Wpisy archiwalne w miesiącu
Marzec, 2016
Dystans całkowity: | 1337.18 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 52:12 |
Średnia prędkość: | 25.62 km/h |
Maksymalna prędkość: | 66.50 km/h |
Suma podjazdów: | 4177 m |
Liczba aktywności: | 9 |
Średnio na aktywność: | 148.58 km i 5h 48m |
Więcej statystyk |
Tour de Czechoslovakia
Poniedziałek, 28 marca 2016
Km: | 574.02 | Czas: | 23:35 | km/h: | 24.34 |
Pr. maks.: | 66.50 | Temperatura: | 8.0°C | ||
Podjazdy: | 3480m | Sprzęt: The Special One | Aktywność: Jazda na rowerze |
Święta Wielkanoce. A co za tym idzie wolne. Do tego super pogoda. Ze względu na te czynniki, nie było innej opcji jak wyruszyć w dalszą wycieczkę. Wybór padł na naszych południowych sąsiadów - Czechy i Słowacja. Początkowo trasa miała liczyć 400km, lecz ze względu na inspirujące SMS'y jednego z moich znajomych plan trasa uległa wydłużeniu. Przygotowania do wyjazdu jak zawsze zaczynam w ostatniej chwili. Chciałem iść spać o 21.00 a o 4.00 już ruszać w drogę. Niestety, na skutek opóźnienia, położyłem się o 22.30. Dodatkowo miałem problemy z zaśnięciem. Wstałem o 4.00, z czego spałem max. 4h. Teraz czas na standardowe czynności przed wyjazdem. Śniadanie, dokończenie pakowania, założenie stroju i można ruszać w drogę. Na śniadanie standardowo miska makaronu z kakao i jogurtem. Z domu ruszam o 5.20.
Śniadanie
Od razu kieruję się na przejście graniczne w Gołkowicach.Tam mały postój. Muszę zmienić rękawiczki na cieńsze oraz zrzucić polar, bo jest mi za ciepło. Spodziewałem się dużo zimniejszej aury.
Granica Polska - Czechy
Jadę w kierunku Cieszyna. Niestety, po jakimś czasie zaczynam znowu czuć dyskomfort. Jest mi za ciepło w nogi oraz uwierają mnie kalesony. Nie mam innego wyjścia, jak zatrzymać się po raz kolejny. Robię to tuż przed Cieszynem. Tracę ok. 15min bo muszę się cały rozebrać, a w takich warunkach trochę to zajmuje. Co do pogody to niebo jest zachmurzone, ale temperatura przyzwoita.
Wiadukt w Cieszynie
Czeski Cieszyn
Potem standardowo jadę na Triniec oraz Jablonkov. Kilometry nie lecą za szybko. Jazdę utrudnia czołowy wiatr. Dodatkowo, słońce nie może skutecznie przebić się przez chmury, co skutkuje spadkiem temperatury. Pomimo lekkiego dyskomfortu, z powodu zimna, jadę dalej. Przejeżdżam Mosty U Jablonkov'a. Potem lekki podjazd i zjazd aż do granicy Czech ze Słowacją. Na zjeździe trochę mnie przemroziło. Postanawiam zatrzymać si e po raz kolejny. Ubieram polar i cieplejsze rękawiczki. Wrzucam trochę mazurka na ząb oraz robię zdjęcia.
Granica Czechy - Słowacja
THE SPECIAL ONE
Zaraz po minięciu granicy mijam fajne wiadukty, które są częścią autostrady D1. Akurat teraz są w budowie. Dojeżdżam do miasta Cadca. Muszę zjechać z drogi głównej, która od tego momentu staję się ekspresową a dodatkowo za 1km jest tunel, do którego nie mogę wjechać. Dlatego jadę przez centrum a potem dalej fajną, boczną drogą, która jest równoległa do ekspresówki. Ruch znikomy.
Droga cały czas biegnie w dolinie, w kierunku w jakim płynie rzeka. Z tego powodu teoretycznie cały czas jadę z górki. Niestety, po przejechaniu Żyliny, zaczyna wiać silny czołowy wiatr. Jedzie się strasznie ciężko. Na 100km robię małą pauzę na coś do jedzenia.
Przed miastem Povazska Bystrica, natrafiam na pierwszy zamek, a raczej jego ruiny. Dodatkowo spotykam grupkę rowerzystów ze Słowacji.
W centrum miasta znajduje się, robiąca na prawdę duże wrażenie, estakada, po której biegnie droga D1.
Następnym miastem, do którego zmierzam jest Trencin. Po drodze, natrafiam jeszcze na bardo ładny, nowy kościółek.
W Trencinie, zatrzymuję się w pierwszym napotkanym sklepie. Jest to Billa. Kupuję 7 bułek, krem czekoladowy, coca-cole 1l, wode 1,5l oraz pączka. Z bułek i kremu robię kanapki na dalszą drogę. Wodę natomiast mieszam z sokiem z wiśni, który zabrałem z domu. Zjadam pączka i ruszam dalej.
Wiatr cały czas wieje bardzo mocno. Podziwiam piękny zamek na skale i kieruję się na Piestany.
Zamek Trencin
Trencin
Ku mojemu zaskoczeniu, za Trencinem zauważam kolejny zamek. Również jest on położony na wysokiej skale. Prezentuję się bardzo fajnie.
TGV albo Pendolino
W wiosce Horna Streda, staję na chwilę na przystanku. Wtedy otrzymuję też SMS'a od gustav'a, który nieco zmodyfikował plany związane z moim wyjazdem. Seba, tym SMS'em, zainspirował mnie do pokonania dystansu ponad 570km. Dopijam resztki coli, zjadam bułkę, robię fotkę jednej z ofert wycieczki zagranicznej, jaka wisiała na przystanku i ruszam.
Oferta wyjazdu na targ do Nowego Targu
W Piestanach skręcam w prawo. Przejeżdżam nad autostradą D1.
Nareszcie, koniec z tym paskudnym wiatrem. Średnia od razu idzie troszkę w górę. Niestety, brak wiatru nie oznacza brak trudności. Od miejscowości Vrbove aż do Senicy będą mi towarzyszyć mniejsze i większe podjazdy. Jadę wąskimi ulicami, najczęściej w lasach. Wszędzie są bardzo małe wioski. Super tereny. Do tego eleganckie widoki. Nie spodziewałem się takich fajnych niespodzianek.
W końcu dojeżdżam do miejscowości Myjava. Miałem okazję zjechać do niej bardzo fajnym, długim zjazdem. Szukam tam jakiegoś otwartego sklepu, lecz nic nie znajduję. Ruszam dalej w kierunku Holic. Po kilku kilometrach natrafiam na bardzo fajny punkt widokowy. Składa się on z wieży, na którą można wejść, zadaszonej ławki i pomnika. Robię tam ok. 30min przerwy. Wychodzę na wieże, z której robię kilka zdjęć. Widoki są eleganckie. Potem ubieram grubsze ciuchy na noc. Do łask wracają polar i grubsze rękawice.
Zachód słońca.
Panorama
Wieża obserwacyjna
Winkel
Pomimo późnej pory, ok.19.00 nie jest zimno. Spokojnie pokonuję kolejne zjazdy i podjazdy. W końcu zapada całkowity mrok. Ubieram kamizelkę i mogę bezpiecznie jechać dalej.
Senica
O godzinie 21:00 dojeżdżam do granicy Słowacji i Czech. Na liczniku mam wtedy równe 300km. Przekraczam rzekę Morawę i melduję się w ojczyźnie krecika. W Hodonin'ie robię ok.20min przerwy na stacji celem wybicia kawy. Po jej wypiciu poczułem się znacznie lepiej i śmiało mogłem kontynuować jazdę.
Jedzie się wybornie. Wiatr teraz mi pomaga. Momentami jadę ponad 40km/h na prostych. Kilometry lecą szybko, co dodaje sił i chęci do dalszej jazdy. Jadę tą samą drogą co w 2014r., gdy jechałem na swoja pierwszą zagraniczną wyprawę rowerową do Słowenii i Austrii. Oczywiście, wtedy jechałem w odwrotnym kierunku. Mijam takie miasta jak Strażnice, Uhersky Ostroh, i Uherske Hradiste. Koleją przerwę robię na 375km przed Otrokovicami. Znowu staję na stacji. Kupuję kolejną kawę oraz prefabrykowane kanapki. A to dlatego, iż od ok. 350km mam problem z jedzeniem słodkich rzeczy. Jednak bardzo słodki sok z wiśni, jako dodatek do wody to nie był najlepszy pomysł. Jest godzina 00:10. Po chwili odpoczynku jadę dalej. O godzinie 00:35 w jednym z miast zauważam termometr. Pokazuje temp. +10 st !!! W miejscowości Hulin skręcam w prawo. O godzinie 1.15 robię się śpiący. Z racji tego, iż akurat mijam fajny przystanek przed Holesov'em, postanawiam to wykorzystać. Pakuję siebie i rower do środka, z plecaka robię poduszkę, a sam się owijam folią NRC. Nigdy nie spałem w taki sposób. Stąd chęć spróbowania. Próbuję zasnąć. Niestety, nic z tego. Jedyne co zyskałem to to, że cały się spociłem. I z tego powodu było mi jeszcze zimniej. Po 45 min pseudo wypoczynku postanawiam ruszyć dalej. Na szczęście, rozgrzewam się bardzo szybko. Ze snem też już potem nie miałem problemów. Za miejscowością Bystrice pod Hostyniem, kupuję wodę na stacji. Od teraz jadę praktyczne bez przerwy, aż do Polski. Miałem tylko jeden krótki sikustop. Wiatr wieje korzystnie, jedzie się dużo lepiej niż na Słowacji. Do tego są fajne hopki, które czynią trasę dużo bardziej urozmaiconą i ciekawszą.
Odry
Ok. 7.00 jestem w Ostrawie. Natomiast o 7.40 przekraczam granicę. Na liczniku mam 495km. Musze jeszcze jakoś zrobić 75km. Postanawiam okrężną drogą jechać do Raciborza. Udaje się. O 10.50 melduję się w raciborskim MC Donaldzie. Kupuję sobie hamburgera w nagrodę. Na liczniku mam 542km. A do domu wciąż 32km. Postanawiam wysłać SMS'a do gustav'a, z informacją iż skończyłem wycieczkę z dystansem 540km. Po chwili mi odpisuje. Nie jest jakoś specjalnie zadowolony tego powodu :) Mam nadzieję, że po przeczytaniu tej relacji trochę zmieni zdanie. O 12.30 melduje się w domu.
Ogólnie wyjazd mogę uznać za udany. Pogoda dopisała rewelacyjne. Na minus nieznośny wiatr, który strasznie skutecznie uprzykrzał mi życie. Dodatkowy minus to zbyt duża liczba przerw. Trzeba nad tym popracować i zdecydowanie je zlikwidować. Bardzo podobały mi się nowo odkryte tereny Słowacji. Szczególne okolica Myjavy i Senicy. Zdecydowanie polecam ;)
Podczas wyjazdu zjadłem:
3 batony (Mars, Knoppers, Protein), 2 bułki z kremem czekoladowym, pół czekolady, 1 paczka wafli ryżowych, pączek, 1 paczka prefabrykowanych kanapek (300g), 2 burgery+2 frytki (MCDonald), 1,5l Coli, 1l Tymbarku, 6,5l wody z sokiem, 2 banany
Trasa:
Śniadanie
Od razu kieruję się na przejście graniczne w Gołkowicach.Tam mały postój. Muszę zmienić rękawiczki na cieńsze oraz zrzucić polar, bo jest mi za ciepło. Spodziewałem się dużo zimniejszej aury.
Granica Polska - Czechy
Jadę w kierunku Cieszyna. Niestety, po jakimś czasie zaczynam znowu czuć dyskomfort. Jest mi za ciepło w nogi oraz uwierają mnie kalesony. Nie mam innego wyjścia, jak zatrzymać się po raz kolejny. Robię to tuż przed Cieszynem. Tracę ok. 15min bo muszę się cały rozebrać, a w takich warunkach trochę to zajmuje. Co do pogody to niebo jest zachmurzone, ale temperatura przyzwoita.
Wiadukt w Cieszynie
Czeski Cieszyn
Potem standardowo jadę na Triniec oraz Jablonkov. Kilometry nie lecą za szybko. Jazdę utrudnia czołowy wiatr. Dodatkowo, słońce nie może skutecznie przebić się przez chmury, co skutkuje spadkiem temperatury. Pomimo lekkiego dyskomfortu, z powodu zimna, jadę dalej. Przejeżdżam Mosty U Jablonkov'a. Potem lekki podjazd i zjazd aż do granicy Czech ze Słowacją. Na zjeździe trochę mnie przemroziło. Postanawiam zatrzymać si e po raz kolejny. Ubieram polar i cieplejsze rękawiczki. Wrzucam trochę mazurka na ząb oraz robię zdjęcia.
Granica Czechy - Słowacja
THE SPECIAL ONE
Zaraz po minięciu granicy mijam fajne wiadukty, które są częścią autostrady D1. Akurat teraz są w budowie. Dojeżdżam do miasta Cadca. Muszę zjechać z drogi głównej, która od tego momentu staję się ekspresową a dodatkowo za 1km jest tunel, do którego nie mogę wjechać. Dlatego jadę przez centrum a potem dalej fajną, boczną drogą, która jest równoległa do ekspresówki. Ruch znikomy.
Droga cały czas biegnie w dolinie, w kierunku w jakim płynie rzeka. Z tego powodu teoretycznie cały czas jadę z górki. Niestety, po przejechaniu Żyliny, zaczyna wiać silny czołowy wiatr. Jedzie się strasznie ciężko. Na 100km robię małą pauzę na coś do jedzenia.
Przed miastem Povazska Bystrica, natrafiam na pierwszy zamek, a raczej jego ruiny. Dodatkowo spotykam grupkę rowerzystów ze Słowacji.
W centrum miasta znajduje się, robiąca na prawdę duże wrażenie, estakada, po której biegnie droga D1.
Następnym miastem, do którego zmierzam jest Trencin. Po drodze, natrafiam jeszcze na bardo ładny, nowy kościółek.
W Trencinie, zatrzymuję się w pierwszym napotkanym sklepie. Jest to Billa. Kupuję 7 bułek, krem czekoladowy, coca-cole 1l, wode 1,5l oraz pączka. Z bułek i kremu robię kanapki na dalszą drogę. Wodę natomiast mieszam z sokiem z wiśni, który zabrałem z domu. Zjadam pączka i ruszam dalej.
Wiatr cały czas wieje bardzo mocno. Podziwiam piękny zamek na skale i kieruję się na Piestany.
Zamek Trencin
Trencin
Ku mojemu zaskoczeniu, za Trencinem zauważam kolejny zamek. Również jest on położony na wysokiej skale. Prezentuję się bardzo fajnie.
TGV albo Pendolino
W wiosce Horna Streda, staję na chwilę na przystanku. Wtedy otrzymuję też SMS'a od gustav'a, który nieco zmodyfikował plany związane z moim wyjazdem. Seba, tym SMS'em, zainspirował mnie do pokonania dystansu ponad 570km. Dopijam resztki coli, zjadam bułkę, robię fotkę jednej z ofert wycieczki zagranicznej, jaka wisiała na przystanku i ruszam.
Oferta wyjazdu na targ do Nowego Targu
W Piestanach skręcam w prawo. Przejeżdżam nad autostradą D1.
Nareszcie, koniec z tym paskudnym wiatrem. Średnia od razu idzie troszkę w górę. Niestety, brak wiatru nie oznacza brak trudności. Od miejscowości Vrbove aż do Senicy będą mi towarzyszyć mniejsze i większe podjazdy. Jadę wąskimi ulicami, najczęściej w lasach. Wszędzie są bardzo małe wioski. Super tereny. Do tego eleganckie widoki. Nie spodziewałem się takich fajnych niespodzianek.
W końcu dojeżdżam do miejscowości Myjava. Miałem okazję zjechać do niej bardzo fajnym, długim zjazdem. Szukam tam jakiegoś otwartego sklepu, lecz nic nie znajduję. Ruszam dalej w kierunku Holic. Po kilku kilometrach natrafiam na bardzo fajny punkt widokowy. Składa się on z wieży, na którą można wejść, zadaszonej ławki i pomnika. Robię tam ok. 30min przerwy. Wychodzę na wieże, z której robię kilka zdjęć. Widoki są eleganckie. Potem ubieram grubsze ciuchy na noc. Do łask wracają polar i grubsze rękawice.
Zachód słońca.
Panorama
Wieża obserwacyjna
Winkel
Pomimo późnej pory, ok.19.00 nie jest zimno. Spokojnie pokonuję kolejne zjazdy i podjazdy. W końcu zapada całkowity mrok. Ubieram kamizelkę i mogę bezpiecznie jechać dalej.
Senica
O godzinie 21:00 dojeżdżam do granicy Słowacji i Czech. Na liczniku mam wtedy równe 300km. Przekraczam rzekę Morawę i melduję się w ojczyźnie krecika. W Hodonin'ie robię ok.20min przerwy na stacji celem wybicia kawy. Po jej wypiciu poczułem się znacznie lepiej i śmiało mogłem kontynuować jazdę.
Jedzie się wybornie. Wiatr teraz mi pomaga. Momentami jadę ponad 40km/h na prostych. Kilometry lecą szybko, co dodaje sił i chęci do dalszej jazdy. Jadę tą samą drogą co w 2014r., gdy jechałem na swoja pierwszą zagraniczną wyprawę rowerową do Słowenii i Austrii. Oczywiście, wtedy jechałem w odwrotnym kierunku. Mijam takie miasta jak Strażnice, Uhersky Ostroh, i Uherske Hradiste. Koleją przerwę robię na 375km przed Otrokovicami. Znowu staję na stacji. Kupuję kolejną kawę oraz prefabrykowane kanapki. A to dlatego, iż od ok. 350km mam problem z jedzeniem słodkich rzeczy. Jednak bardzo słodki sok z wiśni, jako dodatek do wody to nie był najlepszy pomysł. Jest godzina 00:10. Po chwili odpoczynku jadę dalej. O godzinie 00:35 w jednym z miast zauważam termometr. Pokazuje temp. +10 st !!! W miejscowości Hulin skręcam w prawo. O godzinie 1.15 robię się śpiący. Z racji tego, iż akurat mijam fajny przystanek przed Holesov'em, postanawiam to wykorzystać. Pakuję siebie i rower do środka, z plecaka robię poduszkę, a sam się owijam folią NRC. Nigdy nie spałem w taki sposób. Stąd chęć spróbowania. Próbuję zasnąć. Niestety, nic z tego. Jedyne co zyskałem to to, że cały się spociłem. I z tego powodu było mi jeszcze zimniej. Po 45 min pseudo wypoczynku postanawiam ruszyć dalej. Na szczęście, rozgrzewam się bardzo szybko. Ze snem też już potem nie miałem problemów. Za miejscowością Bystrice pod Hostyniem, kupuję wodę na stacji. Od teraz jadę praktyczne bez przerwy, aż do Polski. Miałem tylko jeden krótki sikustop. Wiatr wieje korzystnie, jedzie się dużo lepiej niż na Słowacji. Do tego są fajne hopki, które czynią trasę dużo bardziej urozmaiconą i ciekawszą.
Odry
Ok. 7.00 jestem w Ostrawie. Natomiast o 7.40 przekraczam granicę. Na liczniku mam 495km. Musze jeszcze jakoś zrobić 75km. Postanawiam okrężną drogą jechać do Raciborza. Udaje się. O 10.50 melduję się w raciborskim MC Donaldzie. Kupuję sobie hamburgera w nagrodę. Na liczniku mam 542km. A do domu wciąż 32km. Postanawiam wysłać SMS'a do gustav'a, z informacją iż skończyłem wycieczkę z dystansem 540km. Po chwili mi odpisuje. Nie jest jakoś specjalnie zadowolony tego powodu :) Mam nadzieję, że po przeczytaniu tej relacji trochę zmieni zdanie. O 12.30 melduje się w domu.
Ogólnie wyjazd mogę uznać za udany. Pogoda dopisała rewelacyjne. Na minus nieznośny wiatr, który strasznie skutecznie uprzykrzał mi życie. Dodatkowy minus to zbyt duża liczba przerw. Trzeba nad tym popracować i zdecydowanie je zlikwidować. Bardzo podobały mi się nowo odkryte tereny Słowacji. Szczególne okolica Myjavy i Senicy. Zdecydowanie polecam ;)
Podczas wyjazdu zjadłem:
3 batony (Mars, Knoppers, Protein), 2 bułki z kremem czekoladowym, pół czekolady, 1 paczka wafli ryżowych, pączek, 1 paczka prefabrykowanych kanapek (300g), 2 burgery+2 frytki (MCDonald), 1,5l Coli, 1l Tymbarku, 6,5l wody z sokiem, 2 banany
Trasa:
Wielkanocno rajza
Niedziela, 27 marca 2016
Uczestnicy
Km: | 140.50 | Czas: | 04:44 | km/h: | 29.68 |
Pr. maks.: | 53.21 | Temperatura: | 22.0°C | ||
Podjazdy: | 697m | Sprzęt: The Special One | Aktywność: Jazda na rowerze |
W planach dziś był odpoczynek. Niestety, z powodu odwołania wczorajszego wyjazdu z powodu nie korzystnej pogody, grafik uległ zmianie. Pogoda zapowiadała się elegancko. Rano najpierw Msza Święta. Potem szybko zmienić ciuchy na garnitur rowerowy i można ruszać w trasę. Celem było stawić się o 14.00 na rynku w mieście gustav'a, na organizowanej przez niego ustawce. Z domu ruszam o 10.20. Pogoda od samego rana super. Jadę w kierunku Jastrzębia, a potem Zebrzydowic. Cały czas pod lekki wiatr.
W Zebrzydowicach na rondzie, jadę w prawo, na Czechy. Od tego momentu aż do Raciborza będę miał wiatr w plecy. Hopek jak na lekarstwo, dlatego średnia spokojnie ponad 30km/h. Dojeżdżam do Bohumina. Tam przy autostradzie robię małą pauzę na kilka fotek.
Czeskie bunkry
Via Moravica
Stary Bohumin
Teraz kieruję się na Racibórz. Pogoda dopisuje. Mijam kilku innych kolarzy. Lub oni mnie mijają :) Kilometry lecą bardzo szybko. O 13.00 jestem w Raciborzu. Staję na moście, gdzie robię znowu fotki.
Kanał Ulga
THE SPECIAL ONE
Z Raciborza jadę na Rybnik. Teraz jedzie się mi trochę gorzej. Wiatr już nie pomaga, lecz lekko przeszkadza. Pomimo to sprawnie docieram na rynek do Rybnika. Melduję się tam o 13.57. Po chwili dojeżdża gustav, KAROlajn oraz jeszcze jeden kolega na MTB.
Ale JAJA
THE CRAZY ONE
Po kilkunastu minutach ostrej wymiany zdań, KAROlajn rusza w swoją stronę. Ja postanawiam jechać aż nad Zalew z gustav'em i nowym kolegą. W czasie jazdy na ów zbiornik wodny, wyprzedza nas inny kolarz. Chyba jeden z PRO typków. Na prostej nie mamy z nim szans. Na szczęście, na podjeździe odcina mu prąd. Zbliżamy się do niego na kilka metrów, lecz wtedy on decyduje się na bardzo ryzykowny manewr na skrzyżowaniu. Stawiając wszystko na jedną kartę, przejeżdża tuż przed samochodem. My musimy się zatrzymać. Ten manewr daje mu wystarczającą przewagę. Potem nie daliśmy już rady go dogonić. Fotki z tego wyścigu na blogu gustav'a.
http://gustav.bikestats.pl/1440579#ac
W Zebrzydowicach na rondzie, jadę w prawo, na Czechy. Od tego momentu aż do Raciborza będę miał wiatr w plecy. Hopek jak na lekarstwo, dlatego średnia spokojnie ponad 30km/h. Dojeżdżam do Bohumina. Tam przy autostradzie robię małą pauzę na kilka fotek.
Czeskie bunkry
Via Moravica
Stary Bohumin
Teraz kieruję się na Racibórz. Pogoda dopisuje. Mijam kilku innych kolarzy. Lub oni mnie mijają :) Kilometry lecą bardzo szybko. O 13.00 jestem w Raciborzu. Staję na moście, gdzie robię znowu fotki.
Kanał Ulga
THE SPECIAL ONE
Z Raciborza jadę na Rybnik. Teraz jedzie się mi trochę gorzej. Wiatr już nie pomaga, lecz lekko przeszkadza. Pomimo to sprawnie docieram na rynek do Rybnika. Melduję się tam o 13.57. Po chwili dojeżdża gustav, KAROlajn oraz jeszcze jeden kolega na MTB.
Ale JAJA
THE CRAZY ONE
Po kilkunastu minutach ostrej wymiany zdań, KAROlajn rusza w swoją stronę. Ja postanawiam jechać aż nad Zalew z gustav'em i nowym kolegą. W czasie jazdy na ów zbiornik wodny, wyprzedza nas inny kolarz. Chyba jeden z PRO typków. Na prostej nie mamy z nim szans. Na szczęście, na podjeździe odcina mu prąd. Zbliżamy się do niego na kilka metrów, lecz wtedy on decyduje się na bardzo ryzykowny manewr na skrzyżowaniu. Stawiając wszystko na jedną kartę, przejeżdża tuż przed samochodem. My musimy się zatrzymać. Ten manewr daje mu wystarczającą przewagę. Potem nie daliśmy już rady go dogonić. Fotki z tego wyścigu na blogu gustav'a.
http://gustav.bikestats.pl/1440579#ac
W końcu docieramy nad zalew.
Zakazanie mordy ;)
Zalew
Elektrownia
Ekipa
Po pożegnaniu z gustav'em, objeżdżam elektrownię i jadę do babci na obiad. Od 15.15 do 17.00 uzupełniam kalorie. Potem z wielką niechęcią ruszam swoje cztery litery z krzesła i jadę do domu. Z powodu objedzenia, jedzie się bardzo ciężko. Na szczęście udało się nic nie zwrócić. O 18.00 jestem w domu. Pogoda dziś rewelacyjna. Oby tak było dalej.
Na niebie tylko malutkie chmurki.
Dzięki gustav za kilka wspólnych kilometrów. Do następnego. WESOŁYCH ŚWIĄT WIELKIEJ NOCY!!! ;)
Trasa:
Zakazanie mordy ;)
Zalew
Elektrownia
Ekipa
Po pożegnaniu z gustav'em, objeżdżam elektrownię i jadę do babci na obiad. Od 15.15 do 17.00 uzupełniam kalorie. Potem z wielką niechęcią ruszam swoje cztery litery z krzesła i jadę do domu. Z powodu objedzenia, jedzie się bardzo ciężko. Na szczęście udało się nic nie zwrócić. O 18.00 jestem w domu. Pogoda dziś rewelacyjna. Oby tak było dalej.
Na niebie tylko malutkie chmurki.
Dzięki gustav za kilka wspólnych kilometrów. Do następnego. WESOŁYCH ŚWIĄT WIELKIEJ NOCY!!! ;)
Trasa:
Po okolicy
Czwartek, 24 marca 2016
Km: | 54.16 | Czas: | 01:58 | km/h: | 27.54 |
Pr. maks.: | 55.93 | Temperatura: | °C | ||
Podjazdy: | m | Sprzęt: The Special One | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mało rundka po okolicy. Przy okazji wizyta w serwisie rowerowym i zakup nowej lemondki. Pogoda fajno, szykują się rowerowe Święta :)
Serwis
Sobota, 19 marca 2016
Km: | 29.89 | Czas: | 01:01 | km/h: | 29.40 |
Pr. maks.: | 53.65 | Temperatura: | 6.0°C | ||
Podjazdy: | m | Sprzęt: The Special One | Aktywność: Jazda na rowerze |
Krótka wizyta w serwisie rowerowym BUGLA BIKE SERWIS w Rogowach.
Powrót do domu
Sobota, 19 marca 2016
Km: | 61.46 | Czas: | 02:22 | km/h: | 25.97 |
Pr. maks.: | 52.90 | Temperatura: | 3.0°C | ||
Podjazdy: | m | Sprzęt: Accent | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wstaje o 7.00. Jem 4 tosty na śniadanie, siedzę chwilkę przed kompem oraz pakuję wszystko co mam do prania do plecaka. Czas wrócić do domu i uzupełnić zapasy. O 8.45 ruszam z pod akademika. Niebo lekko pochmurne. Temperatura 2 stopnie. Jadę w kierunku nowego odcinka DTŚ'ki. Jutro jest oficjalne otwarcie. Dziś tylko dla oficjeli, dlatego na każdym skrzyżowaniu stoją pracownicy STRAŻY MIEJSKIEJ. Ich zadaniem jest uniemożliwienie wjazdu rowerzystą, samochodom itp na nowy odcinek drogi. Jutro o 10.00 odbędzie się uroczysty przejazd rowerzystów ową drogą oraz tunelem. Na szczęście, udaję się mi znaleźć jeden nie pilnowany wjazd. Przejeżdżam może z 2km, kiedy to zatrzymuje mnie strażak miejski, każe zjechać z tej drogi pod groźbą mandatu - 500zł. To też robię. Wcześniej jednak porobiłem kilka fotek. Potem objeżdżam jeszcze okolice DTŚ. Robię kilka zdjęć i kieruję się w stronę Rybnika. Pogoda fajna, wieje lekki wiatr ale w plecy, więc nie ma problemu. O 11.20 jestem w domu.
Poniżej kilka fotek DTŚ'ki oraz Straży Miejskiej ;)
Poniżej kilka fotek DTŚ'ki oraz Straży Miejskiej ;)
Uzupełnić zapasy jedzenia
Niedziela, 13 marca 2016
Km: | 103.75 | Czas: | 04:07 | km/h: | 25.20 |
Pr. maks.: | 55.60 | Temperatura: | 6.0°C | ||
Podjazdy: | m | Sprzęt: Accent | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po całym tygodniu w Gliwicach, trzeba było wyruszyć do domu aby uzupełnić zapasy jedzenia. Bo w przyszłym tygodniu też trzeba coś jeść :) W sobotę wieczorem udałem się na imprezę, co spowodowało, iż do akademika wróciłem nad ranem. Musiałem wstać już o 9.00, co po niecałych 5h snu nie było za łatwe. Na szczęście udało się odpowiednio zmobilizować. Robię grysik na szybkie śniadanie i o 10.00 ruszam w drogę do domu. Jedzie się elegancko z wiatrem w plecy, co daje średnią 28,5km/h mimo braku jakiegoś specjalnego wysiłku. W domu jestem o 12.00. Pakuje do plecaka nowe rzeczy, jem niedzielny obiad i o 14.45 ruszam z powrotem do Gliwic. Plecak razem z całym załadunkiem ważył 14kg. Tym razem jedzie się dużo gorzej. Mam na plecach znaczny ciężar, do tego cały czas jadę pod wiatr. Powoduje to, iż średnia spada do 25.1km/h. W Gliwicach jestem o 17.05. Pogoda fajna, temperatura w okolicy 6 stopni.
Rundka po zajęciach
Poniedziałek, 7 marca 2016
Km: | 89.86 | Czas: | 03:32 | km/h: | 25.43 |
Pr. maks.: | 46.10 | Temperatura: | 5.0°C | ||
Podjazdy: | m | Sprzęt: Accent | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pomimo nie korzystnej pogody do południa udało się zrobić małą rundkę. Do 12:00 lekko kropiło w Gliwicach, na szczęście potem przestało, drogi przeschły i można było ruszać. Celem wyjazdu był Wodzisław Śląski, gdzie o 18:00 miałem się spotkać z kumplem. Z Gliwic ruszam o 16:00. Po przejechaniu miasta odbijam w prawo na Rudy. Jedzie się dobrze, pochmurno, lekki wiatr z południa, drogi tylko miejscami są mokre. Po dotarciu do Rud, kieruję się na Rybnik. Potem nowym skrótem, który niedawno pokazał mi gustav, dojeżdżam do Radlina. O 18:02 jestem na miejscu w Wodzisławiu. Po ponad godzinnej pogawędce, udaję się w drogę powrotną. Tym razem jadę cały czas DW78. W Gliwicach jestem o 20.50, co pozwala mi jeszcze odwiedzić Lidla. Robię małe zakupy i jadę do akademika.
Na studia
Niedziela, 6 marca 2016
Km: | 51.34 | Czas: | 01:59 | km/h: | 25.89 |
Pr. maks.: | 53.60 | Temperatura: | 5.0°C | ||
Podjazdy: | m | Sprzęt: Accent | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po dłuższej sobotniej wycieczce wraz z gustav'em, trzeba było rozruszać kości. Dlatego zdecydowałem się pojechać do Gliwic na rowerze. Pogoda elegancko, prawie bez wietrznie, temperatura w okolicach 6-4 stopni.
Kilka fotek na A4
Kilka fotek na A4
Miedzynarodowo
Sobota, 5 marca 2016
Km: | 232.20 | Czas: | 08:54 | km/h: | 26.09 |
Pr. maks.: | 65.60 | Temperatura: | 4.0°C | ||
Podjazdy: | m | Sprzęt: The Special One | Aktywność: Jazda na rowerze |
Czas na kolejny wpis. Dostępna jest już relacja gustav'a. On miał filmik, u mnie natomiast będzie więcej fotek :)
http://gustav.bikestats.pl/1433421,PL-CZ-SK-PL-sko...
W tym roku pogoda dopisuje. W związku z czym trzeba to wykorzystać. Spowodowało, iż już po raz trzeci w tym roku wybrałem się z gustav'em na troszkę dłuższą przejażdżkę. A wszystko zaczęło się od SMSa :)
W piątek wieczorem wróciłem z GL do domu. Plan na weekend bym bardziej piłkarski niż rowerowy. W sobotę miałem iść zagrać mecz z kumplami. Jednakże, podczas oglądania TV ok. 20.00 dostałem SMSa z bardzo ciekawą propozycją. Długo nie musiałem się zastanawiać :) Szybka odpowiedź i potwierdzenie że zbiórka o 7.45 w Gorzycach. Stosunkowo późno, ale miał to być spokojny, rekreacyjny wyjazd. Idę spać ok.23.00.
Pobudka o 6.00. Na śniadanie miska makaronu. Pakowanie plecaka i można ruszać w trasę. Dziś, z powodu zapowiadanej fajnej pogody oraz suchych asfaltów, postanowiłem odbyć pierwszy wyjazd na nowym rowerze - Orbea.
Jak zwykle potrzebowałem więcej czasu niż planowałem aby wyruszyć z domu. Dlatego piszę do gustav'a aby czekał pod Biedronką w Gorzycach a nie na skrzyżowaniu. Przy okazji miał mi kupić wafle ryżowe. Pod owym marketem melduję się o 8.10. Gustav akurat pakuje zapasy do torby.
Biorę swoje wafle, kiedy to zaczyna oglądać i testować mój rower.
Po krótkich oględzinach i stwierdzeniu, iż rower nadaje się do jazdy, ruszamy w trasę. Kierujemy się na Chałupki, gdzie odbijamy w kierunku Republiki Czeskiej. Jedziemy pierwszy raz jedna z dróg, mając nadzieję iż zaprowadzi nas do Ostrawy. W tym czasie gustav wylicza defekty mojego roweru, z powodu których nie mogę być zaliczany do grupy PRO. Są to między innymi: dwukolorowa owijka, dwa różne kolory naklejek na kołach, licznik z kablem itp. Na szczęście udaje się nam trafić do Ostrawy. Kierujemy się na centrum. Tam krótka pauza i kilka fotek.
Z Ostrawy kierujemy się na Frydek-Mistek. Byliśmy bliscy wjechania na drogę szybkiego ruchu (bądź nawet autostradę), lecz zrezygnowaliśmy z powodu zbyt dużego ruchu i wynikającego z tego niebezpieczeństwa. W Frydku sytuacja z autostradą się powtarza. Dodatkowo mamy super widoki na góry, widać między innymi bardzo fany szczyt, na który można wjechać na szosie - Lysa Hora.
Od tego miejsca zaczął towarzyszyć nam dość nie korzystny wiatr. Spowodowało to spadek średniej. Jednakże, plony naszego wysiłku mogliśmy zbierać w drodze powrotnej na Wiślance.
Lecimy na Triniec. Na jednym z małych podjazdów coś strzela w rowerze gustav'a. Okazuję się, iż to szprycha w przednim kole.
Szybkie centrowanie koła, lecimy do centrum w poszukiwaniu serwisu. Po zapytaniu wśród tubylców, otrzymujemy na jedyny otwarty w sobotę sklep w okolicy. Jedziemy tam. Pod drzwiami meldujemy się o 11.57. A sklep jest czynny do 12.00. Szybki zapach szprychy i nypla za 9 koron. Teraz czas na naprawę. Stajemy za sklepem, ab ochronić się przed wiatrem. Co do wymiany szprychy, to cały filmik instruktażowy jak to robić można znaleźć na vlogu u gustav'a.
Jeszcze przed 13.00 ruszamy dalej. Po krótkiej naradzie, ustalamy że jedziemy na Jablonków, Słowację i przez Zwardoń wracany do Polski. Po dojeździe do Jablonkowa, robimy szybkie zakupy w Penny Market. Kupuję 3 kołaczyki, 1,25l Coca-Coli i batona. Gustav również uzupełnia prowiant, możemy ruszać na podbój kolejnego kraju. Najpierw pokonujemy dłuższy podjazd, a potem czeka nas super zjazd aż do granicy. Już na Słowacji przejeżdżamy obok wieży Eiffel'a. Następnie mamy okazję podziwiać piękne wiadukty, które znajdują się przed miastem Cadca i są częścią Słowackiej autostrady D-3.
Odbijamy w lewo na Skalite. Pokonujemy łagodny, ale długi podjazd aż pod samą granicę. Jedynie jego końcówka, ostatnie 400m, to trochę bardziej ostra ścianka. Tak znowu jesteśmy w Polsce. Pomimo zakazu, ruszamy drogą S69. Jedzie się elegancko, super asfalt, lekko z górki. Niestety, ta przyjemność trwa tylko 2km. Odbijamy w lewo na Laliki. Potem serpentynami z brukiem wjeżdżamy pod Ochodzitą. Towarzyszą nam przepiękne widoki. Pogoda jest naprawdę piękna.
Teraz czeka nas długi zjazd aż do Istebnej. Jego fragmenty również na filmiku gustav'a. Ostatni podjazd na dziś to Kubalonka. Asfalty, ku mojemu zaskoczeniu nawet tu są suche. Bardzo szybko i sprawie zaliczamy i tą hopkę. Na szczycie spotykamy gościa, którego gustav widział w Rybniku. Robimy foto i lecimy na skoki do Wisły.
Pokonujemy kolejny zjazd na rondzie skręcamy w prawo na Wisłę-Malinkę. Po kilku km natrafiamy duży korek oraz tłumy kibiców, które opuszczają skocznię. Niestety, dziś skoki wygrał WIATR :( Łamiąc kilka zakazów, pod prąd, jedziemy rowerami pod skocznię. Trochę nam to zajmuje. Pod samą skocznia robimy krótki postój. Kilka fotek, video i jedziemy z powrotem.
Po pokonaniu centrum, szybki postój w Biedronce. Kupuję 1l Tymbarku i 2 batony. Przy okazji, specjalnie dla gustav'a, podjeżdża dostawa towaru. Ruszmy w kierunku Żor. Wiatr wieje w plecy. Średnia ok.40km/h. Co kilka km robimy zmiany. Za niespełna 1h jesteśmy w Pawłowicach. Tam się zegnamy i każdy z nas jedzie w swoją stronę. Ja lecę przez Pawłowice, Jastrzębie Zdrój do Godowa. W domu jestem coś ok.20.30.
Wyjazd bardzo udany. Pogoda naprawdę dopisała. Widoki super. Nic tylko czekać na kolejny taki wyjazd ;)
http://gustav.bikestats.pl/1433421,PL-CZ-SK-PL-sko...
W tym roku pogoda dopisuje. W związku z czym trzeba to wykorzystać. Spowodowało, iż już po raz trzeci w tym roku wybrałem się z gustav'em na troszkę dłuższą przejażdżkę. A wszystko zaczęło się od SMSa :)
W piątek wieczorem wróciłem z GL do domu. Plan na weekend bym bardziej piłkarski niż rowerowy. W sobotę miałem iść zagrać mecz z kumplami. Jednakże, podczas oglądania TV ok. 20.00 dostałem SMSa z bardzo ciekawą propozycją. Długo nie musiałem się zastanawiać :) Szybka odpowiedź i potwierdzenie że zbiórka o 7.45 w Gorzycach. Stosunkowo późno, ale miał to być spokojny, rekreacyjny wyjazd. Idę spać ok.23.00.
Pobudka o 6.00. Na śniadanie miska makaronu. Pakowanie plecaka i można ruszać w trasę. Dziś, z powodu zapowiadanej fajnej pogody oraz suchych asfaltów, postanowiłem odbyć pierwszy wyjazd na nowym rowerze - Orbea.
Jak zwykle potrzebowałem więcej czasu niż planowałem aby wyruszyć z domu. Dlatego piszę do gustav'a aby czekał pod Biedronką w Gorzycach a nie na skrzyżowaniu. Przy okazji miał mi kupić wafle ryżowe. Pod owym marketem melduję się o 8.10. Gustav akurat pakuje zapasy do torby.
Biorę swoje wafle, kiedy to zaczyna oglądać i testować mój rower.
Po krótkich oględzinach i stwierdzeniu, iż rower nadaje się do jazdy, ruszamy w trasę. Kierujemy się na Chałupki, gdzie odbijamy w kierunku Republiki Czeskiej. Jedziemy pierwszy raz jedna z dróg, mając nadzieję iż zaprowadzi nas do Ostrawy. W tym czasie gustav wylicza defekty mojego roweru, z powodu których nie mogę być zaliczany do grupy PRO. Są to między innymi: dwukolorowa owijka, dwa różne kolory naklejek na kołach, licznik z kablem itp. Na szczęście udaje się nam trafić do Ostrawy. Kierujemy się na centrum. Tam krótka pauza i kilka fotek.
Z Ostrawy kierujemy się na Frydek-Mistek. Byliśmy bliscy wjechania na drogę szybkiego ruchu (bądź nawet autostradę), lecz zrezygnowaliśmy z powodu zbyt dużego ruchu i wynikającego z tego niebezpieczeństwa. W Frydku sytuacja z autostradą się powtarza. Dodatkowo mamy super widoki na góry, widać między innymi bardzo fany szczyt, na który można wjechać na szosie - Lysa Hora.
Od tego miejsca zaczął towarzyszyć nam dość nie korzystny wiatr. Spowodowało to spadek średniej. Jednakże, plony naszego wysiłku mogliśmy zbierać w drodze powrotnej na Wiślance.
Lecimy na Triniec. Na jednym z małych podjazdów coś strzela w rowerze gustav'a. Okazuję się, iż to szprycha w przednim kole.
Szybkie centrowanie koła, lecimy do centrum w poszukiwaniu serwisu. Po zapytaniu wśród tubylców, otrzymujemy na jedyny otwarty w sobotę sklep w okolicy. Jedziemy tam. Pod drzwiami meldujemy się o 11.57. A sklep jest czynny do 12.00. Szybki zapach szprychy i nypla za 9 koron. Teraz czas na naprawę. Stajemy za sklepem, ab ochronić się przed wiatrem. Co do wymiany szprychy, to cały filmik instruktażowy jak to robić można znaleźć na vlogu u gustav'a.
Jeszcze przed 13.00 ruszamy dalej. Po krótkiej naradzie, ustalamy że jedziemy na Jablonków, Słowację i przez Zwardoń wracany do Polski. Po dojeździe do Jablonkowa, robimy szybkie zakupy w Penny Market. Kupuję 3 kołaczyki, 1,25l Coca-Coli i batona. Gustav również uzupełnia prowiant, możemy ruszać na podbój kolejnego kraju. Najpierw pokonujemy dłuższy podjazd, a potem czeka nas super zjazd aż do granicy. Już na Słowacji przejeżdżamy obok wieży Eiffel'a. Następnie mamy okazję podziwiać piękne wiadukty, które znajdują się przed miastem Cadca i są częścią Słowackiej autostrady D-3.
Odbijamy w lewo na Skalite. Pokonujemy łagodny, ale długi podjazd aż pod samą granicę. Jedynie jego końcówka, ostatnie 400m, to trochę bardziej ostra ścianka. Tak znowu jesteśmy w Polsce. Pomimo zakazu, ruszamy drogą S69. Jedzie się elegancko, super asfalt, lekko z górki. Niestety, ta przyjemność trwa tylko 2km. Odbijamy w lewo na Laliki. Potem serpentynami z brukiem wjeżdżamy pod Ochodzitą. Towarzyszą nam przepiękne widoki. Pogoda jest naprawdę piękna.
Teraz czeka nas długi zjazd aż do Istebnej. Jego fragmenty również na filmiku gustav'a. Ostatni podjazd na dziś to Kubalonka. Asfalty, ku mojemu zaskoczeniu nawet tu są suche. Bardzo szybko i sprawie zaliczamy i tą hopkę. Na szczycie spotykamy gościa, którego gustav widział w Rybniku. Robimy foto i lecimy na skoki do Wisły.
Pokonujemy kolejny zjazd na rondzie skręcamy w prawo na Wisłę-Malinkę. Po kilku km natrafiamy duży korek oraz tłumy kibiców, które opuszczają skocznię. Niestety, dziś skoki wygrał WIATR :( Łamiąc kilka zakazów, pod prąd, jedziemy rowerami pod skocznię. Trochę nam to zajmuje. Pod samą skocznia robimy krótki postój. Kilka fotek, video i jedziemy z powrotem.
Po pokonaniu centrum, szybki postój w Biedronce. Kupuję 1l Tymbarku i 2 batony. Przy okazji, specjalnie dla gustav'a, podjeżdża dostawa towaru. Ruszmy w kierunku Żor. Wiatr wieje w plecy. Średnia ok.40km/h. Co kilka km robimy zmiany. Za niespełna 1h jesteśmy w Pawłowicach. Tam się zegnamy i każdy z nas jedzie w swoją stronę. Ja lecę przez Pawłowice, Jastrzębie Zdrój do Godowa. W domu jestem coś ok.20.30.
Wyjazd bardzo udany. Pogoda naprawdę dopisała. Widoki super. Nic tylko czekać na kolejny taki wyjazd ;)