Centenario de las apariciones de FATIMA - Day II
Niedziela, 14 maja 2017
Km: | 324.00 | Czas: | 14:23 | km/h: | 22.53 |
Pr. maks.: | 62.00 | Temperatura: | 20.0°C | ||
Podjazdy: | 4385m | Sprzęt: The Special One | Aktywność: Jazda na rowerze |
FATIMA - DAY II
Dziś wstałem wcześniej,
niż planowałem. O 5.30 obudził mnie strażnik owej knajpy. Powiedział, iż
właściciel zobaczył mnie na monitoringi i kazał się ewakuować. Echh. Nie było
sensu się kłócić. Szybko zwinąłem ekwipunek i ruszyłem w to samo miejsce, gdzie
wczoraj jadłem kolację. Hotel na plaży © CFCFan
Słońce powoli wschodziło, robiło się coraz jaśniej a ja w spokoju jadłem śniadanie.
Poranek © CFCFan
W końcu o 7.00, po pożegnaniu z oceanem, ruszyłem w dalszą podróż. Od razu skierowałem się do miejscowości Alcobaca. Moim celem, było zobaczenie znajdującego się tam klasztoru. Kilka kilometrów minęło bardzo szybko.
Zamek - Alcobaca © CFCFan
Na miejscu poszwendałem się trochę po mieście oraz zobaczyłem z zewnątrz ów obiekt sakralny. Później zmieniłem ciuchy na lżejsze, gdyż słońce zaczynało przygrzewać coraz mocniej.
Alcobaca © CFCFan
Alcobaca © CFCFan
Gdy wyjeżdżałem z miasta, wstąpiłem jeszcze do Lidla na małe zakupy. Teraz czekał mnie przejazd przez Parque Natural das Serras de Aire e Candeeiros.
Zameczek © CFCFan
Przed wjazdem do parku, zatrzymuję się jeszcze w fajnym kościołku. Znajdował się przed nim fajny pomnik, przedstawiający Maryję oraz trójkę dzieci z Fatimy. Krótka modlitwa i mogę jechać dalej.
Figura Matki Boskiej © CFCFan
Na początek długi podjazd. Widoki fajne ale nie najlepsze.
Widoczek © CFCFan
Potem czekała mnie długa droga dość dużą doliną. Następnie szybki zjazd, na którym miałem jedne z najlepszych widoków w tym parku.
Widoczek © CFCFan
Na zjeździe dochodzę jednego z miejscowych kolarzy. Niestety, na następnym skrzyżowaniu rozjeżdżamy się. Ostatnie kilometry w parku również bez emocji. Jakoś specjalnie nie zachwyciły mnie te treny. Zrobiłem jeszcze krótki postój na wodę obok jednego ze źródełek.
Widoczek © CFCFan
W końcu dotarłem do drogi N8, którą jechałem jesienią, gdy wracałem z Lizbony. Kilometry leciały szybko, słońce przygrzało a ja zaliczałem kolejne miasta i miasteczka. Przed Entroncamento spotkałem sakwiarza. Był nim młody chłopak z USA, a dokładnie z Kolorado. # dni temu rozpoczął swoją podróż po Europie. Jego celem, jest dojechanie aż do Bergen w Norwegii.
Kumpel z USA © CFCFan
Kolejnym miejscem, które planowałem dziś odwiedzić był zamek Almourol. Bardzo fajny obiekt. Niestety, musiałem zadowolić się widokiem z zewnątrz, gdyż wrota zamku były zamknięte. Pospacerowałem sobie po okolicy, porobiłem zdjęcia i ruszyłem przed siebie.
O Castelo de Almourol © CFCFan
O Castelo de Almourol © CFCFan
O Castelo de Almourol © CFCFan
O Castelo de Almourol © CFCFan
Następny postój miał miejsce w Abrantes. W markecie Pingo Doce, zakupiłem kurczaka i ryż. Następnie skonsumowałem ten wybitny obiad na wózkach przed sklepem.
Dinner!!! © CFCFan
Tego mi było trzeba. Niestety, tutaj też popełniłem błąd. Chciałem sprawdzić zachowanie mojego organizmu na brak jakichkolwiek słodkich rzeczy. Dlatego też, nie zakupiłem tu nic słodkiego.
Za Abrantes odbijam na północ i rozpoczynam najtrudniejszy odcinek dzisiejszego dnia. Bardzo upierdliwa trasa. Pełno krótkich, wrednych podjazdów. Na szczęście, widoki cały czas miałem super.
Widoczek © CFCFan
Chciałem dojechać bez robienia zakupów aż do Castelo Branco. Lecz w połowie trasy, zdałem sobie sprawę, iż gdy tam dojadę, wszystko będzie już zamknięte. W związku z tym odbiłem do miasta Proenca a Nova, z zamiarem zrobienia tam zakupów. Na stromym podjeździe, kilka kilometrów przed sklepem, złapałem kapcia. Na szczęście powietrze uchodziło dość niemrawo, więc wystarczyło kilka machnięć pompką i mogłem jechać dalej. Na odcinku 3 kilometrów musiałem powtórzyć ten zabieg jeszcze 2 razy. Pod sklepem zameldowałem się o 20.15. I tu ziściły się moje najgorsze sny. Sklep był otwarty do 20.00. Trochę mnie to zdenerwowało, no ale cóż zrobić.
Zamknięte :( © CFCFan
Zjadłem ostatnie kanapki z kurczakiem, zmieniłem dziurawą dętkę i około 21.30 ruszyłem w kierunku Castelo Branco.
Do przejechania wciąż miałem jakieś 60 km. Największy problem polegał jednak na tym, iż praktycznie od rana nie jadłem nic słodkiego. W związku z tym po 10km odcięło mi prąd. Od teraz wlokłem się niemiłosiernie. A kilometrów jakby nie ubywało. Jednak dieta, w której dość ostro ogranicza się słodkości jest bez sensu.
W końcu o 00.30 zameldowałem się w Castelo. Szybko ruszyłem w stronę MC Donalda. Na szczęście, MC Drive był wciąż otwarty. Zakupiłem 2 ciastka jabłkowe. Dzięki temu od razu poprawił mi się humor i trochę odżyłem. O 1.00 ruszam dalej.
Po kilkunastu kilometrach zaczął nużyć mnie sen. Co by tu zrobić. Nagle, po lewej stronie widzę stację paliw. Jednak, znajduje się ona przy autostradzie. W związku z tym nie ma możliwości, aby się do niej dostać. No chyba że, przeskoczyć przez płot. Na szczęście, znalazłem otwartą furtkę, która prowadziła przez śmietnik.
Droga na skróty © CFCFan
Na mój widok, pracownik stacji trochę się zdziwił. Co robi rowerzysta, w środku nocy, na autostradzie!?! Kupiłem sobie kawę oraz pepsi 0,5l. Po tym zestawie, poczułem się o niebo lepiej. Chwila odpoczynku i ruszam dalej.
Wciąż jechałem dość wolno, ale nie było tragedii. W wiosce Alperdinha poczułem głód. Dodatkowo, zauważyłem iż w jednej z piekarni świeci się światło. Nie mogłem się powstrzymać. O 3.40 zapukałem do środka. Otworzył mi trochę zdziwiony, młody piekarz.
Piekarnia © CFCFan
Po krótkiej dyskusji zakupiłem trzy, świetne ciastka. Następnie udałem się na przystanek w celu konsumpcji. To było jedno z najlepszych śniadań w moim życiu. Po chwili relaksu, byłem w stanie kontynuować podjazd i drogę do domu.
Świeże wypieki © CFCFan
Pauza © CFCFan
Do swojego miasta docieram już o świcie.
Wschód słońca © CFCFan
Trochę wydłużył mi się ten wyjazd. Nie spodziewałem się tego. Na mieszkaniu jestem o 5.30. Szubki prysznic i idę spać, bo o 9.00 muszę wstać na zajęcia.
Podsumowując. Bardzo udany wyjazd. Miałem okazję pomodlić się i podziękować Bogu za wszystko w Fatimie, zobaczyłem fajny festiwal w mieście Leiria oraz spędziłem noc na plaży w Nazare. Szkoda, iż moja wymiana powoli dobiega końca. No ale co poradzić. Przynajmniej wiem, iż wycisnąłem z niej jak najwięcej.