Macedonia, Kosovo, Serbia - Dzień III
Niedziela, 17 lipca 2016
Km: | 258.10 | Czas: | 12:54 | km/h: | 20.01 |
Pr. maks.: | 70.00 | Temperatura: | 24.0°C | ||
Podjazdy: | 2686m | Sprzęt: Kellys | Aktywność: Jazda na rowerze |
DZIEŃ III
Pobudkę miałem zaplanowaną na 4.30. Niestety, spało się tak dobrze, a pogoda na zewnątrz była tak zniechęcająca, iż postanowiłem przedłużyć drzemkę do 6.15. Gdy wygramoliłem się ze śpiwora, postanowiłem sprawdzić jak wygląda pogoda na zewnątrz. Było wietrznie, pochmurno ale nie padał deszcz. Na śniadanie zjadam resztę kurczaka. Szybko pakuję cały ekwipunek, zakładam sakwy na rower i ruszam w drogę.
Nocleg w meczecie © CFCFan
Wnętrze meczetu © CFCFan
Nocleg w meczecie © CFCFan
Nocleg w meczecie © CFCFan
Kopuła meczetu © CFCFan
Rower gotowy do jazdy © CFCFan
Rzut oka na pochmurne niebo © CFCFan
Meczet w całej okazałości © CFCFan
Najpierw jadę pod sklep, gdzie wczoraj siedziałem z Albańczykami. Niestety, jest jeszcze zamknięty.
Sklep pod którym siedzieliśmy poprzedniego wieczora © CFCFan
W takim razie, rozpoczynam podjazd na najwyższy punkt mojego wyjazdu. Łatwo nie było, ale ponownie widoki rekompensują cały wysiłek.
Widok podczas podjazdu © CFCFan
Pogoda nie rozpieszczała © CFCFan
Mrzyście © CFCFan
Fotka z ręki musi być © CFCFan
Na wysokości 1115 m n.pm. spotyka mnie mgła i lekki deszczyk.
Pomnik na szczycie © CFCFan
Zjazd rozpoczynam najszybciej jak tyko to możliwe. Po kilku kilometrach mgła ustępuje. Zaczyna przebijać się słońce. Widoki są coraz lepsze. Po drodze trafiam na bardzo ciekawy znak drogowy.
Bardzo charakterystyczny znak dla Kosova © CFCFan
Zjazd © CFCFan
Widok na Kosovo © CFCFan
Widok na Kosovo © CFCFan
Robię krótki postój na stacji. Poranna toaleta, drugie śniadanie i mogę ruszać dalej. Jadę w kierunku miasta Ferizaj.
Ferizaj © CFCFan
Ferizaj © CFCFan
Teren staje się coraz bardziej płaski. Jechało by się idealnie, gdyby nie mocny czołowy wiatr. Dał mi się bardzo we znaki. Nie odpuścił aż do samego Belgradu.
Płasko © CFCFan
Góry w oddali © CFCFan
Taki oto widoczek © CFCFan
Rolniczy krajobraz © CFCFan
Charakterystyczny zestaw flag dla Kosova © CFCFan
W Kosovie mają swoje Old Traflord © CFCFan
W końcu docieram do stolicy Kosova. Jest nią Prisztina. Jak mi powiedzieli Albańczycy, nie ma tam nic ciekawego. Miasto to zostało stolicą, gdyż po prostu jest największe w Kosovie.
Prisztina w oddali © CFCFan
Stolica - PRISZTINA © CFCFan
Prisztina © CFCFan
Prisztina © CFCFan
Prisztina © CFCFan
Stacja paliw w Prisztinie © CFCFan
Szybko przebijam się przez przedmieścia i trafiam do centrum. Faktycznie. Miasto jest dość duże. Na główmy deptaku w centrum robię pauzę na ok. 1h. Odwiedzam sławy pomnik wojownika Skenderbeu. Potem zatrzymuję się na obiad w jednej z restauracji. Za 3 Euro kupuję solidnego hamburgera z frytkami.
W drodze do centrum © CFCFan
W drodze do centrum © CFCFan
Pomnik na głównym deptaku © CFCFan
Typowa architektura © CFCFan
Centrum miasta © CFCFan
Pomnik Skenderbeu © CFCFan
Skenderbeu © CFCFan
Fontanny © CFCFan
Główny deptak © CFCFan
Obiad w jednej z knajp - Koszt 3 EURO © CFCFan
Zasłużony odpoczynek © CFCFan
Z Prisztiny ruszam dalej na północ. Droga cały czas jest płaska. Po mojej lewej mam bardzo fajne góry. Czas umilają mi kierowcy, którzy na widok albańskiej i polskiej flagi, gorąco mnie dopingują.
Północne tereny Kosova © CFCFan
Północne tereny Kosova © CFCFan
Północne tereny Kosova © CFCFan
W końcu docieram do granicy. Zdejmuję albańską flagę i chowam ją do sakwy. Wszystko ze względów bezpieczeństwa :) Na granicy jest kolejka, może z 6 samochodów. Korzystam z tego, iż jestem na rowerze i przebijam się na początek stawki. Szybka, bezproblemowa kontrola po obu stronach i jestem z powrotem w Serbii. Po drugiej stronie jest straszna kolejka do odprawy celnej. Chyba z 3 km. Spotykam polaków, którzy jadą na wakacje do Albanii.
Granica © CFCFan
Chwila rozmowy i ruszam dalej. Tymczasem robi się znowu coraz cieplej. Chmury znikają i upał daje się we znaki.
Serbia © CFCFan
Wiadukt © CFCFan
Robię krótką pauzę na przystanku. Jem kilka kanapek i popijam fantą. Kilka kilometrów później, kompletnie mnie odcięło. Wlokłem się chyba z 15 km/h. Robię kolejną pauzę na zamkniętej stacji. Zjadam całą paczkę delicji, które otrzymałem od kolegów na granicy. Do tego 2 batony i 4 ciasteczka. Piję też resztę coli.
Pauza na stacji podczas kryzysu © CFCFan
Niechętnie ruszam dalej. Po kilku kilometrach czuję znaczną poprawę. Siły powoli wracają. Jakoś docieram do Prokuplje. Tam robię zakupy w sklepie (woda +sok). Jestem gotowy na wieczorną jazdę. Zamiast jechać prosto do miasta Niś. Postanawiam odbić w lewo. Wjeżdżam na mniej uczęszczaną drogę. Na całe szczęście w 95% okazała się asfaltowa. Rozpoczynam jeden z licznych podjazdów.
Wioski po moim skręcie w Prokuplje © CFCFan
Potem wypłaszczenie, lekki zjazd i znów podjazd. I tak przez długie 30 km. łatwo nie było, ale trasa i widoki świetne. Polecam. Gdzieś w lesie trafiam na małą karczmę, w której była jakaś fajna impreza.
Kaj jo zajechoł?? © CFCFan
Kaj jo zajechoł?? © CFCFan
Karczma w lesie © CFCFan
Powoli zaczyna się ściemniać. Muszę odpalić światełka. Jadę fajnym grzbietem górskim, z którego wieczorem jest super widok na oświetlone miasta.
Widoki były świetne © CFCFan
Powoli zapada zmrok © CFCFan
Widok na oświetlone nocą miasta © CFCFan
W końcu podjazdy się kończą. Zaczyna się długi i przyjemy zjazd. Mijam pierwsze większe wioski od kilkudziesięciu kilometrów. Powoli zaczynam szukać miejsca na nocleg. Docieram w okolice autostrady i skręcam w lewo. Następne kilometry pojadę drogą równoległą do niej. Po drodze wjeżdżam w centrum miasta Razanj. Szukałem tam noclegu, jednak wszystkie ławki w parku były zajęte przez miejscowych. Jadę dalej. Kilka kilometrów później zatrzymuję się na stacji. Jest zamknięta, ale przypadkiem trafiam na otwartą toaletę. Bez chwili namysłu postanawiam się rozbić w środku. Pakuję cały sprzęt, rozkładam karimatę i o 23.30 idę spać.