Torre 1993m n. p. m.
Środa, 28 września 2016
Km: | 112.70 | Czas: | 05:19 | km/h: | 21.20 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | ||
Podjazdy: | m | Sprzęt: The Special One | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś w planach miałem kilkugodzinny trening po okolicznych podjazdach. Zajęcia w środy kończę o 11.00, więc czasu na jeżdżenie jest aż za dużo. Szybki powrót do mieszkania, własnej roboty obiad - makaron, jogurt, nektaryna.
Obiad
Przygotowanie roweru i o 12.30 ruszam na trasę. Od razu rozpoczynam podjazd. Główny cel treningu to szczyt Torre. Skupiam się głównie na jeździe, więc fotek z początkowej fazy podjazdu nie za dużo.
Ahh. Co za asfalt!! Poezja!!!
Panorama
Pogoda idealna. Może nawet trochę za ciepło :) Na wysokości 1600m zauważam przed sobą sakwiarza. Zadaduję do niego.
Torsten
Okazuję się być spoko gościem, pomimo iż pochodzi z Niemiec. Na imię na Torsten (tak samo jak legenda Werderu Brema z najlepszych lat - Torsten Frings). Swoją podróż rozpoczął w Kirkenes (Północna Norwegia), skąd przez Nordkapp i całą Norwegię dojechał do Szwecji. Można powiedzieć, iż poruszał się po dobrze mi znanych terenach :) Później podróżował przez takie kraje jak Dania, Niemcy, Holandia, Belgia, Francja, Hiszpania oraz Portugalia. Celem jego podróży jest Lizbona lub Faro. Jeszcze do końca nie wie :) Z zawodu jest naukowcem. Co ciekawe na żonę i dzieci. A więc jak widać, pomimo tylu obowiązków można realizować swoje marzenia :) Swoją podróż rozpoczął pod koniec maja. To tyle na jego temat.
Końcowa faza podjazdu
Granitowe skały
Odprowadziłem go aż na sam szczyt. Tam się pożegnaliśmy i rozjechali w swoje strony.
Torre - 1993m n.p.m.
Ja rozpocząłem świetny zjazd. Jako że warunki były idealne (wiatr w plecy, ponad 14%, prosta droga) pobiłem swój rekord szybkości na rowerze. Od dziś oficjalnie wynosi on 88,90 km/h. Myślę że do 95,00 km/h można tam spokojnie dokręcić :) Mam kolejny cel na następnie weekendy :) Następnie kontynuowałem zjazd już nieco wolniej.
Serpentyny
Świetny zjazd w lesie
Po drodze minąłem bardzo fajnie położoną wioskę Cabeca.
Cabeca
Cabeca
W końcu dotarłem do drogi głównej. Odbijam w lewo i trafiam na znak zakazu. Trochę się przestraszyłem, ale mimo to kontynuowałem długi i solidny podjazd. Po 12 km dojeżdżam do miejsca, które było przyczyną istnienia owego znaku. Małe osuwisko spowodowało zamknięcie drogi.
Osuwisko
Na szczęście na rowerze nie było problemu się tam przedostać. Po drodze mijam również ogromne połacie doszczętnie spalonych lasów. Nie jest to zbyt fajny widok.
Spalone połacie lasów
W końcu wdrapuję się na kolejną przełęcz. Od teraz czeka mnie głównie zjazd aż do samej Covilhii. W Tortosendo przebijam się przez jakiś targ i jestem w domu. Jeszcze szybka wizyta w Lidlu i jadę pod mieszkanie. Melduję się tam o 19.00.
Obiad
Przygotowanie roweru i o 12.30 ruszam na trasę. Od razu rozpoczynam podjazd. Główny cel treningu to szczyt Torre. Skupiam się głównie na jeździe, więc fotek z początkowej fazy podjazdu nie za dużo.
Ahh. Co za asfalt!! Poezja!!!
Panorama
Pogoda idealna. Może nawet trochę za ciepło :) Na wysokości 1600m zauważam przed sobą sakwiarza. Zadaduję do niego.
Torsten
Okazuję się być spoko gościem, pomimo iż pochodzi z Niemiec. Na imię na Torsten (tak samo jak legenda Werderu Brema z najlepszych lat - Torsten Frings). Swoją podróż rozpoczął w Kirkenes (Północna Norwegia), skąd przez Nordkapp i całą Norwegię dojechał do Szwecji. Można powiedzieć, iż poruszał się po dobrze mi znanych terenach :) Później podróżował przez takie kraje jak Dania, Niemcy, Holandia, Belgia, Francja, Hiszpania oraz Portugalia. Celem jego podróży jest Lizbona lub Faro. Jeszcze do końca nie wie :) Z zawodu jest naukowcem. Co ciekawe na żonę i dzieci. A więc jak widać, pomimo tylu obowiązków można realizować swoje marzenia :) Swoją podróż rozpoczął pod koniec maja. To tyle na jego temat.
Końcowa faza podjazdu
Granitowe skały
Odprowadziłem go aż na sam szczyt. Tam się pożegnaliśmy i rozjechali w swoje strony.
Torre - 1993m n.p.m.
Ja rozpocząłem świetny zjazd. Jako że warunki były idealne (wiatr w plecy, ponad 14%, prosta droga) pobiłem swój rekord szybkości na rowerze. Od dziś oficjalnie wynosi on 88,90 km/h. Myślę że do 95,00 km/h można tam spokojnie dokręcić :) Mam kolejny cel na następnie weekendy :) Następnie kontynuowałem zjazd już nieco wolniej.
Serpentyny
Świetny zjazd w lesie
Po drodze minąłem bardzo fajnie położoną wioskę Cabeca.
Cabeca
Cabeca
W końcu dotarłem do drogi głównej. Odbijam w lewo i trafiam na znak zakazu. Trochę się przestraszyłem, ale mimo to kontynuowałem długi i solidny podjazd. Po 12 km dojeżdżam do miejsca, które było przyczyną istnienia owego znaku. Małe osuwisko spowodowało zamknięcie drogi.
Osuwisko
Na szczęście na rowerze nie było problemu się tam przedostać. Po drodze mijam również ogromne połacie doszczętnie spalonych lasów. Nie jest to zbyt fajny widok.
Spalone połacie lasów
W końcu wdrapuję się na kolejną przełęcz. Od teraz czeka mnie głównie zjazd aż do samej Covilhii. W Tortosendo przebijam się przez jakiś targ i jestem w domu. Jeszcze szybka wizyta w Lidlu i jadę pod mieszkanie. Melduję się tam o 19.00.