Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2017
Dystans całkowity: | 2003.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 82:46 |
Średnia prędkość: | 24.21 km/h |
Maksymalna prędkość: | 94.60 km/h |
Suma podjazdów: | 32101 m |
Liczba aktywności: | 16 |
Średnio na aktywność: | 125.22 km i 5h 10m |
Więcej statystyk |
Lidl - Koniec miesiąca - MAJ
Środa, 31 maja 2017
Km: | 35.40 | Czas: | 01:22 | km/h: | 25.90 |
Pr. maks.: | 67.20 | Temperatura: | 27.0°C | ||
Podjazdy: | 573m | Sprzęt: The Special One | Aktywność: Jazda na rowerze |
LIDL
Ostatni wyjazd w tym miesiącu. Szybka pętla w celach zakupowych. Ruszam o 8.00. Szybka wizyta w China Center. Mają kartony, idealne do wysyłki do Polski - SUPER. Potem na małe zakupy do Lidla. Ostatni wyjazd w tym miesiącu zaliczony. A teraz trochę statystyk :)
W sumie, to jakiś dziwny mam ten rok. Patrząc na statystyki, do tej pory w ciągu pierwszych pięciu miesięcy w roku, robiłem kolejno:
2014r. - 4456,4 km
2015r. - 2949,5 km
2016r. - 5948,1 km
2015r. - 2949,5 km
2016r. - 5948,1 km
W tym roku natomiast, w ciągu pierwszych pięciu miesięcy, przejechanych:
2017r. - 14509,9 km
Rozkład na kolejne miesiące w tym roku wygląda tak:Styczeń - 2760,5 km
Luty - 3300,7 km
Marzec - 2006,7 km
Kwiecień - 3982,5 km
Maj - 2459,5 km
To na tyle nudnych statystyk. No cóż, można powiedzieć, iż wykorzystałem możliwości jakie dał mi ERASMUS w 200% :D Luty - 3300,7 km
Marzec - 2006,7 km
Kwiecień - 3982,5 km
Maj - 2459,5 km
Ogólnie, pierwszy kryzys spowodowany zbyt dużą ilością kilometrów już za mną. Głód na nowo odzyskany. Dodatkowo za miesiąc pierwszy maraton - Pierścień 1000 Jezior. Cudów tam raczej nie będzie, gdyż ciężko się mi będzie zregenerować w jeden dzień, po przejechaniu ponad 4000 km podczas powrotu do domu, ale powalczymy. Główny cel to zdobycie jak największej ilości doświadczenia w kategorii SOLO. Będzie to mój pierwszy start w tej kategorii, więc na pewno dużo się nauczę.
No nic. Czas powoli kończyć naukę i rozpocząć zajefajne wakacje :D
Ogólnie, ostatnio doszedłem do wniosku, że moje życie jest ZAJEBISTE!!! :D Ktoś z góry ciągle mnie ratuje i podpowiada ;) DZIĘKI!!!
Training
Wtorek, 30 maja 2017
Km: | 106.50 | Czas: | 03:51 | km/h: | 27.66 |
Pr. maks.: | 64.10 | Temperatura: | 26.0°C | ||
Podjazdy: | 1631m | Sprzęt: The Special One | Aktywność: Jazda na rowerze |
TRAINING
Krótki trening przed zajęciami. Ruszam o 8.30. Dzięki temu udało się uniknąć upałów. Zaliczyłem kilka fajnych podjazdów. Ogólne bardzo fajna runda. A short ride just before classes. I left my flat at 8.30 am. It was a good decision because later it is very hot. I completed a few nice uphills toady. It was very nice ride.
Serra da Estrela
Czwartek, 25 maja 2017
Km: | 165.10 | Czas: | 06:29 | km/h: | 25.47 |
Pr. maks.: | 70.20 | Temperatura: | 30.0°C | ||
Podjazdy: | 3236m | Sprzęt: The Special One | Aktywność: Jazda na rowerze |
SERRA DA ESTRELA
Dziś wolne na uczelni. Pogoda super. Musiałem to wykorzystać. Wstaję o 8.00. Na śniadanie robię standardowo 2 omlety bananowe. Do tego trochę jogurtu, orzechy, rodzynki i migdały. W trasę ruszam o 9.30. Od rana bardzo ciepło. Mam na sobie tylko koszulkę i spodenki, a i tak pocę się niemiłosiernie. Najpierw jadę w kierunku wioski Loriga. Tam robię krótki postój na foto.
Sprawnie pokonuję kolejne podjazd. W końcu zjeżdżam do miejscowości Seia.
Stąd czeka mnie najtrudniejszy odcinek dzisiejszego dnia. Muszę przejechać przez masys Serra da Estela. Początek podjazdu to dość ostre ścianki, czyli to czego nie lubię. Powoli, w upale gramolę się na górę. Przynajmniej widoki były super.
W końcu osiągam wysokość 1420m n.p.m.
Teraz czeka mnie długi zjazd w kierunku Manteigas. Niestety, w połowie łapię kapcia. Powód. Przedarta opona w tylnym kole. Robię przymusowy postój. Łatam dętkę i oponę. Dodatkowo, zakładam ją na przód, a tą z przodu na tył, gdyż była w dużo lepszej kondycji.
Ostatecznie udało mi się pokonać ostatnie 50km na tej prowizorce.
Na meiszkaniu jestem o 17.00. Szybko zakłądam nową oponę na przód i ruszam na zakupy do Lidla. Póżniej prysznic, gotowanie obiadu i nauka w bibliotece.
Po zajęciach / After classes
Środa, 24 maja 2017
Km: | 78.40 | Czas: | 03:00 | km/h: | 26.13 |
Pr. maks.: | 65.20 | Temperatura: | 25.0°C | ||
Podjazdy: | 1265m | Sprzęt: The Special One | Aktywność: Jazda na rowerze |
AFTER CLASSES
Wreszcie znalazłem chwilkę wolnego czasu. Zaległości na uczelni powoli nadrobione. Zajęcia skończyłem o 18.00. Szybko wróciłem do mieszkania, zjadłem obiad i ruszyłem w trasę. Jechało się świetnie. Tego mi było trzeba!Pogoda również dopisała. O 22.00, gdy wracałem do domu miałem na sobie tylko koszulkę z krótkim rękawem i spodenki. Tak to można jeździć :D
Finally I found some time for a short ride. I finished classes at 6.00 pm. When I came back to my flat I just ate a small dinner and went for a ride. Ufff. Finally I could rest a bit. The weather was perfect. At 10.00 pm still was so hot, that I got dressed just T-shirt and shorts.
Relaxx
Sobota, 20 maja 2017
Km: | 92.10 | Czas: | 03:38 | km/h: | 25.35 |
Pr. maks.: | 69.20 | Temperatura: | 25.0°C | ||
Podjazdy: | 1411m | Sprzęt: The Special One | Aktywność: Jazda na rowerze |
RELAX
Ufff. Nareszcie jestem zdrowy. Po trzech dniach przymusowej przerwy (najdłuższa przerwa od połowy Marca, kiedy to byłem w Paryżu :D), w końcu byłem w stanie wybrać się na rower. Tempo spokojne, a nawet bardzo spokojne. Na więcej nie było sił. Pogoda świetna. Od razu lepiej się poczułem. Na koniec zaliczyłem jeszcze wizytę w SPA oraz zrobiłem zakupy w Lidlu ;)
Ufff. Finally, today I felt much better than during last three days. So I decided to go for a short ride. I was cycling very slowly because, as I expected, I had no power today. But step by step and everything will be ok. The weather was fantastic. Sunny, blue sky and smooth wind. At the end I washed my queen and did a small shopping in Lidl ;)
Wtorek / Tuesday
Wtorek, 16 maja 2017
Km: | 62.30 | Czas: | 02:24 | km/h: | 25.96 |
Pr. maks.: | 66.50 | Temperatura: | 18.0°C | ||
Podjazdy: | 1128m | Sprzęt: The Special One | Aktywność: Jazda na rowerze |
TUESDAY
Krótki rozjazd po weekendowym wypadzie do Fatimy ;)
A short ride after a huge weekend trip to Fatima ;)
Centenario de las apariciones de FATIMA - Day II
Niedziela, 14 maja 2017
Km: | 324.00 | Czas: | 14:23 | km/h: | 22.53 |
Pr. maks.: | 62.00 | Temperatura: | 20.0°C | ||
Podjazdy: | 4385m | Sprzęt: The Special One | Aktywność: Jazda na rowerze |
FATIMA - DAY II
Dziś wstałem wcześniej,
niż planowałem. O 5.30 obudził mnie strażnik owej knajpy. Powiedział, iż
właściciel zobaczył mnie na monitoringi i kazał się ewakuować. Echh. Nie było
sensu się kłócić. Szybko zwinąłem ekwipunek i ruszyłem w to samo miejsce, gdzie
wczoraj jadłem kolację. Hotel na plaży © CFCFan
Słońce powoli wschodziło, robiło się coraz jaśniej a ja w spokoju jadłem śniadanie.
Poranek © CFCFan
W końcu o 7.00, po pożegnaniu z oceanem, ruszyłem w dalszą podróż. Od razu skierowałem się do miejscowości Alcobaca. Moim celem, było zobaczenie znajdującego się tam klasztoru. Kilka kilometrów minęło bardzo szybko.
Zamek - Alcobaca © CFCFan
Na miejscu poszwendałem się trochę po mieście oraz zobaczyłem z zewnątrz ów obiekt sakralny. Później zmieniłem ciuchy na lżejsze, gdyż słońce zaczynało przygrzewać coraz mocniej.
Alcobaca © CFCFan
Alcobaca © CFCFan
Gdy wyjeżdżałem z miasta, wstąpiłem jeszcze do Lidla na małe zakupy. Teraz czekał mnie przejazd przez Parque Natural das Serras de Aire e Candeeiros.
Zameczek © CFCFan
Przed wjazdem do parku, zatrzymuję się jeszcze w fajnym kościołku. Znajdował się przed nim fajny pomnik, przedstawiający Maryję oraz trójkę dzieci z Fatimy. Krótka modlitwa i mogę jechać dalej.
Figura Matki Boskiej © CFCFan
Na początek długi podjazd. Widoki fajne ale nie najlepsze.
Widoczek © CFCFan
Potem czekała mnie długa droga dość dużą doliną. Następnie szybki zjazd, na którym miałem jedne z najlepszych widoków w tym parku.
Widoczek © CFCFan
Na zjeździe dochodzę jednego z miejscowych kolarzy. Niestety, na następnym skrzyżowaniu rozjeżdżamy się. Ostatnie kilometry w parku również bez emocji. Jakoś specjalnie nie zachwyciły mnie te treny. Zrobiłem jeszcze krótki postój na wodę obok jednego ze źródełek.
Widoczek © CFCFan
W końcu dotarłem do drogi N8, którą jechałem jesienią, gdy wracałem z Lizbony. Kilometry leciały szybko, słońce przygrzało a ja zaliczałem kolejne miasta i miasteczka. Przed Entroncamento spotkałem sakwiarza. Był nim młody chłopak z USA, a dokładnie z Kolorado. # dni temu rozpoczął swoją podróż po Europie. Jego celem, jest dojechanie aż do Bergen w Norwegii.
Kumpel z USA © CFCFan
Kolejnym miejscem, które planowałem dziś odwiedzić był zamek Almourol. Bardzo fajny obiekt. Niestety, musiałem zadowolić się widokiem z zewnątrz, gdyż wrota zamku były zamknięte. Pospacerowałem sobie po okolicy, porobiłem zdjęcia i ruszyłem przed siebie.
O Castelo de Almourol © CFCFan
O Castelo de Almourol © CFCFan
O Castelo de Almourol © CFCFan
O Castelo de Almourol © CFCFan
Następny postój miał miejsce w Abrantes. W markecie Pingo Doce, zakupiłem kurczaka i ryż. Następnie skonsumowałem ten wybitny obiad na wózkach przed sklepem.
Dinner!!! © CFCFan
Tego mi było trzeba. Niestety, tutaj też popełniłem błąd. Chciałem sprawdzić zachowanie mojego organizmu na brak jakichkolwiek słodkich rzeczy. Dlatego też, nie zakupiłem tu nic słodkiego.
Za Abrantes odbijam na północ i rozpoczynam najtrudniejszy odcinek dzisiejszego dnia. Bardzo upierdliwa trasa. Pełno krótkich, wrednych podjazdów. Na szczęście, widoki cały czas miałem super.
Widoczek © CFCFan
Chciałem dojechać bez robienia zakupów aż do Castelo Branco. Lecz w połowie trasy, zdałem sobie sprawę, iż gdy tam dojadę, wszystko będzie już zamknięte. W związku z tym odbiłem do miasta Proenca a Nova, z zamiarem zrobienia tam zakupów. Na stromym podjeździe, kilka kilometrów przed sklepem, złapałem kapcia. Na szczęście powietrze uchodziło dość niemrawo, więc wystarczyło kilka machnięć pompką i mogłem jechać dalej. Na odcinku 3 kilometrów musiałem powtórzyć ten zabieg jeszcze 2 razy. Pod sklepem zameldowałem się o 20.15. I tu ziściły się moje najgorsze sny. Sklep był otwarty do 20.00. Trochę mnie to zdenerwowało, no ale cóż zrobić.
Zamknięte :( © CFCFan
Zjadłem ostatnie kanapki z kurczakiem, zmieniłem dziurawą dętkę i około 21.30 ruszyłem w kierunku Castelo Branco.
Do przejechania wciąż miałem jakieś 60 km. Największy problem polegał jednak na tym, iż praktycznie od rana nie jadłem nic słodkiego. W związku z tym po 10km odcięło mi prąd. Od teraz wlokłem się niemiłosiernie. A kilometrów jakby nie ubywało. Jednak dieta, w której dość ostro ogranicza się słodkości jest bez sensu.
W końcu o 00.30 zameldowałem się w Castelo. Szybko ruszyłem w stronę MC Donalda. Na szczęście, MC Drive był wciąż otwarty. Zakupiłem 2 ciastka jabłkowe. Dzięki temu od razu poprawił mi się humor i trochę odżyłem. O 1.00 ruszam dalej.
Po kilkunastu kilometrach zaczął nużyć mnie sen. Co by tu zrobić. Nagle, po lewej stronie widzę stację paliw. Jednak, znajduje się ona przy autostradzie. W związku z tym nie ma możliwości, aby się do niej dostać. No chyba że, przeskoczyć przez płot. Na szczęście, znalazłem otwartą furtkę, która prowadziła przez śmietnik.
Droga na skróty © CFCFan
Na mój widok, pracownik stacji trochę się zdziwił. Co robi rowerzysta, w środku nocy, na autostradzie!?! Kupiłem sobie kawę oraz pepsi 0,5l. Po tym zestawie, poczułem się o niebo lepiej. Chwila odpoczynku i ruszam dalej.
Wciąż jechałem dość wolno, ale nie było tragedii. W wiosce Alperdinha poczułem głód. Dodatkowo, zauważyłem iż w jednej z piekarni świeci się światło. Nie mogłem się powstrzymać. O 3.40 zapukałem do środka. Otworzył mi trochę zdziwiony, młody piekarz.
Piekarnia © CFCFan
Po krótkiej dyskusji zakupiłem trzy, świetne ciastka. Następnie udałem się na przystanek w celu konsumpcji. To było jedno z najlepszych śniadań w moim życiu. Po chwili relaksu, byłem w stanie kontynuować podjazd i drogę do domu.
Świeże wypieki © CFCFan
Pauza © CFCFan
Do swojego miasta docieram już o świcie.
Wschód słońca © CFCFan
Trochę wydłużył mi się ten wyjazd. Nie spodziewałem się tego. Na mieszkaniu jestem o 5.30. Szubki prysznic i idę spać, bo o 9.00 muszę wstać na zajęcia.
Podsumowując. Bardzo udany wyjazd. Miałem okazję pomodlić się i podziękować Bogu za wszystko w Fatimie, zobaczyłem fajny festiwal w mieście Leiria oraz spędziłem noc na plaży w Nazare. Szkoda, iż moja wymiana powoli dobiega końca. No ale co poradzić. Przynajmniej wiem, iż wycisnąłem z niej jak najwięcej.
Centenario de las apariciones de FATIMA - Day I
Sobota, 13 maja 2017
Km: | 274.50 | Czas: | 12:01 | km/h: | 22.84 |
Pr. maks.: | 65.00 | Temperatura: | 24.0°C | ||
Podjazdy: | 4007m | Sprzęt: The Special One | Aktywność: Jazda na rowerze |
FATIMA - DAY I
Pomysł na ten wypad rowerowy, siedział w mojej głowie od dawna. Jako, iż byłem już w Fatimie na początku mojego pobytu w Portugalii, wypadało udać się tam jeszcze raz na zakończenie. Tak też zrobiłem. Dodatkowo wszystko bardzo fajnie zbiegło się setną rocznicą objawień fatimskich. Z racji tego oraz wizyty papieża Franciszka, spodziewałem się tam znacznych tłumów. Na szczęście, w rzeczywistości nie było tak źle.
Cały wypad rozplanowałem sobie na dwa dni. Do przejechania ok. 600km. Pogoda zapowiadała się świetnie, więc zrezygnowałem z namiotu. Wziąłem tylko śpiwór, karimatę i podstawowe ciuchy.
Przygotowania do wyjazdu rozpoczynam w piątek po zajęciach. Musiałem upiec ciastka na drogę, zrobić omlety na kolację i przygotować rower. O 20.00 idę na chwilę do biblioteki, aby zobaczyć choć trochę meczu WBA vs CHELSEA FC. Po nudnawej pierwszej połowie, wracam do mieszkania i idę spać. Wstaję o 23.15. Od razu sprawdzam wynik CFC. Wygraliśmy 1-0 i tym samym zostaliśmy nowymi mistrzami Anglii!!! Brawo Antiono!!! Brawo The Blues!!! Powoli kończę pakowanie i ładowanie mojego ekwipunku na rower. Jem również kolację. Wcześniej przygotowany omlet z ryżem. Muszę przyznać, iż nawet było to dobre. W sumie to aż się przejadłem. Musiałem to potem odcierpieć na pierwszych kilometrach. W trasę ruszam o 1.15.
Pogoda taka sobie. Ciepło ale na niebie pełno chmur. W kilku miejscach spotykam nawet lekką mżawkę. Nocą jedzie mi się bardzo dobrze. Praktycznie nie robię przerw. Dodatkowo drogę znam bardzo dobrze, gdyż zdecydowałem się jechać tą samą trasą co na jesień. Świt łapie mnie przed miastem Serta.
Szybko przebijam się przez centrum i mknę dalej. Poranek dość mglisty, stąd i widoki słabe. Ale najważniejsze, że nie pada deszcz. Kilka kilometrów za miastem, na dość szybki zjeździe, zaliczam pierwszą przygodę. Przednim kołem wjeżdżam na jakiś kamień. Od razu łapię kapcia. Podczas naprawy, okazuje się, iż zniszczeniu uległa opona. Dobrze, iż była do wymiany i wiozłem ze sobą zapasową. Obręcz też trochę oberwała. Po szybkim serwisie jadę dalej.
Ujechałem raptem 2 kilometry, podczas których zrobiłem kilka fotek z fajnego mostu, kiedy to łapie mnie druga przygoda.
Tym razem zerwałem linkę od tylnej przerzutki. To już większy problem. Do większego miasta mam jakieś 30km i kilka fajnych podjazdów. No nic, będzie zabawa.
Ustawiam łańcuch na najmniejszej koronce z tyłu i zaczynam się powoli wspinać. Miejscami musiałem podjeżdżać zygzakiem. Nie było innej rady. Ale udało się. Po 20km mordęgi, czekał mnie dłuższy płaski odcinek. W końcu dotarłem do miasta Tomar. Serwis był otwarty od 10.00. A na zegarze dopiero 9.30. Z tej okazji postanowiłem zawitać do Lidla na zakupy. Kupiłem bułki, szynkę, serek i moje ulubione Pao de Deus. Do picia woda.
Zjadłem śniadanie i udałem się do serwisu. Oczywiście, właściciel jak to typowy Portugalczyk, zawsze ma czas i przyszedł dopiero o 10.15. Na szczęście od razu wziął się do roboty.
Serwis - Tomar © CFCFan
Po 20 min moja maszyna znów była sprawna. Za wymianę linki zapłaciłem raptem 10€. Cena jak najbardziej odpowiednia w mojej ocenie.
Tomar © CFCFan
Tomar © CFCFan
Przed 11.00 ruszam w kierunku Fatimy. Do pokonania pozostało mi lekko ponad 30 km. W tym jeden, solidny podjazd. Na szczęście widoki też dopisywały, więc jechało się bardzo fajnie.
Zameczek © CFCFan
W końcu dotarłem do głównego celu wyprawy.
Fatima © CFCFan
Po pamiątkowej fotce, ruszam na centrum. Tam ruch umiarkowany.
Fatima © CFCFan
Fatima © CFCFan
Wszyscy byli już zgromadzeni na Mszy Świętej, która miała miejsce na głównym placu. Ludzi było całkiem sporo. Zająłem miejsce przed jednym z telebimów i uczestniczyłem w Mszy.
Fatima © CFCFan
Fatima © CFCFan
Fatima © CFCFan
Fatima © CFCFan
Coś o 14.00 msza się zakończyła. Teraz papież wsiadł do Papa mobile i zaczął objazd wśród wiernych. Czekałem na niego jakieś 40 min. W końcu zwątpiłem i udałem się na plac, aby porobić fotki.
Fatima © CFCFan
Niektórzy czekali całą noc © CFCFan
Pamiątkowe foto © CFCFan
Gdy byłem w trakcie zwiedzania placu, okazało się, iż papież kontynuował przejazd i przemkną tuż obok miejsca, w którym czekałem. No cóż, zabrakło cierpliwości.
Coś o 15.30, po zwiedzeniu głównej bazyliki opuściłem Fatimę.
Fatima © CFCFan
Teraz kierowałem się na kolejne duże miasto – Leiria. Droga przebiegła szybko i sprawnie. Dobrze, iż rowery nie muszą stać w korku, gdyż cały wyjazd z Fatimy był solidnie zastawiony. W końcu dodarłem do Leiriy. Tam od razu skierowałem się pod stadion piłkarski.
Leiria © CFCFan
Ku mojemu zaskoczeniu, okazało się, iż jest tam jakiś festyn. Skorzystałem z okazji i udałem się na obiad do jednej z knajp. Za solidną porcję mięsa zapłaciłem 6,50€.
Grelhados Mistos © CFCFan
Potem zwiedziłem to, na czym najbardziej mi zależało, czyli sam stadion. Wyglądał nawet fajnie.
Leiria - stadion © CFCFan
Leiria - stadion © CFCFan
Na koniec wstąpiłem jeszcze do wesołego miasteczka.
Leiria - Wesołe Miasteczko © CFCFan
Tam trafiłem na wyśmienite Churros. Nie mogłem się im oprzeć i musiałem zakupić kilka sztuk. Kalorii mają zapewne co niemiara, ale smakują nieziemsko.
Churros!!! © CFCFan
Po szybkim zaliczeniu centrum miasta, w końcu ruszyłem w stronę oceanu.
Leiria - centrum © CFCFan
Po zaliczeniu miasta Manha Grande, odbiłem w fajną boczną drogę. Cały czas tylko las, świetny asfalt i ani jednego auta.
Na drodze nad oceanu © CFCFan
W końcu dotarłem nad ocean. Pogoda była niezła, aczkolwiek nad Nazare, gdzie zmierzałem, zgromadziły się ciemne chmury i wyglądało na to, iż solidnie tam pada. W związku z tym postanowiłem zrobić sobie krótką przerwę.
Wybrzeżem Atlantyku © CFCFan
Zatrzymałem się w fajnym miejscu ze spoko widokiem. Zjadłem ostatnie churros i kanapkę z szynką i serkiem.
Atlantyk © CFCFan
Gdy pogoda się poprawiła, ruszyłem w kierunku Nazare. Droga prowadziła cały czas wzdłuż wybrzeża, więc widoki miałem świetne.
Klify © CFCFan
Na miejscu melduję się o zachodzie słońca. Udało się i zrobić ostatnie zdjęcia zachodzącego słońca.
Zachód słońca © CFCFan
Dodatkowo, ze szczytu klifu miałem świetny widok na centrum.
Nazare © CFCFan
Potem udałem się na sam przylądek, gdzie można spotkać największe fale w Europie. Na szczęście, dziś ocean był spokojny.
Farol de Nazare © CFCFan
Farol de Nazare © CFCFan
Gdy zapadł zmrok, udałem się na zakupy do sklepu Continente. Kupiłem coś na kolację i zjechałem na plażę. Tam wszędzie pełno kibiców klubu Benfica. Otóż, właśnie zapewnili sobie mistrzostwo Portugalii, więc każdy świętował. Coś niesamowitego.
Kibice klubu SL Benfica świętują tytuł mistrza Portugalii © CFCFan
Sam rozsiadłem się na plaży, i w akompaniamencie gwiazd zaliczyłem kolację. Przypadkiem, znalazłem bardzo fajną miejscówkę do spania. Jakaś drewniana knajpa, stojąca jeszcze na plaży. Przedarłem się przez zamknięty płotek i rozłożyłem swój kram.
Nocleg © CFCFan
Byłem tak wykończony, iż zasnąłem w połowie spisywania relacji.
Deszczowo / Rainy :(
Środa, 10 maja 2017
Km: | 34.80 | Czas: | 01:22 | km/h: | 25.46 |
Pr. maks.: | 55.70 | Temperatura: | 12.0°C | ||
Podjazdy: | 555m | Sprzęt: The Special One | Aktywność: Jazda na rowerze |
RAINY... :(
Od dzisiaj do Piątku, zapowiadają deszcze w moim rejonie. Liczyłem, iż uda mi się zrobić krótki trening przed zajęciami i deszczem. Niestety, nic z tego. Ledwo opuściłem mieszkanie i rozpadało się na maksa. W deszczu zrobiłem małe kółko i wróciłem do domciu.
Since today till Friday It should be rainy in Covilha. That's why I tried to go for a short ride in the morning before classes. It wasn't a good idea. After a few kilometers it started to rain and I just got all wet. I finished a small circle and came back to my flat.
Before classes / Przed zajęciami
Wtorek, 9 maja 2017
Km: | 68.50 | Czas: | 02:20 | km/h: | 29.36 |
Pr. maks.: | 65.90 | Temperatura: | 22.0°C | ||
Podjazdy: | 1074m | Sprzęt: The Special One | Aktywność: Jazda na rowerze |
BEFORE CLASSES
Dziś, dla odmiany, zrobiłem szybką rundkę przed zajęciami. Pobudka o 8.00. Szybkie śniadanie i w drogę. Nic ciekawego się nie wydarzyło. O 12.00 melduję się w domu ;)
Today, for a change, I did a fast ride before classes. I woke up at 8.00 am. Ate a breakfast and went for a ride. It was usual one today. Nothing special happened. At 12.00 am I was back in Covilha.