMI

wszyscy znajomi(18)
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2016

Dystans całkowity:3393.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:170:21
Średnia prędkość:19.92 km/h
Maksymalna prędkość:80.70 km/h
Suma podjazdów:39512 m
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:169.66 km i 8h 31m
Więcej statystyk

Albania, Czarnogóra - Dzień IV

Niedziela, 31 lipca 2016
Km: 161.40 Czas: 09:07 km/h: 17.70
Pr. maks.: 80.70 Temperatura: 40.0°C
Podjazdy: 4862m Sprzęt: Kellys Aktywność: Jazda na rowerze


DZIEŃ IV

Czas rozpocząć kolejny ciężki dzień. Ten dał mi chyba najbardziej w kość. Planowo miałem stać o 5.00 aby podjazd pod najwyższy szczyt dzisiejszego dnia rozpocząć bardzo wcześnie. Niestety, w garażu spało się tak fajnie, iż ruszam dopiero o 6.40.

Nocleg
Nocleg © CFCFan
Ostatki po wczorajszym spotkaniu
Ostatki po wczorajszym spotkaniu © CFCFan

Jak by tego było mało, musiałem jeszcze wstąpić do sklepu bo nie miałem nic do picia. Szybkie zakupy, śniadanie pod sklepem na które jem wczorajszy chleb z pasztetem.

Zakupy pod sklepem
Zakupy pod sklepem © CFCFan

Podjazd rozpoczynam o 7.15. Jest to zdecydowanie za późno. W mojej ocenie wspinaczkę pod Lovćen od strony Cetinje można podzielić na trzy etapy.

Widoki podczas podjazdu
Widoki podczas podjazdu © CFCFan
Cetinje
Cetinje © CFCFan

Pierwszy to kilka serpentyn i stromych odcinków. W międzyczasie mijamy budkę strażnika Parku Narodowego, w której powinniśmy kupić bilet. Na moje szczęście nikogo tam nie było, więc wjazd mam za darmo. Później występuje dość płaski odcinek. Mijamy kilka hoteli i centrum turystyczne.

Fajna, zacieniona droga
Fajna, zacieniona droga © CFCFan
Szczyt
Szczyt © CFCFan

Tam zaliczam wizytę w toalecie. Ostatnia faza to już końcowa wspinaczka na szczyt, która zaczyna się na skrzyżowaniu, na którym w drugą stronę możemy zjechać do Kotoru. Ostateczny podjazd dał mi trochę w kość. Ale ponownie było warto. Na górze melduję się o 9.10.

Wreszcie na szczycie
Wreszcie na szczycie © CFCFanFotka na szczycie
Fotka na szczycie © CFCFan

Widoki z wysokości 1560 m n.p.m. są świetne. Kilka minut za mną przyjeżdża inny kolarz. Robi mi pamiątkowe zdjęcie. Później po schodach idę zwiedzić mauzoleum wielkiego mistrza, który zwie się Piotr II Petrowić - Niegosz.

Mauzoleum
Mauzoleum © CFCFan

Wstęp do samego mauzoleum jak i taras widokowy kosztuje 3E lub 1,5E dla studenta. Lecz na wiadomość o tym, iż dotarłem tu na rowerze, mogę wejść za darmo. Dodatkowo bardzo miły Pan sprzedający bilety robi mi zdjęcie.

Mauzoleum
Mauzoleum © CFCFan

Zwiedzam mauzoleum, a później idę na taras widokowy. Widok jest wprost oszałamiający. Widzę otaczające mnie góry, zatokę Kotorską czy miasto Cetinje w którym nocowałem. Fantastyczne uczucie.

Eleganckie widoczki
Eleganckie widoczki © CFCFanEleganckie widoczki
Eleganckie widoczki © CFCFanEleganckie widoczki
Eleganckie widoczki © CFCFanEleganckie widoczki
Eleganckie widoczki © CFCFanEleganckie widoczki
Eleganckie widoczki © CFCFan

Po kilku minutach relaksu i napawania się widokami wracam do mojej maszyny. Trzeba ruszać dalej. Teraz czeka mnie bardzo długi zjazd aż do Kotoru. Dobre 30 km. W międzyczasie chciałem jeszcze podjechać na sąsiedni szczyt Lovcen, od którego nazwę wziął Park Narodowy.

Lovcen
Lovcen © CFCFan

Niestety, ścieżka na szczyt była kamienista. Spróbowałem ujechać kilkanaście metrów, lecz nie było to łatwe. Prawdopodobnie przez większość czasu usiałbym pchać rower. Dlatego postanowiłem zrezygnować z realizacji tego planu.

Żwirowa ścieżka
Żwirowa ścieżka © CFCFan

Wjeżdżam na świetne serpentyny, które prowadzą do Kotoru. Widok za zatokę jest bajeczny. Nie sposób to opisać. Lepiej wstawię kilka zdjęć.

Zatoka kotorska
Zatoka kotorska © CFCFanKotor
Kotor © CFCFanZatoka kotorska
Zatoka kotorska © CFCFanKotor
Kotor © CFCFan

Podczas zjazdu trafiam na świetnie umieszczoną tyrolkę. Cena przejazdu nad przepaścią to 10E. Postanowiłem spróbować. Musiałem poczekać ponad 45 min w kolejce, gdyż ustawiłem się akurat za grupą ok. 50 osób, która podróżowała autokarem. W końcu przyszła moja kolej. Zapinam uprząż i jazda!! Świetny widok i przepaść pod nogami. Wspaniałe uczucie. Było warto :)

Zjazd na tyrolce
Zjazd na tyrolce © CFCFan

Pamiątkowa fotka i ruszam dalej. Teraz czekają mnie sławne serpentyny. W sumie 25 ostrych zakrętów. Każdy z nich jest oznakowany.

Numeracja zakrętów
Numeracja zakrętów © CFCFan

Mijam kilka samochodów i podziwiam świetne widoki. Niestety, na jednym z wiraży zaliczam glebę. Jechałem zbyt szybko, co w połączeniu z piaskiem, który był na drodze, spowodowało mój upadek Straty to lekko zdarty łokieć. Dobrze, że tylko tyle :) Zjeżdżam dalej. W końcu docieram do miasta Kotor.

Kotor
Kotor © CFCFan

W pierwszym napotkanym markecie robię pauzę. Uzupełniam zapas picia i jem kanapki. Teraz czeka mnie przejazd przez zatłoczony Kotor.

Kotor - centrum
Kotor - centrum © CFCFan

Ludzi jest tam mnóstwo. Podziwiam starą twierdzę i duży statek pasażerski.

Kotor - twierdza
Kotor - twierdza © CFCFan

W centrum nie robię przerwy. Jadę dalej. Kolejne kilometry to spokojna jazda wybrzeżem.

Zatoka kotorska
Zatoka kotorska © CFCFanZatoka kotorska
Zatoka kotorska © CFCFanDroga wzdłuż wybrzeża
Droga wzdłuż wybrzeża © CFCFanMała wysepka
Mała wysepka © CFCFanWidoczek
Widoczek © CFCFan

Tak docieram do miasta Risen. Miałem zaplanowaną tam przerwę. Szwendam się trochę po straganach w celu zakupu pamiątkowego breloczka. Niestety, niczego porządnego nie znalazłem. W końcu robię sobie 1,5h przerwy w bardzo fajnej restauracji. Daję mój telefon do ładowania a za 10E kupuję świetny obiad.

Risen - restauracja
Risen - restauracja © CFCFanRisen - obiad
Risen - obiad © CFCFan

Najadłem się nim jak nigdy. Potem jeszcze wizyta w markecie. Kupuję picie, chleb i jakiś pasztet. Około godziny 15.30 rozpoczynam bardzo wymagający podjazd. Starą drogą, świetnymi serpentynami wspinam się na wysokość ponad 500 m n.p.m.

Widoki podczas podjazdu za Risen
Widoki podczas podjazdu za Risen © CFCFanPodjazd za Risen
Podjazd za Risen © CFCFanPodjazd za Risen
Podjazd za Risen © CFCFan

Tam odbijam w prawo i kontynuuję jazdę boczna drogą. Jedzie się świetnie. Brak jakiegokolwiek ruchu. Jestem sam. Mijam małą wioskę.

Końcówka podjazdu
Końcówka podjazdu © CFCFanKońcówka podjazdu - widoki
Końcówka podjazdu - widoki © CFCFanKońcówka podjazdu - widoki
Końcówka podjazdu - widoki © CFCFan

Czasem zastanawiam się, jak to jest możliwe, aby żyć na takim odludziu. W końcu wdrapuję się na wysokość ponad 700 m n.p.m. Przejeżdżam nad tunelem, w którym biegnie droga główna.

Nowa droga
Nowa droga © CFCFan

Po kilkunastu metrach lekki zjazd i jestem już na nowej drodze. Świetny asfalt i widoki.

Fajny zjazd nową drogą
Fajny zjazd nową drogą © CFCFanTunel
Tunel © CFCFanLekka zmiana krajobrazu
Lekka zmiana krajobrazu © CFCFanLekka zmiana krajobrazu
Lekka zmiana krajobrazu © CFCFan

Pędzę ile fabryka dała. Niestety, nie trwa to długo. Czeka mnie jeszcze jeden podjazd. I w tym miejscu upał i podjazdy mnie wykończyły. Złapał mnie poważny kryzys. Siadam na kamieniu obok drogi. Zjadam resztki słodkości. Oblewam się wodą i próbuję odzyskać siły. Dobrze, że słońce zaczęło już zachodzić. Dzięki temu spadła temperatura. PO 30 min dochodzę do siebie i pełen nowej energii kontynuuję podjazd. W końcu dojeżdżam do większego skrzyżowana. Odbijam w prawo na Nikśić. Wreszcie jakiś fajny długi zjazd.

Droga w kierunku miasta Niksic
Droga w kierunku miasta Niksic © CFCFan

Nachylenie nie jest duże, ale wystarczające aby się zrelaksować. Na tym odcinku spotykam dziewczynę z Malezji. Sama od dłuższego czasu podróżuje rowerem po Europie. Startowała w Paryżu, a teraz kręci się po Bałkanach. Czas na podróż ma nieokreślony. Takim to dobrze :) Wymieniamy się kontaktami i ruszamy w przeciwnym kierunku.

Rower dziewczyny z Malezji
Rower dziewczyny z Malezji © CFCFan

Przed Nikśiciem czeka mnie jeszcze jeden podjazd a potem super zjazd do samego miasta.

Zjazd w kierunku miasta Niksic
Zjazd w kierunku miasta Niksic © CFCFan

Początkowo chciałem wjechać do centrum. Ale ostatecznie uznałem, iż nie ma to sensu i od razu odbiłem w kierunku na Żabljak.

Okoliczne jeziora o zmierzchu
Okoliczne jeziora o zmierzchu © CFCFan

Jechałem nową drogą, gdyż w ciemności nie potrafiłem trafić na starą. W międzyczasie zapadł już zmrok. Zacząłem szukać noclegu. Chciałem się rozbić obok kościoła i w taki sposób znalazłem drogę, która prowadziła do wioski Gornje Polje. Zatrzymałem się aby sprawdzić coś na mapie. Nagle, to samo zrobił samochód, który obok mnie przejeżdżał. Gościu zapytał się czy wszystko jest ok. Polecił nocleg na kempingu i odjechał. Wjeżdżam do centrum wioski. Szukam ludzi przed domami. Nagle, znajduję jakiegoś dziadka. Podbijam do niego i już chcę pytać o nocleg, kiedy to woła do mnie jakaś Pani z samochodu. Po angielsku mówi, abym za nią jechał. No dobra, jadę. Jak się potem okazało, zaprowadziła mnie na kemping. Początkowo nie za bardzo się mi to spodobało, no ale dobra. Podziękowałem i idę się zapytać ile by tu kosztował nocleg. Spotykam młodego gościa, który jest tu szefem. Mówię, że chcę się tylko przespać. Może być nawet na dworze. Oby było jak najtaniej. Proponuje mi nocleg w namiocie, który na rozbity a jest wolny za 5E. Bez wahania zgadzam się. Dostaję dodatkowy koc i karimatę. Załatwia mi też kabel, który ciągnę do namiotu tak aby móc naładować telefon. Korzystam również  z okazji i po 3 dniach jazdy biorę wreszcie prysznic. Na kolację zjadam pół chleba z serkiem i konserwą, którą wiozę z Serbii. Kładę się spać o 23.30.
 

ALBANIA I CZARNOGÓRA - Dzień V


Albania, Czarnogóra - Dzień III

Sobota, 30 lipca 2016
Km: 191.80 Czas: 11:41 km/h: 16.42
Pr. maks.: 66.20 Temperatura: 40.0°C
Podjazdy: 4937m Sprzęt: Kellys Aktywność: Jazda na rowerze


DZIEŃ III

Spanie na dziko, bez namiotu na jedną zaletę. Łatwiej się się zmotywować do ruszenia z miejsca. Wczoraj poszedłem spać dość wcześnie, więc dziś pobudka o 5.15. Noc przebiegła bez problemów. Robię te same czynności co zwykle. Najpierw śniadanie, potem zwijanie śpiwora i karimaty oraz zakładanie sakw na rower.

Nocleg pod kościołem
Nocleg pod kościołem © CFCFan

Punktualnie o 6.00 jestem gotowy i mogę rozpocząć bardzo fajny podjazd. Pierwsze metry podjechałem już wczoraj. Dziś tylko muszę je powtórzyć.

Tam muszę podjechać
Tam muszę podjechać © CFCFan
Góry Przeklęte
Góry Przeklęte © CFCFanPowolna wspinaczka
Powolna wspinaczka © CFCFanNo i podjechałem :)
No i podjechałem :) © CFCFanGóry Przeklęte
Góry Przeklęte © CFCFan

Następnie kilka mniejszych zakrętów, duży łuk i melduję się pod znanymi serpentynami.

Na podjeździe
Na podjeździe © CFCFan
Fajowe serpentyny
Fajowe serpentyny © CFCFan

Większość podjazdu jadę w cieniu. Warto było wcześnie wstać. Widoki są imponujące. Wschodzące słońce fantastycznie oświetla zbocza gór.

Góry Przeklęte
Góry Przeklęte © CFCFan

Kilka nawrotów i melduję się ma szczycie podjazdu.

I na szczycie :)
I na szczycie :) © CFCFan
Dałem radę !!! :)
Dałem radę !!! :) © CFCFanOstry zakręt na górze
Ostry zakręt na górze © CFCFan

Jest tam mały taras widokowy i tablica z podstawowymi informacjami o Górach Przeklętych. Według legendy, liczne, piękne kaniony powstały z łez młodej dziewczyny, która płakała za swoim chłopakiem, gdy ten poszedł na wojnę.

Góry Przeklęte
Góry Przeklęte © CFCFanTam z samego dołu startowałem
Tam z samego dołu startowałem © CFCFanGóry Przeklęte
Góry Przeklęte © CFCFan

Zjadam w nagrodę ciasteczka i powoli opuszczam te przepiękne góry. Najpierw czeka mnie krótkie wypłaszczenia a potem fajny, długi zjazd, który prowadzi aż do miasta Shkoder.

A tu już końcówka Gór Przeklętych
A tu już końcówka Gór Przeklętych © CFCFan
Lekkie wypłaszczenie
Lekkie wypłaszczenie © CFCFanZapowiada się ciekawy zjazd
Zapowiada się ciekawy zjazd © CFCFanBędzie zabawa :)
Będzie zabawa :) © CFCFanZjazd
Zjazd © CFCFan

Widoki już nie te same, więc tym razem mogę się skupić na czerpaniu przyjemności z jazdy w dół. Z każdym kilometrem robi się coraz cieplej. Otwarte tereny i czarny asfalt tylko podnoszą temperaturę. Mijam jednego podróżnika z plecakiem. Na widok Polskiej flagi wymienia całą wiązankę najpopularniejszych polskich słów :) Muszę przyznać, iż nasze wulgaryzmy są dość popularne w całej Europie :) Przed miastem zatrzymuję się przed rondem, aby sprawdzić mapę. Wtedy podjeżdża do mnie Albańczyk. Proponuje abym po drodze zatrzymał się u niego w domu i napełnił sobie butelki zimną wodą. Dlaczego nie. Korzystam z zaproszenia. Podjeżdżam 3 km i bez problemów znajdę wskazany dom. Łatwo było trafić, gdyż dom jest pięknie przystrojony. Jak się później dowiedziałem, spotkany Albańczyk jutro bierze ślub. Członkowie jego rodziny gorąco mnie witają. Szybko napełniają butelki wodą i zapraszają do stołu. Proponują kieliszek wódki, lecz odmawiam. W taki upał wolę nie ryzykować. Dodatkowo dostaję puszkę zimniej fanty.

Bardzo mili Albańczycy
Bardzo mili Albańczycy © CFCFanGang Albanii :)
Gang Albanii :) © CFCFan

Jak się okazuje większość z nich pracuje w UK. Dlatego bardzo dobrze znają angielski. Ruszam do Shkoderu.

Płaskie tereny okolic Jeziora Szkoderskiego
Płaskie tereny okolic Jeziora Szkoderskiego © CFCFan

W końcu melduję się w mieście.

Shkoder
Shkoder © CFCFanShkoder
Shkoder © CFCFanShkoder
Shkoder © CFCFanShkoder
Shkoder © CFCFanShkoder
Shkoder © CFCFan

Zaliczam przez nie tylko szybki przejazd, ale to wystarczy aby zauważyć panujący w okół chaos i brak porządku. Na ulicach można spotkać nowiuśkie BMW jak i konia, który ciągnie wóz z owocami. Nad miastem góruje bardzo fajna twierdza.

Twierdza na wzgórzu
Twierdza na wzgórzu © CFCFanI jeszcze jedno ujęcie
I jeszcze jedno ujęcie © CFCFan

Podczas wyjazdu trochę się zagapiłem i pomyliłem drogi. Na szczęście po 2 km orientuję się, iż coś jest nie tak. Szybka korekta i już jestem na drodze w stronę granicy. Okolice Szkoderu to najłatwiejsza część mojego wyjazdu. Stosunkowo płasko ale za to bardzo ciepło. Na granicy ponownie straszna kolejka.

Korek przed granicą
Korek przed granicą © CFCFanDalej ten sam korek
Dalej ten sam korek © CFCFan

Jak to dobrze, że jadę rowerem. Szybka odprawa i z powrotem melduję się w Czarnogórze.

Granica Albanii i Czarnogóry
Granica Albanii i Czarnogóry © CFCFan

Dojeżdżam do miejscowości Vladimir, gdzie muszę odbić w prawo. Jadę jednak jeszcze do centrum, aby w końcu zrobić jakieś zakupy. Moje zapasy są już na wykończeniu. Najpierw postój pod sklepem spożywczym. Kupuję ciastka, sok, 2 pasztety i 4 batony.

Zakupy w sklepie
Zakupy w sklepie © CFCFan

Potem szybko do piekarni. Tam kupuję 2 kołaczyki i duży chleb. Rozsiadam się wygodnie przy stoliku i robię ok. 45 min przerwy. W międzyczasie zjadam kołaczyki i szykuj kanapki na dalszą drogę.

Pauza obok piekarni
Pauza obok piekarni © CFCFan

O 12.15 jestem już na trasie. Rozpoczynam morderczy podjazd w kierunku jeziora Szkoderskiego. Pierwsza faza to bardzo ostre ścianki. Druga natomiast to jazda zboczem góry, gdzie cholernie mocno we znaki daje się palące słońce.

Widoki podczas podjazdu
Widoki podczas podjazdu © CFCFan

Dwa razy robię krótką pauzę w zacienionym miejscu. Chyba wybrałem trochę złą porę dnia na ten podjazd.

Meta coraz bliżej
Meta coraz bliżej © CFCFan

W końcu jestem na górze. Z niechęcią robię pamiątkowe fotki i rozpoczynam długo oczekiwany zjazd.

Widoczki
Widoczki © CFCFanWidoczki
Widoczki © CFCFan

Wreszcie wjeżdżam w fajne tereny porośnięte małymi drzewami. Droga wiedzie raz pod górę, raz z górki. Dzięki temu, że jadę w cieniu nie czuć tego aż tak mocno.

Elegancki zjazd w lasku
Elegancki zjazd w lasku © CFCFan

Mijam fajne miasteczko i rozpoczynam kolejny większy podjazd. W połowie nie daję razy. Muszę zrobić przerwę.

Pauza w cieniu
Pauza w cieniu © CFCFan
Fajnie widoki
Fajnie widoki © CFCFan
Fajnie widoki
Fajnie widoki © CFCFan

Po drodze spotykam czterech Litwinów, chociaż bardziej wyglądają jak Wikingowie. Od 2 miesięcy podróżują autostopem. Byli między innymi w Polsce. Odwiedzili piękne Tatry i wspięli się na Rysy. Dalej mają w planach dostać się do Turcji. A później do Azji. Czas wyprawy bliżej nie określony. Wymieniamy się kontaktami i rozstajemy.

Spotkani Litwini
Spotkani Litwini © CFCFan

W końcu wyjeżdżam z zalesionego obszaru ponownie jadę zboczem góry. Tylko tym razem po drugiej stronie. Mam wyśmienity widok na jezioro Szkoderskie. Coś niesamowitego.

Co za widoki :)
Co za widoki :) © CFCFanSprzedaż domowych wyrobów
Sprzedaż domowych wyrobów © CFCFanJazda wzdłuż jeziora Szkoderskiego
Jazda wzdłuż jeziora Szkoderskiego © CFCFanJazda wzdłuż jeziora Szkoderskiego
Jazda wzdłuż jeziora Szkoderskiego © CFCFanJazda wzdłuż jeziora Szkoderskiego
Jazda wzdłuż jeziora Szkoderskiego © CFCFanJezioro Szkoderskie
Jezioro Szkoderskie © CFCFan
Świetne, puste drogi
Świetne, puste drogi © CFCFan
Jezioro Szkoderskie
Jezioro Szkoderskie © CFCFan

Warto było się męczyć na tych podjazdach. Następnie czeka mnie elegancki zjazd na poziom 0 m n.p.m. Jednak to nie koniec. Aby dostać się do miejscowości Virpazar, muszę pokonać jeszcze jeden podjazd. Przed jego rozpoczęciem robię jeszcze krótką pauzę.

Kolejna pauza
Kolejna pauza © CFCFanKolejny mały podjazd
Kolejny mały podjazd © CFCFan
Góry w okolicy jeziora
Góry w okolicy jeziora © CFCFan

W końcu melduję się w wiosce Virpazar. Tam krótka wizyta w sklepie. Kupuję zimną Coca - colę oraz 2 nektaryny. Z miasta jest elegancki widok na serpentyny, którymi zaraz będę podjeżdżał w kierunku miast Komarno i Cetinje. Chyba zimna Coca - Cola dodała mi mocy. Podjazd idzie szybko i sprawnie.

Podjazd w oddali
Podjazd w oddali © CFCFan

Ze szczytu ponownie świetny widok na jezioro. Następnie czeka mnie kilka kolejnych kilometrów po ładnej drodze położonej w małym lasku. Lekkie podjazdy i cały czas fajne widoki.

Góry w okolicy jeziora
Pięknie zakręcająca rzeka © CFCFan

To ja lubię. Na zakończenie ponownie zjazd na poziom 0 m n.p.m do miejscowości Rijeka Cmojevića. Jest to świetnie położona wioseczka. Bardzo mi się spodobała. Przekraczam fajny mostek i znajduję się na rozwidleniu dróg.

Rijeka Cmojevića
Rijeka Cmojevića © CFCFanBoisko
Boisko © CFCFan

Brak jakichkolwiek drogowskazów. Na szczęście spotykam miejscowego obywatela, który wskazuje mi odpowiednią drogę do miejscowości Cetinje. Tak rozpoczynam ostatni, morderczy podjazd. Jedyny plus jest taki, iż słońce już zaszło i nie jest aż tak ciepło.

Rozpoczynam ostatni dziś podjazd
Rozpoczynam ostatni dziś podjazd © CFCFanTam muszę podjechać
Tam muszę podjechać © CFCFan

Musze wspiąć się dobre 700m w pionie. Sił już trochę brakuje. Jednak jakoś daję radę. Docieram do głównej drogi. Nowy asfalt ale również zdecydowanie większy ruch.

Wskakuję na drogę główną
Wskakuję na drogę główną © CFCFan

Najbardziej dołujące jest to, iż na szczycie nie czeka na mnie jakiś efektowny zjazd. Raptem kilkadziesiąt metrów w pionie, gdyż Cetinje leży na wysokości 650 m n.p.m.

Widok z końca podjazdu
Widok z końca podjazdu © CFCFanWidok z końca podjazdu
Widok z końca podjazdu © CFCFan

Przed samym miastem przeprawiam się jeszcze przez tunel, który ma 198m.

Tunel w kierunku miasta Cetinje
Tunel w kierunku miasta Cetinje © CFCFan

W  końcu zjazd i jestem w centrum. Rozpoczynam szukanie noclegu. A łatwo nie było. Pytałem w 5 domach i nic. Każdy kierował mnie do pensjonatu lub hotelu. Błądzę trochę po centrum. Kręci się tam pełno ludzi. Cetinje to dość popularne miejsce wypoczynkowe. W końcu zagaduję do grupki 4 osób, która siedzi przy stoliku. Po chwili debaty otrzymuję propozycję snu w garażu. To jest to! Udało się! Dodatkowo dostaję wtyczkę, gdzie mogę podładować telefon.

Nocleg
Nocleg © CFCFan

Gdy szykuję nocleg, zostaję poproszony do stołu. Miejscowi częstują mnie winem. Później zjawia się jeszcze jeden starszy Pan. Po 30 min dyskusji, niespodziewanie dostaję talerz z jedzeniem. Był na nim pieczony karczek, pieczone ziemniaki, pomidor, ser, spora pajda chleba i ogórek. Zjadam wszystko co do okruszka. Podczas dyskusji dowiedziałem się, iż jestem gościem w domu mistrza Czarnogóry w dyscyplinie Hillclimb. Polega ona na podjeżdżaniu samochodem pod różne szczyty czy przełęcze. Siedzimy razem aż do 23.00. Wtedy mówię, iż muszę już iść spać. W końcu trzeba jutro wcześnie wstać. Żegnam się z całym towarzystwem i idę do swojego cieplutkiego śpiwora.


ALBANIA I CZARNOGÓRA - Dzień IV   

Albania, Czarnogóra - Dzień II

Piątek, 29 lipca 2016
Km: 166.80 Czas: 10:11 km/h: 16.38
Pr. maks.: 69.10 Temperatura: 40.0°C
Podjazdy: 4725m Sprzęt: Kellys Aktywność: Jazda na rowerze


DZIEŃ II

Dopiero co zaczynam swoją przygodę w Czarnogórze, a już mam opóźnienie. Zgodnie z rozkładem, pociąg powinien zameldować się w Kolasinie o 5.02. Niestety, jak to często bywa w Serbii, złapał prawie dwie godziny opóźnienia.

Widoki z pociagu
Widoki z pociagu © CFCFan

Na stacji melduję się o 6.45. Dworzec jest zdecydowanie lepszy, od tego, który zastałem w Vranje. Sprawnie wyciągam rower z pociągu. Później sakwy i butelki z wodą. Rozsiadam się wygodnie na ławeczce i zaczynam jeść śniadanie.

Stacja kolejowa w Kolasinie
Stacja kolejowa w Kolasinie © CFCFanStacja kolejowa w Kolasinie
Stacja kolejowa w Kolasinie © CFCFan

Dziś serwują chleb z serem a do picia jest Coca – Cola. Podczas gdy ja jem śniadanie, mój rower cieszy się sporym zainteresowaniem ze strony miejscowych. Potem odwiedzam jeszcze toaletę i o 7.15 rozpoczynam wyprawę.

Kolasin
Kolasin © CFCFan

Pierwsze kilometry to fajny zjazd. Potem kilka kilometrów płaskiego i w zasadzie koniec przyjemności. Od teraz będzie już tylko albo pod górę, albo z góry.

Produkcja węgla drzewnego
Produkcja węgla drzewnego © CFCFan

Pogoda poprawia się z każdym kilometrem. Początkowo było bardzo mgliście, lecz z każdą minutą słońce zyskuje znaczącą przewagę.

Poranne widoki
Poranne widoki © CFCFan
Pogoda coraz lepsza
Pogoda coraz lepsza © CFCFan

W dobrym nastroju rozpoczynam pierwszy podjazd. Jest on stosunkowo łagodny ale długi. Podczas wspinaczki mijam ekipę polskich jeepów. Widoki standardowo z każdym kilometrem coraz lepsze.

Widoki
Widoki © CFCFan
Podjazd
Podjazd © CFCFan

W końcu moim oczom ukazują się przepiękne szczyty gór Komovi.

Góry Komovi
Góry Komovi © CFCFan

Tak wdrapuję się na przełęcz Trešnjevik 1570 m n.p.m. Znajduje się tam skrzyżowanie i knajpa.

Knajpa na przełeczy
Knajpa na przełeczy © CFCFan

Normalnie zacząłbym zjazd do miejscowości Andrijevica, lecz dzięki wskazówką rmk odbijam w prawo na drogę, która prowadzi do raju. A precyzyjnie mówiąc tuż pod szczyty gór Komovi. Cały czas trzymam się drogi asfaltowej. W końcu dojeżdżam do jakiegoś ośrodka wypoczynkowego, gdzie droga się kończy.

Koniec błędnej ścieżki
Koniec błędnej ścieżki © CFCFan

Trochę zdziwiony sprawdzam mapę. Okazuje się, iż powinienem był skręcić w prawo kilkaset metrów wcześniej. Szybko zawracam i już jestem na dobrej drodze. A raczej ścieżce. Prowadzi ona przez małą osadę, która składa się z kilku domów. Jest na niej pełno błota. Wszędzie można spotkać domowe zwierzęta.

Fajna rodzinka
Fajna rodzinka © CFCFan

Nie da się tu jechać. Muszę podprowadzić rower kilkanaście metrów. Po morderczym wysiłku wracam na odpowiedni szlak.

Takimi koleinami musiałem prowadzić rower
Takimi koleinami musiałem prowadzić rower © CFCFan

Tak. To jest to!! Przepięknie widoki.

Szczyty gór coraz bliżej
Szczyty gór coraz bliżej © CFCFan

Podjeżdżam aż do końca szlaku. Pod samiuśkie szczyty. Obowiązkowe fotki i pauza na świetnie położonej ławeczce.

Góry Komovi
Góry Komovi © CFCFan
Piękne widoki
Piękne widoki © CFCFanTym szlakiem wędrowałem
Tym szlakiem wędrowałem © CFCFanGóry Komovi
Góry Komovi © CFCFanJa robię zdjęcie rowerowi
Ja robię zdjęcie rowerowi © CFCFanA rower mi :)
A rower mi :) © CFCFan
Piękne widoki
Piękne widoki © CFCFan

Niestety, nic nie może trwać wieczne. Muszę ruszać dalej. Zjazd już właściwą ścieżką. Łatwo nie było, wszędzie pełno kamieni i błota.

Droga powrotna kamienie i
Droga powrotna kamienie i © CFCFan... błoto
... błoto © CFCFan

W końcu docieram na drogę asfaltową i ponownie melduję się na przełęczy. Tam spotykam Serba z sakwami. Podróżuje w stronę Włoch a później Francji. Pamiątkowa fotka i rozpoczynam szalony zjazd.

Spotkany Serb
Spotkany Serb © CFCFan
Widok na zjazd
Widok na zjazd © CFCFan

Wije się on świetnymi serpentynami, aż do wioski Andrijevica.

Andrijevica
Andrijevica © CFCFan

Tam skręcam w prawo i zaczynam nowy podjazd.

Przed siebie
Przed siebie © CFCFanOsuwiska
Osuwiska © CFCFan
Pogoda dopisuje
Pogoda dopisuje © CFCFan

Droga przez dłuższy czas prowadzi lekko pod górę. W końcu docieram nad Jezioro Plevsko. Odbijam na centrum, aby zrobić kilka fotek jeziora.

Jezioro Plevsko
Jezioro Plevsko © CFCFan
Krowy pasą się wszędzie
Krowy pasą się wszędzie © CFCFan

Później zawracam i jadę w kierunku Gusinje. Tam czeka na mnie kolejna atrakcja, którą polecił mi rmk. Skręcam w lewo i przebijam się przez miasto. Docieram do wąskiej drogi, która prowadzi w kierunku przepięknej doliny. Początkowo nie jestem pewien czy jadę dobrze, lecz gdy widzę samochody z zagranicznymi tablicami uspokajam się. Droga jest wymagająca, dużo ostrych ścianek. Dodatkowo jest w remoncie.

Poszerzanie starej drogi
Poszerzanie starej drogi © CFCFan
Robót drogowych ciąg dalszy
Robót drogowych ciąg dalszy © CFCFan

Prawdopodobnie zostanie poszerzona, aby więcej turystów mogło odwiedzić to miejsce. W końcu docieram do granicy Parku Narodowego Prokletije.

Park Narodowy Prokletije
Park Narodowy Prokletije © CFCFan

Kupuję bilet za 1E  i jadę dalej.

Punkt poboru opłat
Punkt poboru opłat © CFCFan

Nagle, kończy się asfalt. Koniec przyjemności. Zdecydowanie zwalniam a miejscami nawet muszę pchać rower. Mijam małą wioskę w której jest pełno turystów. Widoki są coraz lepsze.

Piękna dolina w Parku Narodowym Prokletije
Piękna dolina w Parku Narodowym Prokletije © CFCFan

Po kilkudziesięciu minutach walki docieram do końca szlaku. Krajobraz jest cudowny.

Park Narodowy Prokletije
Park Narodowy Prokletije © CFCFan

Park Narodowy Prokletije
Park Narodowy Prokletije © CFCFan
Park Narodowy Prokletije
Park Narodowy Prokletije © CFCFan
Fotka roweru musi być :)
Fotka roweru musi być :) © CFCFan

Świetne miejsce. Robię pauzę na drugie śniadanie. Cisza, spokój, góry i ja.

Park Narodowy Prokletije
Park Narodowy Prokletije © CFCFan

Po długim relaksie, z wielką niechęcią ruszam w drogę powrotną.


Kamieniste ścieżki
Kamieniste ścieżki © CFCFan
Gdzie się podziały te piękne asfalty :(
Gdzie się podziały te piękne asfalty :( © CFCFan

Ta idzie zdecydowanie szybciej bo mam cały czas z górki. Przy źródełku uzupełniam butelki. Spotykają mnie tam bardzo mili Czarnogórcy. Pozdrawiają i życzą udanej dalszej podróży. Wracam do Gusinje i odbijam w stronę granicy z Albanią. W tym miejscu ruch praktycznie ustaje.

Droga w kierunku granicy
Droga w kierunku granicy © CFCFan

Na granicy spotykam tylko jeden samochód. Tablice ma oczywiście amerykańskie. Jest to bardzo popularne w tych rejonach.

Granica pomiędzy Albanią i Czarnogórą
Granica pomiędzy Albanią i Czarnogórą © CFCFanGoodbye Montenegro!!!
Goodbye Montenegro!!! © CFCFan

Dostaję starannie wykonaną, albańską pieczątkę do paszportu i mogę wjechać w ten dziki kraj. Od razu po 30m kończy się asfalt.

Albańskie asfalty :)
Albańskie asfalty :) © CFCFan

Na szczęście odcinek szutrowy ma tylko 1km. Później znów asfalt.

Tu już lepsza nawieżchnia
Tu już lepsza nawierzchnia © CFCFan

Z krzaków wyłaniają się pierwsze bunkry, których jest tu mnóstwo.

Są też i bunkry
Są też i bunkry © CFCFan

Przejeżdżam przez drewniany mostek i znajduję się na skrzyżowaniu.

Most nad rzeką
Most nad rzeką © CFCFanWosospad
Wodospad © CFCFan
Budujący się hotel
Budujący się hotel © CFCFan

Tu zaczyna się prawdziwa droga SH20 i Góry Przeklęte.

Dolina Vermosh
Dolina Vermosh © CFCFan

Od teraz o asfalcie mogę tylko pomarzyć. Przez następne ponad 20 km czeka na mnie szuter i błoto. Cały odcinek drogi SH20 jest w remoncie.

Zaczynamy zabawę
Zaczynamy zabawę © CFCFan
Droga SH20 w remoncie
Droga SH20 w remoncie © CFCFan
Droga SH20
Droga SH20 © CFCFan

Za kilka miesięcy będzie tu położony świetny nowy asfalt. Spowoduje to wzrost liczby turystów i zniszczy spokój jaki tu panuje. Jadę tempem ok. 10km/h. Czasem nawet wolniej. Nie dość że jest cały czas pod górę, to jeszcze te kamienie.

Góry Przeklęte
Góry Przeklęte © CFCFanGóry Przeklęte
Góry Przeklęte © CFCFan

Co chwila mijam jakąś ekipę robotników. Pozdrawiają mnie i wracają do swoich zajęć.

Droga SH20
Droga SH20 © CFCFan

Widoki zapierają dech w piersiach. Cudowne miejsce.

Góry Przeklęte
Góry Przeklęte © CFCFan

Najlepsza droga, jaką kiedykolwiek miałem przyjemność jechać.


Małe domki
Małe domki © CFCFanDroga SH20
Droga SH20 © CFCFan
Ten to wie jak się wybudować
Ten to wie jak się wybudować © CFCFan

Zmęczony robię pauzę na coś do jedzenia. Chwilę później, zatrzymuje się obok mnie Albańczyk. Mówi, iż jego najlepszy kolega jest Polakiem. Wymienia kilka najbardziej znanych polskich słów :) Ruszam dalej. Z każdym kilometrem jest coraz piękniej.

Góry Przeklęte
Góry Przeklęte © CFCFan
Góry Przeklęte
Góry Przeklęte © CFCFanGóry Przeklęte
Góry Przeklęte © CFCFan
Droga SH20
Droga SH20 © CFCFan

Czasem mijam bardzo ciekawe konstrukcje.

Ciekawa konstrukcja :)
Ciekawa konstrukcja :) © CFCFan

Niestety, pogoda zaczyna się psuć. Na niebie pojawiają się czarne chmury. Zaczęło nawet lekko padać, ale szybko przestało. W końcu melduję się na szczycie przełęczy (1360 m n.p.m). Jest tam mała wioska. A w niej boisko i kilka miejscowych barów.

Knajpa
Knajpa © CFCFan
Widok z przełęczy
Widok z przełęczy © CFCFanAlbańscy kopacze
Albańscy kopacze © CFCFan

Teraz rozpoczynam zjazd. Niestety, tempo takie samo jak na podjeździe. Nie da rady jechać szybciej. Ale taka wolna jazda ma też swoje dobre strony. Mogę dokładnie podziwiać widoki i zdecydowanie częściej zatrzymuję się, aby zrobić zdjęcie.

Góry Przeklęte
Góry Przeklęte © CFCFan
Droga SH20 - zjazd
Droga SH20 - zjazd © CFCFanGóry Przeklęte
Góry Przeklęte © CFCFanGóry Przeklęte
Góry Przeklęte © CFCFanDroga SH20
Droga SH20 © CFCFanDroga SH20
Droga SH20 © CFCFanGóry Przeklęte
Góry Przeklęte © CFCFanDroga SH20
Droga SH20 © CFCFan

Mijam kolejne, malowniczo położone osady.

Jak tam można mieszkać?
Jak tam można mieszkać? © CFCFan
Góry Przeklęte
Góry Przeklęte © CFCFanGóry Przeklęte
Góry Przeklęte © CFCFanGóry Przeklęte
Góry Przeklęte © CFCFan

W końcu, moim oczom ukazuje się nowo położony asfalt. Wreszcie mogę przyśpieszyć.

Droga SH20
Droga SH20 © CFCFanNareszcie asfalt!!!
Nareszcie asfalt!!! © CFCFan
Fenomenalny zjazd :)
Fenomenalny zjazd :) © CFCFan
Droga SH20
Droga SH20 © CFCFan

Odkręcam gaz do dech i jadę przed siebie. Spowalnia mnie jeden z samochodów. Zagaduje do mnie Czarnogórzec. Okazuje się, iż dorastał w USA a jego żona jest Albanką. Życzy udanej podróży i odjeżdża.

Góry Przeklęte
Góry Przeklęte © CFCFanGóry Przeklęte
Góry Przeklęte © CFCFanGóry Przeklęte
Góry Przeklęte © CFCFanGóry Przeklęte
Góry Przeklęte © CFCFanGóry Przeklęte
Góry Przeklęte © CFCFan

Zaczyna się robić coraz później. Zjazd dobiegł końca i czeka mnie kolejny podjazd. Jest 20.00 i postanawiam znaleźć jakiś nocleg. Nagle, natrafiam na fajny kościółek, położony na odludziu. Idealne miejsce na nocleg w przedsionku. Postanawiam jednak podjechać jeszcze kilkaset metrów aby sprawdzić, czy w następnej wiosce nie ma nic lepszego.

Kościół - potencjalne miejsce na nocleg
Kościół - potencjalne miejsce na nocleg © CFCFan

Próbuję zagadać do miejscowych dzieci. Ale nic z tego.

Góry Przeklęte
Góry Przeklęte © CFCFan
Góry Przeklęte
Góry Przeklęte © CFCFanDroga SH20
Droga SH20 © CFCFan

Wracam z powrotem pod kościółek. Rozkładam karimatę i śpiwór.

Nocleg
Nocleg © CFCFan

Smaruję łańcuch w rowerze i jem kolację. W międzyczasie odwiedza mnie jakiś tubylec. Jednak odchodzi tak szybko, jak się pojawił. Ja pakuję się do śpiwora i idę spać. Jest godzina 21.30.    
 
ALBANIA I CZARNOGÓRA - Dzień III

Albania, Czarnogóra - Dzień I

Czwartek, 28 lipca 2016
Km: 5.00 Czas: 00:18 km/h: 16.67
Pr. maks.: 40.00 Temperatura: 28.0°C
Podjazdy: 80m Sprzęt: Kellys Aktywność: Jazda na rowerze


DZIEŃ I

Czas na ostatni już wypad po Bałkanach. Na sam koniec zostawiłem sobie dwa najbardziej dzikie Bałkańskie kraje. Plan był bardzo ambitny. Ponad 700km w 4 dni. Główna trudność miała polegać na licznych podjazdach, których tutaj nie brakuje. W układaniu trasy pomógł mi inny bikestats'owicz - rmk :) Gdyby nie jego rady i uwagi, przeoczyłbym wiele bardzo ciekawych i pięknych miejsc :) DZIĘKI WIELKIE ZA POMOC!!! A teraz zapraszam do długiej relacji :) Jest co opowiadać :) 

Przygotowania jak zawsze zaczynam dzień wcześniej od dużych zakupów. Potem gotuję makaron i pakuję starannie cały ekwipunek do sakw.

Obszerny ekwipunek
Obszerny ekwipunek © CFCFan

Tym razem mam wyjątkowo mało czasu. Dopiero co wróciłem z Bośni, a tu już trzeba się pakować na Czarnogórę. Na moje szczęście kończę pracę 2h szybciej. W akademiku jestem już o 15.30. Na spokojnie pakuję ostatnie rzeczy oraz wcinam porządną porcję makaronu. Pociąg do Baru na Czarnogórze odjeżdża o 20.10. Mam lekki zapas czasu. Muszę jeszcze zrobić wymeldowanie z hotelu. Za każdym razem, gdy wyjeżdżam na wyjazd do innego kraju, muszę o tym poinformować obsługę, ponieważ oni muszą ten fakt zgłosić na policję. O 18.15 jestem gotowy do drogi.

Rower gotowy do drogi
Rower gotowy do drogi © CFCFan

Pogoda lekko pochmurna lecz na szczęście tym razem nie pada jak dwa tygodnie temu. Przed dojazdem na dworzec, muszę wstąpić jeszcze do serwisu rowerowego. Chcę porządnie wycentrować tylne koło. Po ostatniej wymianie szprych nie chodzi idealnie. W serwisie nie ma innych klientów. Mechanik jest zaskoczony tym, jaki ciężar ze sobą wożę. Zabiera się do centrowania koła. Niestety, podczas tegoż zabiegu strzela jedna ze szprych.Jako, iż nie mam czasu, proszę go aby mi ją wymienił. 15 min roboty i po kłopocie. Koło wycentrowanie. Muszę jednak zapłacić 600 DIN. Z powrotem pakuję sakwy na rower i odjeżdżam w stronę dworca. Melduję się godzinę przed odjazdem pociągu. Podjeżdżam na peron a tam czeka już na mnie cały skład.

Rampa wjazdowa dla samochodów
Rampa wjazdowa dla samochodów © CFCFan

Pierwsi pasażerowie zajmują już miejsca. Po konsultacji z konduktorem, otrzymuję wskazówki, iż mam umieścić rower na początku składu i tam też zająć miejsce. Tak też robię.

Mój przedział
Mój przedział © CFCFan

Korzystając z wolnego czasu, robię krótką sesję fotograficzną okolic dworca.

Peron na dworcu w Belgradzie
Peron na dworcu w Belgradzie © CFCFan
Dworzec w Belgradzie
Dworzec w Belgradzie © CFCFan

Kilka minut przed odjazdem do mojego przedziału dosiada się dwóch Syryjczyków. Podobno jadą do Niemiec :) W końcu o 20.10 pociągu rusza w trasę. Syryjczycy towarzyszą mi przez pierwsze kilka stacji. W międzyczasie przychodzi jeszcze Bośniak - Jovica, z którym ucinam sobie dłuższą pogawędkę. Przed 23.00 Syryjczycy opuszczają pociąg. Bośniak też zmienia przedział. Zostaję sam i idę spać. Budzi mnie konduktor, który sprawdza bilety. Muszę zapłacić dodatkowe 200 DIN za rower. Tymczasem dosiadają się do mnie kobieta i mężczyzna. Dzięki nim, zorientowałem się, iż siedzenia są rozkładane i można z nich zrobić fajne łóżko :)

Rozkładane fotele
Rozkładane fotele © CFCFan

Rozkładam wygodnie siedzenie i idę spać. Około 4.30 czeka mnie kontrola na granicy. Dostaję pieczątkę do paszportu i wkraczam na teren Czarnogóry.

Miejsce dla roweru
Miejsce dla roweru © CFCFan

Robię sobie jeszcze krótką drzemkę w oczekiwaniu na właściwą stację.


ALBANIA I CZARNOGÓRA - Dzień II

 

Sklep - Serwis - Sklep

Środa, 27 lipca 2016
Km: 7.50 Czas: 00:29 km/h: 15.52
Pr. maks.: 51.80 Temperatura: 30.0°C
Podjazdy: 80m Sprzęt: Kellys Aktywność: Jazda na rowerze


Najpierw zakupić zestaw kluczy imbus do sklepu. Potem do serwisu, który okazał się zamknięty. Muszę tam podjechać jutro aby wycentrować koło. Potem znowu do sklepu, tym razem zrobić zakupy przed weekendowym wyjazdem do Czarnogóry :) 

Chorwacja, Bośnia - Dzień V

Wtorek, 26 lipca 2016
Km: 289.00 Czas: 13:35 km/h: 21.28
Pr. maks.: 62.60 Temperatura: 30.0°C
Podjazdy: 1002m Sprzęt: Kellys Aktywność: Jazda na rowerze


DZIEŃ V

Ostatni dzień wyjazdu na tereny Chorwacji i Bośni. Miało być lekko i przyjemnie, a wyszło jak wyszło. Ale wszystko po kolei. 

Pobudkę zaplanowałem na 6.30. Wstają punktualnie. Noc przebiegła bez zakłóceń.  Zaczynam pakować śpiwór i resztę rzeczy. Wtedy przychodzi Ahmed. Wyciąga mój rower z garażu. Schowaliśmy go tam wczoraj, gdy zaczęło padać. Tak wyglądało moje miejsce do spania. Muszę przyznać że było bardzo wygodne. Polecam takie bujane ławki. 

Nocleg
Nocleg © CFCFan 

Wspólnie ruszamy w kierunku hostelu, w którym mam opłacone śniadanie. Droga prowadzi cały czas w dół. W około są bardzo fajne widoczki. O 7.00 meldujemy się w restauracji. Najpierw dostaję kawę, a po kilku minutach bardzo smacznego omleta. 

Poranna kawa
Poranna kawa © CFCFan
Omlet
Omlet © CFCFan
Motel Jelić - tam jadłem śniadanie
Motel Jelić - tam jadłem śniadanie © CFCFan

Co za wyżerka. Już dawno nie miałem takiego wypasu na śniadanie. Niestety, trzeba ruszać dalej. Ostatnia pamiątkowa fotka i w drogę.

Pożegnanie z Ahmed'em, który gościł mnie u siebie w domu
Pożegnanie z Ahmed'em, który gościł mnie u siebie w domu © CFCFan

Pogoda dopisuje. Nie jest ciepło. Na niebie są eleganckie chmury. Nic tylko jechać.

Pogoda w porządku
Pogoda w porządku © CFCFan
Przydrożny bazar - na Bałkanach jest takich pełno
Przydrożny bazar - na Bałkanach jest takich pełno © CFCFan

Plan na dziś był taki, aby dojechać do miasta Sid w Serbii i stamtąd wziąć pociąg do Belgradu. Miałem do pokonania około 170km. Pociąg był o 18.55 więc nie było potrzeby zbytnio się śpieszyć. Szybko przejeżdżam przez Doboj i przekraczam rzekę Bosnia.

Rzeka Bosnia
Rzeka Bosnia © CFCFan

Jadę w stronę miasta Graćanica. Tam odbijam w boczną drogę.

Doboj
Graćanica © CFCFan
Gracanica
Gracanica © CFCFan

Jest to skrót, lecz prowadzi przez góry. Rozpoczynam ostatni poważny podjazd na tej wyprawie. Na jednej ze ścianek słyszę trzask. Zaczynam szybko pedałować, lecz stoję w miejscu. O co chodzi?? A no tak, zerwałem łańcuch :) Dlatego nie mogę się ruszyć z miejsca.

Zerwany łańcuch
Zerwany łańcuch © CFCFan

Na szczęście przed wyjazdem zaparzyłem się w serwisie BUGLA BIKE SERWIS w odpowiednie narzędzia. Szybko spinam łańcuch za pomocą spinek, reguluję przerzutki i mozolnie ruszam dalej. Na początku trochę asekuracyjnie, ale po kilku kilometrach jechałem już normalnie. Robię postój na stacji, aby umyć ręce, które są całe czarne.

Pauza
Pauza © CFCFan
Takie rzeczy tylko na Bałkanach :)
Takie rzeczy tylko na Bałkanach :) © CFCFan

Widoki zaczynają być coraz lepsze.

Widoki
Widoki © CFCFan
Widoki
Widoki © CFCFan

W końcu dostaję się na szczyt.

Wdoki
Wdoki © CFCFan
Widoki
Widoki © CFCFan

Rozpoczynam bardzo fajny zjazd. Jedyna przeszkoda to fatalne asfalty. No ale cóż, z bocznymi drogami już tak jest. Ruch zerowy, ale asfalty nie najlepsze. Zjazd prowadzi aż do wioski Ormanica. Tam natrafiam na fajną piekarnię. Kupuję jogurt, burek z mięsem i drugi kawałek z serem. Siadam przed piekarnia i zaczynam konsumpcję.

Burek na drugie śniadanie
Burek na drugie śniadanie © CFCFan

W międzyczasie zagaduje do mnie jeden Bośniak. Mówi, iż od 20 lat mieszka w Szwajcarii. Tu przyjechał tyko na wakacje. Dużo ludzi opuszcza kraj, gdyż nie mogą wyżyć za tutejsze pensje. Po wypiciu jogurtu i zjedzeniu prawie całego burka jadę dalej. Kieruję się na miasto graniczne Brcko. Droga jest bardzo ruchliwa. Dużo samochodów jedzie na przejście graniczne. Po dojechaniu do miasta kolejna pauza. W końcu dzisiejszy wyjazd ma być tylko relaksem. Kupuję coca - colę, 2 piwa, wodę i coś jeszcze. Tak aby wydać wszystkie marki. Pod sklepem zjadam ostatni kawałek burka. Przy okazji zagaduje do mnie ekspedientka. Pyta się gdzie jadę i gdzie byłem. Następne kilometry biegną wzdłuż rzeki Sava. Droga bardzo niebezpieczna. Jest wąska a jeździ nią masa tirów. Na szczęście bezpiecznie docieram do wioski Vrśani, gdzie odbijam w lewo.

Teraz już tylko będzie płasko
Teraz już tylko będzie płasko © CFCFan

Na mapie zauważyłem idealne dla mnie przejście graniczne. Miałbym z niego kawałek do Sid'u. W jednej z wiosek muszę skręcić w lewo. Pytam miejscowego chłopaka o wskazówki. Wszystko dobrze objaśnia. Mogę jechać. Wjeżdżam w szczere pola. Nagle, kończy się asfalt.

Wredne szutry
Wredne szutry © CFCFan

Trochę mnie to zaskoczyło, no ale cóż, jedziemy. W tumanach kurzu docieram do przejścia. Tam atakuje mnie mały kundel. Złapał mnie nawet na lewego buta. Na szczęście nic mi się nie stało. Kontrola po stronie bośniackiej w porządku.

Przejście graniczne nad rzeką Sava
Przejście graniczne nad rzeką Sava i wredny kundel © CFCFan

Pakuję się na prom. Czekam chyba z 15min nim ruszy. Odjeżdża o określonych godzinach. Mam szczęście, iż udało mi się tu trafić kilka minut przed odpłynięciem. W końcu płyniemy.

Rejs na promie
Rejs na promie © CFCFanRejs na promie
Rejs na promie © CFCFan

5 min i jestem po drugiej strony.

Prom w całej okazałości
Prom w całej okazałości © CFCFan

Podjeżdżam do kontroli. I tu spotyka mnie smutna wiadomość, która solidnie komplikuje moje plany. Nie mogę w tym miejscu przekroczyć granicy :( Jest to małe, lokalne przejście graniczne, przeznaczone tylko i wyłącznie dla obywateli Bośni i Serbii. No cóż, co zrobisz, jak nic nie zrobisz. Dostaję wskazówki, iż mogę przekroczyć granicę w miejscowości Sremska Raca. Ruszam z powrotem na prom. Znów czekam z 15 min. Ok.16.00 znów jestem w Serbii. Co za nie fart. Nie potrzebnie nadrobiłem tylko kilometrów i straciłem cenny czas. Postanawiam spróbować i cisnę ile wlezie aby zdążyć na pociąg.

Liczne pola
Liczne pola © CFCFan
Małe wioski
Małe wioski © CFCFan
Wiejski autobus
Wiejski autobus © CFCFan

Nie jest to łatwe. Jadę boczną drogą, na której jest dużo odcinków szutrowych. Znacznie mnie to spowalnia. W końcu dojeżdżam do drogi główniej. Jest kilka minut po 17.00.

Ścieżka rowerowa
Ścieżka rowerowa © CFCFan

Szybko mknę do granicy. Droga jest całkowicie płaska. Wiatr lekko przeszkadza, ale nie jest źle. Kontrola na granicy, na moje szczęście, przebiega szybko i sprawnie.

Granica Bośni i Serbii
Granica Bośni i Serbii © CFCFan
Nieużywany most kolejowy
Nieużywany most kolejowy © CFCFan

Co bardzo ciekawe, pomiędzy Bośnią a Serbią nie ma bezpośredniego połączenia kolejowego. Niestety, nie wiem dla czego tak jest.

Kontrola po serbskiej stronie
Kontrola po serbskiej stronie © CFCFan
Długa kolejka do granicy
Długa kolejka do granicy © CFCFan

Niestety, zaczynam odczuwać głód. Muszę coś zjeść. Wcinam ostatnie kanapki z kremem czekoladowym. Do tego najlepszy na świecie energetyk - bośniackie piwo. W międzyczasie decyduję, iż nie ma sensu jechać do miasta Sid. Lepiej kierować się na Sremską Mitrovicę. Pociąg będzie tam 30 min później, a dystans do obu miast mam taki sam. Przyjmuję pozycję aero i cisnę ile fabryka dała. W Kuzminie odbijam w prawo. Mam świetny czas. Powinienem zdążyć na pociąg. Niestety, jak się człowiek śpieszy, to się diabeł cieszy. Mija mnie Serbski kierowca, i prosi abym się zatrzymał. Z wielką niechęcią, robię to. Z samochodu wychodzi Branislav. Bardzo miły Serb. Zaczynamy rozmawiać. Mówi, iż podziwia takich ludzi jak ja. Do tego bardzo lubi Polaków. Informuje mnie, iż jego kolegą jest Branislav Ivanović. Są w podobnym wieku, a Bronek urodził się w Sremskiej Mitrovicy. To tutaj zaczynał swoją karierę. Wymieniamy się numerami telefonów i ku mojej ogromnej radości mogę jechać dalej. Złapałem lekki poślizg. Ale wciąż mogę zdążyć. Niestety, przed wjazdem do miasta kolejne problemy. Droga jest w remoncie.

Droga już z nowym asfaltem
Droga już z nowym asfaltem © CFCFan

Nie ma asfaltu. W koło tylko sam żwir. Tempo znacznie spada a czas ucieka.

A tu jeszcze bez
A tu jeszcze bez © CFCFan

Zawiedziony docieram do centrum.

Sremska Mitrovica
Sremska Mitrovica © CFCFan

Jest 19.25. Pociąg powinien być już na dworcu. A ja dodatkowo nie umiem znaleźć tego dworca. Brak jakichkolwiek kierunkowskazów. Pytam kilku przechodniów. Trochę błądzę. W końcu o 19.50 melduję się na dworcu.  Jak się okazuje, pociąg odjechał 20 min temu. Hmmmm. Co by tu teraz zrobić. Następny odjeżdża dopiero rano. Nie ma sensu na niego czekać. Pozostaje tylko jedno wyjście. Dojechać do Belgradu na rowerze. jakoś mnie to specjalnie nie zmartwiło :) Będzie okazja zrobić więcej kilometrów. Jednak teraz muszę porządnie odpocząć. Jadę do pierwszego lepszego sklepu. Kupuję wodę i coca - colę. Do tego obok jest knajpa z tradycyjnymi serbskimi pljeskavicami. Zamawiam jedną i rozsiadam się przy stoliku.

Kolacja
Kolacja © CFCFan

Całą przerwa zajęła mi ponad godzinę. W sklepie zaczepiła mnie jeszcze bardzo miła Pani ekspedientka, która również była pod wrażaniem mojego wyjazdu. W międzyczasie zapada zmrok. Kończę kolację, odpalam światełka i ruszam na Belgrad. Droga jest łatwa. Cały czas płasko. Wiatru lekko w plecy. Mijam kolejne miasta, w których trwa nocne życie. Dwa razy miałem mały problem z nawigacją. Drogi w Serbii są bardzo słabo oznakowane. Na szczęście dzięki temu, że miałem dostęp do mapki na stravie, trafiam na właściwe tory. Robię sobie dwie krótkich przerwy.

Pauza nad autostradą
Pauza nad autostradą © CFCFan

Raz adrenalinę podnosi mi zgraja psów. Chyba z 5 sztuk. Na szczęście zaczęły mnie gonić na zjeździe, dzięki czemu dałem radem im uciec. W Serbii jest to prawdziwy koszmar. W końcu wjeżdżam do Nowego Belgradu. Typowa mieszkalna dzielnica.

Nowy Belgrad
Nowy Belgrad © CFCFan

W samym centrum ludzie wciąż się bawią w różnych klubach, których tu nie brakuje.

Belgrad nocą
Belgrad nocą © CFCFanBelgrad nocą
Belgrad nocą © CFCFanBelgrad nocą
Belgrad nocą © CFCFan

W końcu kilka minut przed 2.00 melduję się w akademiku. Przedtem odwiedziłem jeszcze piekarnię, gdzie kupiłem sobie kilka smakołyków na kolację. Zjadam świetne wypieki, biorę prysznic i przed 3.00 kładę się spać. W końcu trzeba wstać o 6.30 aby zdążyć na autobus do pracy :)


Podsumowując, kolejny bardzo udany wyjazd. Udało się mi zrealizować jedno z moich marzeń. W końcu odwiedziłem Jeziora Plitwickie. Chorwacja to piękny kraj. Ale to widziałem już wcześniej. Zaskoczyła mnie Bośnia. Bardzo mili i życzliwi ludzie, piękne góry i ciekawe krajobrazy. A teraz czas na 2 dni odpoczynku i ruszamy w kolejną wyprawę po Bałkanach :)                         


Chorwacja, Bośnia - Dzień IV

Poniedziałek, 25 lipca 2016
Km: 224.90 Czas: 10:10 km/h: 22.12
Pr. maks.: 62.30 Temperatura: 28.0°C
Podjazdy: 1725m Sprzęt: Kellys Aktywność: Jazda na rowerze


DZIEŃ IV

Dzień rozpoczynam standardowo. Śpi się tak fajnie, że ze śpiwora wychodzę dopiero o 6.20. Szybko zwijam swoje manatki. Pakuję do sakwy jedno piwo z lodówki, korzystam z porannej toalety, jem śniadanie i o 7.00 ruszam w trasę.

Nocleg na Kempingu
Nocleg na Kempingu © CFCFan
Kemping o poranku
Kemping o poranku © CFCFan
Wredna droga dojazdowa
Wredna droga dojazdowa. Szczególnie źle jechało się nią w nocy © CFCFan

Na dzisiaj nie mam zaplanowanych specjalnych atrakcji. Cel to zrobić jak najwięcej kilometrów. Pogoda jest elegancka. Niebo lekko zachmurzone. Na szczęście nie pada, gdyż wczoraj wieczorem widziałem błyskawice na niebie w oddali. Jadę w stronę granicy z Chorwacją. Po kilku kilometrach mijam interesującą stację paliw. Jej właścicielem jest chyba pewien znany szwedzki piłkarz :)

Ciekawa stacja benzynowa
Ciekawa stacja benzynowa © CFCFan

Przekraczam również granicę z Republiką Serbską. Jest to część Bośni i Hercegowiny, jednak zamieszkują ją w większości Serbowie. Wszędzie można spotkać serbskie flagi, które tylko kosmetyczne różnią się od tych, jakie posiada Serbia.

Republika Srpska
Republika Srpska © CFCFan

W mieście granicznym Novi Grad robię zakupy w piekarni. Kupuję 2 kołaczyki, chleb i 2 pomidory na straganie obok.

Novi Grad
Novi Grad © CFCFan

Kilka kilometrów za miastem pauza, tym razem na porządne śniadanie.

Pauza śniadaniowa
Pauza śniadaniowa © CFCFan
W tym kierunku muszę jechać
W tym kierunku muszę jechać © CFCFan

Kolejne kilometry spędzam na podziwianiu widoków. Teren jest stosunkowo płaski, brak solidnych podjazdów. Niewielkie góry widzę jedynie po swojej lewej stronie. Do szybkiej jazdy mobilizuje mnie pogoda. Chmurzy się coraz bardziej. Dodatkowo, znowu widzę błyskawice w oddali.

Widoki
Widoki © CFCFan
Widoki
Widoki © CFCFan
Widoki
Widoki © CFCFan

Przejeżdżam przez miasto Prijedor. Wstępuję na mały targ. Kupuję kilka nektaryn.

Bazar
Bazar © CFCFan

Za miastem znów pauza w celu skonsumowania zakupionych owoców. Po pokonaniu 120 km docieram do miasta Banja Luka.

Banja Luka
Banja Luka © CFCFan

Przed miastem musiałem spędzić dobre 20 min na przystanku, gdyż zaczęło padać. Na szczęście była to tylko krótka burza.

Kilkunastominutowa burza
Kilkunastominutowa burza © CFCFan

Zdecydowałem, iż nie będę wjeżdżał centralnie w centrum. Wybrałem drogę która prowadzi bokiem.

Banja Luka
Banja Luka © CFCFan

Banja Luka to jedno z większych miast w Bośni. W końcu zdecydowałem się odbić lekko do centrum. Robię pauzę na coś dobrego do jedzenia w jednej z knajpek.

Przerwa obiadowa
Przerwa obiadowa © CFCFan

Później wjeżdżam jeszcze do sklepu, gdzie kupuję wodę, sok i serek do smarowania, który pochodzi z polski. Bardzo nie to zaskoczyło :)

Niespodzianka :) Polski serek w bośniackim markecie
Niespodzianka :) Polski serek w bośniackim markecie © CFCFan

Z Banja Luki obieram kierunek na Doboj. Czeka mnie długi podjazd. Około 600m przewyższenia. Droga wznosi się powoli. Cały czas jadę wzdłuż rzeki Vrbanja. Jak by tego było mało, zaczyna się robić coraz cieplej. Słońce wychodzi zza chmur.

Widoki podczas podjazdu
Widoki podczas podjazdu © CFCFan
Widoki podczas podjazdu
Widoki podczas podjazdu © CFCFan

Po 20km podjazdu łapie mnie lekki kryzys. Opadam z sił. Muszę zrobić sobie dodatkową pauzę na przystanku. Zjadam kilka ciastek oraz kanapkę. Popijam to wszystko sokiem. Odpoczywam chwilę bezczynnie, aż w końcu ruszam dalej. Kryzys mija. Z każdym kilometrem jedzie mi się coraz lepiej. Dodatkowo jest coraz później i słońce znów znika za horyzontem. Zmęczony melduję się na szczycie. Widoki są przecudne.

Widoki podczas podjazdu
Widoki podczas podjazdu © CFCFan
Widoki podczas podjazdu
Widoki podczas podjazdu © CFCFan
Zjazd
Zjazd © CFCFan

Myślałem, że Bośnia będzie cały czas płaska i nudna a tu proszę bardzo jakie piękne góry. W nagrodę mam teraz ponad 30 km zjazdu. O 20.00 robię sobie pauzę na przystanku. Robię kanapki, używając do tego polskiego serka.

Pauza na kolację
Pauza na kolację © CFCFan

Zapalam światełka z tyłu i ubieram czołówkę. Robi się coraz ciemniej. Po ok. 30 min postoju jadę dalej. Rozpoczynam poszukiwanie odpowiedniego miejsca na nocleg. Idzie jak po grudzie. Nagle, mijam grupkę Bośniaków. Jeden z nich coś do mnie woła. Zatrzymuję się. Jest ich z ośmiu, na szczęście jeden zna angielski :) Rozpoczynamy dyskusję. Po chwili proponują mi, czy nie napił bym się z nimi piwa. Zgadzam się. Idziemy do wioski co się nazywa Krasevo. Cały czas pod górę. W końcu docieramy do małego, asfaltowego boiska. Tam się rozsiadamy. Chłopaki wyciągają chipsy i piwo. Robimy obowiązkową sesję fotograficzną.

Krasevo
Krasevo © CFCFan
Dream Team Krasevo
Dream Team Krasevo © CFCFan

Ja w międzyczasie zagaduję, czy nie znaleźli by mi jakiegoś darmowego noclegu. Rozpoczynają dyskusję na te temat. Nagle, jeden z nich wpada na pomysł, aby zagrać w piłkę. No dobra. GRAMY!!! Dzielimy się na dwie ekipy po czterech. Ja nazywam się Pjanić, a oni Lewandowski, Glik, Piszczek i Błaszczykowski. Dodatkowo, jeden z nich to rodzina Emira Spahić'a, znanego obrońcy, który gra w reprezentacji Bośni. Gramy chyba ze 30 min. Strzelam nawet ze 2 bramki. Chłopacy grają bardzo dobrze. Jeden z nich gra w jakimś dobrym bośniackim klubie, a inny występował w kadrze Bośni U-16. Nie przeszkadza im to, iż na boisku jest pełno piasku czy szkła. Po meczu pijemy kolejne piwo i idziemy dalej w górę wioski. Kolejna pauza obok szkoły. Dalej trwa dyskusja gdzie mam spać. W końcu jeden z nich decyduje, iż mogę spać u niego. Świetna informacja. W międzyczasie podjeżdża kolejny Bośniak. Znowu jakiś piłkarz. Wypytuje skąd jestem. Siedzi z nami dobre 45min. Na koniec daje karteczkę, na której jest informacja, iż opłacił mi jutrzejsze śniadanie w pobliskim motelu. Takie atrakcje to ja lubię.

Kartka na śniadanie
Kartka na śniadanie © CFCFan

W końcu kilka minut po północy kończymy nasze rozmowy. Żegnamy się i razem z Ahmed'em idę do jego domu. Tam czeka na mnie prawdziwa wyżerka. Na kolację dostaję chleb, 2 udka z kurczaka, ogórek, ciastka, wodę i banana.

Druga, niespodziewana kolacja
Druga, niespodziewana kolacja © CFCFan
Coś słodkiego
Coś słodkiego © CFCFan
Było bardzo dobre
Było bardzo dobre © CFCFan

Dodatkowo kolega szykuje mi posłanie na ławce ogrodowej. Daje też hasło do WiFi. Około 1.00 zaczyna lekko padać. Ahmed proponuje abym spał w środku jego domu. Postanowiłem jednak zostać na zewnątrz. Łatwiej się będzie jutro zebrać rano. Siedzimy razem do 1.30. W końcu mówię mu, iż muszę już iść spać. Pakuję się do śpiwora i zasypiam nie wiedząc nawet kiedy.        


CHORWACJA i BOŚNIA - Dzień V

Chorwacja, Bośnia - Dzień III

Niedziela, 24 lipca 2016
Km: 142.90 Czas: 07:05 km/h: 20.17
Pr. maks.: 69.80 Temperatura: 30.0°C
Podjazdy: 2305m Sprzęt: Kellys Aktywność: Jazda na rowerze


Dzień III

Ten dzień był najważniejszy podczas tego wyjazdu. A to dlatego, iż dziś miałem odwiedzić Jeziora Plitwickie, które są jedną z głównych atrakcji turystycznych w Chorwacji. Plan jak zwykle miałem ambitny. Chciałem wstać o 4.30 i szybko ruszyć w kierunku jezior. Wszystko po to, aby być tam jak najwcześniej. Niestety, spało mi się tak fajnie, iż wstałem dopiero o 6.30. Na śniadanie druga połowa chleba z pasztetem i sok. Pakowanie ekwipunku i mogę ruszać. Tak nad ranem wyglądała chatka, w której spałem.




Chciałem jeszcze iść w krzaki, aby się załatwić, lecz przypadkiem trafiłem na takie oto cudo.


Toaleta

Zupełnie się tego nie spodziewałem. Bardzo dziękuję osobie, która robi takie fajne darmowe kempingi. Szkoda, że jest ich tak mało.


List pozostawiony przez właściciela

W międzyczasie kemping opuszcza jeden z kilku kamperów, które na nim stacjonowały. Ja wsiadam na rower i kontynuuję podjazd. W końcu docieram na wysokość 798m n.p.m. Liczyłem na zjazd, lecz nic z tego. Droga się wypłaszcza. Czasem czeka mnie krótki zjazd lub podjazd. Jadę przez tereny typowo rolnicze. Mijam małe gospodarstwa oraz liczne łąki na których pasą się owce lub krowy.




Po kilkudziesięciu kilometrach kolejny solidniejszy podjazd. Osiągam wysokość 890 m n.p.m.



Nareszcie czeka mnie zjazd. Bardzo szybki. Kilka ostrych serpentyn i jestem na poziomie 670 m n.p.m. Takich podjazdów i zjazdów najbardziej nie lubię. Człowiek wspina się przez 50 km a w nagrodę otrzymuje 5 km stromego zjazdu z serpentynami. Jak dla mnie, najgorsze co może być.





Do Jezior Plitwickich mam coraz bliżej. Robię jeszcze mały postój na coś do zjedzenia. Czekają mnie jeszcze 4 km lekkiego podjazdu, a potem to co kocham. Lekki, 25 kilometrowy zjazd. Wszystko ponownie w fajnej dolinie. Nawierzchnia drogi idealna. Nic tylko gaz do dechy. Na jednym z przystanków zauważam grupkę kolarzy. Zatrzymuję się i zagaduję. Okazuje się, iż są to Bośniacy. Wybrali się na krótką wycieczkę na pobliski szczyt. Wszyscy jadą na rowerach MTB. Są zaskoczeni moją osobą. Gratulują wyprawy i cieszą się, iż pojadę przez ich ojczyznę. Robimy sobie porządną sesję fotograficzną i ruszamy każdy w swoim kierunku.



Dalej zjeżdżam, aż tu nagle mijam wejście nr 2 do Jezior Plitwckich. Postanawiam przejechać jeszcze kilka kilometrów i zatrzymać się przy wejściu nr 1.



W końcu o godz. 10.30 melduję się na miejscu. Wita mnie to czego się spodziewałem. Wszędzie jest pełno turystów. W znaczącej przewadze są Azjaci. Ja udaję się do centrum informacyjnego.  


W centrum pytam o to gdzie mogę zostawić rower oraz baraż. Kierują mnie do budynku po drugiej stronie ulicy. Tam również jest informacja. Bardzo miła Pani wskazuje mi przechowalnię bagażu. Ładuję tam cały swój dobytek. Biorę ze sobą tylko 2 ciasteczka i bidon pełen wody.



Rower natomiast przypinam do stojaka rowerowego.



Ponownie wracam do informacji. Tym razem z pytaniem, czy mógłbym pozostawić tu mój power-bank do podładowania. Po kilku minutach narzekań Pani się zgodziła. Teraz w spokoju mogłem zająć miejsce w kolejce po bilet. Wygląda ona dość strasznie, ale posuwa się do przodu szybko i sprawnie.




Punktualnie o 10.50 kupuję bilet za 110 HRK i rozpoczynam zwiedzanie.



Przez park prowadzi kilka szlaków. Jedne są dłuższe, drugie krótsze. Każdy może wybrać coś dla siebie. Ja decyduję się na szlak oznaczony literką C. Przebiega on przez cały park i łączy wszystkie atrakcje, takie jak piesza wędrówka, rejs łódką i powrót samochodem z drugiego krańca parku.


Tak wygląda trasa szlaku oznaczonego literką C

Szlaki są bardzo dobrze oznakowane

Dokładnie nie będę opisywał wszystkich atrakcji po kolei. Aby zobaczyć ogrom i piękno tego miejsca trzeba pojechać tam osobiście. Nie ma innego wyjścia. Na zachętę wstawię tylko kilka zdjęć :) 















Ostatnie kilometry drogi powrotnej z drugiego końca parku pokonuję za pomocą takiego oto pojazdu



Zwiedzanie Jezior Plitwickich zajęło mi ponad 5 godzin. Bardzo mi się podobało. Warto było walczyć z upałem i licznymi podjazdami, aby finalnie dotrzeć do tego miejsca. Po zakończonym zwiedzaniu odbieram naładowanego power banka, odpinam rower i idę po bagaże do przechowalni. Po drodze spotykam polaka z sakwami. Nazywa się Maciek i razem z koleżanką podróżują z Budapesztu do Splitu. Stamtąd mają zamiar wrócić autobusem lub innym transportem do Polski. Na reszcie mam okazję porozmawiać z kimś po polsku :) Po kilku minutach rozmowy, musimy ruszać każdy w swoją stronę. Ja idę ogarnąć sakwy na rower, Maciek też musi przygotować się do drogi. W przechowalni znajduję swój bagaż w nienaruszonym stanie. Bardzo mnie to cieszy. Uzbrajam maszynę i idę w kierunku ławek, aby zrobić sobie coś do jedzenia. Tam jeszcze raz spotykam rowerzystów z polski. Daję im namiar na swojego bloga. Jak widzę w komentarzu, udało się Wam trafić :) Kiedy ja rozkładam się przy stoliku, oni ruszają w dalszą drogę.



Jem kilka kanapek, pakuję zimną wodę do sakw i ok. 17.00 ruszam w stronę Bośni. Tym razem czeka mnie świetny zjazd, aż pod samą granicę. Krajobraz zaczyna się powoli zmieniać. Góry zostają za moimi plecami. Wjeżdżam na coraz bardziej płaskie tereny.




W końcu docieram do granicy. Standardowo mijam długą kolejkę samochodów bokiem. Kontrola przebiega szybko i sprawnie.



W końcu jestem w Bośni. Fotka przy znaku i ruszam dalej.



Mijam kilka mniejszych wiosek, aż docieram do większego miasta Bihać.


Bihać

Przejeżdżam przez centrum, w celu znalezienia kantoru, gdzie mógłbym wymienić EURO na MARKI BOŚNIACKIE. Niestety, nic takiego nie znajduję. Jadę dalej. Za miastem krótki postój na kanapkę nad rzeką Una.


Rzeka Una

Kolejne kilometry prowadzą przez piękny kanion, w którym płynie rzeka Una. Nie miałem pojęcia, iż takie ładne miejsce znajduje się w tej okolicy. Droga nie jest specjalnie ruchliwa. Jedzie się perfekcyjnie. Cały czas lekko w dół. Dodatkowo otaczają mnie strome zbocza gór oraz szumiąca, bardzo czysta rzeka.

Kanion rzeki Una
Kanion rzeki Una © CFCFanKanion rzeki Una
Kanion rzeki Una © CFCFan
Kanion rzeki Una
Kanion rzeki Una © CFCFanKanion rzeki Una
Kanion rzeki Una © CFCFanKanion rzeki Una
Kanion rzeki Una © CFCFan

Pokonuję kilka krótkich tuneli i szybko docieram do miasta Bosanska Krupa. Powoli zaczyna już zapadać zmrok. Tuż przed centrum miasta, spotykam Bośniaka. Zaczepił mnie i tak zaczęła się nasza rozmowa. Nazywa się Dino, idzie do centrum aby napić się piwa z kolegami. Drogę rozmawiamy o wojnach i podziałach na Bałkanach. W końcu jesteśmy w centrum. Kolega pokazuje mi bardzo stare ruiny zamku na wzniesieniu, które góruje nad miastem. Dodatkowo, pokazuje mi trzy kościoły: Katolicki, Prawosławny i Islamski. Stoją one w odległości 30 m od siebie. To tylko pokazuje jak wiele narodowości, kultur i religii można tu spotkać. Na pożegnanie robimy sobie fotkę i ruszamy każdy w swoją stronę.

Fotka z Dino
Fotka z Dino © CFCFan

On na piwo do knajpy, ja natomiast wdrapuję się na wzgórze aby zobaczyć miasto z góry. Widok okazuję się być bardzo fajny. Wszędzie pełno świateł, które ciągną się po wzgórzach i dolinach w około.

Bosanska Krupa nocą
Bosanska Krupa nocą © CFCFan
Bosanska Krupa nocą
Bosanska Krupa nocą © CFCFan

Rozważam nocleg w ruinach, jednakże ostatecznie z niego rezygnują. Kręci się tam za dużo ludzi. Zjeżdżam do centrum i szukam stacji PKS. Dino powiedział mi, iż tam mogę spędzić noc. Niestety, nie znalazłem jej. Potem pytam jeszcze o nocleg na stacji i w jednym z domów. Nie uzyskuję zgody. Jadę dalej przed siebie. Nagle widzę kierunkowskaz, który prowadzi na camping. Postanawiam tam uderzyć. Po 3 km jazdy fatalną, dziurawą drogą jestem na miejscu. Właściciel mówi tylko po niemiecku. Za nocleg chce 10E. Zbijam cenę do 5E. Jako iż, nie mam marek, płacę w euro a resztę otrzymuję w bośniackiej walucie (1E = 2KM). Udaję się pod wskazaną wiatę. Łączę dwie ławki, rozkładam karimatę i miejsce do spania gotowe. Biorę zimny prysznic, jem kolację i sprawdzam zawartość lodówki, o której wspominał gospodarz. Tak jak mówił, znajduję tam całkiem spory zapas piwa.

Tak to można żyć :)
Tak to można żyć :) © CFCFan

Wypijam dwa przed snem i o 23.00 kładę się spać.    


CHORWACJA i BOŚNIA - Dzień IV


Chorwacja, Bośnia - Dzień II

Sobota, 23 lipca 2016
Km: 248.80 Czas: 13:06 km/h: 18.99
Pr. maks.: 72.00 Temperatura: 30.0°C
Podjazdy: 3827m Sprzęt: Kellys Aktywność: Jazda na rowerze


DZIEŃ II
Pociąg na dworcu kolejowym melduje się punktualnie o 4.30. Sprawnie opuszczam pociąg i rozkładam się obok jednego ze słupów. Standardowo robię kilka fotek i zakładam sakwy na rower. Na śniadanie zjadam ostatki makaronu i kanapkę z kremem czekoladowym.


Pociąg relacji Belgrad - Ljubljana

Dworzec w Zagrzebiu

Włączam stravę na telefonie i ruszam przed siebie. Przechodzę przez główny budynek dworca i znajduję się przed jakimś pomnikiem.


Pomnik przed dworcem

Dworzec kolejowy

Z tego co wyczytałem z mapy na dworcu, muszę jechać w prawo aby dostać się do pierwszej i główniej jaka czeka na mnie w Zagrzebiu. Jest nią stadion klubu NK DINAMO Zagrzeb. Przy okazji podziwiam śpiące jeszcze miasto. Widoczna jest znaczna różnica w porównaniu do Belgradu. Architektura jest bardziej nowoczesna, drogi w lepszej kondycji oraz wszędzie na około nie walają się śmieci. Wszędzie panuje dużo większy porządek.


Zagrzeb o poranku

W końcu docieram pod stadion. Robię pamiątkowe zdjęcia. Po schodach udaję mi się wdrapać na fajny punkt, z którego widzę murawę i trybuny.


Stadion Dinama Zagrzeb

GNK DINAMO Zagrzeb

Murawa stadionu

Później przez bardzo fajny park jadę w kierunku centrum.


Park z Zagrzebiu

Pomnik

Tam również cisza. Tylko sklepikarze odbierają dostawy świeżych towerów do sklepów oraz najwytrwalsi imprezowicze wracają z dyskotek. W mojej ocenie, Zagrzeb to bardzo fajne miasto. Fajnie byłoby tu kiedyś wrócić i zostać na dłużej.


Poranek to pracowity czas dla sklepikarzy

Statua przed kościołem

Bardzo ładny kościół

Centrum

Centrum

Puste ulice. W końcu dopiero 6.00

Tymczasem jadę w kierunku rzeki Sava. Po jej przekroczeniu obieram kurs na miasto Karlovac.
Nagle słyszę trzask w tylnym kole. Pękała mi szprycha. Pomimo tego postanawiam jechać dalej. Koło nie jest jakoś poważnie rozcentrowane, co nie utrudnia jazdy. Po drodze zatrzymuję się jeszcze obok dużej hali sportowej Arena Zagreb.


Arena Zagreb

Dalej cały czas trzymam się drogi nr 1. Robię sobie pierwszą dłuższą przerwę na przystanku, w celu zjedzenia śniadania.


Standardowe śniadanie w podróży

W pewnym momencie widzę przed sobą solidne mgły. Myślałem, że będą na odcinku kilometra albo dwóch. Myliłem się. Towarzyszyły mi przez dobre 10km. Nie wiem skąd się tam wzięły, ale przynajmniej skutecznie ochroniły mnie przed pierwszymi promieniami słonecznymi.


Poranne mgły

Poranne mgły

W końcu dojeżdżam do miasta Karlovac.


Ciekawy kanał przed miastem

Mijam sklep rowerowy, w którym mógłbym kupić zapasowe szprychy. Gdyż wszystkie jakie miałem, zużyłem podczas wcześniejszych wyjazdów. Niestety, mam tylko EURO. Zaczynam poszukiwania kantoru. Pytam w biurze informacji turystycznej. Pani kieruje mnie w odpowiednie miejsce. Wymieniam 30 Euro, za które dostaję 220 HKR.


Karlovac

Wracam do serwisu. Mówię gościowi, że potrzebuję szprych bo mi jedna pękła, a ten od razu odpina hamulec i chce się zabierać za jej wymianę. Na szczęście udaję mi się go powstrzymać. Wyjaśniam mu, iż sam to sobie naprawię. Potrzebuję tylko szprych. Mówię, iż chcę 3 sztuki. Każe mi zapłacić 6 HKR. Daję mu 10 HKR, a ten nie mając wydać, dorzuca mi jeszcze jedną szprychę i daje 2 HKR. Pakuję szprychy do sakwy i w drogę.


Serwis rowerowy

Przy wyjeździe z miasta robię pauzę pod kościołem. Przypadkiem natrafiam tam na pomnik naszego papieża, św. Jana Pawła II.


Papa IVAN PAVAO II

Opuszczam drogę nr 1 i lecę na Josipdol. Za miastem Karlovac kończą się płaskie tereny. Zaczynają się podjazdy. Dużo podjazdów. Na razie są małe ale wredne. Dają popalić. Dodatkowo robi się coraz cieplej.


Pagóreczki

Zjazd

Kamieniołom

Pierwszą poważną przerwę robię po ok. 120km w mieście Josipdol. W sklepie kupuję 2 wody 1,5l i sok 1,5l. Robi się coraz cieplej, dlatego też piję coraz więcej. Jem chleb z kremem, do tego ciasteczko, SMS do taty, że żyję i ruszam w kierunku Adriatyku.


Josipdol - zakupy+jedzenie

Teraz czeka mnie pierwszy solidny podjazd. Wysiłek wynagradzają przepiękne widoki.





Zmęczony melduję się na przełęczy Kapela 887 m n.p.m. Tam spotykam kolarza z Chorwacji. Zjeżdżamy kawałek razem, potem mu odjeżdżam. Po świetnym zjeździe, czas na kolejny podjazd. Tym razem kolarz się rewanżuje i to on mi odjeżdża.




Do miejscowości Prokike czeka mnie seria standardowych, małych podjazdów.



Tam odbijam z drogi głównej, w małą boczną dróżkę. Staję na kilka minut przerwy pod drzewem. Uzupełniam kalorie i zaczynam kolejny podjazd.



Wiedzie bardzo fajną doliną. Większość w lesie. Co kilka kilometrów mijam bardzo fajne wioseczki, które składają się z kilku domostw. Wokoło zupełna cisza.



Mija mnie może jeden samochód co 30 min. Znów wdrapuję się na 860m n.p.m. Dojeżdżam do większej wioski Krivi put. Stamtąd rozpoczynam jeden z najlepszych zjazdów jakie jechałem.


Wyspy na Adriatyku

Przypadkiem trafiam jeszcze na jakiś turniej oldbojów, który jest rozgrywany na świetnie położonym boisku. W takich warunkach to można grać. Odpoczywam 15 min i kontynuuję zjazd.


Turniej

Jadę licznymi serpentynami. Wiedzę pięknie położone miasto Senj, do którego zmierzam, oraz liczne wyspy i wysepki dalmatyńskiego wybrzeża Chorwacji. Jest tak ciepło, iż podczas zjazdu, zamiast się schładzać jeszcze bardziej się grzeję. Powietrze jest tak gorące, że czuję się jakby dmuchał mi w twarz żar z pieca.



Senj

No to jazda!! :) 

Niestety, wszystko co dobre, szybko się kończy. Melduję się na poziomie 0 m n.pm. Jadę do centrum.


Senj

Po drodze mijam park, w którym swój obóz rozbili jacyś rycerze. Można tam zobaczyć stare zbroje i miecze.



Potem robię sobie krótką pauzę na kamienistej plaży. Jest tak gorąco, iż zaliczam kąpiel w Adriatyku. Muszę przyznać, że jak dla mnie woda miała idealną temperaturę.



Wracam z powrotem do centrum. Wbijam pod supermarket, gdzie kupuję koszyk nektaryn oraz wodę 6l. Podczas rozlewania wody mija mnie kilku polaków, którzy zapewne spędzają tu wakacje. pomimo tego, iż mam naszą flagę nikt do mnie nie zagaduje. Jem kilka nektaryn, ciasteczko i kanapki.


Supermarket Konzum

Teraz czeka mnie morderczy podjazd. Z poziomu 0 m n.p.m muszę wdrapać się na równe 700 m n.p.m. na przełęcz Vratnik. Startuję o 17.30. Na pierwszych kilometrach upał daje mi solidnie w kość. Na szczęście z każdym kilometrem staje się coraz chłodniej.



Dodatkowo cześć podjazdu jest osłonięta drzewami. Oczywiście, widoki są bajeczne.





Po dobrej godzinie walki wjeżdżam na szczyt. Robię pamiątkowe foto i podziwiam wszystko co mnie otacza.


Vratnik 700 m n.p.m

Adriatyk

Ruiny na przełęczy

Niestety, muszę jechać dalej. Zaczynam szybki zjazd na poziom 420 m n.pm. Znów jadę w fajnej, szerokiej dolinie. Po obu stronach mam fajne góry. Droga wiedzie przez liczne fajne wioski i pola uprawne.



Na 228 km robię pauzę na stacji. Czas na kolację, czyli nektaryny i kanapki.




Powoli zaczyna robić się ciemno. Odpalam lampki z tyłu. Zaliczam kolejny podjazd i przejazd nad autostradą, z której fajnie widać wjazd do tunelu, przez który biegnie autostrada.



Melduję się w wiosce Otocac. Widzę otwartego Lidla. Jest godzina 20.50, a sklep jest czynny do 21.00. Szybko wpadam do środka. Kupuję pasztet, bułkę i wodę do picia. Pakuję całość do sakw i zaczynam szukać odpowiedniego miejsca na nocleg. Chciałem znaleźć coś w centrum (park lub plac zabaw), lecz na moje nieszczęście odbywa się tam jakaś lokalna impreza. Wszędzie pełno ludzi. Nie ma opcji abym tu spał. Nagle, widzę jakiegoś sakwiarza. Podbijam do niego i zagaduję. Okazuje się, iż jest z Węgier. Podróżuje sobie rekreacyjnie po Chorwacji. Coś na rowerze coś pociągiem. I tak z miasta do miasta. Mówi, iż dziś o 2.30 ma pociąg z pobliskiego miasta. Częstuje mnie Rakiją i daje swoją wizytówkę. Może go odwiedzę, gdy będę wracał do Polski.


Polak Węgier - dwa bratanki :) 

Otocac

Po kilkunastu minutach, muszę go opuścić. Muszę jechać szukać noclegu. Jadę dalej w kierunku Jezior Plitwickich. Jest ok. 22.00 a ja jadę przez szczere pola. W końcu, gdy już zaczynało pojawiać się zwątpienie, wjeżdżam do wioski. Widzę budkę, gdzie gospodarze sprzedają lokalne produkty. Rozważam, aby się tam rozbić. Niestety, zauważył mnie pies i zaczął szczekać. Jadę dalej. Mijam opuszczony kościół. Może tu się rozbiję? Sprawdzam przedsionek i podejmuję decyzję, że jednak nie. Szukam dalej. Cały czas jadę pod górę. W końcu, w ciemnościach zauważam biały napis FreeCamp. O kurde. Ale fart. Z drogi dostrzegam małą budkę. Modlę się aby była otwarta. Zjeżdżam z drogi na teren kempingu. Wita mnie mały piesek, który szczeka, ale na szczęście nie atakuje. Podjeżdżam pod mały domek. W środku nikogo nie ma. Niestety, drzwi są zamknięte. Hmmm. Co tu robić? Sprawdzam zamknięcie. Nagle dochodzę do wniosku, że mogę odkręcić jedną śrubkę z zamka, co pozwoli mi otworzyć drzwi. Szybko szukam śrubokręta. 30 sekund roboty i drzwi otwarte :)



Wchodzę do środka. Czysto, schludnie, bezpiecznie i pod dachem. Wszystko czego mi trzeba. Przekładam klamkę do wewnątrz, zamykam drzwi i rozkładam karimatę. Pakuję się do śpiwora, jem kolację w postaci chleba z pasztetem i o 23.00 idę spać. 


CHORWACJA i BOŚNIA - Dzień III


Chorwacja, Bośnia - Dzień I

Piątek, 22 lipca 2016
Km: 4.00 Czas: 00:14 km/h: 17.14
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: 28.0°C
Podjazdy: m Sprzęt: Kellys Aktywność: Jazda na rowerze


DZIEŃ I

Trzeci weekendowy wyjazd po Bałkanach czas zacząć. Tak jak już wcześniej pisałem, tym razem wybór padł na Chorwację i Bośnię. Bilet na pociąg kupiłem poprzedniego dnia. Dzisiaj wcześniej wróciłem z pracy, dzięki czemu miałem więcej czasu na przygotowania. Przed wyjazdem idę do sklepu rowerowego. Chciałem kupić zestaw kluczy imbus, gdyż swoje zgubiłem. Niestety, nie mieli czegoś takiego. Wracam do akademika, po drodze kupuję jeszcze dwa chleby. W pokoju jem wcześniej ugotowany makaron i wypieki z piekarni. Szykuję cały zestaw kanapek i resztę niezbędnego ekwipunku. W sumie w trasę zabieram 2 chleby posmarowane kremem czekoladowym, 2l coca - coli, pudełko ugotowanego makaronu, 2x 1,5l wody, 2 banany i 6 batoników.

Ekwipunek
Ekwipunek © CFCFan

Pociąg mam planowo o 21.30. Postanawiam jednak wyruszyć dużo wcześniej. Chciałem jeszcze odwiedzić jeden sklep, gdzie mogą mieć imbusy, wymienić pieniądze oraz być wcześniej na dworcu, aby zająć fajne miejsce w pociągu.

Rower gotowy do drogi
Rower gotowy do drogi © CFCFan

Pogoda bardzo fajna. Ponownie upał. Jest 19.15 a na dworze blisko 30 stopni.

Pogoda dopisuje
Pogoda dopisuje © CFCFan

Tym razem nie odpalam stravy. Postanowiłem oszczędzać baterię. Wszak wyruszam na 4 dni. Najpierw jadę wymienić Euro na Dinary. Potem szukam sklepu, który wskazali mi w serwisie rowerowym. Jakoś go znajduję Niestety jest już zamknięty. Trochę mnie to zestresowało. Nie mając kluczy, nie mógłbym rozkręcić roweru, tak aby zapakować go w folię i przetransportować w pociągu jako bagaż. W końcu jadę na dworzec. Do odjazdu pociągu 1,5h. W międzyczasie decyduję się kupić bilet do Czarnogóry. Za transport z Belgradu do Kolasina zapłaciłem 2033 DIN. 

Dworzec kolejowy w Belgradzie
Dworzec kolejowy w Belgradzie © CFCFan
Pociąg
Pociąg © CFCFan

W końcu 40 min przed odjazdem, pociąg wjeżdża na stację.

Jestem w dobrym pociągu
Belgrad - Ljubljana © CFCFan

Obchodzę cały skład w celu znalezienia przedziału z miejscem dla palaczy. Chodzi mi o co takiego, co było w pociągu do Macedonii. Niestety, nic z tego. Na szczęście konduktor jest bardzo miły. Bez dodatkowych opłat i problemów, pozwala mi ustawić rower w przejściu, w ostatnim wagonie składu. Tak też robię. Początkowo trochę kombinuję z pozycją, lecz ostatecznie ustawiam go jak zawsze.

Próby różnego ułożenia roweru
Próby różnego ułożenia roweru © CFCFan
Rower w przejściu
Rower w przejściu © CFCFan
Widok na peron
Widok na peron © CFCFan

Zajmuję miejsce w przedziale również na końcu. Siedzę sam, wiec wygodnie się rozkładam.

Przedział
Przedział © CFCFan

Gdy pociąg rusza do przedziały wbiega zdyszany Serb. Zdążył na pociąg w ostatniej chwili. Trochę gadamy, daję mu trochę wody do picia. Okazuje się, iż jedzie do miasta Sid.  Po kilku kilometrach podróży przychodzi czas na kontrolę biletów. Wszystko jest ok. Chwilę później gaszę światło w przedziale i kładę się spać. Kolega robi to samo. Budzę się dopiero w mieście Sid. Jest tam kontrola graniczna. Najpierw sprawdzają nas Serbowie, później Chorwacji. Wszystko przebiega sprawnie. Ponownie idę spać. Po 1h snu przychodzi chorwacki kontroler. Nie jest tak miły jak Serb. Każe mi kupić bilet na rower za 5 Euro. Kupuję bilet i idę spać dalej. Znowu śpię tylko 1h kiedy to sen przerywa mi kolejna kontrola. Pani pyta czy może mi wymienić bilet na inny, bo mój do czegoś potrzebuje. Zgadzam się. Znów mogę iść spać. Po raz kolejny budzę się kilka minut po 4.00. Pociąg zaczyna powoli wjeżdżać na dworzec kolejowy. Nareszczcie jestem w stolicy Chorwacji :) 


CHORWACJA i BOŚNIA - Dzień II

MY LADIES

The Special One 23691 km
MTB 282 km
Złomek (Mater)
Accent 2455 km
Kellys 3805 km


Z ARCHIWUM X

Flag Counter