La VUELTA ROMANIA - Part II
Niedziela, 10 lipca 2016
Km: | 200.90 | Czas: | 09:21 | km/h: | 21.49 |
Pr. maks.: | 70.00 | Temperatura: | 40.0°C | ||
Podjazdy: | 2885m | Sprzęt: Kellys | Aktywność: Jazda na rowerze |
La VUELTA ROMANIA - Part II
Nocleg pod chmurką za miastem Resita © CFCFan
O 7.00 jestem gotowy. Maskuję jeszcze ślady swojej obecności (burzę mur obronny) i łapię sygnał GPS. Robię kilka fotek, bo widok jest naprawdę fajny. Warto było zrobić przerwę na nocleg. Nie dość, że jestem wypoczęty to jeszcze nie straciłem tak fajnych widoków. W trasę ruszam o 7.15. Niestety, jest już ciepło. Droga ma cały czas ten sam charakter. Raz w górę, raz w dół. Niektóre podjazdy mają nawet po 10%. Dojeżdżam do wioski Carasova. Mijam fajny wiadukt i rozpoczynam długi podjazd.
Podjazd, który muszę podjechać © CFCFan
Jeden z najgorszych podczas tego wyjazdu. Powoli wlokę się pod górę. Dobrze, że widoki wynagradzają mi ten wysiłek. W końcu melduję się na szczycie. W nagrodę krótki zjazd i znowu podjazd. Teraz czeka mnie fajny odcinek w lesie. Cień, lekkie podmuchy wiatru i od razu jedzie się lepiej. W końcu dojeżdżam do kolejnej miejscowości. Jest to Anina. Bardzo fajne miasteczko. Znajduje się tu nieczynna kopalnia. Zapewne kiedyś to miasteczko tętniło życiem. Niestety, czasy jego świetności dawno przeminęły. Z centrum miasteczka rozpoczynam kolejny podjazd. Na szczęście nie jest on zbyt długi. Kilka kilometrów za miastem skręcam w prawo na drogę numer 57B. W taki oto sposób rozpoczynam ostatni poważny podjazd. Nie ujechałem kilku kilometrów, kiedy to znalazłem idealne miejsce na przerwę. Fajna ławeczka w cieniu, do tego źródełko z zimną i czystą wodą. Po prostu idealnie. Kąpiel, napełniam bidony wodą i jem drugie śniadanie. Tym razem zaserwowałem sobie konserwę, chleb i wodę ze źródełka.
Po 30 minutach przerwy ruszam dalej. Podjazd okazał się nawet przyjemny. Nachylenie w okolicy 6%. Nawet nie wiem kiedy, a już jestem na samym szczycie. Teraz czeka mnie świetny zjazd w kierunku Oravity. Niestety, widoki nie powalają, a to dlatego, iż droga cały czas biegnie w gęstym lesie. W związku z tym mogę podziwiać tylko drzewa. Przed Oravitą zatrzymuję się na małej zaporze. Kilka zdjęć i jadę dalej. W końcu docieram do centrum miasta. Na rozwidleniu dróg skręcam w lewo i mknę w kierunku granicy. Po drodze dogania mnie jakiś kolarz. Okazuje się być bardzo miłym kolegą. Jest Rumunem ale pracuje w Niemczech, jak duża ilość obywateli tego kraju. Rozmawiamy o Tour de France, poleca mi odwiedzić Transylwanię, narzeka na rumuńskie drogi i kierowców. Towarzyszy mi aż do granicy. Tam nasze drogi się rozchodzą. Daje mi jeszcze banana na drogę i znika za zakrętem. Ja przekraczam granicę. Ponownie obyło się bez problemów.
Kieruję się na miejscowość Bela Crkva. Po drodze towarzyszą mi świetne krajobrazy. Widzę wzniesienia Saskiej Rumunii oraz liczne pola uprawne. W mieście Bela Crkva robię pauzę pod sklepem. Kupuję zimną wodę, Fantę i Nestea. 15 min przerwy. Jem 2 kanapki i ruszam dalej. Po drodze spotykam kolejną sakwiarkę. Dziewczyna jedzie z Węgier, z okolic Balatonu. Celem jej podróży są Żelazne Wrota Dunaju. Chwila rozmowy i rozjeżdżamy się. Dalsza droga ciągnie się niemiłosiernie. Długie proste i upał dają w kość. Mijam jeszcze jednego turystę, lecz tym razem naszą rozmowę kończymy tylko krótkim pozdrowieniem. W mieście Kovin robię kolejną pauzę. Tym razem na lody. Idealna okazja aby się schłodzić. Siedzę chyba ze 30 min na ławce w parku. Z niechęcią ruszam dalej. Po kilku kilometrach muszę znów przejechać nad Dunajem, aby znaleźć się po jego właściwej stronie. Tak dojeżdżam do Smedereva. Za miastem 5 min pauzy na poboczu. Muszę odsapnąć. Początkowo myślałem, iż ostatnie kilometry wzdłuż Dunaju będą po płaskim. Niestety, byłem w dużym błędzie.
Od Smedereva do Belgradu czekają mnie jeszcze trzy podjazdy. Pierwszy nie był zły. Pokonałem go dość szybko. Dużo bardziej popalić dał mi drugi. W połowie musiałem zrobić 5 min pauzy. Na szczycie dojeżdża do mnie jakiś kolarz z Serbii. Ma na imię Vladimir. Mówi, iż będzie mi towarzyszył aż do Belgradu. Jedzie mi się z nim świetnie. Od razu przyspieszyłem i nabrałem chęci do dalszej jazdy. Kilometry lecą dużo szybciej. Ponownie rozmawiamy o Tour de France, trochę o Serbii, trochę o Polsce. W końcu nowo poznany kolega musi skręcić w lewo do swojego mieszkania. Wymieniamy się adresami e-mail i ruszamy w swoją stronę. Jestem już prawie z centrum. Teraz czeka mnie tylko przyjemny zjazd. Bez problemu odnajduję drogę do akademika. Wyprawę kończę o 19.00. Szybki rozładunek bagażu, prysznic, 30 min relaksu i idę na Finał Mistrzostw Europy 2016 pomiędzy Francją i Portugalią. Mecz kończy się sensacyjnym zwycięstwem Portugalii 1-0. Gola w dogrywce zdobył Eder. Tak zakończył się mój dwudniowy wyjazd po Rumunii.
Muszę przyznać, iż Rumunia bardzo mi się spodobała. Na pewno muszę się kiedyś wybrać do Transylwanii i dokładnie zwiedzić tamte rejony :) Podczas całego wyjazdu zrobiłem 480 km. Największym wrogiem był upał. Właśnie dlatego preferuję północ Europy od południa :) Nie na widzę upałów :)
Ślad GPS: