CFCFan

baton rowerowy bikestats.pl

ULTRAMARATHONS

PIĘKNY WSCHÓD 2016

MARATON PODRÓŻNIKA 2016

VII ŚLĄSKI MARATON ROWEROWY 2016

ONE-DAY TRIPS

Tour de Czechoslovakia

Kubalonka + Salmopol

Tour de Calisia

Czeskie Alpy

BALKANS

TOUR DE BELGRAD

LA VUELTA ROMANIA

MACEDONIA AND KOSOVO

CROATIA AND BOSNIA

ALBANIA AND MONTENEGRO

PORTUGAL & SPAIN

TRIP TO COIMBRA

FATIMA

TRIP TO LISBOA

ANDALUZIA AND ALGARVE

NORTH OF PORTUGAL


ZNAJOMI

wszyscy znajomi(18)
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2016

Dystans całkowity:3393.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:170:21
Średnia prędkość:19.92 km/h
Maksymalna prędkość:80.70 km/h
Suma podjazdów:39512 m
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:169.66 km i 8h 31m
Więcej statystyk

Avala Trip

Czwartek, 21 lipca 2016
Km: 51.10 Czas: 02:38 km/h: 19.41
Pr. maks.: 60.80 Temperatura: 28.0°C
Podjazdy: 839m Sprzęt: Kellys Aktywność: Jazda na rowerze


AVALA TRIP

Dzisiejszego dnia wróciłem trochę wcześniej z pracy. Postanowiłem to wykorzystać i zrobić sobie krótką przejażdżkę na górę Avala. Najpierw jednak zakupy i przygotowania do weekendowego wyjazdu. Udało się wszystko sprawnie załatwić i o 17.00 ruszam z pod akademika. Najpierw krótka wizyta w kantorze. Później przebijam się przez zatłoczony Belgrad. Co kilka metrów światła. Jak ja tego nie lubię! Na szczęście, można liczyć na ścieżki rowerowe.

Ścieżki rowerowe w Belgradzie
Ścieżki rowerowe w Belgradzie © CFCFan

Nie jest ich za dużo, ale są. Przejeżdżam obok serbskiej Marakany. Krótka pauza na foto i jadę dalej.

Marakana
Marakana © CFCFan
Stadion podczas meczu Crvena Zvezda vs Valetta FC
Stadion podczas meczu Crvena Zvezda vs Valetta FC © CFCFan
Stadion podczas meczu Crvena Zvezda vs Valetta FC
Stadion podczas meczu Crvena Zvezda vs Valetta FC © CFCFan

Droga prowadzi cały czas lekko pod górę. Mimo, iż jest to stolica, na jej drogach można spotkać takie oto pojazdy.

Takie pojazdy można spotkać w centrum Belgradu
Co za maszyna © CFCFan
Takie pojazdy można spotkać w centrum Belgradu
Siwy dym © CFCFan

W końcu moim oczom ukazuje się cel wyjazdu.

Cel mojego dzisiejszego wyjazdu
Cel mojego dzisiejszego wyjazdu © CFCFan

Droga zaczyna prowadzić coraz bardziej pod górę. Po skręcie w lewo, rozpoczynam ostatni etap podjazdu. Trochę ponad 4 km bardzo fajnej drogi w lasku. Tym razem podjeżdżam z drugiej strony, gdzie teoretycznie jest zakaz. Kilka krótkich serpentyn i po kilkunastu minutach melduję się na górze. Tam robię krótki objazd oraz spinam się na Grób Nieznanego Żołnierza.

Grób Nieznanego Żołnierza
Grób Nieznanego Żołnierza © CFCFan
Grób Nieznanego Żołnierza
Grób Nieznanego Żołnierza © CFCFan
Avala TV Tower
Avala TV Tower © CFCFan

Widok z tego miejsca jest wspaniały. Widzę w oddali miasta, przez które jechałem podczas poprzednich wyjazdów. Niesamowite uczucie.

A tu już widok ze szczytu
A tu już widok ze szczytu © CFCFan
Rower - wersja ultralight
Rower - wersja ultralight © CFCFanWidok na pobliskie miasteczka
Widok na pobliskie miasteczka © CFCFan

Po krótkiej sesji fotograficznej udaję się w drogę powrotną. Zjeżdżam również pod prąd. Muszę uważać na nadjeżdżające z  naprzeciwka samochody, które nie spodziewają się mojej obecności. Na szczęście bezpieczne zjeżdżam na sam dół. Później tą samą drogą wracam do centrum Belgradu. Zaliczam krótki postój obok Cerkwi Św. Sawy.

Cerkiew Św. Sawy
Cerkiew Św. Sawy © CFCFan
Plac przed cerkwią
Plac przed cerkwią © CFCFan

Jest to jeden z największych obiektów tego typu na świecie. W środku robi niesamowite wrażenie, pomimo iż jeszcze nie został ukończony.

Wnętrze cerkwi
Wnętrze cerkwi © CFCFanKopuła
Kopuła © CFCFan

Następnie kieruję się na dworzec kolejowy. Chciałem kupić bilet na weekendowy wypad do Czarnogóry. Niestety, wszystkie miejsca w pociągu Belgrad - Bar są wyprzedane. W związku z tym kupuję bilet do Zagrzebia.

Bilet na weekendowy wyjazd :)
Bilet na weekendowy wyjazd :) © CFCFan

W taki oto sposób zamieniam Czarnogórę na Chorwację i Bośnię :) Potem jadę jeszcze na chwilkę na Kalemegdan. Chwilkę się tam szwendam.

Belgrad
Belgrad © CFCFan
Belgrad
Belgrad © CFCFan

Do akademika wracam przez samo centrum. Na głównym deptaku pełno ludzi. Muszę iść obok roweru, gdyż nie da się jechać.

Główny deptak w centrum
Główny deptak w centrum © CFCFan

Korzystam z okazji i kupuję loda. Ostatnie kilometry pokonuję na rowerze. W akademiku melduję się o 21.30. Wyjazd udany. A na górę Avala na pewno wrócę jeszcze nie raz :)

  

Macedonia, Kosovo, Serbia - Dzień IV

Poniedziałek, 18 lipca 2016
Km: 185.50 Czas: 09:19 km/h: 19.91
Pr. maks.: 63.70 Temperatura: 28.0°C
Podjazdy: 1477m Sprzęt: Kellys Aktywność: Jazda na rowerze


DZIEŃ IV

Budzik nastawiłem na 5.15. Chciałem się zebrać przed godziną 6.00, kiedy to miała zostać otwarta stacja. Niestety, chęć drzemki zwyciężyła. Wstaję o 5.40. Wychodzę z kibla, pogoda na zewnątrz standardowa. Niebo zachmurzone, na szczęście nie pada. Noc przebiegła bez zakłóceń. Brakowało mi kilku centymetrów aby całkowicie wypościć nogi, ale po odpowiednim zgięciu się w pasie było to możliwe.

Nocleg w toalecie
Nocleg w toalecie © CFCFan
Jakoś udało się wszystko zmieścić
Jakoś udało się wszystko zmieścić © CFCFan
Jest dobrze :)
Jest dobrze :) © CFCFan
Tak to wyglądało
Tak to wyglądało © CFCFan
Jeszcze jedna fotka
Jeszcze jedna fotka © CFCFan

Wyciągam cały ekwipunek na zewnątrz. W tym czasie przyjeżdża pracownik stacji. Mówi mi miłe "Dzień dobry" i zajmuje się swoją robotą. Ja ładuję cały ekwipunek na rower. N śniadanie kanapki z kremem czekoladowym. O 6.30 jestem gotowy do odjazdu. Jeszcze tylko chwilka aż złapie sygnał GPS i mogę jechać.

Stacja benzynowa
Stacja benzynowa © CFCFan
Rower załadowany
Rower załadowany © CFCFan

Celem na dzień dzisiejszy jest typowy tranzyt do Belgradu. Trasa zapowiadała się stosunkowo płasko. I tak też było. Przez większość trasy jechałem wzdłuż linii kolejowej, którą w piątek jechałem z Belgradu do Vranje. W miejscowości Cuprija robię pauzę na przystanku. Czas zjeść porządne śniadanie. Kilka kilometrów wcześniej kupiłem w piekarni 3 bułki i jednego kołaczyka. Tym razem postanowiłem skonsumować konserwę. Do tego jedna bułka i kołaczyk. Resztę konserwy kroje w plasterki i robię 2 bułki na dalszą trasę.


Cuprija
Cuprija © CFCFan
Cuprija
Cuprija © CFCFanCuprija
Cuprija © CFCFan
Przerwa śniadaniowa
Przerwa śniadaniowa © CFCFanPrzerwa śniadaniowa
Przerwa śniadaniowa © CFCFan

Gdy chciałem ruszać, zaczęło padać. Ubieram cały zestaw przeciwdeszczowy (kurtka, spodnie i ochraniacze na buty). Deszcz trzyma przez jakieś 20 km. Nie była to ulewa, lecz lekki normalny deszczyk. Dojeżdżam do miasta Jagodina.

Jagodina
Jagodina © CFCFan
Jagodina
Jagodina © CFCFanJagodnia
Jagodnia © CFCFanJagodnia
Jagodnia © CFCFan
Jagodnia
Jagodnia © CFCFan

Deszcz powoli ustępuje. Za miastem czeka mnie dość solidny podjazd, którego się nie spodziewałem. Powoli wdrapuję się na górę. Od razu poprawiły się widoki. Fajnie widać duże miasta, które leżą poniżej.

Wreszcie jakieś lepsze widoki
Wreszcie jakieś lepsze widoki © CFCFanNiebo trochę pochmurne
Niebo trochę pochmurne © CFCFanWidok na miasto Jagodina
Widok na miasto Jagodina © CFCFan
Widoki
Widoki © CFCFan

Przejeżdżam przez Lapovo. Za wioską robię krótki postój na przystanku. Zjadam koleją bułkę i dopijam do reszty coca - colę. Następnie mijam takie miasta jak Velika Plana oraz Smederevska Palanka, gdzie na przydrożnym bazarze kupuję cztery nektaryny za jedyne 20 DIN. 

Serbski cmentarz
Serbski cmentarz © CFCFanSerbski cmentarz
Serbski cmentarz © CFCFan
Jakaś bara wojskowa w okolicy Smederevskiej Palanki
Jakaś bara wojskowa w okolicy Smederevskiej Palanki © CFCFanJakaś bara wojskowa w okolicy Smederevskiej Palanki
Jakaś bara wojskowa w okolicy Smederevskiej Palanki © CFCFan

Od tego momentu kończą się płaskie tereny. Zaczynają się typowe pagórki, których pełno w okolicy Belgradu. Robię kolejną pauzę. Tym razem na stacji. Idę się ochłodzić do toalety oraz zjadam ostatnią bułkę.

Pauza na stacji
Pauza na stacji © CFCFan
Ostatnie płaskie kilometry
Ostatnie płaskie kilometry © CFCFan
Ostatnie płaskie kilometry
Ostatnie płaskie kilometry © CFCFanOstatnie płaskie kilometry
Ostatnie płaskie kilometry © CFCFan

Na niebie coraz mniej chmur, robi się coraz cieplej. W miejscowości Mladenovac robię ostatnie zakupy. Kupuję 2 wody 2l, fantę 1,5l i paczkę krakersów. Jestem gotowy aby dojechać do Belgradu.

Maldenovac
Maldenovac © CFCFanMaldenovac
Maldenovac © CFCFanMaldenovac - pauza na ostatnie zakupy
Maldenovac - pauza na ostatnie zakupy © CFCFan

Podjazdy są coraz solidniejsze. Lecz nigdzie mi się nie śpieszy, dlatego pokonuję je bardzo spokojnie, bez pośpiechu. Czasem towarzyszą mi bardzo fajne widoki. W końcu po którymś z podjazdów, na horyzoncie pojawia się wieża na górze Avala. To znak, iż Belgrad jest już blisko.

Avala
Avala © CFCFanWidoki
Widoki © CFCFan

Z każdym następnym kilometrem, staje się coraz większa. W końcu widzę upragniony znak, który informuje mnie, iż dotarłem w okolice tej góry. Zaczynam podjazd. Nie jest on specjalnie trudny. Jedzie się prawie cały czas w lasku. Docieram do miejsca, gdzie można skręcić w prawo, aby wjechać na sam szczyt góry. Jako że, mam trochę czasu, postanawiam wjechać na sam szczyt.

Początek podjazdu pod górę Avala
Początek podjazdu pod górę Avala © CFCFan

Droga ponownie prowadzi cały czas w lasku. Muszę przyznać, iż ten podjazd był bardzo przyjemny. Po wyprzedzeniu jednego z kolarzy oraz krótkiej przerwie na zdjęci obok jednego z pomników, melduję się na szczycie.

Widoki podczas podjazdu
Widoki podczas podjazdu © CFCFanJeden z pomników
Jeden z pomników © CFCFan
Restauracja na szczycie
Restauracja na szczycie © CFCFanParking na szczycie
Parking na szczycie © CFCFan

Podjeżdżam pod Grób Nieznanego Żołnierza, robię zdjęcia i rozpoczynam zjazd.

Grób Nieznanego Zołnierza
Grób Nieznanego Zołnierza © CFCFan

Po drodze mijam ogromną wieżę, która króluje nad Belgradem.

Avala Tower
Avala Tower © CFCFan

Ostatnie kilometry to w większości zjazd. Jadę tą samą trasą co mój autobus, którym jeżdżę codziennie do pracy. W centrum zatrzymuję się jeszcze na myjni, gdzie za 100 DIN mogę umyć swój rower. Trochę był umorusamy od tych mokrych asfaltów. Zasłużył sobie na solidną kąpiel.

Wizyta w SPA
Wizyta w SPA © CFCFanWizyta w SPA
Wizyta w SPA © CFCFan

Potem jeszcze wizyta w knajpie obok akademika, gdzie zamawiam standardowo największą pljeskavicę. Kilka minut po 19.00 melduję się w pokoju. 

Ogólnie wjazd muszę zaliczyć do udanych. Mimo, iż początkowo obawiałem się deszczowej pogody, to ostatecznie było elegancko. Nie za ciepło, nie za zimno. A i deszczu podczas całego wyjazdu było jak na lekarstwo. Kolejny etap zwiedzania Bałkanów zaliczony :) 



Macedonia, Kosovo, Serbia - Dzień III

Niedziela, 17 lipca 2016
Km: 258.10 Czas: 12:54 km/h: 20.01
Pr. maks.: 70.00 Temperatura: 24.0°C
Podjazdy: 2686m Sprzęt: Kellys Aktywność: Jazda na rowerze


DZIEŃ III

Pobudkę miałem zaplanowaną na 4.30. Niestety, spało się tak dobrze, a pogoda na zewnątrz była tak zniechęcająca, iż postanowiłem przedłużyć drzemkę do 6.15. Gdy wygramoliłem się ze śpiwora, postanowiłem sprawdzić jak wygląda pogoda na zewnątrz. Było wietrznie, pochmurno ale nie padał deszcz. Na śniadanie zjadam resztę kurczaka. Szybko pakuję cały ekwipunek, zakładam sakwy na rower i ruszam w drogę.

Nocleg w meczecie
Nocleg w meczecie © CFCFanWnętrze meczetu
Wnętrze meczetu © CFCFanNocleg w meczecie
Nocleg w meczecie © CFCFan
Nocleg w meczecie
Nocleg w meczecie © CFCFan
Kopuła meczetu
Kopuła meczetu © CFCFan
Rower gotowy do jazdy
Rower gotowy do jazdy © CFCFan
Widok na okolicę
Rzut oka na pochmurne niebo © CFCFan
Meczet w całej okazałości
Meczet w całej okazałości © CFCFan

Najpierw jadę pod sklep, gdzie wczoraj siedziałem z Albańczykami. Niestety, jest jeszcze zamknięty.

Sklep pod którym siedzieliśmy poprzedniego wieczora
Sklep pod którym siedzieliśmy poprzedniego wieczora © CFCFan

W takim razie, rozpoczynam podjazd na najwyższy punkt mojego wyjazdu. Łatwo nie było, ale ponownie widoki rekompensują cały wysiłek.

Widok podczas podjazdu
Widok podczas podjazdu © CFCFan
Pogoda nie rozpieszczała
Pogoda nie rozpieszczała © CFCFan
Mrzyście
Mrzyście © CFCFan
Fotka z ręki musi być
Fotka z ręki musi być © CFCFan

Na wysokości 1115 m n.pm. spotyka mnie  mgła i lekki deszczyk.

Pomnik na szczycie
Pomnik na szczycie © CFCFan

Zjazd rozpoczynam najszybciej jak tyko to możliwe. Po kilku kilometrach mgła ustępuje. Zaczyna przebijać się słońce. Widoki są coraz lepsze. Po drodze trafiam na bardzo ciekawy znak drogowy.

Bardzo charakterystyczny znak dla Kosova
Bardzo charakterystyczny znak dla Kosova © CFCFan
Zjazd
Zjazd © CFCFan
Widok na Kosovo
Widok na Kosovo © CFCFan
Widok na Kosovo
Widok na Kosovo © CFCFan

Robię krótki postój na stacji. Poranna toaleta, drugie śniadanie i mogę ruszać dalej. Jadę w kierunku miasta Ferizaj.

Ferizaj
Ferizaj © CFCFan
Ferizaj
Ferizaj © CFCFan

Teren staje się coraz bardziej płaski. Jechało by się idealnie, gdyby nie mocny czołowy wiatr. Dał mi się bardzo we znaki. Nie odpuścił aż do samego Belgradu.

Płasko
Płasko © CFCFan
Góry w oddali
Góry w oddali © CFCFan
Taki oto widoczek
Taki oto widoczek © CFCFan
Rolniczy krajobraz
Rolniczy krajobraz © CFCFan
Charakterystyczny zestaw flag dla Kosova
Charakterystyczny zestaw flag dla Kosova © CFCFan
W Kosovie mają swoje Old Traflord
W Kosovie mają swoje Old Traflord © CFCFan

W końcu docieram do stolicy Kosova. Jest nią Prisztina. Jak mi powiedzieli Albańczycy, nie ma tam nic ciekawego. Miasto to zostało stolicą, gdyż po prostu jest największe w Kosovie.

Kolejne miasto po drodze
Prisztina w oddali © CFCFan
Stolica - PRISZTINA
Stolica - PRISZTINA © CFCFan
Prisztina
Prisztina © CFCFanPrisztina
Prisztina © CFCFanPrisztina
Prisztina © CFCFan
Stacja paliw w Prisztinie
Stacja paliw w Prisztinie © CFCFan

Szybko przebijam się przez przedmieścia i trafiam do centrum. Faktycznie. Miasto jest dość duże. Na główmy deptaku w centrum robię pauzę na ok. 1h. Odwiedzam sławy pomnik wojownika Skenderbeu. Potem zatrzymuję się na obiad w jednej z restauracji. Za 3 Euro kupuję solidnego hamburgera z frytkami.

W drodze do centrum
W drodze do centrum © CFCFanW drodze do centrum
W drodze do centrum © CFCFan
Pomnik na głównym deptaku
Pomnik na głównym deptaku © CFCFanTypowa architektura
Typowa architektura © CFCFan
Centrum miasta
Centrum miasta © CFCFanPomnik Skenderbeu
Pomnik Skenderbeu © CFCFanSkenderbeu
Skenderbeu © CFCFanFontanny
Fontanny © CFCFanGłówny deptak
Główny deptak © CFCFan
Obiad w jednej z knajp - Koszt 3 EURO
Obiad w jednej z knajp - Koszt 3 EURO © CFCFanZasłużony odpoczynek
Zasłużony odpoczynek © CFCFan

Z Prisztiny ruszam dalej na północ. Droga cały czas jest płaska. Po mojej lewej mam bardzo fajne góry. Czas umilają mi kierowcy, którzy na widok albańskiej i polskiej flagi, gorąco mnie dopingują.

Północne tereny Kosova
Północne tereny Kosova © CFCFan
Północne tereny Kosova
Północne tereny Kosova © CFCFanPółnocne tereny Kosova
Północne tereny Kosova © CFCFan

W końcu docieram do granicy. Zdejmuję albańską flagę i chowam ją do sakwy. Wszystko ze względów bezpieczeństwa :) Na granicy jest kolejka, może z 6 samochodów. Korzystam z tego, iż jestem na rowerze i przebijam się na początek stawki. Szybka, bezproblemowa kontrola po obu stronach i jestem z powrotem w Serbii. Po drugiej stronie jest straszna kolejka do odprawy celnej. Chyba z 3 km. Spotykam polaków, którzy jadą na wakacje do Albanii.

Granica
Granica © CFCFan

Chwila rozmowy i ruszam dalej. Tymczasem robi się znowu coraz cieplej. Chmury znikają i upał daje się we znaki.

Serbia
Serbia © CFCFan
Wiadukt
Wiadukt © CFCFan

Robię krótką pauzę na przystanku. Jem kilka kanapek i popijam fantą. Kilka kilometrów później, kompletnie mnie odcięło. Wlokłem się chyba z 15 km/h. Robię kolejną pauzę na zamkniętej stacji. Zjadam całą paczkę delicji, które otrzymałem od kolegów na granicy. Do tego 2 batony i 4 ciasteczka. Piję też resztę coli.

Pauza na stacji podczas kryzysu
Pauza na stacji podczas kryzysu © CFCFan

Niechętnie ruszam dalej. Po kilku kilometrach czuję znaczną poprawę. Siły powoli wracają. Jakoś docieram do Prokuplje. Tam robię zakupy w sklepie (woda +sok). Jestem gotowy na wieczorną jazdę. Zamiast jechać prosto do miasta Niś. Postanawiam odbić w lewo. Wjeżdżam na mniej uczęszczaną drogę. Na całe szczęście w 95% okazała się asfaltowa. Rozpoczynam jeden z licznych podjazdów.

Wioski po moim skręcie w Prokuplje
Wioski po moim skręcie w Prokuplje © CFCFan

Potem wypłaszczenie, lekki zjazd i znów podjazd. I tak przez długie 30 km. łatwo nie było, ale trasa i widoki świetne. Polecam. Gdzieś w lesie trafiam na małą karczmę, w której była jakaś fajna impreza.

Kaj jo zajechoł??
Kaj jo zajechoł?? © CFCFan
Kaj jo zajechoł??
Kaj jo zajechoł?? © CFCFan
Karczma w lesie
Karczma w lesie © CFCFan

Powoli zaczyna się ściemniać. Muszę odpalić światełka. Jadę fajnym grzbietem górskim, z którego wieczorem jest super widok na oświetlone miasta.

Widoki były świetne
Widoki były świetne © CFCFan
Powoli zapada zmrok
Powoli zapada zmrok © CFCFan
Widok na oświetlone nocą miasta
Widok na oświetlone nocą miasta © CFCFan

W końcu podjazdy się kończą. Zaczyna się długi i przyjemy zjazd. Mijam pierwsze większe wioski od kilkudziesięciu kilometrów. Powoli zaczynam szukać miejsca na nocleg. Docieram w okolice autostrady i skręcam w lewo. Następne kilometry pojadę drogą równoległą do niej. Po drodze wjeżdżam w centrum miasta Razanj. Szukałem tam noclegu, jednak wszystkie ławki w parku były zajęte przez miejscowych. Jadę dalej. Kilka kilometrów później zatrzymuję się na stacji. Jest zamknięta, ale przypadkiem trafiam na otwartą toaletę. Bez chwili namysłu postanawiam się rozbić w środku. Pakuję cały sprzęt, rozkładam karimatę i o 23.30 idę spać.


MACEDONIA, KOSOVO, SERBIA - Dzień IV


Macedonia, Kosovo, Serbia - Dzień II

Sobota, 16 lipca 2016
Km: 188.90 Czas: 10:22 km/h: 18.22
Pr. maks.: 64.40 Temperatura: 28.0°C
Podjazdy: 2641m Sprzęt: Kellys Aktywność: Jazda na rowerze


DZIEŃ II

W miejscowości Vranje melduję się o 3.40. Początkowo myślałem, iż pociąg zatrzymał się gdzieś w szczerym polu. Jednak po dokładnej analizie, okazało się, iż jest to dworzec. Brak jakiegokolwiek peronu. Różnica wysokości pomiędzy wejściem do pociągu a poziomem terenu wynosiła ok. 1m :) Na szczęście szybko i sprawnie wyciągnąłem rower i sakwy. Pociąg odjechał a ja zostałem sam w ciemności i padającym deszczu. Szybką odszukałem lampkę i udałem się w kierunku małej kafejki, która była obok dworca. W środku było kilka osób. Ubieram ciuchy przeciw deszczowe i wychodzę się rozejrzeć. Okazuję się, iż obok kafejki jest budynek dworca kolejowego. Biorę rower i wchodzę do środka.

Dworzec kolejowy w Vranje
Dworzec kolejowy w Vranje © CFCFan

Tam pakuję karimatę do worka, jem makaron i szczelnie zamykam sakwy. Gdy wszystko przygotowałem, ruszam w trasę. Na początek mały błąd  w nawigacji, lecz szybko odnajduję dobrą drogę. Nagle, widzę przed sobą odcinek drogi, który jest kompletnie zalany wodą. Wygląda jak rzeka. Zamiast obejść go bezpiecznie bokiem, postanowiłem przejechać przez środek. Niestety, nawierzchnia znajdująca się pod wodą okazała się fatalna. Spowodowało to mój upadek. Wpadłem do wody po kolana. Wszystko mokre. Na szczęście sakwy były szczelnie zamknięte.

Deszczowa aura nad ranem
Deszczowa aura nad ranem © CFCFan

Jadę na stację. Tam szybkie suszenie i kilka minut po 5.00 opuszczam Vranje. Pogoda robi się coraz lepsza. Już nie pada, zaczyna się przejaśniać.

Mokre ulice
Mokre ulice © CFCFan
Jedna z licznych wiosek
Jedna z licznych wiosek © CFCFan
Widoki po trasie
Widoki po trasie © CFCFan
Widoki po trasie
Widoki po trasie © CFCFan

Początkowo trasa prowadzi wzdłuż autostrady. Potem odbijam w lewo. Jadę przez bardzo fajne małe wioski. Rozpoczynam też solidny podjazd, który muszę pokonać przed wjazdem do Macedonii. W miedzy czasie robi się coraz cieplej. Robię pauzę aby zmienić ciuchy i zjeść coś dobrego.

Przerwa śniadaniowa
Przerwa śniadaniowa © CFCFan
Słońce zaczyna powoli wychodzić zza chmur
Słońce zaczyna powoli wychodzić zza chmur © CFCFan
Widok na jeden z podjazdów
Widok na jeden z podjazdów © CFCFan

Kontynuuję podjazd. Kilka serpentyn, jedna ścianka i melduję się na szczycie.

Tu musiałem podjechać
Tu musiałem podjechać © CFCFan
Widok na Vranje
Widok na Vranje © CFCFan

Tam lekkie wypłaszczenie i rozpoczynam świetny zjazd w stronę Macedonii. Widoki zapierające dech w piersiach. Świetne te góry na południu Serbii !!!

Kolejny fajny widok
Kolejny fajny widok © CFCFan
Piękne serbskie góry i doliny
Piękne serbskie góry i doliny © CFCFan
Widoki
Widoki © CFCFan
Widoki
Widoki © CFCFan
Monastyr napotkany po drodze
Monastyr napotkany po drodze © CFCFan

Mijam ładny monastyr i po kilku minutach szalonego zjazdu jestem na granicy. Tam ruch praktycznie zerowy. Szybka kontrola i dalej w trasę.

Granica Serbii i Macedonii
Granica Serbii i Macedonii © CFCFanRepublika Macedonii
Republika Macedonii © CFCFan

Góry jak i chmury burzowe powoli zostają za moimi plecami. Krajobraz ulega lekkiej zmianie. Słońce zaczyna prażyć coraz mocniej.

Stopniowa zmiana krajobrazu
Stopniowa zmiana krajobrazu © CFCFan
Góry zostają w tyle
Góry zostają w tyle © CFCFanWidoki w Macedonii
Widoki w Macedonii © CFCFanWidoki w Macedonii
Widoki w Macedonii © CFCFanWidoki w Macedonii
Widoki w Macedonii © CFCFan
Widoki w Macedonii
Widoki w Macedonii © CFCFan

Kolejna pauza na przystanku. Ubieram koszulkę z krótkim rękawem i zjadam kilka kanapek z kremem czekoladowym.

Przerwa na przystanku. Zmiana ubrania
Przerwa na przystanku. Zmiana ubrania © CFCFan
Widoki w Macedonii
Widoki w Macedonii © CFCFan

Jadę w kierunku pierwszego większego miasta Kumanowo. Miasto niczym specjalnym się nie wyróżnia. Robię kilka fotek i przejeżdżam przez centrum.

Kumanowo
Kumanowo © CFCFan
Kumanowo
Kumanowo © CFCFan
Kumanowo
Kumanowo © CFCFan
Macedońska odmiana bananów :)
Macedońska odmiana bananów :) © CFCFan
Kumanowo - obrzeża
Kumanowo - obrzeża © CFCFan
Kumanowo - obrzeża
Kumanowo - obrzeża © CFCFan

Kieruję się na Skopje. Znowu muszę zaliczyć lekki podjazd. Na szczęście w nagrodę otrzymuję świetny zjazd, z przepięknym widokiem na Skopje.

Macedońskie widoki
Macedońskie widoki © CFCFan
Liczne wysypiska śmieci, które niszczą piękną przyrodę
Liczne wysypiska śmieci, które niszczą piękną przyrodę © CFCFan
Widok na Skopje
Widoki © CFCFan

Stolica jest stosunkowo dużym miastem. Aby dostać się do centrum muszę pokonać rozlegle przedmieścia. Zatrzymuję się w kantorze i kupuję 600 Denarów Macedońskich (MKD).

Denar macedoński
Denar macedoński © CFCFan
Góra Wodno górująca nad stolicą Macedonii
Góra Wodno górująca nad stolicą Macedonii © CFCFan

Jadę do centrum. Po drodze mijam wiele różnych pomników.

Pomnik w Sokpje
Pomnik w Sokpje © CFCFan
Kolejny pomnik
Kolejny pomnik © CFCFan
Świetna ścieżka rowerowa
Świetna ścieżka rowerowa © CFCFan
Flaga Macedonii
Flaga Macedonii © CFCFan

W końcu przekraczam też rzekę Vardar. Do centrum docieram łatwo i sprawnie. Drogi są fajnie oznakowane.

Rzeka Vardar
Rzeka Vardar © CFCFan

Standardowo robię zdjęcia i kupuję brelok. Rozmawiam również ze sprzedawcą ze sklepiku, gdzie robiłem zakupy. Mówi mi o aferach, jakie panowały w rządzie Macedonii. W ramach protestu ludzie wyszli na ulice i pomalowali kolorowymi farbami wszystkie historyczne obiekty.

Kolejny pomnik. Bardzo ich dużo w Skopje
Kolejny pomnik. Bardzo ich dużo w Skopje © CFCFan
Brama w kształcie łuku w centrum
Brama w kształcie łuku w centrum © CFCFan
Hotel Marriot
Hotel Marriot © CFCFan

Odwiedzam największy na świecie pomnik Aleksandra Wielkiego.

Pomnik Aleksandra Wielkiego
Pomnik Aleksandra Wielkiego © CFCFan
Pomnik Aleksandra Wielkiego
Pomnik Aleksandra Wielkiego © CFCFan

Później zaliczam jeszcze przejazd przez bardzo stary kamienny most.

Kamienny most na rzece Vardar
Kamienny most na rzece Vardar © CFCFan
Restauracja
Restauracja © CFCFan
Kolejny budynek
Kolejny budynek © CFCFan
Cyryl i Metody
Cyryl i Metody © CFCFan
Twierdza w Skopje
Twierdza w Skopje © CFCFan
Stadion piłkarski
Stadion piłkarski © CFCFan

Dojeżdżam do rzeki i bardzo fajną ścieżką rowerową, zaczynam opuszczać Skopje. Kieruję się w stronę bardzo fajnego kanionu Matka. Po drodze zatrzymuję się jeszcze w knajpie, gdzie za 110 MKD kupuję hamburgera z frytkami.

Bardzo fajny fast food
Bardzo fajny fast food © CFCFan
Przykładowe ceny. 1zł = 15 MKD
Przykładowe ceny. 1zł = 15 MKD © CFCFan
Hamburger z frytkami za 110MKD
Hamburger z frytkami za 110MKD © CFCFan

Po solidnym odpoczynku, ruszam w stronę kanionu Matka. Droga cały czas łagodnie prowadzi pod górę. Widoki z każdym kilometrem stają się coraz lepsze. W końcu docieram do końca drogi asfaltowej. Dalej prowadzi tylko ścieżka. Strażnicy pozwalają mi dalej prowadzić rower. Tak też robię. Przechodzę obok fajnej zapory i po 15 min spaceru docieram do świetnie położonego miejsca, gdzie znajduje się hotel, restauracja i kilka małych sklepików. Tu niestety muszę zakończyć swoją wędrówkę, bo dalej ścieżka prowadzi już po porządnych skałach i nie dam się tam prowadzić roweru. Krótki odpoczynek. Zdjęcia i ruszam drogę powrotną.

Kanion Matka
Kanion Matka © CFCFan
Kanion Matka
Kanion Matka © CFCFan
Kanion Matka
Kanion Matka © CFCFan
Kanion Matka
Kanion Matka © CFCFan
Kanion Matka
Kanion Matka © CFCFan
Kanion Matka
Kanion Matka © CFCFan
Kanion Matka
Kanion Matka © CFCFan
Kanion Matka
Kanion Matka © CFCFan
Kanion Matka - zapora
Kanion Matka - zapora © CFCFan
Kanion Matka
Kanion Matka © CFCFan
Kanion Matka
Kanion Matka © CFCFan
Kanion Matka - tor kajakowy
Kanion Matka - tor kajakowy © CFCFan

Kanion Matka jest bardzo fajny. Śmiało można go odwiedzić, gdy się będzie w Macedonii. Poza pieszymi wędrówkami można tam popływać kajakiem czy wybrać się na rejs łódką. Po zwidzeniu kanionu, jadę w kierunku Kosova. Po drodze za ostatnie denary, kupuję kurczaka z grilla oraz fantę. Zrezygnowałem z jazdy głównymi drogami. W zamian za to wybrałem świetną boczną drogę. Trasa była dużo bardziej górzysta, ale widoki w 100% wynagradzały wysiłek. Po drodze mijałem wiele małych, typowych wioseczek.

Kanion Matka
Owieczki na moście © CFCFanKanion Matka
Owieczki © CFCFan
Droga w kierunku Kosova
Droga w kierunku Kosova © CFCFan
Mieszana pogoda
Mieszana pogoda © CFCFan

Pogoda zrobiła się świetna ma rower. Temperatura idealna, na niebie kilka małych chmurek. Podziwiając piękne widoki jadę w kierunku Kosova. Droga strasznie się mi dłuży. Czasem umilają mi ją kierowcy, którzy starają się mnie dopingować. Polska flaga ponownie robi świetną robotę.

Liczne pomniki z albańskimi flagami
Liczne pomniki z albańskimi flagami © CFCFan
Macedonia
Macedonia © CFCFan

W końcu docieram do granicy. Omijam kolejkę 10 samochodów i podjeżdżam do kontroli. Po obu stronach przebiega ona sprawnie. Dosłownie 500 m po przekroczeniu granicy, zagaduje do mnie grupka Albańczyków. Było ich sześciu. Postanawiam się zatrzymać i z nimi pogadać. Są naprawdę bardzo mili. Od razu dają mi sok do picia, bo jeden z nich jest właścicielem sklepu, pod którym stoimy. Po kilku minutach rozmowy, postanawiam skorzystać z okazji, i pytam się czy znajdom mi jakiś nocleg. Najpierw proponują spanie w samochodzie. Na szczęście później wpadli na pomysł aby przenocować mnie w meczecie. Musimy jednak poczekać kilka godzin, bo jest kilka minut po 19.00, a nabożeństwo w meczecie kończy się o 22.30. Zgadzam się. Wolny czas spędzamy na rozmowach o konflikcie między Serbią a Kosovem, koledzy testują mój rower oraz dają mi Albańską flagę, na której się podpisuję.

Koledzy z Kosova podpisujący flagę Albanii
Koledzy z Kosova podpisujący flagę Albanii © CFCFan
Albański orzeł
Albański orzeł © CFCFan
Przygotowania do testu roweru
Przygotowania do testu roweru © CFCFan
Test mojego roweru
Test mojego roweru © CFCFan

Mówią abym przymocował ją do sakwy i wiózł aż do granicy z Serbią. Potem, dla własnego bezpieczeństwa powonieniem ją zdjąć. Dostaję jeszcze dwie butelki picia, delicje, 2 rogaliki. Chłopcy byli naprawdę bardzo mili. Lepiej nie mogłem trafić :) W końcu o 22.30 pakują mój rower do samochodu i jedziemy do meczetu. Modlitwy akurat dobiegają końca. Niestety, potem wierni jeszcze czyszczą obejście meczetu itp. Zajmuje to dodatkowe minuty. Wtedy chłopcy zmieniają zdanie. Jedziemy do nowego meczetu, który jest w budowie. Do zrobienia pozostały tylko robot wykończeniowe, więc spokojnie mogę spać w środku. Pomagają mi wnieść rower do środka. Dziękuję im za wszystko. Żegnamy się i w taki sposób, zostaję sam w meczecie. Rozkładam śpiwór na styropianie, jem połowę kurczaka i o 23.30 idę spać.


MACEDONIA, KOSOVO, SERBIA - Dzień III


Macedonia, Kosovo, Serbia - Dzień I

Piątek, 15 lipca 2016
Km: 3.50 Czas: 00:10 km/h: 21.00
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C
Podjazdy: m Sprzęt: Kellys Aktywność: Jazda na rowerze


DZIEŃ I

Czas na kolejny weekendowy wypad po Bałkanach. Tym razem wypór padł na południe Serbii, północ Macedonii oraz Kosovo. Przygotowania do wyjazdu rozpoczynam już w czwartek od zakupienia biletu na pociąg, zrobienia zakupów w sklepie oraz ugotowania makaronu.

Przygotowania do wyjazdu
Przygotowania do wyjazdu © CFCFan
Gotowanie makaronu
Gotowanie makaronu © CFCFan

W piątek od 8.00 do 16.00 jestem w pracy. O 17.00 melduję się w akademiku. Odwiedziłem jeszcze piekarnię. Jem wcześniej przygotowany makaron, pakuję cały ekwipunek do dwóch sakw i robię kanapki.

Szykowanie kanapek
Szykowanie kanapek © CFCFan
Rower gotowy do wyjazdu
Rower gotowy do wyjazdu © CFCFan
Deszczowe chmury nad Belgradem
Deszczowe chmury nad Belgradem © CFCFan

O 18.15 ruszam na dworzec. Niestety, kilka minut przed startem, rozpętała się porządna burza. Ubieram tylko kurtkę. Nie chce mi się ubierać spodni i ochraniaczy na buty. Myślę, na dworzec to tylko 3 km. Dam radę. W strugach deszczu docieram do celu. Spodnie i buty kompletnie przemoczone. Mogłem jednak założyć te ochraniacze. Do odjazdu pociągu mam 15 min. Wchodzę do ostatniego wagonu, zajmuję miejsce siedzące tuż obok drzwi. Rower stawiam w pomieszczeniu dla palących. Jest tam dużo miejsca i rower nikomu nie przeszkadza.

Dworzec kolejowy
Dworzec kolejowy © CFCFan
W pociągu relacji Belgrad - Thessaloniki
W pociągu relacji Belgrad - Thessaloniki © CFCFan
Rower w miejscu dla palaczy
Rower w miejscu dla palaczy © CFCFan

Pociąg rusza punktualnie o 18.50. Podczas podróży suszę skarpetki i buty. Trochę śpię. Trochę rozmawiam z osobami które siedzą obok mnie. Do celu docieram o 3.40 nad ranem.

Odjeżdżający pociąg ze stacji Vranje
Odjeżdżający pociąg ze stacji Vranje © CFCFan

Mieliśmy tylko 2 godziny opóźnienia. Podczas podróży cały czas padał deszcz. Trochę mnie to zdołowało i pozbawiło nadziei na dobrą pogodę. Na szczęście strach był nie potrzebny :) Dalsza część relacji w tym poście: 

MACEDONIA, KOSOVO, SERBIA - Dzień II

Kupić bilet na pociąg

Czwartek, 14 lipca 2016
Km: 13.20 Czas: 00:37 km/h: 21.41
Pr. maks.: 40.00 Temperatura: 24.0°C
Podjazdy: 146m Sprzęt: Kellys Aktywność: Jazda na rowerze


Krótka przejażdżka po Belgradzie. Cel wyjazdu do dworzec kolejowy. Musiałem kupić bilet z Belgradu do Vranje, skąd rozpocznę koleją wyprawę po Bałkanach. Potem jeszcze krótka wizyta w serwisie. Musiałem kupić dwie śrubki, które zgubiłem podczas podróży do Belgradu. Wieczorem wyjście na mecz FK PARTIZAN Belgrad vs KGHM ZAGŁĘBIE Lubin :) 

Relax po Belgradzie

Środa, 13 lipca 2016
Km: 20.50 Czas: 01:21 km/h: 15.19
Pr. maks.: 46.80 Temperatura: 27.0°C
Podjazdy: 192m Sprzęt: Kellys Aktywność: Jazda na rowerze


Belgrad
Ufff. Jak tu gorąco. Zdecydowanie za ciepło. Następne wyjazdy muszę skierować na północ Europy :) A więc tak. Pracę kończę o 16.00. Potem 45 min jadę autobusem do centrum Belgradu gdzie mieszkam. Idę jeszcze od biura IAESTE załatwić kilka spraw. Następnie odwiedzam supermarket, bo muszę zrobić zapas jedzenia na następny weekendowy wyjazd. W drodze powrotnej do akademika staję jeszcze na tradycyjną, serbską Pljeskavicę. W pokoju jestem o 18.30. Małe sprzątanie, odpoczynek i o 19.20 idę zrobić mały serwis roweru. Zmieniam łańcuch na nowy. O 20.00 wyruszam na miasto. Początkowo sprawdzam, gdzie znajduję się polecony mi serwis rowerowy. Muszę tam jutro podjechać aby dokręcić kilka śrubek, bo nie mam odpowiedniego klucza. Później jadę na dworzec kolejowy, zobaczyć ile kosztują bilety w miejsca, w które chcę pojechać. Ceny są rozsądne. Bardzo cieszy mnie ta informacja. Z dworca jadę wzdłuż Dunaju bardzo fajną ścieżką rowerową. Ostatni punkt wyjazdu to Kalemegdan. Jest to świetny park, w którym znajduje się stara twierdza. Chwilkę tam odpoczywam i napawam się pięknym widokiem na Belgrad. Niestety, jest już późno i muszę powoli wracać do domu. Jadę przez Plac Republiki, na którym o tej porze jest pełno ludzi. Następnie, lekko błądząc, docieram do akademika. Jest godzina 22.30. Biorę prysznic i idę spać.

ZDJĘCIA

Ślad GPS:

La VUELTA ROMANIA - Part II

Niedziela, 10 lipca 2016
Km: 200.90 Czas: 09:21 km/h: 21.49
Pr. maks.: 70.00 Temperatura: 40.0°C
Podjazdy: 2885m Sprzęt: Kellys Aktywność: Jazda na rowerze



La VUELTA ROMANIA - Part II
Galeria zdjęć dostępna jest pod następującym adresem:
La VUELTA ROMANIA - Zdjecia

Drugi dzień wyjazdu do Rumunii. Budzik nastawiłem na 3.30. Chciałem wstać wcześnie, aby pierwsze kilometry zrobić przed drastycznym wzrostem temperatury. Niestety, ciepło śpiwora okazało się zbyt kuszące. Przedłużam drzemkę do 5.30. Wtedy dochodzę do wniosku, iż jest jednak za zimno i leżę do 6.15. Wtedy ni mam już wyjścia, muszę się zebrać. Zjadam solidną porcję makaronu, którą przygotowałem sobie przed wyjazdem i wiozłem aż z Belgradu. Do tego jedna kanapka i sok.

Nocleg pod chmurką za miastem Resita
Nocleg pod chmurką za miastem Resita © CFCFan

O 7.00 jestem gotowy. Maskuję jeszcze ślady swojej obecności (burzę mur obronny) i łapię sygnał GPS. Robię kilka fotek, bo widok jest naprawdę fajny. Warto było zrobić przerwę na nocleg. Nie dość, że jestem wypoczęty to jeszcze nie straciłem tak fajnych widoków. W trasę ruszam o 7.15. Niestety, jest już ciepło. Droga ma cały czas ten sam charakter. Raz w górę, raz w dół. Niektóre podjazdy mają nawet po 10%. Dojeżdżam do wioski Carasova. Mijam fajny wiadukt i rozpoczynam długi podjazd.

Podjazd, który muszę podjechać
Podjazd, który muszę podjechać © CFCFan

Jeden z najgorszych podczas tego wyjazdu. Powoli wlokę się pod górę. Dobrze, że widoki wynagradzają mi ten wysiłek. W końcu melduję się na szczycie. W nagrodę krótki zjazd i znowu podjazd. Teraz czeka mnie fajny odcinek w lesie. Cień, lekkie podmuchy wiatru i od razu jedzie się lepiej. W końcu dojeżdżam do kolejnej miejscowości. Jest to Anina. Bardzo fajne miasteczko. Znajduje się tu nieczynna kopalnia. Zapewne kiedyś to miasteczko tętniło życiem. Niestety, czasy jego świetności dawno przeminęły. Z centrum miasteczka rozpoczynam kolejny podjazd. Na szczęście nie jest on zbyt długi. Kilka kilometrów za miastem skręcam w prawo na drogę numer 57B. W taki oto sposób rozpoczynam ostatni poważny podjazd. Nie ujechałem kilku kilometrów, kiedy to znalazłem idealne miejsce na przerwę. Fajna ławeczka w cieniu, do tego źródełko z zimną i czystą wodą. Po prostu idealnie. Kąpiel, napełniam bidony wodą i jem drugie śniadanie. Tym razem zaserwowałem sobie konserwę, chleb i wodę ze źródełka.

Po 30 minutach przerwy ruszam dalej. Podjazd okazał się nawet przyjemny. Nachylenie w okolicy 6%. Nawet nie wiem kiedy, a już jestem na samym szczycie. Teraz czeka mnie świetny zjazd w kierunku Oravity. Niestety, widoki nie powalają, a to dlatego, iż droga cały czas biegnie w gęstym lesie. W związku z tym mogę podziwiać tylko drzewa. Przed Oravitą zatrzymuję się na małej zaporze. Kilka zdjęć i jadę dalej. W końcu docieram do centrum miasta. Na rozwidleniu dróg skręcam w lewo i mknę w kierunku granicy. Po drodze dogania mnie jakiś kolarz. Okazuje się być bardzo miłym kolegą. Jest Rumunem ale pracuje w Niemczech, jak duża ilość obywateli tego kraju. Rozmawiamy o Tour de France, poleca mi odwiedzić Transylwanię, narzeka na rumuńskie drogi i kierowców. Towarzyszy mi aż do granicy. Tam nasze drogi się rozchodzą. Daje mi jeszcze banana na drogę i znika za zakrętem. Ja przekraczam granicę. Ponownie obyło się bez problemów.

Kieruję się na miejscowość Bela Crkva. Po drodze towarzyszą mi świetne krajobrazy. Widzę wzniesienia Saskiej Rumunii oraz liczne pola uprawne. W mieście Bela Crkva robię pauzę pod sklepem. Kupuję zimną wodę, Fantę i Nestea. 15 min przerwy. Jem 2 kanapki i ruszam dalej. Po drodze spotykam kolejną sakwiarkę. Dziewczyna jedzie z Węgier, z okolic Balatonu. Celem jej podróży są Żelazne Wrota Dunaju. Chwila rozmowy i rozjeżdżamy się. Dalsza droga ciągnie się niemiłosiernie. Długie proste i upał dają w kość. Mijam jeszcze jednego turystę, lecz tym razem naszą rozmowę kończymy tylko krótkim pozdrowieniem. W mieście Kovin robię kolejną pauzę. Tym razem na lody. Idealna okazja aby się schłodzić. Siedzę chyba ze 30 min na ławce w parku. Z niechęcią ruszam dalej. Po kilku kilometrach muszę znów przejechać nad Dunajem, aby znaleźć się po jego właściwej stronie. Tak dojeżdżam do Smedereva. Za miastem 5 min pauzy na poboczu. Muszę odsapnąć. Początkowo myślałem, iż ostatnie kilometry wzdłuż Dunaju będą po płaskim. Niestety, byłem w dużym błędzie.

Od Smedereva do Belgradu czekają mnie jeszcze trzy podjazdy. Pierwszy nie był zły. Pokonałem go dość szybko. Dużo bardziej popalić dał mi drugi. W połowie musiałem zrobić 5 min pauzy. Na szczycie dojeżdża do mnie jakiś kolarz z Serbii. Ma na imię Vladimir. Mówi, iż będzie mi towarzyszył aż do Belgradu. Jedzie mi się z nim świetnie. Od razu przyspieszyłem i nabrałem chęci do dalszej jazdy. Kilometry lecą dużo szybciej. Ponownie rozmawiamy o Tour de France, trochę o Serbii, trochę o Polsce. W końcu nowo poznany kolega musi skręcić w lewo do swojego mieszkania. Wymieniamy się adresami e-mail i ruszamy w swoją stronę. Jestem już prawie z centrum. Teraz czeka mnie tylko przyjemny zjazd. Bez problemu odnajduję drogę do akademika. Wyprawę kończę o 19.00. Szybki rozładunek bagażu, prysznic, 30 min relaksu i idę na Finał Mistrzostw Europy 2016 pomiędzy Francją i Portugalią. Mecz kończy się sensacyjnym zwycięstwem Portugalii 1-0. Gola w dogrywce zdobył Eder. Tak zakończył się mój dwudniowy wyjazd po Rumunii.

Muszę przyznać, iż Rumunia bardzo mi się spodobała. Na pewno muszę się kiedyś wybrać do Transylwanii i dokładnie zwiedzić tamte rejony :) Podczas całego wyjazdu zrobiłem 480 km. Największym wrogiem był upał. Właśnie dlatego preferuję północ Europy od południa :) Nie na widzę upałów :) 

Ślad GPS:

La VUELTA ROMANIA - Part I

Sobota, 9 lipca 2016
Km: 278.90 Czas: 11:22 km/h: 24.54
Pr. maks.: 69.30 Temperatura: 40.0°C
Podjazdy: 968m Sprzęt: Kellys Aktywność: Jazda na rowerze



La VUELTA ROMANIA - Part I
Pierwszy wolny weekend podczas mojego pobytu w Belgradzie. Nie można było spędzić go inaczej jak na rowerze. Na pierwszy ogień, postanowiłem wybrać kraj Drakuli - Rumunię. Niestety, mając do dyspozycji tylko dwa dni, nie byłem w stanie odwiedzić najpiękniejszego regionu tegoż kraju - Transylwanii. Moim celem był południowy zachód. Okolice miasta Timisoara oraz kawałek Gór Banackich. 

Przygotowania do wyjazdu rozpoczynam w piątek od wizyty w supermarkecie. Kupuję niezbędny prowiant. Następnie udaję się do akademika, w celu przygotowania makaronu, gdyż nie chce mi się go gotować nad ranem. Dodatkowo dopracowuję szczegóły trasy.


Przygotowania do wyjazdu

Idę spać o 23.00. Budzik nastawiam na 3.30. Budzę się punktualnie, lecz postanawiam zrobić sobie jeszcze krótką drzemkę. Ostatecznie zbieram się z łóżka o 4.30. Zjadam wcześniej przygotowany makaron. Pakuję jedzenie i picie do sakw (1,5 chleba z serkiem, puszka konserwy, pudełko makaronu z jogurtem i kakao, 6 batoników, 2l wody, 1,5l coca - coli). ubieram krótkie spodenki oraz koszulkę. Od rana jest bardzo ciepło. Dodatkowo zabieram w trasę śpiwór i karimatę. 


Standardowe śniadanie

O godzinie 6.00 jestem gotowy do wjazdu. Jeszcze tylko złapać sygnał GPS aby STRAVA zaczęła działać i w drogę :) 


Karimata + 2 małe sakwy CROSSO

Plac przed akademikiem

O 6.15 ruszam. Początkowo przebijam się przez Belgrad. Ruch nie jest jeszcze zbyt duży. Kieruję się w stronę miasta Pancevo. Najpierw muszę przekroczyć Dunaj.


Most nad Dunajem

Dunaj o poranku

Belgrad

Początkowe kilometry lecą szybko. Nie czuć jeszcze upału. Trasa płaska jak stół. Do tego lekki wiatr w plecy. Czego chcieć więcej? Sprawnie docieram do Panceva. Robię kilka fotek i ruszam dalej. 


Opuszczony hotel

Z Panceva kieruję się na północ. Staram się jechać mniej ruchliwymi drogami. Mijam kolejne wioski. Wszystkie wyglądają bardzo podobnie. Dużo nie ukończonych budynków, liczne śmieci, ogólnie bałagan. W jednej z wiosek krótka pauza na przystanku. Jazdę rozpocząłem z zabandażowanym Achillesem. Postanowiłem jednak zdjąć bandaż, gdyż bardziej przeszkadzał niż pomagał. Co do widoków to nic specjalnego. Na północ od Belgradu Serbia jest całkowicie płaska. Wokół widać tyko pola uprawne. Typowy rolniczy krajobraz. Z każdą godziną robi się coraz cieplej...


Typowe widoki 

Jakaś wioska na południu Serbii

Pola uprawne
Monotonny widok serbskich pól
Monotonny widok serbskich pól © CFCFan
Polska flaga robi dobrą robotę
Polska flaga robi dobrą robotę © CFCFan

Po pokonaniu ciągnących się w nieskończoność równin, dojeżdżam wreszcie do miasta Jasa Tomic.

Liczne, opuszczone budynki
Liczne, opuszczone budynki © CFCFan
Kolejny opuszczony budynek
Kolejny opuszczony budynek © CFCFan
Serbska wieś
Serbska wieś © CFCFan

Kilometr za miastem znajduje się granica pomiędzy Serbią i Rumunią. Robię kilka zdjęć.

Granica pomiędzy Serbią a Rumunią
Granica pomiędzy Serbią a Rumunią © CFCFan
Rumunia
Rumunia © CFCFan

Spotykam przyjaznego dziadka z Rumunii. Próbujemy coś tam pogadać.Nie jest łatwo ale kilka słów udało nam się wymienić. Kontrola na granicy przebiega bez problemów. Jedynie Rumun zganił mnie za robienie zdjęć na granicy. Mówił, iż nie jest to dozwolone. Tak zaczyna się moja przygoda z nowym krajem. Kilka kilometrów za granicą, spotykam spore stado owiec, które środkiem drogi prowadzi pasterz. Bardzo ciekawy widok :)


Pierwszy widok po przekroczeniu granicy
Pierwszy widok po przekroczeniu granicy © CFCFan

Za wioską Foeni robię sobie pauzę na jedzenie. Zjadam kilka kanapek i do tego coca-cola. Na niebie ani jednej chmurki.

Pierwsza wioska rumuńska - Foeni
Pierwsza wioska rumuńska - Foeni © CFCFan
Czas na obiad
Czas na obiad © CFCFan

W upale ruszam dalej. Krajobraz identyczny jak na północy Serbii. Co mnie zdziwiło, drogi nie są złej jakości. Zdarzają się dziury, ale nie jest źle. Jedynym problemem w Rumunii są kierowcy. Jeżdżą bardzo ryzykownie, nie zwracają uwagi na rowerzystów. Sytuacja całkowicie inna, od tej, jaką można spotkać w Skandynawii. Na szczęście podczas całego wyjazdu, nie miałem ani jednego przykrego zdarzenia, które spowodowałby jakiś kierowca.

Rumuńskie pola
Rumuńskie pola © CFCFan
Napotkana pośród pól brama
Napotkana pośród pól brama © CFCFan

W końcu docieram do pierwszego punktu wyjazdu. Jest nim miasto Timisoara.

Brama wjazdowa do miasta Timisoara
Brama wjazdowa do miasta Timisoara © CFCFan

Najpierw przebijam się przez przedmieścia, gdzie znajduje się dużo sklepów i różnorakich firm.

Pomnik w Timisoarze
Pomnik w Timisoarze © CFCFan
Ulice Timisoary
Ulice Timisoary © CFCFan
Rzeka Begej
Rzeka Begej © CFCFan
Rzeka Begej
Rzeka Begej © CFCFan
Zabytkowa lokomotywa na dworcu kolejowym
Zabytkowa lokomotywa na dworcu kolejowym © CFCFan

Następnie wjeżdżam do centrum. Kieruję się na Plac Zwycięstwa. Po drodze zatrzymuję się jeszcze w kantorze i za 10 Euro, kupuję 40,40 Lei Rumuńskich. W końcu dojeżdżam do samego centrum. Robię zdjęcia takich obiektów jak:  Teatr Narodowy i Opera, Pałac Lloyd, Katedra prawosławna czy samego Placu Zwycięstwa.

Plac Zwycięstwa
Plac Zwycięstwa © CFCFan
Teatr Narodowy i Opera
Teatr Narodowy i Opera © CFCFan
Pałac Lloyd
Pałac Lloyd © CFCFan
Fontanna na Placu Zwycięstwa
Fontanna na Placu Zwycięstwa © CFCFan
Katedra prawosławna w mieście Timisoara
Katedra prawosławna w mieście Timisoara © CFCFan
Fotka z ręki też musi być
Fotka z ręki też musi być © CFCFan
Wnętrze katedry prawosławnej
Wnętrze katedry prawosławnej © CFCFan
Widok na Plac Zwycięstwa
Widok na Plac Zwycięstwa © CFCFan

Dodatkowo wchodzę do katedry i robię zdjęcia wnętrza, które jest bardzo fajne. Później kupuję jeszcze pamiątkowy breloczek (10 Lei) i szukam miejsca na obiad. Po drodze spotykam dwie bardzo miłe dziewczyny z Polski. Przyjechały na dwa tygodnie do Timisoary na misje. Są ze zgromadzenia sióstr salwatorianek. Chwilka rozmowy i ruszam dalej.

Kolejny plac w Timisoarze
Kolejny plac w Timisoarze © CFCFan
Przerwa obiadowa
Przerwa obiadowa © CFCFan
Lej rumuński
Lej rumuński © CFCFanLej rumuński
Lej rumuński © CFCFan

W końcu znajduję fajną knajpę. Kupuję jakiś kebab za 10 Lei. Musze przyznać, iż nie był zły i nawet się najadłem. O 14.00 kończę przerwę obiadową i ruszam w dalszą drogę. Kieruję się na miejscowość Lugoj. Zdecydowałem się jechać boczną drogą. Ruch zdecydowani mniejszy a i widoki całkiem fajne.

Góry są coraz bliżej
Góry są coraz bliżej © CFCFan

Mozolnie pokonuję kilometry. Kilka kilometrów przed miastem zaczynają się lekkie podjazdy. Nareszcie jakaś odmiana!!! W oddali widać już góry.

Jazda w tunelu aerodynamicznym
Jazda w tunelu aerodynamicznym © CFCFan
Coraz lepsze widoki
Coraz lepsze widoki © CFCFan
Widoki
Widoki © CFCFan
Rumuński iPod
Rumuński iPod © CFCFan

Po godzinie 17.00 melduję się w mieście.

Kolejna miejscowość - Lugoj
Kolejna miejscowość - Lugoj © CFCFan

Robię zdjęcia i udaję się do sklepu. Zatrzymuję się w sklepie Penny Market. Kupuję wodę 2x2l, jakiś sok, 2 kołaczyki. Za wszystko płacę 10,30 Lei. Powoli zbieram się z pod sklepu. Jest decydowanie za ciepło na jazdę rowerem :) Nie chce mi się, ale powoli ruszam przed siebie. Za miastem Lugoj czekają na mnie podjazdy. Nie mają może jakiegoś specjalnego nachylenia, ale są bardzo długie. W połączeniu z upałem potrafią dać popalić.

Kilka kilometrów za Lugojem spotykam sakwiarzy  z Polski. Pan i Pani. Pochodzą z Żyrardowa pod Warszawą. Jadą z Belgradu przed siebie. Mają kilka dni wolnego w pracy i postanowili je przeznaczyć na wyprawę rowerową. Opowiadają o swoich przygodach oraz szalonych rumuńskich kierowcach. Niestety, musimy kończyć rozmowę i ruszać każdy w swoją stronę. W dalszej części trasy skupiam się na podziwianiu pięknych widoków, walce z podjazdami i czerpaniu przyjemności ze zjazdów. Kilka zdjęć z tego co miałem okazję podziwiać, znajduje się w galerii. Dodatkową atrakcja są liczne bezdomne psy. Czasem wyskakują na drogę i zaczynają mnie gonić. Dodaje mi to adrenaliny i urozmaica podróż. Choć czasem jest niebezpieczne. Miałem chyba ze trzy sytuacje, gdy pies wskoczył na drogę i zaczął mnie gonić. Zmęczony docieram do miasta Resita. Myślałem, iż będzie to zwykłe, małe miasteczko. A jednak nie. Okazało się, iż jest to jeden z najstarszych ośrodków hutnictwa żelaza w Rumunii. Znajdują się tu liczne fabryki, w których produkuje się lub produkowało turbiny, silniki i lokomotywy.

Przypadkiem natrafiam na muzeum lokomotyw. Robię kilka zdjęć. Jestem zaskoczony rozmiarem tych maszyn. Największe z nich robią niesamowite wrażenie. Gdy kończę zwiedzać muzeum, zaczyna się ściemniać. Jadę na stację benzynową. Szybka kąpiel w umywalce, ubieram koszulkę z długim rękawem, zapalam światełka i w drogę. Resita to naprawdę duże miasto. Przejazd przez nie zajmuje mi kilkadziesiąt minut. Za miastem mam do pokonania solidny podjazd. Wokół mnie pojawia się cała masa bardzo fajnych światełek. Chyba były to świetliki. Co jakiś czas mija mnie samochód. Na szczęście daję radę i wjeżdżam na szczyt. Tam zaczynam szukać miejsca na nocleg. Dlaczego decyduję się na nocleg? Po pierwsze jestem już lekko śpiący. A po drugie, co ważniejsze, właśnie wjechałem w najbardziej interesujący region mojego wyjazdu i szkoda mi tracić przepiękne widoki. Nagle po lewej stronie widzę mały sad. Kilkadziesiąt metrów od niego znajduje się gospodarstwo. Postanawiam właśnie tam założyć swój obóz. Stawiam rower pod drzewem i zaczynam budować mur z siana. Miał mnie ochronić przed ciekawskimi zwierzętami, takimi jak psy czy lisy. Budowę przerywa mi blask światła. Zauważył mnie gospodarz, który postanowił sprawdzić co się dzieje na jego działce. Krótka rozmowa w języku migowym, polski i rumuńskim. Mogę spać spokojnie. Kończę budowę obwarowań. Wchodzę do środka, rozkładam karimatę i zawijam się w śpiwór. Trochę denerwują mnie komary, ale poza tym wszystko w najlepszym porządku. Noc przebiega prawie bez problemów. Raz budzi mnie szczekanie psa, który mnie zauważył i chciał o tym poinformować gospodarza. Na szczęście po kilkunastu minutach szczekania, uciszył się. Zmęczony, zasypiam nie wiedząc nawet kiedy.

Dalsza część relacji w poście La VUELTA ROMANIA - Part II

A tutaj można znaleść więcej zdjęć: La VUELTA ROMANIA - Zdjęcia

Ślad GPS:



Tour de Belgrad

Piątek, 1 lipca 2016
Km: 750.60 Czas: 36:21 km/h: 20.65
Pr. maks.: 80.00 Temperatura: 30.0°C
Podjazdy: 4135m Sprzęt: Kellys Aktywność: Jazda na rowerze



TOUR de BELGRAD

W końcu nadszedł czas upragnionych wakacji. Sesja zaliczona najszybciej jak tylko było to możliwe. Można ruszać w trasę. W tym roku wybór padł na Bałkany. Choć od razu muszę przyznać, iż nie jest to normalna podróż, taka jak choćby ta w zeszłym roku do Skandynawii. W tym roku postanowiłem połączyć podróż i pracę. Pracę załatwiłem sobie za pomocą organizacji IAESTE. Wybór padł na Belgrad. Jeszcze nigdy tam nie byłem, więc będę miał okazję pozwiedzać tutejsze okolice oraz zdobyć doświadczenie zawodowe :) To tyle słowem wstępu. Przejdźmy teraz do samej podróży.

Początkowo wyjazd planowałem w ostatni dzień czerwca. Niestety, z powodu opóźnienia przy pakowaniu, ruszam dopiero pierwszego lipca. Rano jadę jeszcze do serwisu rowerowego BUGLA BIKE SERVIS po niezbędne narzędzia i części zapasowe. Bardzo dziękuję za wsparcie i serwis roweru. Potem robię ostatnie zakupy, jem obiad i po krótkim pożegnaniu z rodziną mogę ruszać.


Ekipa gotowa do drogi

Jest godzina 16.45. Może dziwna co do rozpoczęcia wyprawy, ale właśnie o takiej wyruszyłem. Początkowo kieruję się na Czechy. Granicę pokonuję w Gołkowicach. Pogoda dopisuje. Temperatura ok. 30 stopni daje popalić. Szczególnie dużo chce się pić. Pierwsze kilometry mijają sprawnie. Najpierw Karwina, potem Czeski Cieszyn i Trzyniec.


Kompan spotkany w Cieszynie. Niestety po 2km się odłączył :(

Za Trzyńcem trafiam na długi korek. Miał może z 5-6km. Wszystko z powodu budowy nowego odcinka drogi.


Korek za Trzyńcem

W miejscowości Hradek (Gródek), na niebie pojawia się kilka chmur. Po kilku kilometrach, gdy dojeżdżam do wioski Mosty u Jablonkova, zaczyna lekko padać. W skutek tego ukazuje mi się piękna tęcza.


Tęcza

Niestety, zaczyna padać coraz mocniej. Robię pauzę na przystanku. Jak się okazało, była to dobra decyzja, bo deszcz okazał się krótką burzą.


Burza


Dobrze znany mi przystanek

Po ok. 15min kontynuuję jazdę w elegancko schłodzonej aurze. Po fajnym zjeździe przekraczam granicę pomiędzy Czechami i Słowacją.


Słowacja

Następnie kieruję się na Cadcę i Żylinę. Dalej jest ciepło. Powoli zaczyna się ściemniać. Na razie jadę planowo. Trzymam tempo ok. 22km/h. Mało postojów. Przed Żyliną zapalam światełka. Po przejechaniu tegoż miasta wjeżdżam na nieznane mi do tej pory asfalty. Dodatkowo zapada zmrok. Jest ciemno, ale z tego co potrafię dostrzec to jadę w bardzo fajnej dolinie, którą płynie rzeka. Droga jest stosunkowo wąska, więc często powoduję korki. Na szczęście kierowcy są wyrozumiali. Kieruję się na Martin. Po drodze krótka pauza na stacji na kabanosy i bułki.


Stacja nocą

Po pokonaniu miasta Martin, w którym miał miejsce jakiś koncert, znowu krótka pauza na stacji.


Kolejna pauza na stacji

Teraz zaczyna się prawdziwa droga przez mękę. Dlaczego? Otóż dość spory odcinek drogi pomiędzy Martinem a wioską Turcanskie Teplice został zbudowany ze specjalnych płyt betonowych. Z biegiem czasu powstały pomiędzy nimi szczeliny. W związku z tym co 3 m człowiek wjeżdża uskok lub dziurę. Powoduje to iż muszę trochę zwolnić, pomimo płaskiego terenu. Poza tym jedzie się fajnie. Nocą nie jest już tak ciepło. Po pokonaniu fatalnej nawierzchni, czeka mnie całkiem ciekawy podjazd. Znajduję się on w wiosce Horna Stubna. Na szczęście potem jest solidny zjazd. Niestety, podczas pokonywania podjazdu zaczął boleć mnie Achilles w prawej nodze. To samo co podczas Ślaskiego Maratonu Rowerowego. No ale cóż. Jeszcze 600km do celu. Trzeba jechać dalej. Po chwili robię kolejną pauzę na przystanku w miejscowości Turcek. 


Turcek - przystanek

W miejscowości Kremnica słyszę dziwny odgłos dobiegający z mojego bagażnika. Zatrzymuję się aby to sprawdzić. Okazuję się, iż pękł mi jeden z uchwytów podtrzymujących bagażnik. Na szczęście w takim miejscu, iż jest możliwe naprawić go taśmą izolacyjną. Tracę trochę czasu na rozładunek bagażu, ale po naprawie cała konstrukcja wygląda znowu solidnie. Ruszam dalej. Przed wioska Ziar nad Hronom skręcam w lewo. Po kilku kilometrach robię się bardzo senny. Postanawiam się zatrzymać na przystanku w wiosce Trnava Hora. Kładę się na ławce i próbuję zasnąć.


Trnava Hora - przystanek

Trnava Hora - wioska

Niestety, bez efektu. Tylko leżę i tracę czas. Po 45min postanawiam ruszyć dalej. Dalej jestem rozespany, ale jedzie mi się minimalnie lepiej. Kilka kilometrów później mijam właściwy skręt w prawo. Jadę prosto, co powoduje, iż wjeżdżam na słowacką autostradę.


Słowacka autostrada

Na szczęście po 2 kilometrach jest zjazd, z którego korzystam. Szybko naprawiam błąd nawigacyjny i wracam na dobrą trasę. Kieruję się na Bańską Szczawnicę. Po drodze mijam fajny wiadukt kolejowy.


Wiadukt kolejowy

Kilka kilometrów za wiaduktem pauza na przystanku. Jedzie mi się wyjątkowo źle. Jestem nie wyspany, boli mnie Achilles, kończy mi się picie i zaczyna boleć dupa.


Kolejny słowacki przystanek

Na pocieszenie zjadam konserwę i ruszam dalej. W wiosce Bańska Bela trafiam na otwarty sklep. Jest 6.30, więc jestem tym faktem mile zaskoczony. Kupuję 9 bułek, wodę, sok i coca - colę. Zjadam jeszcze kilka kabanosów i ruszam dalej.


Bańska Bela - Sklep

Bańska Bela

Teraz rozpoczynam kolejny ciekawy podjazd. Z każdym kilometrem nachylenie rośnie. W nagrodę na szczycie trafiam na całkiem fajne widoki.




Po pokonaniu podjazd melduję się w Bańskiej Szczawnicy. Przebijam się przez miasto i lecę dalej. Przed miejscowością Prencov znowu muli mnie spanie. Kładę się na fajnej łące. Jednak po raz kolejny tylko tracę czas. Nici ze snu :( Po ok. 45min jadę dalej. 


Łąka

Achilles zaczyna boleć coraz mocniej. Robię dużo krótkich, niepotrzebnych przerw, które powodują tylko opóźnienia. Na szczęście, ostatnie kilometry na Słowacji są płaskie. Przeszkadza tylko upał, który z każdą godziną dokucza bardziej.


28 stopni ok.11.00 :) 


Ostatnie kilometry na Słowacji

Kolejna pauza na przystanku na jedzenie. Przed granicą zatrzymuję się jeszcze w sklepie na ostatnie zakupy. Ponownie kupuję wodę, coca - colę oraz jakiegoś kołaczyka. Granicę przekraczam w miejscowości Sahy. 


Węgry




Granica pomiędzy Słowacją a Węgrami

Kilkaset metrów za granicą robię wymuszony postój. Otóż mój licznik przestał działać :( Staram się go naprawić, lecz bezskutecznie. Skończył swój żywot po 280km. No to rozpoczynamy ekspansję Węgier. Spodziewałem się, iż będzie płasko. Jednakże byłem w dużym błędzie. Trasa była pagórkowata, z licznymi podjazdami po 6% a nawet 8%.


Węgierskie góry

Węgierskie góry

Jakaś kopalnia

Zjazd w kierunku Dunaju

Dunaj (mało widoczny ale tam właśnie jest :))

Nie było łatwo, szczególnie w panującym upale, ale jakoś udało mi się podjechać na ostatnie wzniesienie z którego dostrzegłem Dunaj. Teraz czekał mnie zjazd i cały czas płaska droga aż do granicy z Serbią. W miejscowości Vac robię pauzę na stacji a potem w sklepie. Kupuję standardowy zestaw: woda + cola i baton. Znajduję ławkę na skraju parku. Robię tam ok. 45 min postoju. Pełen nowych sił, ruszam w kierunku Budapesztu. Przed miastem skręcam w kierunku galerii handlowych, gdzie znajduje się MC Donald. A wiadomo, jak jest MC Donald, jest także WiFi :) Szybko sprawdzam pocztę oraz mapy jak przejechać przez stolicę Węgier. 


MC Donald Budapeszt

Znajduję fajny skrót, którym wjeżdżam do Budapesztu.



Kieruję się na centrum. Po drodze mijam stadion klubu Ujpest FC. 




Stadion Ujpest FC

Teraz przyszła pora na centrum Budapesztu. Z powodu braku czasu, zaliczam tylko symboliczny przejazd i robię kilka fotek. 




Dunaj

Wyspa na Dunaju

Parlament

Rowerek

Foto tak dla potwierdzenia że tam byłem :)


Z Budapesztu wyjeżdżam tak szybko jak do niego wjechałem. Trasa nie jest skomplikowana w nawigacji. W zasadzie wystarczy trzymać się jednej drogi, która biegnie cały czas prosto. Na obrzeżach Budapesztu robię pauzę na przystanku. Muszę poprawić mocowanie bagażnika, które naprawiłem na Słowacji, gdyż trochę się poluzowało. Dodatkowo jem ostatnie kabanosy na kolację. Ruszam w kierunku grany z Serbią. Powoli zaczyna się ściemniać. Zapowiada się długa, ciężka noc. Ok. 23.00 zaczyna męczyć mnie spanie. Postanawiam zatrzymać się na przystanku na drzemkę. Postanawiam zrobić ok 1,5h pauzy. Kładę się na ławce i okrywam folią NRC. Niestety, znowu nie umiem porządnie zasnąć. Tylko lekko drzemię i dodatkowo budzę się co kilka minut. Po ponad godnie takiego drzemania postanawiam zwinąć manatki i ruszam dalej. 


Nocleg nr 1

Po dosłownie kilku kilometrach znajduję ciekawy park. Postanawiam rozbić się tam na ławce. Niestety po 5min znowu zmieniam miejsce. Ławka okazała się za krótka i niezbyt wygodna. Kilka metrów dalej był plac zabaw. A na nim jakiś domek dla zabawy dla dzieci. Wspinam się na górę i kładę się spać na 1h. Miejsce było dobre, tylko tym raem popełniłem inny błąd. Myślałem że jest ciepło, więc nie przykryłem się folią lub śpiworem. To spowodowało, iż po godzinie całkiem solidnego snu, obudziłem się lekko wyziębiony i dalej byłem senny. Mimo to, ruszyłem dalej.

 Nocleg nr 2

Znów ujechałem ledwo kilka kilometrów, kiedy to potrzeba snu pokonała mnie po raz kolejny. Zaczynało już powoli świtać. Lecz znalazłem fajne miejsce w lasku pod drzewem. Tym razem wyciągnąłem karimatę i śpiwór. Okazało się to idealnym rozwiązaniem. Zaliczyłem 1h solidnego snu. Gdy się zbudziłem było już całkiem jasno. Dodatkowo wiatr zmienił kierunek. Od teraz będzie wiał mi idealnie w plecy. 


Nocleg nr 3

Droga była cały czas idealnie płaska. Ani jednego, choćby najmniejszego wzniesienia. Przed miastem Kecskemet robię postój na stacji. Kupuję colę i wodę. Zaliczam poranną toaletę i jazda. Gdy jestem w centrum tegoż miasta, zaczyna padać. Postanawiam schować się pod jakąś wiatą. Jak się potem okazało, była to idealna decyzja.Lekki deszczyk zmienił się w solidną lecz krótką burzę. Po 20min ruszam dalej. Niebo dość szybko się przejaśniło i wszelakie chmury znikły.


Typowe węgierskie drogi

W miejscowości Jakabszallas robię postój na stacji. Korzystam z toalety i ruszam dalej.

Kolejna stacja

Węgierski bełkot

Odcinek trasy pomiędzy Kecskemet a Soltvadkert jechałem pod lekki wiatr. Głównie boczny, a czasem czołowy. Było to związane z lekką zmianą kierunku jazdy. Droga była dobrej jakości. Dodatkowo kilkanaście kilometrów przed miastem Soltvadkert miałem okazję jechać nową, świetną ścieżką rowerową.


Fajna ścieżka


Widoki

Przystanek

W miejscowości Soltvadkert skręcam w lewo. To już ostatnia prosta do Serbii. Widoki nie uległy zmianie. 


Ostatnie kilometry na Węgrzech

Robię jeszcze ostatnią pauzę na stacji paliw w miejscowości granicznej Tompa. Muszę się pozbyć ostatnich forintów. Kupuję coca - colę i sprawa załatwiona :) Jem bułki z Nutellą i ruszam dalej. Teraz nadszedł czas na przekroczenie granicy. Spodziewałem się dużych kolejek, lecz nic takiego nie miało miejsca. Kontrola po węgierskiej stronie trwała kilka sekund. Teraz musiałem przekroczyć specjalną bramę, która wraz z wysokim płotem chroni Węgry przed inwazją uchodźców. Dodatkowo stacjonuje tam dość spora grupka żołnierzy. 


Obóz uchodźców

Mur

Granica i mur

Granica

Kontrola po stronie serbskiej również odbyła się bez kłopotów. Dostałem stempel do paszportu i mogłem jechać. Uchodźcy znajdowali się tylko w promieniu 2km od granicy. Potem już ich nie spotkałem. Serbia to taki typowy kraj bałkański. Widać wpływ dawnych konfliktów zbrojnych. W większości kraju panuje nieporządek, wszędzie walają się śmieci. Dodatkowo większość budynków nie jest w pełni wykończona, co też wywiera takie dziwne wrażenie. Obieram kurs na miasto Subotica. Po kilku kilometrach jestem w centrum. Kieruję się na dworzec kolejowy. Chciałem wsiąść pociąg do Belgradu, gdyż byłem pewien, iż muszę tam być o 21.00 wieczorem. A była już 14.00. Więc dojazd rowerem na czas byłby nie możliwy. Jednakże na stacji, dowiedziałem się, iż następny pociąg, który będzie mógł zabrać mój rower jedzie dopiero następnego dnia. W skutek tego rezygnuję z pociągu. Trudno, spóźnię się. Ruszam w kierunku miasta Backa Topola. W między czasie okazuje się, iż w poniedziałek nie muszę iść do pracy, więc mogę być w Belgradzie nawet nad ranem. Świetna wiadomość!!! W mieście robię pauzę na stacji. Kupuję wodę i fantę. Jem konserwę z bułkami. Chwila odpoczynku i ruszam dalej. W między czasie dostałem adres mojego akademika. Teraz już wiem gdzie dokładnie mam się znaleźć w Belgradzie. Kieruję się na Novi Sad. Droga dalej raczej płaska, lecz pojawiły się już drobne podjazdy. Od razu lepiej się jedzie. Co bardzo ciekawe, nie odczuwam już takiego bólu w moim Achillesie. Nie wiem czym to jest spowodowane?? Może brakiem podjazdów??


Belgrad coraz bliżej

Autostrada

Widoki

W Serbii drogi nie były najgorszej jakości. Poza jednym odcinkiem, na którym były te same płyty co na Słowacji. Na szczęście nie był on zbyt długi. Dzięki temu, iż pomagał mi korzystny wiatr, bardzo szybko i sprawnie docieram do miasta Novi Sad. 


Novi Sad

Novi Sad

Novi Sad

Novi Sad

Jak to zwykle bywa w moim przypadku, przez miasto przejeżdżam bardzo szybko. Nie mam problemów z nawigacją. Robię jedynie kilka fotek gdy przekraczam Dunaj.


Twierdza Petrovaradin

Dunaj

Dunaj i Novi Sad

Udało się mi również zrobić jedno zdjęcie, ze specjalną dedykacją dla najlepszego kolarza z Jaworzna :) 

Pozdrowienia dla funia ;) 

Gdy opuszczałem Nowy Sad, była akurat godzina 20.45. Dlatego postanowiłem sobie zrobić przerwę w jednym z barów. Celem było zobaczenie ćwierćfinałowego meczu EURO 2016 Francja - Islandia. Kupiłem sobie serbskie piwo - Jelen. Muszę przyznać, iż nawet było dobre. Dodatkowo zjadłem ostatnie wafle z nutellą. Po 45 min Francja prowadziła 4-0, więc postanowiłem ruszyć w dalszą drogę.


Mecz Francja - Islandia

Jelen

Aby wydostać się z Nowego Sadu musiałem pokonać dość spory podjazd. Na szczęście, było już ciemno, a w nocy zawsze łatwiej jeździ mi się podjazdy. Chyba dlatego, iż nie widzę ile jeszcze pozostało do końca. Po pokonaniu tego podjazdu czekał mnie długi i łagodny zjazd.  Ok. 23.30 znowu chce mi się spać. Znajduję ciekawe miejsce na nasypie obok drogi i drzew. Wyciągam śpiwór i karimatę. Czas na 1h drzemki. Budzę się wyspany i od razu lepiej się czuję. Rozpoczynam ostatni etap podróży. Do samego Belgradu droga będzie już płaska. Dodatkowo wiatr wieje w plecy. Jedyny problem jest taki, iż robię się coraz bardziej głodny a nie mam już nic do jedzenia. Na szczęście w miejscowości Stara Pazowa trafiam na otwarty serbski fast-food. Od razu zamawiam jedną pljeskavicę. Zjadam ją w kilka sekund i odzyskuję siły na ostatnie kilometry.


Pljeskavica

Na ostatnich kilometrach nie jedzie mi się za dobrze. Jestem śpiący. Staje na chwilę na jednej ze stacji. Wtedy zauważam, iż z przedniego koła ucieka mi powietrze. Na szczęście schodzi bardzo powoli. Szybko chwytam za pompkę. Nie chce mi się zmieniać dętki, gdyż do celu mam jakieś 15km. Dopompowuję koło do pełna i ruszam co sił w nogach. Teraz jak najszybciej chcę dotrzeć do celu. Nawigacja nie jest z byt trudna. Z pomocą mapy na stravie przebijam się przez centrum. Potem z łatwością znajduję swój akademik.
Na miejscu melduję się o 4.45. Wchodzę do akademika. Okazuje się, iż strażnik nie mówi po angielsku. Muszę poczekać do 7.00 aż przyjdą ludzie z recepcji. Parkuję rower w środku. Sam siadam na sofie i drzemię do 7.00. Potem zostaję przydzielony do pokoju. Prysznic, rozpakowanie rzeczy i idę spać do 11.30. Potem udaję się na spotkanie. Tak zaczynam swoją przygodę z praktyką w Belgradzie :) 

Podsumowując, pomysł podróży rowerem z Godowa do Belgradu nie był zły. Jednak totalnie idiotyczne było założenie, iż zrobię tę trasę w 48h (albo jak liczyłem nawet mniej). Ostatecznie zajęło mi to równe 60h. Upał dał mi solidnie popalić, do tego ból prawego Achillesa. Co do noclegów, to też zdobyłem przydatne doświadczenie. Jak spać bez używania namiotu. Okazało się, iż jest to możliwe i wcale nie takie złe. Jednak warto poświecić więcej czasu na takie drzemki. Jazda, gdy jest się nie wyspanym nie ma sensu. Wtedy średnia spada w okolice 15km/h (gdy jedziemy z bagażem). Ma to bardzo negatywny wpływ na psychikę. Ogólnie jestem zadowolony z wyjazdu. Nogi zregenerowały się dość szybko (piszę ten teks w czwartek i czuję się bardzo dobrze). Nie pozostało mi nic innego, jak rozpoczęcie planowania pierwszych wyjazdów po Bałkanach :) 

Pozdrowienia z Belgradu :) 

MY LADIES

The Special One 23691 km
MTB 282 km
Złomek (Mater)
Accent 2455 km
Kellys 3805 km


Z ARCHIWUM X

Flag Counter