Chorwacja, Bośnia - Dzień V
Wtorek, 26 lipca 2016
Km: | 289.00 | Czas: | 13:35 | km/h: | 21.28 |
Pr. maks.: | 62.60 | Temperatura: | 30.0°C | ||
Podjazdy: | 1002m | Sprzęt: Kellys | Aktywność: Jazda na rowerze |
DZIEŃ V
Ostatni dzień wyjazdu na tereny Chorwacji i Bośni. Miało być lekko i przyjemnie, a wyszło jak wyszło. Ale wszystko po kolei.
Pobudkę zaplanowałem na 6.30. Wstają punktualnie. Noc przebiegła bez zakłóceń. Zaczynam pakować śpiwór i resztę rzeczy. Wtedy przychodzi Ahmed. Wyciąga mój rower z garażu. Schowaliśmy go tam wczoraj, gdy zaczęło padać. Tak wyglądało moje miejsce do spania. Muszę przyznać że było bardzo wygodne. Polecam takie bujane ławki.
Nocleg © CFCFan
Wspólnie ruszamy w kierunku hostelu, w którym mam opłacone śniadanie. Droga prowadzi cały czas w dół. W około są bardzo fajne widoczki. O 7.00 meldujemy się w restauracji. Najpierw dostaję kawę, a po kilku minutach bardzo smacznego omleta.
Poranna kawa © CFCFan
Omlet © CFCFan
Motel Jelić - tam jadłem śniadanie © CFCFan
Co za wyżerka. Już dawno nie miałem takiego wypasu na śniadanie. Niestety, trzeba ruszać dalej. Ostatnia pamiątkowa fotka i w drogę.
Pożegnanie z Ahmed'em, który gościł mnie u siebie w domu © CFCFan
Pogoda dopisuje. Nie jest ciepło. Na niebie są eleganckie chmury. Nic tylko jechać.
Pogoda w porządku © CFCFan
Przydrożny bazar - na Bałkanach jest takich pełno © CFCFan
Plan na dziś był taki, aby dojechać do miasta Sid w Serbii i stamtąd wziąć pociąg do Belgradu. Miałem do pokonania około 170km. Pociąg był o 18.55 więc nie było potrzeby zbytnio się śpieszyć. Szybko przejeżdżam przez Doboj i przekraczam rzekę Bosnia.
Rzeka Bosnia © CFCFan
Jadę w stronę miasta Graćanica. Tam odbijam w boczną drogę.
Graćanica © CFCFan
Gracanica © CFCFan
Jest to skrót, lecz prowadzi przez góry. Rozpoczynam ostatni poważny podjazd na tej wyprawie. Na jednej ze ścianek słyszę trzask. Zaczynam szybko pedałować, lecz stoję w miejscu. O co chodzi?? A no tak, zerwałem łańcuch :) Dlatego nie mogę się ruszyć z miejsca.
Zerwany łańcuch © CFCFan
Na szczęście przed wyjazdem zaparzyłem się w serwisie BUGLA BIKE SERWIS w odpowiednie narzędzia. Szybko spinam łańcuch za pomocą spinek, reguluję przerzutki i mozolnie ruszam dalej. Na początku trochę asekuracyjnie, ale po kilku kilometrach jechałem już normalnie. Robię postój na stacji, aby umyć ręce, które są całe czarne.
Pauza © CFCFan
Takie rzeczy tylko na Bałkanach :) © CFCFan
Widoki zaczynają być coraz lepsze.
Widoki © CFCFan
Widoki © CFCFan
W końcu dostaję się na szczyt.
Wdoki © CFCFan
Widoki © CFCFan
Rozpoczynam bardzo fajny zjazd. Jedyna przeszkoda to fatalne asfalty. No ale cóż, z bocznymi drogami już tak jest. Ruch zerowy, ale asfalty nie najlepsze. Zjazd prowadzi aż do wioski Ormanica. Tam natrafiam na fajną piekarnię. Kupuję jogurt, burek z mięsem i drugi kawałek z serem. Siadam przed piekarnia i zaczynam konsumpcję.
Burek na drugie śniadanie © CFCFan
W międzyczasie zagaduje do mnie jeden Bośniak. Mówi, iż od 20 lat mieszka w Szwajcarii. Tu przyjechał tyko na wakacje. Dużo ludzi opuszcza kraj, gdyż nie mogą wyżyć za tutejsze pensje. Po wypiciu jogurtu i zjedzeniu prawie całego burka jadę dalej. Kieruję się na miasto graniczne Brcko. Droga jest bardzo ruchliwa. Dużo samochodów jedzie na przejście graniczne. Po dojechaniu do miasta kolejna pauza. W końcu dzisiejszy wyjazd ma być tylko relaksem. Kupuję coca - colę, 2 piwa, wodę i coś jeszcze. Tak aby wydać wszystkie marki. Pod sklepem zjadam ostatni kawałek burka. Przy okazji zagaduje do mnie ekspedientka. Pyta się gdzie jadę i gdzie byłem. Następne kilometry biegną wzdłuż rzeki Sava. Droga bardzo niebezpieczna. Jest wąska a jeździ nią masa tirów. Na szczęście bezpiecznie docieram do wioski Vrśani, gdzie odbijam w lewo.
Teraz już tylko będzie płasko © CFCFan
Na mapie zauważyłem idealne dla mnie przejście graniczne. Miałbym z niego kawałek do Sid'u. W jednej z wiosek muszę skręcić w lewo. Pytam miejscowego chłopaka o wskazówki. Wszystko dobrze objaśnia. Mogę jechać. Wjeżdżam w szczere pola. Nagle, kończy się asfalt.
Wredne szutry © CFCFan
Trochę mnie to zaskoczyło, no ale cóż, jedziemy. W tumanach kurzu docieram do przejścia. Tam atakuje mnie mały kundel. Złapał mnie nawet na lewego buta. Na szczęście nic mi się nie stało. Kontrola po stronie bośniackiej w porządku.
Przejście graniczne nad rzeką Sava i wredny kundel © CFCFan
Pakuję się na prom. Czekam chyba z 15min nim ruszy. Odjeżdża o określonych godzinach. Mam szczęście, iż udało mi się tu trafić kilka minut przed odpłynięciem. W końcu płyniemy.
Rejs na promie © CFCFan
Rejs na promie © CFCFan
5 min i jestem po drugiej strony.
Prom w całej okazałości © CFCFan
Podjeżdżam do kontroli. I tu spotyka mnie smutna wiadomość, która solidnie komplikuje moje plany. Nie mogę w tym miejscu przekroczyć granicy :( Jest to małe, lokalne przejście graniczne, przeznaczone tylko i wyłącznie dla obywateli Bośni i Serbii. No cóż, co zrobisz, jak nic nie zrobisz. Dostaję wskazówki, iż mogę przekroczyć granicę w miejscowości Sremska Raca. Ruszam z powrotem na prom. Znów czekam z 15 min. Ok.16.00 znów jestem w Serbii. Co za nie fart. Nie potrzebnie nadrobiłem tylko kilometrów i straciłem cenny czas. Postanawiam spróbować i cisnę ile wlezie aby zdążyć na pociąg.
Liczne pola © CFCFan
Małe wioski © CFCFan
Wiejski autobus © CFCFan
Nie jest to łatwe. Jadę boczną drogą, na której jest dużo odcinków szutrowych. Znacznie mnie to spowalnia. W końcu dojeżdżam do drogi główniej. Jest kilka minut po 17.00.
Ścieżka rowerowa © CFCFan
Szybko mknę do granicy. Droga jest całkowicie płaska. Wiatr lekko przeszkadza, ale nie jest źle. Kontrola na granicy, na moje szczęście, przebiega szybko i sprawnie.
Granica Bośni i Serbii © CFCFan
Nieużywany most kolejowy © CFCFan
Co bardzo ciekawe, pomiędzy Bośnią a Serbią nie ma bezpośredniego połączenia kolejowego. Niestety, nie wiem dla czego tak jest.
Kontrola po serbskiej stronie © CFCFan
Długa kolejka do granicy © CFCFan
Niestety, zaczynam odczuwać głód. Muszę coś zjeść. Wcinam ostatnie kanapki z kremem czekoladowym. Do tego najlepszy na świecie energetyk - bośniackie piwo. W międzyczasie decyduję, iż nie ma sensu jechać do miasta Sid. Lepiej kierować się na Sremską Mitrovicę. Pociąg będzie tam 30 min później, a dystans do obu miast mam taki sam. Przyjmuję pozycję aero i cisnę ile fabryka dała. W Kuzminie odbijam w prawo. Mam świetny czas. Powinienem zdążyć na pociąg. Niestety, jak się człowiek śpieszy, to się diabeł cieszy. Mija mnie Serbski kierowca, i prosi abym się zatrzymał. Z wielką niechęcią, robię to. Z samochodu wychodzi Branislav. Bardzo miły Serb. Zaczynamy rozmawiać. Mówi, iż podziwia takich ludzi jak ja. Do tego bardzo lubi Polaków. Informuje mnie, iż jego kolegą jest Branislav Ivanović. Są w podobnym wieku, a Bronek urodził się w Sremskiej Mitrovicy. To tutaj zaczynał swoją karierę. Wymieniamy się numerami telefonów i ku mojej ogromnej radości mogę jechać dalej. Złapałem lekki poślizg. Ale wciąż mogę zdążyć. Niestety, przed wjazdem do miasta kolejne problemy. Droga jest w remoncie.
Droga już z nowym asfaltem © CFCFan
Nie ma asfaltu. W koło tylko sam żwir. Tempo znacznie spada a czas ucieka.
A tu jeszcze bez © CFCFan
Zawiedziony docieram do centrum.
Sremska Mitrovica © CFCFan
Jest 19.25. Pociąg powinien być już na dworcu. A ja dodatkowo nie umiem znaleźć tego dworca. Brak jakichkolwiek kierunkowskazów. Pytam kilku przechodniów. Trochę błądzę. W końcu o 19.50 melduję się na dworcu. Jak się okazuje, pociąg odjechał 20 min temu. Hmmmm. Co by tu teraz zrobić. Następny odjeżdża dopiero rano. Nie ma sensu na niego czekać. Pozostaje tylko jedno wyjście. Dojechać do Belgradu na rowerze. jakoś mnie to specjalnie nie zmartwiło :) Będzie okazja zrobić więcej kilometrów. Jednak teraz muszę porządnie odpocząć. Jadę do pierwszego lepszego sklepu. Kupuję wodę i coca - colę. Do tego obok jest knajpa z tradycyjnymi serbskimi pljeskavicami. Zamawiam jedną i rozsiadam się przy stoliku.
Kolacja © CFCFan
Całą przerwa zajęła mi ponad godzinę. W sklepie zaczepiła mnie jeszcze bardzo miła Pani ekspedientka, która również była pod wrażaniem mojego wyjazdu. W międzyczasie zapada zmrok. Kończę kolację, odpalam światełka i ruszam na Belgrad. Droga jest łatwa. Cały czas płasko. Wiatru lekko w plecy. Mijam kolejne miasta, w których trwa nocne życie. Dwa razy miałem mały problem z nawigacją. Drogi w Serbii są bardzo słabo oznakowane. Na szczęście dzięki temu, że miałem dostęp do mapki na stravie, trafiam na właściwe tory. Robię sobie dwie krótkich przerwy.
Pauza nad autostradą © CFCFan
Raz adrenalinę podnosi mi zgraja psów. Chyba z 5 sztuk. Na szczęście zaczęły mnie gonić na zjeździe, dzięki czemu dałem radem im uciec. W Serbii jest to prawdziwy koszmar. W końcu wjeżdżam do Nowego Belgradu. Typowa mieszkalna dzielnica.
Nowy Belgrad © CFCFan
W samym centrum ludzie wciąż się bawią w różnych klubach, których tu nie brakuje.
Belgrad nocą © CFCFan
Belgrad nocą © CFCFan
Belgrad nocą © CFCFan
W końcu kilka minut przed 2.00 melduję się w akademiku. Przedtem odwiedziłem jeszcze piekarnię, gdzie kupiłem sobie kilka smakołyków na kolację. Zjadam świetne wypieki, biorę prysznic i przed 3.00 kładę się spać. W końcu trzeba wstać o 6.30 aby zdążyć na autobus do pracy :)
Podsumowując, kolejny bardzo udany wyjazd. Udało się mi zrealizować jedno z moich marzeń. W końcu odwiedziłem Jeziora Plitwickie. Chorwacja to piękny kraj. Ale to widziałem już wcześniej. Zaskoczyła mnie Bośnia. Bardzo mili i życzliwi ludzie, piękne góry i ciekawe krajobrazy. A teraz czas na 2 dni odpoczynku i ruszamy w kolejną wyprawę po Bałkanach :)
komentarze
Apropo pociągów w Bośni to jest to jeden wielki absurd ukazujący jaką głupotą był podział tego kraju na, de facto, dwa odrębne kraje. Jak chcesz jechać z Sarajewa do Banja Luki to musisz kupić bilet międzynarodowy choć przecież jesteś cały czas w Bośni... Na stacji Doboj odbywa się zmiana lokomotyw i załogi pociągu, jak na granicy krajów... Jest tak dlatego, że masz tam Koleje Republiki Serbskiej i Koleje Federacji Bośni i Hercegowiny. Tak to jest...
rmk - 15:28 czwartek, 4 sierpnia 2016 | linkuj
Komentuj