Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2016
Dystans całkowity: | 1617.80 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 68:09 |
Średnia prędkość: | 23.74 km/h |
Maksymalna prędkość: | 80.10 km/h |
Suma podjazdów: | 17759 m |
Liczba aktywności: | 12 |
Średnio na aktywność: | 134.82 km i 5h 40m |
Więcej statystyk |
Ustawka
Wtorek, 30 sierpnia 2016
Km: | 100.20 | Czas: | 03:01 | km/h: | 33.22 |
Pr. maks.: | 55.70 | Temperatura: | 26.0°C | ||
Podjazdy: | 611m | Sprzęt: The Special One | Aktywność: Jazda na rowerze |
Szybka ustawka zorganizowana przez fejsbuka. Z domu wyjeżdżam o 16.15. O 16.50 spotykam się z Januszem i Tomkiem obok MC Donalda w Wodzisławiu. W trójkę jedziemy do Mszany. Po drodze odłącza się od nas Tomek, który jedzie na swoją ustawkę do Rydułtów. 5 min przed czasem jesteśmy na ugadanym wcześniej skrzyżowaniu w Mszanie. Tam dołączają do nas Mariusz i Piotrek. Wspólnie kręcimy przez Gołkowice, Czechy, Marklowice, Pielgrzymowice aż do Żor. Jechało się idealnie. Pogoda świetna. Trasa, której autorem był Janusz też elegancka. Za Żorami rozdzielamy się na dwie dwójki. Każdy jedzie w kierunku swojego domu. Ja jadę przez Rój aż do Świerklan. Tam żegnam Janusza i ruszam w kierunku domu. Na podwórku melduję się coś ok. 19.30. Świetna ustawka, świetny trening, świetna ekipa. Do następnego ;)
Rajza na MTB
Piątek, 26 sierpnia 2016
Km: | 33.90 | Czas: | 01:58 | km/h: | 17.24 |
Pr. maks.: | 43.60 | Temperatura: | 28.0°C | ||
Podjazdy: | 155m | Sprzęt: MTB | Aktywność: Jazda na rowerze |
Szybki wypad na MTB. Trzeba było zrobić sobie małą przerwę od szosy. Jadę w kierunku rzeki Piotrówki. W pewnym momencie zahaczam w spory kamień, co powoduje pierwszą dziś glebę. Następnie wzdłuż rzeki dojeżdżam do granicy. Asfaltami docieram do wału, który biegnie wzdłuż Olzy. Po drodze mijam Janusza, który pędził na szosie. Wałem nie jedzie się źle. Minus jest taki, iż wszędzie rośnie spora trawa. W końcu dojeżdżam do mostu i przejeżdżam na drugą stronę. Tam natrafiam na lepszą ścieżkę. Jedna wspinaczka na wał a potem szalony zjazd. W końcu melduję się pod elektrownią i odnajduję świetną ścieżkę, która biegnie wzdłuż Olzy po stronie czeskiej. Jadę nią aż do Vernovic. Tam wracam do Polski i kręcę się przy autostradzie. W pewnym momencie muszę pokonać małą rzeczkę. Przy zjeżdżaniu do koryta zaliczam drugi upadek. Woda jest na tyle wysoka, iż podczas przejazdu zmoczyłem oba buty. Ostatnie kilometry to przejazd przez Olszyny a następnie jazda na Podgórnik. Krótka zabawa na leśnych ścieżkach i powrót do domu. Ogólnie to fajna zabawa i dobry przerywnik pomiędzy szosowymi wypadami.
Relax - Pogoria III
Czwartek, 25 sierpnia 2016
Km: | 109.60 | Czas: | 04:09 | km/h: | 26.41 |
Pr. maks.: | 51.00 | Temperatura: | 25.0°C | ||
Podjazdy: | 540m | Sprzęt: Accent | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś pełny relaks. Zaraz po pracy siadam na rower i ruszam w trasę. Cel to zbiornik wodny Pogoria III położony w Dąbrowie Górniczej. Pogoda idealna. Słonecznie ale nie za ciepło. Jadę przez Zabrze, gdzie mijam stadion Górnika.
Stadion Górnika Zabrze © CFCFan
Następnie kieruję się na Bytom, Czeladź i Będzin. W tym ostatnim mieście mijam bardzo fajny zamek.
Zamek w Będzinie © CFCFan
W końcu docieram do Dąbrowy. Mijam bardzo fajne centrum handlowe i zgodnie ze znakami, odbijam w lewo na Pogorię III. Po drodze robię jeszcze szybki postój w Biedronce. Następnie fajną ścieżką docieram pod zbiornik. Zastaję tam świetną plażę, molo i stosunkowo duży tłum ludzi.
Pogoria III - Molo © CFCFan
Pogoria III © CFCFan
Pogoria III - deptak © CFCFan
Czekam kilka sekund na kumpla. Gdy się zjawia, jedziemy na plaże, która jest położona w fajnym miejscu. Wokół jeziora prowadzą liczne ścieżki rowerowe. Idealne miejsce na letni wypoczynek. Ponoć w weekendy jest to całą masa ludzi. Siadamy na plaży i gadamy o pierdołach do 21.00.
Mała plaża nad zbiornikiem © CFCFan
Gdy robi się ciemno, ruszam w drogę powrotną. Kumpel robi za przewodnika aż do Zagórza, gdzie skręca w stronę domu. Dalej muszę jechać sam. Nie jest to do końca bezpieczne, gdyż jestem w Sosnowcu. Na szczęście jakoś dojeżdżam do granicy z Mysłowicami. Tam szybka kontrola, pieczątka w paszporcie i mogę jechać. Lecę prosto na Mikołów. Z każdą minutą robi się coraz zimniej. Przed Mikołowem krótka wizyta u innego kumpla i lecę DK44 prosto na Gliwice. Po drodze robię jeszcze krótki postój na stacji, gdyż padły mi baterie w lampce. Przejeżdżam przez świetnie oświetlony węzeł autostrad A1 i A4. W akademiku melduję się kilka minut po 23.00.
Stadion Górnika Zabrze © CFCFan
Następnie kieruję się na Bytom, Czeladź i Będzin. W tym ostatnim mieście mijam bardzo fajny zamek.
Zamek w Będzinie © CFCFan
W końcu docieram do Dąbrowy. Mijam bardzo fajne centrum handlowe i zgodnie ze znakami, odbijam w lewo na Pogorię III. Po drodze robię jeszcze szybki postój w Biedronce. Następnie fajną ścieżką docieram pod zbiornik. Zastaję tam świetną plażę, molo i stosunkowo duży tłum ludzi.
Pogoria III - Molo © CFCFan
Pogoria III © CFCFan
Pogoria III - deptak © CFCFan
Czekam kilka sekund na kumpla. Gdy się zjawia, jedziemy na plaże, która jest położona w fajnym miejscu. Wokół jeziora prowadzą liczne ścieżki rowerowe. Idealne miejsce na letni wypoczynek. Ponoć w weekendy jest to całą masa ludzi. Siadamy na plaży i gadamy o pierdołach do 21.00.
Mała plaża nad zbiornikiem © CFCFan
Gdy robi się ciemno, ruszam w drogę powrotną. Kumpel robi za przewodnika aż do Zagórza, gdzie skręca w stronę domu. Dalej muszę jechać sam. Nie jest to do końca bezpieczne, gdyż jestem w Sosnowcu. Na szczęście jakoś dojeżdżam do granicy z Mysłowicami. Tam szybka kontrola, pieczątka w paszporcie i mogę jechać. Lecę prosto na Mikołów. Z każdą minutą robi się coraz zimniej. Przed Mikołowem krótka wizyta u innego kumpla i lecę DK44 prosto na Gliwice. Po drodze robię jeszcze krótki postój na stacji, gdyż padły mi baterie w lampce. Przejeżdżam przez świetnie oświetlony węzeł autostrad A1 i A4. W akademiku melduję się kilka minut po 23.00.
Runda wokół Gliwic
Środa, 24 sierpnia 2016
Km: | 92.20 | Czas: | 02:55 | km/h: | 31.61 |
Pr. maks.: | 45.90 | Temperatura: | 25.0°C | ||
Podjazdy: | 412m | Sprzęt: Accent | Aktywność: Jazda na rowerze |
Szybka rundka po robocie. Pogoda elegancka. Na obiad ryż, jogurt i dżem malinowy. Potem szybkie pakowanie niezbędnego ekwipunku i o 17.55 ruszam w trasę. Najpierw lecę na Rudę Śląską, potem Chudów i Knurów. Ostatnie kilometry dokręcam wzdłuż autostrady A4 i trochę po Gliwicach. Podczas przejazdu nic ciekawego nie miało miejsca. Taki sobie zwykły, mały trening :)
Accent gotowy do akcji © CFCFan
Accent gotowy do akcji © CFCFan
Gliwice - Godów - Gliwice
Wtorek, 23 sierpnia 2016
Km: | 107.80 | Czas: | 03:23 | km/h: | 31.86 |
Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 24.0°C | ||
Podjazdy: | 706m | Sprzęt: Accent | Aktywność: Jazda na rowerze |
Szybka wizyta w domu. Ruszam po pracy o 16.30. Pogoda idealna na rower. Wiatr lekko w plecy. Jadę przez Rybnik i Radlin. O 18.10 jestem w domu.
Szybki obiad i jadę samochodem do fotografa we Skrzyszowie. Tam robię zdjęcia, wsiadam na rower i ruszam do Gliwic. Mam 90 minut czasu, gdyż ugadałem się z kumplami o 20.45 na meczu Legii. Po drodze zajeżdżam pod Bazylikę w Rybniku, gdzie uzbierała się już znaczna grupa osób, która czeka na przyjazd Gustav'a. Niestety, nie mam czasu i ruszam przed siebie. Dodatkowo, muszę się śpieszyć, gdyż nie mam oświetlenia a o 20.30 jest już ciemno. Po drodze mijam wóz techniczny rybnickiego ultra kolarza. Szybki telefon i składam mu gratulacje. Dystans 1400km jazdy NON STOP bez snu osiągnął za Tarnowskimi Górami.
GRATULACJE I OGROMNY SZACUNEK!!!
Gdy wjeżdżam do Gliwic, jest już ciemno. Na rynku melduję się punktualnie o 20.45. Potem oglądamy mecz (Legia - Dundalk 1-1) i po 23.00 wracam do akademika.
Szybki obiad i jadę samochodem do fotografa we Skrzyszowie. Tam robię zdjęcia, wsiadam na rower i ruszam do Gliwic. Mam 90 minut czasu, gdyż ugadałem się z kumplami o 20.45 na meczu Legii. Po drodze zajeżdżam pod Bazylikę w Rybniku, gdzie uzbierała się już znaczna grupa osób, która czeka na przyjazd Gustav'a. Niestety, nie mam czasu i ruszam przed siebie. Dodatkowo, muszę się śpieszyć, gdyż nie mam oświetlenia a o 20.30 jest już ciemno. Po drodze mijam wóz techniczny rybnickiego ultra kolarza. Szybki telefon i składam mu gratulacje. Dystans 1400km jazdy NON STOP bez snu osiągnął za Tarnowskimi Górami.
GRATULACJE I OGROMNY SZACUNEK!!!
Gdy wjeżdżam do Gliwic, jest już ciemno. Na rynku melduję się punktualnie o 20.45. Potem oglądamy mecz (Legia - Dundalk 1-1) i po 23.00 wracam do akademika.
Eskorta dla Gustav'a podczas 1400km NON STOP !!!
Sobota, 20 sierpnia 2016
Uczestnicy
Km: | 162.50 | Czas: | 06:10 | km/h: | 26.35 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | ||
Podjazdy: | m | Sprzęt: The Special One | Aktywność: Jazda na rowerze |
Plan na ten dzień był już znany od dawna. Towarzyszyć Gustav'owi na pierwszych kilometrach, podczas próby bicia rekordu jazdy bez snu, czyli 1400km NON STOP na rowerze :) Zachęcam do wizyty na jego fanpage, gdzie jest relacja live z trasy :)
Wstaję punktualnie o 7.30. Nie jest to łatwe po wczorajszym wypadzie na Pradziad, który zakończyłem o 1.15. A następnie oglądałem jeszcze mecz piłki ręcznej POLSKA - Dania, w którym musiała być jeszcze dogrywka :) Ostatecznie poszedłem spać o 3.30. Na śniadanie jem miskę grysiku, pakuję co trzeba do kieszonek w koszulce i o 8.30 ruszam do Wodzisławia pod MC Donald. W Skrzyszowie mijam remont drogi, trwa on już kilka miesięcy a końca nie widać :)
Remont drogi w Skrzyszowie © CFCFan
Kilka minut przed 9.00, melduję się na miejscu zbiórki. Spotykam tam Karolinę. Czekamy kilka minut na jeszcze jednego zawodnika, lecz się nie pojawia. Ruszamy na Rybnik. Po kilkunastu metrach wspólnej jazdy, spotykamy lekko spóźnionego Marcina. I tak oto w trzyosobowym składzie mkniemy do Rybnika pod Bazylikę. Na miejscu jesteśmy kilka minut po 9.30. Spotykam tam kilku znajomych (Paweł J., Krystian, Emil, Paweł G.).
WTF?? Tour de Rybnik?? © CFCFan
Wszyscy żywiołowo dyskutują o wyczynie, jaki postawił przed sobą gustav oraz czekają na jego przybycie. W końcu następuje moment kulminacyjny. Przed Bazylikę zajeżdża Mr. Unstoppable i jego samochód techniczny.
Mr. Unstoppable © CFCFan
Samochód supportu © CFCFan
Maszyna © CFCFan
Motywator © CFCFan
Licznik wyzerowany :) © CFCFan
Następuje obowiązkowa sesja fotograficzna, wywiady do radia oraz pożegnanie.
Zdjęcia, wywiady itp., itd © CFCFan
O 10.07 gustav rusza w trasę. Większość z osób, które stawiły się pod Bazyliką, postanawia mu towarzyszyć na pierwszych kilometrach. Tak oto tworzy się świetny peleton.
Peleton na trasie © CFCFan
Fotka z mistrzem © CFCFan
I resztą peletonu © CFCFan
W takim składzie jedziemy aż do okolic Wielopola. Tam odłącza się ekipa ze Świerklan i zostaje nas pięciu oraz Rybnicki Terminator.
Lecimy na Gliwice © CFCFan
Spokojnym tempem, około 26,0 km/h pokonujemy kolejne kilometry. Jedzie się świetnie. Docieramy do Gliwic. Tam krótka pauza na stacji w celu regulacji siodełka i ruszamy dalej na Olesno.
Krótka pauza na Shell'u w Gliwicach © CFCFan
Jedziemy wspólnie z gustav'em, aż do miejscowości Toszek. Tam musimy się rozstać. Gustav rusza samotnie nad Morze Bałtyckie, a my w piątkę nad nasze śląskie morze (czyt. Zalew Rybnicki).
POWODZENIA MAJSTER!!! NEVER, NEVER GIVE UP!!!
Nasza ekipa robi szybkie zakupy w sklepie na rynku w Toszku, o którego istnieniu wcześniej nie wiedziałem :)
Toszek - zakupy © CFCFan
Toszek - rynek © CFCFan
Autorem drogi powrotnej został Paweł. Najpierw poprowadził nas w kierunku wioski Ujazd. Tam odbiliśmy w świetną drogę, która prowadziła przez spory las.
Lecimy na Rudy © CFCFan
Tak znaleźliśmy się w Kotlarni, gdzie Paweł zabrał nas na fajną, żwirową, leśną ścieżkę. No, może nie była idealna na szosę, ale jakoś daliśmy radę.
Tego fragmentu trasy lepiej nie wspominać © CFCFan
Na szczęście, druga część tej ścieżki to fajny odcinek pokryty asfaltem. Tak docieramy do Rud. Stamtąd szybka jazda w stronę Rybnika. Niestety, ulica Rudzka wciąż jest w remoncie, dlatego musieliśmy się kilka razy zatrzymać na światłach.
Przewodnik na czele. Tym razem wybrał idealną drogę © CFCFan
Przed Orzepowicami, Emil odbija w kierunku Czerwonki. W taki sposób zostaje nas tylko czterech. Za przewodnika dalej robi Paweł. Prowadzi nas jakimiś małymi drużkami do Radlina. Muszę przyznać, iż nie miałem pojęcia, gdzie jestem :) Po drodze zaliczamy dwie strome ścianki, na których niczym Maja Włoszczowska na olimpiadzie, naszą męską trójkę objeżdża Karolina. W Radlinie żegnamy się z Pawłem i lecimy na Wodzisław. Peleton ostatecznie rozbija się na pierwszym wodzisławskim rondzie. Każdy z nas jedzie w swoją stronę. Karolina na Wodzisław, Marcin na Marklowice a ja prosto na Turzę Śląską. Wjeżdżając do swojej rodzinnej miejscowości, mijam świetne dekoracje dożynkowe. Wszystko dlatego, iż właśnie dziś organizowane są coroczne Gminne Dożynki.
DOŻYNKI GMINNE 2016 Godów © CFCFan
DOŻYNKI GMINNE 2016 Godów © CFCFan
DOŻYNKI GMINNE 2016 Godów © CFCFan
Dożynki Gminne 2016 GODÓW © CFCFan
W domu jestem kilka minut przed 16.00. Idealne zdążyłem na mecz Watford vs CHELSEA FC :)
Dzięki całej ekipie. Jazda w grupie jest zdecydowane lepsza od samotnego nabijania kilometrów. Do następnego!!! A teraz wszyscy na FB i ostro dopingujemy GUSTAV'A!!!
1400 km NON STOP by Gustav
Remont drogi w Skrzyszowie © CFCFan
Kilka minut przed 9.00, melduję się na miejscu zbiórki. Spotykam tam Karolinę. Czekamy kilka minut na jeszcze jednego zawodnika, lecz się nie pojawia. Ruszamy na Rybnik. Po kilkunastu metrach wspólnej jazdy, spotykamy lekko spóźnionego Marcina. I tak oto w trzyosobowym składzie mkniemy do Rybnika pod Bazylikę. Na miejscu jesteśmy kilka minut po 9.30. Spotykam tam kilku znajomych (Paweł J., Krystian, Emil, Paweł G.).
WTF?? Tour de Rybnik?? © CFCFan
Wszyscy żywiołowo dyskutują o wyczynie, jaki postawił przed sobą gustav oraz czekają na jego przybycie. W końcu następuje moment kulminacyjny. Przed Bazylikę zajeżdża Mr. Unstoppable i jego samochód techniczny.
Mr. Unstoppable © CFCFan
Samochód supportu © CFCFan
Maszyna © CFCFan
Motywator © CFCFan
Licznik wyzerowany :) © CFCFan
Następuje obowiązkowa sesja fotograficzna, wywiady do radia oraz pożegnanie.
Zdjęcia, wywiady itp., itd © CFCFan
O 10.07 gustav rusza w trasę. Większość z osób, które stawiły się pod Bazyliką, postanawia mu towarzyszyć na pierwszych kilometrach. Tak oto tworzy się świetny peleton.
Peleton na trasie © CFCFan
Fotka z mistrzem © CFCFan
I resztą peletonu © CFCFan
W takim składzie jedziemy aż do okolic Wielopola. Tam odłącza się ekipa ze Świerklan i zostaje nas pięciu oraz Rybnicki Terminator.
Lecimy na Gliwice © CFCFan
Spokojnym tempem, około 26,0 km/h pokonujemy kolejne kilometry. Jedzie się świetnie. Docieramy do Gliwic. Tam krótka pauza na stacji w celu regulacji siodełka i ruszamy dalej na Olesno.
Krótka pauza na Shell'u w Gliwicach © CFCFan
Jedziemy wspólnie z gustav'em, aż do miejscowości Toszek. Tam musimy się rozstać. Gustav rusza samotnie nad Morze Bałtyckie, a my w piątkę nad nasze śląskie morze (czyt. Zalew Rybnicki).
POWODZENIA MAJSTER!!! NEVER, NEVER GIVE UP!!!
Nasza ekipa robi szybkie zakupy w sklepie na rynku w Toszku, o którego istnieniu wcześniej nie wiedziałem :)
Toszek - zakupy © CFCFan
Toszek - rynek © CFCFan
Autorem drogi powrotnej został Paweł. Najpierw poprowadził nas w kierunku wioski Ujazd. Tam odbiliśmy w świetną drogę, która prowadziła przez spory las.
Lecimy na Rudy © CFCFan
Tak znaleźliśmy się w Kotlarni, gdzie Paweł zabrał nas na fajną, żwirową, leśną ścieżkę. No, może nie była idealna na szosę, ale jakoś daliśmy radę.
Tego fragmentu trasy lepiej nie wspominać © CFCFan
Na szczęście, druga część tej ścieżki to fajny odcinek pokryty asfaltem. Tak docieramy do Rud. Stamtąd szybka jazda w stronę Rybnika. Niestety, ulica Rudzka wciąż jest w remoncie, dlatego musieliśmy się kilka razy zatrzymać na światłach.
Przewodnik na czele. Tym razem wybrał idealną drogę © CFCFan
Przed Orzepowicami, Emil odbija w kierunku Czerwonki. W taki sposób zostaje nas tylko czterech. Za przewodnika dalej robi Paweł. Prowadzi nas jakimiś małymi drużkami do Radlina. Muszę przyznać, iż nie miałem pojęcia, gdzie jestem :) Po drodze zaliczamy dwie strome ścianki, na których niczym Maja Włoszczowska na olimpiadzie, naszą męską trójkę objeżdża Karolina. W Radlinie żegnamy się z Pawłem i lecimy na Wodzisław. Peleton ostatecznie rozbija się na pierwszym wodzisławskim rondzie. Każdy z nas jedzie w swoją stronę. Karolina na Wodzisław, Marcin na Marklowice a ja prosto na Turzę Śląską. Wjeżdżając do swojej rodzinnej miejscowości, mijam świetne dekoracje dożynkowe. Wszystko dlatego, iż właśnie dziś organizowane są coroczne Gminne Dożynki.
DOŻYNKI GMINNE 2016 Godów © CFCFan
DOŻYNKI GMINNE 2016 Godów © CFCFan
DOŻYNKI GMINNE 2016 Godów © CFCFan
Dożynki Gminne 2016 GODÓW © CFCFan
W domu jestem kilka minut przed 16.00. Idealne zdążyłem na mecz Watford vs CHELSEA FC :)
Dzięki całej ekipie. Jazda w grupie jest zdecydowane lepsza od samotnego nabijania kilometrów. Do następnego!!! A teraz wszyscy na FB i ostro dopingujemy GUSTAV'A!!!
1400 km NON STOP by Gustav
Czeskie Alpy
Piątek, 19 sierpnia 2016
Km: | 386.10 | Czas: | 15:24 | km/h: | 25.07 |
Pr. maks.: | 72.00 | Temperatura: | 25.0°C | ||
Podjazdy: | 5587m | Sprzęt: The Special One | Aktywność: Jazda na rowerze |
CZESKIE ALPY
Wolny piątek, świetna pogoda. Decyzja mogła byś tylko jedna. Celem wyjazdu było zaliczenie trzech, fajnych górek w Czechach. Pierwsza to przełęcz Cervenohorske Sedlo (1013 m.n.p.m), następnie szczyt Dlouhe Strane (1353 m.n.p.m) oraz Praded (1491 m.n.p.m).
Wyjazd zaplanowałem na 5.00 w piątkowy poranek. Niestety, poszedłem spać dość późno, co spowodowało, iż wstałem dopiero o 4.30. Musiałem jeszcze dokończyć pakowanie podstawowego ekwipunki, zjeść śniadanie oraz ubrać niezbędne ciuchy.
Śniadanie (makaron, kakao, jogurt, dżem malinowy) © CFCFan
Wszystkie te czynniki spowodowały, iż z domu wyruszyłem dopiero o 6.00. Dodatkowo, musiałem jeszcze skoczyć do rzeźni, aby zakupić kabanosy. W końcu o 6.15 ruszyłem w kierunku Raciborza. Początkowo było mi trochę zimno, lecz w okolicach 7.00 temperatura wzrosła i jechało się już dobrze. Trzymałem solidne tempo ponad 30 km/h.
Odra w Raciborzu © CFCFan
Za Raciborzem natrafiłem na remont fatalnego odcinka drogi. Nareszcie się za niego wzięli.
Racibórz - remont drogi © CFCFan
Odbijam na Pawłów i bocznymi drogami dojeżdżam do DK38, którą lecę na Głubczyce. Mijam typowy dla tych rejonów rolniczy krajobraz.
Pola Opolszczyzny © CFCFan
Drogi Opolszczyzny © CFCFan
W między czasie zaczęło się trochę chmurzyć. Spadło na mnie kilka kropel deszczu. Na szczęście na strachu się skończyło. W Głubczycach lekkie problemy nawigacyjne, które jednak szybko udało mi się rozwiązać. I tak znów fajną, boczną drogą jechałem do przejścia granicznego w Pomorzowiczkach.
W drodze na Czechy © CFCFan
Góry w Czechach © CFCFan
Tam przekraczam granicę i robię 5 min pauzy na ciastko i siku.
Granica Polsko - Czeska © CFCFan
Ładne widoki © CFCFan
W Czechach od razu poprawia się jakość dróg. Dodatkowo znacznie spada ilość samochodów. Widoki również są dużo lepsze.
Puste i spokojne czeskie drogi © CFCFan
Po kilku kilometrach za granicą zaczynają się pierwsze podjazdy. Na liczniku wybija mi również 100 km, które zgodnie z początkowym założeniem pokonałem ze średnią 30,1 km/h. Pierwsza część treningu zaliczona :) Pierwszy podjazd nie jest stromy. Jest za to bardzo długi. Cały czas towarzyszą mi świetne widoki oraz coraz mocniej grzejące słońce. W końcu melduję się na szczycie. Jest z tamtą fajny widok na miejscowość Zlate Hory.
Na szczycie pierwszego podjazdu © CFCFan
Na szczycie pierwszego podjazdu © CFCFan
Zlate Hory © CFCFan
Czeka mnie super zjazd do tegoż fajnego, turystycznego miasteczka.
Zjazd © CFCFan
Mijam świetną aleję ze sklepami i restauracjami. Teraz, znów bocznymi drogami, kieruję się na Jasienik. Po drodze zaliczam kolejny, porządny podjazd. Mam jeszcze siły, więc idzie on dość sprawnie i szybko.
Świetne asfalty © CFCFan
Drugi lekki podjazd © CFCFan
Jakieś fajne krowy © CFCFan
Świetna droga © CFCFan
Później zjazd i już jestem w Jasieniku. Tam odbijam w lewo i rozpoczynam długą wspinaczkę pod Cervenohorske Sedlo. Nie ujechałem 1km, kiedy zauważyłem sklep po prawej. Bez namysłu zatrzymuję się i robię przerwę śniadaniową. Kupuję 2 coca-cole w puszce, wodę 0,5l, i sok 2l. Zjadam porządną porcję kabanosów z chlebem i batona.
Pauza na kabanosy © CFCFan
The Special One © CFCFan
Gdy uzupełniałem picie w bidonach, zagadali do mnie Czescy Jehowi. Coś tam pogadali, dali broszurkę, pożyczyli udanej podróży i sobie poszli. O 12.00 kontynuuję podjazd. Gdy skręcam w kierunku przełęczy, widzę znak, iż droga od szczytu w stronę Sumperku jest nie przejezdna. podobnie gadali Jehowi. Pomimo tego, postanowiłem podjechać na samą górę. Podjazd daje mi porządnie w kość. Nie dość że jest długi, to jeszcze nachylenie solidne.
Podjazd pod Cervenohorske Sedlo © CFCFan
Podjazd pod Cervenohorske Sedlo © CFCFan
Na szczęście daję radę i melduję się na górze. Tam zastaje taki oto widok.
Remont drogi na przełęczy Cervenohorske Sedlo © CFCFan
Remont drogi na przełęczy Cervenohorske Sedlo © CFCFan
Remont drogi na przełęczy Cervenohorske Sedlo © CFCFan
Nie wygląda to ciekawie. O fajnym zjeździe mogę tylko pomarzyć. Tak oto przez dobre 4 km przebijam się przez żwir, błoto i maszyny budowlane.
Elegancki zjazd © CFCFan
Widoki © CFCFan
Równiarka © CFCFan
Spycharka © CFCFan
W końcu od połowy zjazdu trafiam na świetny, dopiero co położony asfalt. Mogę jechać szybciej, ale dalej muszę uważać, bo cały ten zjazd to jeden wielki plac budowy.
Nareszcie. ASFALT!!!! © CFCFan
Super asfalt na zjeździe © CFCFan
Tak docieram na sam koniec. Przejeżdżam nad rzeczką i od razu odbijam w lewo. Czeka mnie kolejny, solidny podjazd pod Dlouhe Strane. Na szczycie tej góry znajduje się zbiornik wodny, który jest częścią dużej elektrowni wodnej. Coś takiego jak nasza, polska Góra Żar. Podjazd ma jakieś 14km. Początkowe kilometry nie są trudne. W okolicy pierwszego zbiornika jest nawet spore wypłaszczenie.
Mały zbiornik elektrowni na górze Dlouhe Strane © CFCFan
Mały zbiornik elektrowni na górze Dlouhe Strane © CFCFan
Zabawa zaczyna się później. Droga ciągnie się zboczem góry. Nachylenie będzie ok. 7% albo i więcej. Trochę się tam namęczyłem. Na szczęście aura dopisała i widoki w końcowej fazie podjazdu były super. Najpierw dojechałem do jakiegoś domku, który znajdował się tuż pod zbiornikiem. Był tam sklep i restauracja.
Sklepik pod szczytem © CFCFan
Do tego pełno turystów, którzy czekali na dostawę rowerów, które wyglądały jak duże hulajnogi. Zrobiłem sobie tam krótką przerwę. Zjadłem batona, wypiłem puszkę coli i dalej w drogę.
Eleganckie widoki © CFCFan
Zacząłem objeżdżać zbiornik. Bardzo fajna ścieżka, która jest przeznaczona tylko dla rowerów i rolkarzy.
Eleganckie widoki © CFCFan
W pewnym momencie odbijam w lewo, aby podjechać na sam szczyt. Niestety, wszędzie widzę zakaz ruchu dla rowerów. Można tam chodzić tylko pieszo.
Zakaz jazdy dla rowerów © CFCFan
Pomimo tego, ignoruję znaki i jadę dalej. Podjeżdżam pod zbiornik. Widoki świetne. Idealnie widać górę Pradziad, która jest moim następnym celem.
Pradziad © CFCFan
Robię dużo zdjęć, objeżdżam zbiornik i wracam na starą ścieżkę.
Eleganckie widoki © CFCFan
Zbiornik na szczycie © CFCFan
Zbiornik na szczycie © CFCFan
Widoki © CFCFan
Świetna ścieżka wokół zbiornika © CFCFan
Widoki © CFCFan
Podczas całego objazdu zbiornika, tylko jedna osoba zwróciła mi uwagę, iż tu nie wolno jeździć na rowerze :) Teraz czeka mnie świetny zjazd. Na dole muszę pokonać ostatnie metry remontowanej drogi i mogę pędzić na Sumperk. Przed miejscowością Velke Losiny odbijam w lewo i jadę małym skrótem. Przejeżdżam przez wioskę Marsikov, a następnie pokonuję mały podjazd. W taki sposób szybciej jestem w Sobotinie. Wskakuję na dobrze już znaną mi drogę i rozpoczynam kolejna wspinaczkę. Tym razem podjazd ma małe nachylenie ale ponownie jest bardzo długi. Pokonuję kilka fajnych serpentyn. Dodatkowo mija mnie kolarz, którego spotkałem na szczycie Dlouhe Strane. Gdy dojeżdżam na najwyższy punkt tej przełęczy, kończy mi się picie. Jadę chwilę po płaskim a następnie szaleję na długim zjeździe. W końcu docieram do miejscowości Rymarov. Tam robię ok. 40min przerwy pod sklepem Penny Market.
Pauza pod sklepem Penny Market © CFCFan
Kupuję 2 hot dogi, 2 nektaryny, wodę 1,5l, sok i dwie coca cole 0,5l. Przed sklepem rozkładam cały kram. Zjadam kilka kabanosów z chlebem, hot dogi i jakiegoś batona. Resztę zapasów pakuję do torby. Wspinaczkę pod Pradziad rozpoczynam ok. 17.30. Pierwsze 20km to dojazd do Karlovej Studanki, który nie jest jakiś trudny. Pogoda dopisuje, jedzie się elegancko. W końcu skręcam w lewo, mijam szlaban i rozpoczynam 8,5km solidnego podjazdu. Najpierw 6km o nachyleniu 6%. Ledwo się wlokę.
Podjazd pod Pradziada © CFCFan
Jestem już bardzo zmęczony. W końcu docieram na spory parking, który jest położony pod szczytem. Z tego miejsca czeka mnie ostatnie 2,5km podjazdu. Tu nachylenie jest już zdecydowanie większe. No cóż, średnia 8 - 9 km/h i jedziemy. Kilka minut po 19.00 melduję się na szczycie. Robię zdjęcia i ubieram kurtkę oraz nakolanniki, gdyż jest tu cholernie zimno. Do tego wieje wredny wiatr. Podziwiam fajny zachód słońca.
Zachód słońca na szczycie © CFCFan
Zachód słońca na szczycie © CFCFan
Zachód słońca na szczycie © CFCFan
Widoki
Wieża © CFCFan
Zjadłem tam też chyba ze 2 batony i przed 20.00 zacząłem zjeżdżać. Droga była całkowicie pusta, dlatego mogłem spokojnie pędzić ponad 60km/h. Zjeżdżałem, zjeżdżałem aż dojechałem do Bruntalu. Tam zatrzymałem się pod małym sklepem.
Ostatnie zakupy w Bruntalu © CFCFan
Szybkie zakupy (woda i cola 0.5L) i jadę dalej. Tym razem postanowiłem sprawdzić nową trasę przez Krnov. Okazało się to strzałem w dziesiątkę. Z Bruntalu do Krnova jechałem cały czas lekko z górki. Do tego miałem jakoś dziwnie dużo sił. Średnia ponad 30km.h i jazda. Dodatkowy plus to świetna noc. Akurat była pełnia księżyca, więc mogłem jechać bez lampki a i tak wszystko widziałem.
Księżyc © CFCFan
Szybko dojechałem do tegoż fajnego miasta. Tam skręcam lekko w prawo i lecę na Opawę. Tym razem również nie było pagórków. Droga płaska, wiatr w plecy. Czasem trafi się jakiś mały podjazd, którego nawet nie zauważam. W Opavie korzystam z fajnej obwodnicy. W ten sposób omijam centrum, w którym zapewne jest wiele świateł itp. Za Opavą robię ostatni postój na przystanku. Zjadam resztę kabanosów i piję colę, której 3/4 wylałem. Niechcący traciłem otwartą butelkę i dalej możecie sobie wyobrazić co się stało. Teraz lecę na Hlucin. Po drodze mijam boisko, na którym odbywają się zawody strażackie.
Zawody strażackie © CFCFan
Co warte odnotowania, była to godzina 23.30. Przed Hlucinem znowu korzystam z dobrze znanego mi skrótu. Po przekroczeniu granicy, w Chałupkach muszę zatrzymać się na przejeździe kolejowy.
Przejazd kolejowy w Chałupkach © CFCFan
Ostatnie kilometry kręcę w kierunku Bochumina a następnie Karviny. Przed Karviną odbijam na Gołkowice i już jestem w Polsce. Jeszcze tylko 2km i o 1.10 melduję się w domu. Szybka kąpiel i zasiadam wygodnie w fotelu aby zobaczyć półfinałowy mecz w piłkę ręczna Dania - Polska. Niestety, przegrywamy w dogrywce jedną bramką. Spać idę o 3.30. A już o 7.30 muszę wstać, aby dojechać do Rybnika i eskortować Gustav'a, podczas pierwszych kilometrów bicia jego rekordu - 1400km NON STOP.
Ogólnie wyjazd udany. Zaliczyłem wszystkie podjazdy, które sobie zaplanowałem. Pogoda dopisała. Widoki były jak zawsze znakomite. I po co jechać w Alpy, skoro nasze, Czeskie i Słowackie góry są takie piękne??
Avala Tower
Środa, 10 sierpnia 2016
Km: | 46.00 | Czas: | 02:05 | km/h: | 22.08 |
Pr. maks.: | 69.80 | Temperatura: | 28.0°C | ||
Podjazdy: | 778m | Sprzęt: Kellys | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ostatni wyjazd rowerowy po Belgradzie. W piątek czas wracać do domu. Na sam koniec zostawiłem sobie jedną z najlepszych atrakcji. A mianowicie, wejście na wieżę, która znajduje się na górze Avala. Po pracy zjadłem obiad i o 17.45 ruszyłem w stronę góry.
Cel ostatniej wycieczki © CFCFan
Trasę znam już na pamięć. Więc z dotarciem na szczyt nie było problemów. Zrobiłem ostatnie zdjęcie Grobu Nieznanego Żołnierza i udałem się pod wieżę.
Grób Nieznanego Żołnieża © CFCFan
Avala Tower © CFCFan
Aby dostać się na taras widokowy, trzeba zakupić bilet. Jego cena to 400 DIN. Podchodzę do kasy, płacę 2000 DIN a w zamian otrzymuję bilet i 1900 DIN reszty :)
Cennik © CFCFan
Kasjer najprawdopodobniej pomylił banknot 500 DIN z 200 DIN, gdyż wyglądają one bardzo podobnie. No cóż, będę miał jedną pljeskavicę gratis :) Kieruję się do wejścia. Razem z kilkoma innymi osobami wchodzę do windy, która w kilka sekund wynosi nas na taras widokowy. Widok nieziemski. Doskonale widać cały Belgrad. Jedyny minus to nie najlepsza widoczność. Nie do końca trafiłem z pogodą. Zanosiło się na burzę, wskutek czego niebo było pochmurne. Ale pomimo tego, byłem bardzo zadowolony.
Avala © CFCFan
Widok z wieży © CFCFan
Instytut, w którym bracuję © CFCFan
Widok z wieży © CFCFan
Taras widokowy © CFCFan
Widok z wieży © CFCFan
Widok z wieży © CFCFan
Krótko mówiąc, było warto wydać 100 DIN i zobaczyć te widoki. Na zachętę wstawiam kilka zdjęć. Zwiedzanie skończyłem o 19.45. Miałem w planie udać się jeszcze nad jezioro Avala, ale zbliżająca się burza i widoczne w oddali błyskawice, zmusiły mnie do zmiany planu. Skierowałem się tą samą drogą do centrum .Po drodze kupiłem jeszcze kabab na kolację i bułki w najlepszej piekarni na śniadanie.
Kolacja © CFCFan
Jutro ostatni dzień w pracy. Potem krótkie wyjście na miasto i pakowanie. Podróż do domu rozpocznę w piątek, prawdopodobnie w okolicy południa :)
Cel ostatniej wycieczki © CFCFan
Trasę znam już na pamięć. Więc z dotarciem na szczyt nie było problemów. Zrobiłem ostatnie zdjęcie Grobu Nieznanego Żołnierza i udałem się pod wieżę.
Grób Nieznanego Żołnieża © CFCFan
Avala Tower © CFCFan
Aby dostać się na taras widokowy, trzeba zakupić bilet. Jego cena to 400 DIN. Podchodzę do kasy, płacę 2000 DIN a w zamian otrzymuję bilet i 1900 DIN reszty :)
Cennik © CFCFan
Kasjer najprawdopodobniej pomylił banknot 500 DIN z 200 DIN, gdyż wyglądają one bardzo podobnie. No cóż, będę miał jedną pljeskavicę gratis :) Kieruję się do wejścia. Razem z kilkoma innymi osobami wchodzę do windy, która w kilka sekund wynosi nas na taras widokowy. Widok nieziemski. Doskonale widać cały Belgrad. Jedyny minus to nie najlepsza widoczność. Nie do końca trafiłem z pogodą. Zanosiło się na burzę, wskutek czego niebo było pochmurne. Ale pomimo tego, byłem bardzo zadowolony.
Avala © CFCFan
Widok z wieży © CFCFan
Instytut, w którym bracuję © CFCFan
Widok z wieży © CFCFan
Taras widokowy © CFCFan
Widok z wieży © CFCFan
Widok z wieży © CFCFan
Krótko mówiąc, było warto wydać 100 DIN i zobaczyć te widoki. Na zachętę wstawiam kilka zdjęć. Zwiedzanie skończyłem o 19.45. Miałem w planie udać się jeszcze nad jezioro Avala, ale zbliżająca się burza i widoczne w oddali błyskawice, zmusiły mnie do zmiany planu. Skierowałem się tą samą drogą do centrum .Po drodze kupiłem jeszcze kabab na kolację i bułki w najlepszej piekarni na śniadanie.
Kolacja © CFCFan
Jutro ostatni dzień w pracy. Potem krótkie wyjście na miasto i pakowanie. Podróż do domu rozpocznę w piątek, prawdopodobnie w okolicy południa :)
Park Narodowy Fruška gora
Niedziela, 7 sierpnia 2016
Km: | 258.80 | Czas: | 12:04 | km/h: | 21.45 |
Pr. maks.: | 77.80 | Temperatura: | 28.0°C | ||
Podjazdy: | 1712m | Sprzęt: Kellys | Aktywność: Jazda na rowerze |
PARK NARODOWY FRUSKA GORA
Ta ostatnia Niedziela. Trzeba było ją jakoś porządnie spożytkować. Plan na wyjazd przygotowany już od kilku dni. Cel to Park Narodowy Fruška gora. Wstaję o 5.45. Na śniadanie kołaczyk z piekarni. Pakuję minimalny bagaż do plecaka (coca - cola 1,5l, 6 kanapek z kremem, 4 batony i zestaw przeciwdeszczowy (kurtka, spodnie i ochraniacze na buty)). O 6.45 ruszam z pod akademika.
Roboty przed akademikiem © CFCFan
Dziś na lekko © CFCFan
Niebo zachmurzone, ale padać nie powinno. Jeszcze krótka wizyta w piekarni, gdzie kupuję rewelacyjne ciastko z wiśniami.
Rewelacyjne ciastko © CFCFan
Piekarnia otwarta 24h/dobę © CFCFan
Kieruję się na Nowy Belgrad a później Zemun. Są to nazwy dzielnic Belgradu. Przejeżdżam obok Pałacu Serbii, który robi wrażenie swoimi rozmiarami.
Pałac Serbii © CFCFan
Hotel Jugislavija © CFCFan
Następnie, przypadkiem, trafiam na taki oto samochód. Wygląda bardzo oryginalnie :)
Co za fura © CFCFan
Bardzo oryginalna © CFCFan
Kolejne kilometry to jazda drogą, która jest prosta, jakby ktoś wyrysował ją w teren za pomocą linijki.
Fajna ścieżka © CFCFan
Nuuuda © CFCFan
Niektóre z miejsc kojarzę, gdyż tą samą drogą jechałem 5 tygodni temu. Odnajduję miejsce swojego noclegu :)
Pod tymi drzewami spałem 5 tygodni temu :) © CFCFan
Mijam takie miasta jak Nova i Stara Pazova oraz Indjija. Krajobraz i widoki nie zachwycają. Jest cały czas płasko. Jedyne wzniesienia to wiadukty kolejowe.
Płasko © CFCFan
Nudę przerywa mi francuska para, która jedzie w kierunku Belgradu. W końcu jakaś atrakcja :) W końcu na horyzoncie widzę masyw Fruskiej Gory.
Góry coraz bliżej © CFCFan
Zniszczona wieża na horyzoncie © CFCFan
Pogoda świetna na rower, nie pada, pochmurno, temperatura idealna. W końcu odbijam z głównej drogi w lewo w kierunku Parku Narodowego.
Trochę lepsze widoki © CFCFan
PN Fruska Gora © CFCFan
Przez cały park biegnie świetna droga. Idealna na rower. Stan nawierzchni mogę ocenić na dobry. Samochody mijają mnie sporadycznie. Powoli Będzie ciężko, ale myślę, iż dam sobie radę :)
Droga osłonięta drzewami © CFCFan
Droga składa się z małych, krótkich podjazdów. Potem zazwyczaj następuje wypłaszczenie lub krotki zjazd. I tak przez ponad 40km. Droga cały czas biegnie w lesie, który może dawać idealną ochronę przed ewentualnym upałem. Na jednym z podjazdów spotykam sakwiarza z Berlina. Podróż zaczął w Budapeszcie. Robi rundę po Serbii a potem obiera kurs na swoją ojczyznę.
Kolega z Berlina © CFCFan
Razem mijamy potężną wieżę, która również została zbombardowana przez NATO w 1999r. Od tego czasu nikt jej nie zmodernizował.
Zniszczona wieża © CFCFan
Następnie zatrzymujemy się przy dużym pomniku "Freedom". Wybudowano go w 1951r. ku pamięci partyzantów, którzy walczyli podczas II Wojny Światowej.
Monument "Freedom" © CFCFan
Monument "Freedom" © CFCFan
Czołg © CFCFan
W tym miejscu kolega robi sobie pauzę w restauracji. Ja jadę dalej i robię sobie postój na kanapkę jakieś 500m później.
Pauza © CFCFan
Po przerwie kontynuuję podjazd. W pewnym miejscu widoki znacznie się poprawiają. W końcu coś innego, niż tylko drzewa i drzewa.
Bardzo fajny widok © CFCFan
I jeszcze jedno ujęcie © CFCFan
Miejsca przeznaczone do wypoczynku © CFCFan
Nawet nie wiem kiedy, przejechałem obok szczytu tego pasma gór. Jest nim Crveni Cot (539m n.p.m). Od tego miejsca zaczęły przeważać zjazdy. Idealna trasa na weekendowy relaks. Na miejscach do biwakowania, których jest tu w bród, można spotkać Serbów z pobliskich miejscowości. Zapewne odpoczywają od miejskiego zgiełku przy grillu, w gronie przyjaciół i najbliższych.
Grill © CFCFan
Kolejne miejsca wypoczynkowe © CFCFan
Kolejne widoki © CFCFan
Kolejne widoki © CFCFan
Kolejne widoki © CFCFan
Lekki zjazd © CFCFan
W końcu dojeżdżam do miejsca, w którym muszę skręcić w lewo aby opuścić park.
Arbuzy © CFCFan
Czeka na mnie świetny widok, na otaczające Fruską Gorę równiny oraz krótki i bardzo szybki zjazd.
Widok na równiny © CFCFan
Czas na zjazd © CFCFan
Widok na równiny © CFCFan
Następnie przez małe, okoliczne wioski docieram do miast Sremska Mitrovica. Przed miastem znów wpakowałem się na odcinek drogi, który jest w remoncie. Dojeżdżam do centrum. Robię krótki objazd miasta. Podziwiam fajną kładkę dla pieszych nad rzeką Sawa, jakieś stare ruiny i pomnik jakiejś świni.
Sawa w Sremskiej Mitrovicy © CFCFan
Jakieś ruiny © CFCFan
Pomnik świni © CFCFan
W samym centrum znajduje się mały deptak i park.
Sremska Mitrovica - deptak © CFCFan
Fontanna w parku © CFCFan
Tam spotykam kolejnego sakwiarza. Tym razem Serba.
Kolega z Serbii © CFCFan
Jako że, jestem już bardzo głodny, udaję się do pierwszej napotkanej knajpy na obiad. Za 430DIN kupuję piwo LEV 0,5l, małe frytki 200g i pljeskavicę 200g.
Obiad za 430DIN (14zł) © CFCFan
W porównaniu do Belgradu, jest tu dużo taniej. Przerwa obiadowa trwa prawie godzinę. Ciężko jest mi ruszyć ponownie w trasę. Przejeżdżam nad rzeką Sawa i jadę w kierunku miasta Sabac.
Rzeka Sawa © CFCFan
Po drodze spotykam trzeciego już sakwiarza. Jest nim Tyrone z dalekiej Australii.
Kolega z Australii © CFCFan
A tu patyk, który służy do obrony przed psami © CFCFan
Ma kumpla w Serbii, dlatego już po raz piąty wybrał się tu na rowerowe wakacje. Ma zamiar dojechać z sakwami nad Morze Czarne. Nie wozi za dużo ekwipunku, a to dla tego, iż na Bałkanach (jak dla niego) jest bardzo tanio. Zawsze nocuje w hotelach lub u znajomych. Jedziemy razem dobre 20km, aż do miasta Sabac. Tam wymieniamy się kontaktami. Ja ruszam w stronę Belgradu, A Tyrone w stronę hotelu. Ostatnie kilometry do Belgradu prowadzą wzdłuż rzeki Sawa. Wobec tego jest dość płasko.
Ale pogoda coraz lepsza © CFCFan
Płasko © CFCFan
Takie tam widoki © CFCFan
Natrafiam tylko na jeden, mały podjazd. Widoki nienajlepsze. Nic specjalnego. Po srodze staję w przydrożnym sklepie, aby zakupić coś do picia. Po południu pogoda zdecydowanie się poprawiła. Chmury znikły a na niebie pojawiło się słońce. Temperatura wzrosłą, ale nie jakoś tragicznie.
Elektrownia © CFCFan
Niespodziewany zjazd © CFCFan
Przed miastem Obrenovac, chciałem skręcić na Nowy Belgrad, lecz przeoczyłem skręt i pojechałem prosto. Jak się później okazało wyszło mi to na dobre. Droga okazała się dużo krótsza. Myślałem, iż ostatnie kilometry przed Belgradem, będę musiał jechać znów tą ruchliwą ekspresówką. Co wieczorem, gdy jest już ciemno nie było by przyjemnie i bezpieczne. Na szczęście tuż przed wjazdem na ekspresówkę, zauważyłem znak, który skierował mnie na starą drogę. Cisza, spokój i fajny asfalt. Raz tylko musiałem przyspieszyć, aby uciec przed goniącym mnie psem. Ostatecznie, po kilkudziesięciu kilometrach wzdłuż rzeki Sawa, docieram do Jeziora Ada.
Most Ada nocą © CFCFan
Belgrad © CFCFan
Wskakuję na świetną ścieżkę, która prowadzi mnie aż po Kalemegdan.
Świetne ścieżki wzdłuż Sawy © CFCFan
Tam odbijam na najbardziej zatłoczoną ulicę i jadę na plac Republiki. Stamtąd już tyko rzut beretem i jestem z powrotem pod piekarnią, w której robiłem poranne zakupy. Ponownie kupuję świetne, wiśniowe ciasto, do tego dwa inne kołaczyki i jadę do domu. W akademiku melduję się przed 22.00. Kolacja, prysznic i idę spać.
Relaks w pochmurny weekend - Avala i Jezioro Ada
Sobota, 6 sierpnia 2016
Km: | 101.90 | Czas: | 05:00 | km/h: | 20.38 |
Pr. maks.: | 74.20 | Temperatura: | 24.0°C | ||
Podjazdy: | 1380m | Sprzęt: Kellys | Aktywność: Jazda na rowerze |
Niestety, wszystko kiedyś musi dobiec końca. Nadszedł czas ostatniego weekendu w Belgradzie. Zgodnie z wcześniejszymi prognozami pogody, zapowiadał się on deszczowo i pochmurnie. W planach nie miałem kolejnej, większej wycieczki. W związku z tym wreszcie mogłem zwiedzić okolice największego miasta na Bałkanach. Zaplanowałem sobie jedną większą wycieczkę, do Parku Narodowego Fruska Góra. Początkowo miała się ona obyć w sobotę. Jednakże, kilka czynników miało wpływ na zmianę decyzji. Po pierwsze zaspałem, po drugie było bardzo pochmurno a po trzecie zwyczajnie nie miałem chęci na ponad 200km wyjazd. Skończyło się na porannych sobotnich porządkach, relaksie i pisaniu relacji z Czarnogóry.
Obiad © CFCFan
Dopiero o 14.15 ruszyłem się z pokoju na krótką rundę wokół Belgradu. Jakiegoś konkretnego planu nie miałem. Wziąłem plecak, kurtkę przeciwdeszczową (gdyż dalej zanosiło się na deszcz) i ruszyłem przed siebie.
Ulice Belgradu © CFCFan
Postanowiłem okrężną drogą dojechać na górę Avala. Dzięki temu, przez przypadek odwiedziłem południowe przedmieścia Belgradu.
Przedmieścia Belgradu © CFCFan
Przedmieścia Belgradu © CFCFan
Jechałem bardzo fajnymi, spokojnymi drogami. Czasem nawierzchnia dawała w kość.
Remontowany odcinek drogi © CFCFan
Ale były również fajne podjazdy i ciekawe widoki.
Podjazd 10% © CFCFan
Fajne widoki za miastem © CFCFan
Fajne widoki za miastem © CFCFan
Fajne widoki za miastem © CFCFan
Fajne widoki za miastem © CFCFan
W końcu docieram pod cel dzisiejszego wyjazdu.
Szczyt góry Avala w chmurach © CFCFan
Autostrada w kierunku Belgradu © CFCFan
Szczyt góry Avala jest w chmurach, wiec chyba o widokach mogę zapomnieć. Podjazd poszedł szybko i sprawnie. Było to jedyne 5km trasy, kiedy dałem z siebie więcej niż 80%. Widoki na szczycie nie powalały.
Widok ze szczytu © CFCFan
Grób Nieznanego Żołnierza © CFCFan
Zrobiłem krótką pauzę na foto i ruszam w dół. Po drodze kilka fotek wieży.
Avala Tower © CFCFan
W końcu dojeżdżam do drogi, która prowadzi na autostradę. Odbijam w lewo i kontynuuję odkrywanie nowych terenów. W międzyczasie trochę się rozpadało. Na szczęście po 5 min deszcz ustał.
Most do nikąd © CFCFan
Znów góra Avala © CFCFan
Przejeżdżam obok tunelu, który skraca drogę. Nie korzystam z niego, wybieram dłuższą opcję.
Przedmieścia Belgradu © CFCFan
Pod tym wzniesieniem biegnie fajny tunel © CFCFan
Przedmieścia Belgradu © CFCFan
Przedmieścia Belgradu © CFCFan
W końcu jestem na drodze ekspresowej, na której pierwszy raz widzę znak zakaz jazdy dla rowerów.
Droga ekspresowa © CFCFan
Most Ada © CFCFan
Pomimo to, łamię przepisy i mknę w kierunku Jeziora Ada. Jeszcze nigdy tam ni byłem. Czas w końcu zaliczyć to podobno fajne miejsce wypoczynkowe. Odbijam z głównej drogi w lewo i jestem na miejscu. Od razu widzę jakiś duży ogród piwny, w którym są grane różne koncerty.
Koncert przy jeziorze Ada © CFCFan
Zabieram się za objazd jeziora.
Jezioro Ada © CFCFan
Jezioro Ada © CFCFan
Wokół prowadzi świetna ścieżka rowerowa.
Świetne ścieżki rowerowe © CFCFan
Podziwiam liczne kawiarnie i restauracje. Dodatkowo w parku jak i na jeziorze, znajduje się pełno różnych atrakcji, które umilają spędzanie czasu wolnego mieszkańcom Belgradu. Mijam tyrolkę, narty wodne, liczne boiska do kosza, piłki nożnej, rugby, tenisa czy siatkówki.
Coś dla fanów narciarstwa wodnego © CFCFan
Świetne miejsce na weekendowy wypoczynek. Robię rundę wokół jeziora i zatrzymuję się w jednej z knajp. Za 250DIN kupuję palacinkę oraz pljeskavicę. Robię sobie 1h pauzy. Jak relaks to na maksa.
Palacinka © CFCFan
Przed 21.00 zbieram manatki i wracam najkrótszą drogą do akademika.
Obiad © CFCFan
Dopiero o 14.15 ruszyłem się z pokoju na krótką rundę wokół Belgradu. Jakiegoś konkretnego planu nie miałem. Wziąłem plecak, kurtkę przeciwdeszczową (gdyż dalej zanosiło się na deszcz) i ruszyłem przed siebie.
Ulice Belgradu © CFCFan
Postanowiłem okrężną drogą dojechać na górę Avala. Dzięki temu, przez przypadek odwiedziłem południowe przedmieścia Belgradu.
Przedmieścia Belgradu © CFCFan
Przedmieścia Belgradu © CFCFan
Jechałem bardzo fajnymi, spokojnymi drogami. Czasem nawierzchnia dawała w kość.
Remontowany odcinek drogi © CFCFan
Ale były również fajne podjazdy i ciekawe widoki.
Podjazd 10% © CFCFan
Fajne widoki za miastem © CFCFan
Fajne widoki za miastem © CFCFan
Fajne widoki za miastem © CFCFan
Fajne widoki za miastem © CFCFan
W końcu docieram pod cel dzisiejszego wyjazdu.
Szczyt góry Avala w chmurach © CFCFan
Autostrada w kierunku Belgradu © CFCFan
Szczyt góry Avala jest w chmurach, wiec chyba o widokach mogę zapomnieć. Podjazd poszedł szybko i sprawnie. Było to jedyne 5km trasy, kiedy dałem z siebie więcej niż 80%. Widoki na szczycie nie powalały.
Widok ze szczytu © CFCFan
Grób Nieznanego Żołnierza © CFCFan
Zrobiłem krótką pauzę na foto i ruszam w dół. Po drodze kilka fotek wieży.
Avala Tower © CFCFan
W końcu dojeżdżam do drogi, która prowadzi na autostradę. Odbijam w lewo i kontynuuję odkrywanie nowych terenów. W międzyczasie trochę się rozpadało. Na szczęście po 5 min deszcz ustał.
Most do nikąd © CFCFan
Znów góra Avala © CFCFan
Przejeżdżam obok tunelu, który skraca drogę. Nie korzystam z niego, wybieram dłuższą opcję.
Przedmieścia Belgradu © CFCFan
Pod tym wzniesieniem biegnie fajny tunel © CFCFan
Przedmieścia Belgradu © CFCFan
Przedmieścia Belgradu © CFCFan
W końcu jestem na drodze ekspresowej, na której pierwszy raz widzę znak zakaz jazdy dla rowerów.
Droga ekspresowa © CFCFan
Most Ada © CFCFan
Pomimo to, łamię przepisy i mknę w kierunku Jeziora Ada. Jeszcze nigdy tam ni byłem. Czas w końcu zaliczyć to podobno fajne miejsce wypoczynkowe. Odbijam z głównej drogi w lewo i jestem na miejscu. Od razu widzę jakiś duży ogród piwny, w którym są grane różne koncerty.
Koncert przy jeziorze Ada © CFCFan
Zabieram się za objazd jeziora.
Jezioro Ada © CFCFan
Jezioro Ada © CFCFan
Wokół prowadzi świetna ścieżka rowerowa.
Świetne ścieżki rowerowe © CFCFan
Podziwiam liczne kawiarnie i restauracje. Dodatkowo w parku jak i na jeziorze, znajduje się pełno różnych atrakcji, które umilają spędzanie czasu wolnego mieszkańcom Belgradu. Mijam tyrolkę, narty wodne, liczne boiska do kosza, piłki nożnej, rugby, tenisa czy siatkówki.
Coś dla fanów narciarstwa wodnego © CFCFan
Świetne miejsce na weekendowy wypoczynek. Robię rundę wokół jeziora i zatrzymuję się w jednej z knajp. Za 250DIN kupuję palacinkę oraz pljeskavicę. Robię sobie 1h pauzy. Jak relaks to na maksa.
Palacinka © CFCFan
Przed 21.00 zbieram manatki i wracam najkrótszą drogą do akademika.