Relax on sunny Sunday
Niedziela, 25 września 2016
Km: | 101.20 | Czas: | 05:15 | km/h: | 19.28 |
Pr. maks.: | 67.50 | Temperatura: | 25.0°C | ||
Podjazdy: | 4189m | Sprzęt: The Special One | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny dzień w słonecznej Portugalii. Prognozy ponownie zapowiadały się korzystnie. Jako, iż byłem lekko zmęczony po wczorajszym wypadzie do Hiszpanii, postawiłem dziś na relaks. W planie była pętla po okolicznych górkach, których jeszcze nie odwiedzałem. Dziś śpię dłużej i wstaje dopiero o 8.30. Trochę później niż planowałem. Szybkie pakowanie, małe śniadanie i o 9.20 ruszam w drogę.
Niedzielny poranek © CFCFan
Pogoda wyśmienita. Pierwszy przystanek już po 3km w Lidlu. Tam kupuję 3 kołączyki i sok do picia. Wszystko zjadam zaraz pod sklepem.
Śniadanie © CFCFan
Kilka minut przed 10.00 ruszam dalej. Odbijam w lewo do miejscowości Canhoso.
Poczatek © CFCFan
Za nią zaczynam pierwszy solidny podjazd. Widoki bardzo fajnie.
Pierwszy podjazd © CFCFan
Widoczek © CFCFan
Wiatraki © CFCFan
Po zdobyciu szczytu czeka mnie fajny zjazd. Po drodze mijam liczne połacie spalonych lasów.
Las po porzaże © CFCFan
W końcu przelatuję przez Verdelhos i zaliczam kolejny, stosunkowo mały podjazd. W wiosce Vale de Amoreira odbijam znów w lewo. Jadę bardzo fajną doliną. Widoki z każdym kilometrem są coraz lepsze. Drogi puste, asfalty równe - nic tylko pedałować.
Świetny asfalt © CFCFan
W końcu jestem w mieście Manteigas. Tam rozpoczynam pierwszy z dwóch zaplanowanych na dziś podjazdów. Trasa biegnie świetnymi serpentynami. Widoki niebiańskie. Trudno to opisać, dlatego dziś będzie dużo zdjęć.
Piękna dolina © CFCFan
Piękna dolina © CFCFan
Po drodze kończy mi się woda. Na szczęście trafiam na fajne źródełko.
Pić czy nie pić?? © CFCFan
Od razu tankuję oba bidony do pełna. Kolejne kilometry lecą bardzo wolno. Dobrze że widoki są ekstra.
Kolejny widok © CFCFan
Kto chce jeżyny?? © CFCFan
Na szczycie podjazdu © CFCFan
Pięknie © CFCFan
Prawie jak w Norwegii © CFCFan
Widoczek © CFCFan
W końcu jakąś boczną drogą docieram na wysokość ponad 1500m n.p.m. Trafiam tam na rondo, na którym postanawiam zawrócić. Wyżej chyba się już tu na szosie nie da podjechać. No nic, zaczynam fajny zjazd. Na jednym z wiraży odbijam w prawo na inną drogę. W taki sposób wąską drogą w lesie ponownie docieram do Manteigas.
Mantaeigas © CFCFan
Tam się wspinałem © CFCFan
Uliczka © CFCFan
Kolejny podjazd © CFCFan
Z tamtą czeka mnie ostatni dziś podjazd z ok. 800 m n.p.m. na 1600 m n.p.m. Prowadzi on malowniczą doliną, którą mogłem obserwować podczas pierwszego podjazdu. Prosta droga zakończona dwiema fajnymi serpentynami. Resztę wrażeń niech oddadzą zdjęcia.
Jeszcze 600m wspinaczki © CFCFan
Widoki © CFCFan
Widoki © CFCFan
Bugla Bike Service © CFCFan
Widoki © CFCFan
Widoki © CFCFan
Widoki © CFCFan
Orbea © CFCFan
Widoki © CFCFan
Gwiewont © CFCFan
Jest ok !!! © CFCFan
1600m zaliczone! © CFCFan
Ostatni odcinek to 15 km zjazdu do miasta Covilha prosto pod moje mieszkanie.
Czy hamulce dają radę? © CFCFan
Kolejny udany dzień. Aż nie chce się wracać na uczelnię :) Ale co zrobić :( Następny, większy wypad w przyszły weekend :)
Niedzielny poranek © CFCFan
Pogoda wyśmienita. Pierwszy przystanek już po 3km w Lidlu. Tam kupuję 3 kołączyki i sok do picia. Wszystko zjadam zaraz pod sklepem.
Śniadanie © CFCFan
Kilka minut przed 10.00 ruszam dalej. Odbijam w lewo do miejscowości Canhoso.
Poczatek © CFCFan
Za nią zaczynam pierwszy solidny podjazd. Widoki bardzo fajnie.
Pierwszy podjazd © CFCFan
Widoczek © CFCFan
Wiatraki © CFCFan
Po zdobyciu szczytu czeka mnie fajny zjazd. Po drodze mijam liczne połacie spalonych lasów.
Las po porzaże © CFCFan
W końcu przelatuję przez Verdelhos i zaliczam kolejny, stosunkowo mały podjazd. W wiosce Vale de Amoreira odbijam znów w lewo. Jadę bardzo fajną doliną. Widoki z każdym kilometrem są coraz lepsze. Drogi puste, asfalty równe - nic tylko pedałować.
Świetny asfalt © CFCFan
W końcu jestem w mieście Manteigas. Tam rozpoczynam pierwszy z dwóch zaplanowanych na dziś podjazdów. Trasa biegnie świetnymi serpentynami. Widoki niebiańskie. Trudno to opisać, dlatego dziś będzie dużo zdjęć.
Piękna dolina © CFCFan
Piękna dolina © CFCFan
Po drodze kończy mi się woda. Na szczęście trafiam na fajne źródełko.
Pić czy nie pić?? © CFCFan
Od razu tankuję oba bidony do pełna. Kolejne kilometry lecą bardzo wolno. Dobrze że widoki są ekstra.
Kolejny widok © CFCFan
Kto chce jeżyny?? © CFCFan
Na szczycie podjazdu © CFCFan
Pięknie © CFCFan
Prawie jak w Norwegii © CFCFan
Widoczek © CFCFan
W końcu jakąś boczną drogą docieram na wysokość ponad 1500m n.p.m. Trafiam tam na rondo, na którym postanawiam zawrócić. Wyżej chyba się już tu na szosie nie da podjechać. No nic, zaczynam fajny zjazd. Na jednym z wiraży odbijam w prawo na inną drogę. W taki sposób wąską drogą w lesie ponownie docieram do Manteigas.
Mantaeigas © CFCFan
Tam się wspinałem © CFCFan
Uliczka © CFCFan
Kolejny podjazd © CFCFan
Z tamtą czeka mnie ostatni dziś podjazd z ok. 800 m n.p.m. na 1600 m n.p.m. Prowadzi on malowniczą doliną, którą mogłem obserwować podczas pierwszego podjazdu. Prosta droga zakończona dwiema fajnymi serpentynami. Resztę wrażeń niech oddadzą zdjęcia.
Jeszcze 600m wspinaczki © CFCFan
Widoki © CFCFan
Widoki © CFCFan
Bugla Bike Service © CFCFan
Widoki © CFCFan
Widoki © CFCFan
Widoki © CFCFan
Orbea © CFCFan
Widoki © CFCFan
Gwiewont © CFCFan
Jest ok !!! © CFCFan
1600m zaliczone! © CFCFan
Ostatni odcinek to 15 km zjazdu do miasta Covilha prosto pod moje mieszkanie.
Czy hamulce dają radę? © CFCFan
Kolejny udany dzień. Aż nie chce się wracać na uczelnię :) Ale co zrobić :( Następny, większy wypad w przyszły weekend :)
Small trip to SPAIN
Sobota, 24 września 2016
Km: | 215.70 | Czas: | 08:30 | km/h: | 25.38 |
Pr. maks.: | 60.00 | Temperatura: | 30.0°C | ||
Podjazdy: | 2995m | Sprzęt: The Special One | Aktywność: Jazda na rowerze |
W tą sobotę pogoda zapowiadała się elegancko. Musiałem to wykorzystać. Jako że, mam jeszcze dużo wolnego czasu, postanowiłem wyruszyć na krótki wypad do Hiszpanii.
Chciałem wyjechać ok. 8.00, lecz zapominałem zakupić zapałek lub zapalniczki. Wskutek tego nie byłem w stanie ugotować sobie makaronu na śniadanie. Musiałem poczekać aż do 9.00, kiedy to otwierają pobliskiego Lidla. I tak oto o 9.15 melduję się pod sklepem. Na szybkie śniadanie zaliczam 2 kołaczyki o smaku pizzy (4 kolejne biorę na trasę). Do tego coca - cola i mogę ruszać w drogę. Początek trasy to przyjemna droga w kierunku Fundao.
Lecimy na Fundao
Świetne widoki, mały ruch i lekko z górki.
Fundao
Za Fundao zaczyna się pierwszy, najwyższy podczas tego wypadu podjazd.
Widoczek
Podjazd
Idzie mi on dość sprawnie. Na górze mogę podziwiać świetne widoki.
Orbea
Hmmm. Tam jadę :)
Następnie zjazd i jazda świetną drogą przez typowy portugalski krajobraz. Małe wioski, liczne pola, lasy z drzew korkowych oraz dużo krów czy owiec na wypasie.
Brukowane uliczki w miasteczkach
Portugalska hołda
Krótki, płaski odcinek
Pogoda rewelacyjna, ok. 27 stopni, lekki wiatr. Na 60km robię sobie krótką przerwę. Cola + 2 pizze i ruszam dalej.
Pauza
Krajobraz staje się coraz bardziej górzysty. Podjazdy są krótkie ale i tak męczące.
Wioska Penha Garcia
W końcu melduję się w przygranicznej miejscowości Monfortinho. Skończyła mi się tu woda, więc zacząłem szukać jakiegoś sklepu. Niestety, nic z tego. Na szczęście udało mi się zatankować bidony darmową wodą w jednej z restauracji.
Knajpa z darmową wodą
Przekraczam granicę i po raz pierwszy w życiu melduję się na rowerze w Hiszpanii :)
ESPANA :)
Tereny są tu świetne. Puste drogi, eleganckie widoki, podjazdy - nic tylko pedałować.
Trudno tu pomylić drogę :)
Wlokąc się prze kolejne kilometry docieram do wioski Cilleros.
Uliczka w Cilleros
Znów skończyła mi się woda. Próbowałem znaleźć jakiś otwarty sklep, ale nic z tego. Życie uratował mi automat, w którym za 2 Euro kupiłem 2 x 500ml Ice Tea. Do tego 2 ostatnie pizze i mogę ruszać.
Obiad :)
Życiodajny automat
Kolejny fajny podjazd i świetne widoki.
Cilleros
Bugla BIKE Service
Fajny zjazd
Hiszpańska wioska
W miejscowości Valverde del Fresno trafiam na otwartą stację benzynową. Zakupuję tam 1,5l wody oraz 1l izotoniku. Koszt to 2,50 Euro.
Zakupy na hiszpańskiej stacji
Z tej miejscowości mknę prosto do granicy z Portugalią.
PORTUGAL
Następnie kieruję się na portugalskie miasto Penamacor.
Tam robię dłuższy postój pod otwartym supermarketem. W końcu mogę kupić coś do jedzenia. Teraz czeka mnie już prosta droga do domu.
Kokpit
Fundao z drugiej strony
Cały czas cieszę się świetnymi widokami.
Innych nieciekawych przygód na szczęście nie miałem. W domu melduję się o 19.30. Dziś krótki opis, za to dużo zdjęć. Myślę, iż one lepiej tu pasują niż nic nie wnoszące linijki tekstu :)
Chciałem wyjechać ok. 8.00, lecz zapominałem zakupić zapałek lub zapalniczki. Wskutek tego nie byłem w stanie ugotować sobie makaronu na śniadanie. Musiałem poczekać aż do 9.00, kiedy to otwierają pobliskiego Lidla. I tak oto o 9.15 melduję się pod sklepem. Na szybkie śniadanie zaliczam 2 kołaczyki o smaku pizzy (4 kolejne biorę na trasę). Do tego coca - cola i mogę ruszać w drogę. Początek trasy to przyjemna droga w kierunku Fundao.
Lecimy na Fundao
Świetne widoki, mały ruch i lekko z górki.
Fundao
Za Fundao zaczyna się pierwszy, najwyższy podczas tego wypadu podjazd.
Widoczek
Podjazd
Idzie mi on dość sprawnie. Na górze mogę podziwiać świetne widoki.
Orbea
Hmmm. Tam jadę :)
Następnie zjazd i jazda świetną drogą przez typowy portugalski krajobraz. Małe wioski, liczne pola, lasy z drzew korkowych oraz dużo krów czy owiec na wypasie.
Brukowane uliczki w miasteczkach
Portugalska hołda
Krótki, płaski odcinek
Pogoda rewelacyjna, ok. 27 stopni, lekki wiatr. Na 60km robię sobie krótką przerwę. Cola + 2 pizze i ruszam dalej.
Pauza
Krajobraz staje się coraz bardziej górzysty. Podjazdy są krótkie ale i tak męczące.
Wioska Penha Garcia
W końcu melduję się w przygranicznej miejscowości Monfortinho. Skończyła mi się tu woda, więc zacząłem szukać jakiegoś sklepu. Niestety, nic z tego. Na szczęście udało mi się zatankować bidony darmową wodą w jednej z restauracji.
Knajpa z darmową wodą
Przekraczam granicę i po raz pierwszy w życiu melduję się na rowerze w Hiszpanii :)
ESPANA :)
Tereny są tu świetne. Puste drogi, eleganckie widoki, podjazdy - nic tylko pedałować.
Trudno tu pomylić drogę :)
Wlokąc się prze kolejne kilometry docieram do wioski Cilleros.
Uliczka w Cilleros
Znów skończyła mi się woda. Próbowałem znaleźć jakiś otwarty sklep, ale nic z tego. Życie uratował mi automat, w którym za 2 Euro kupiłem 2 x 500ml Ice Tea. Do tego 2 ostatnie pizze i mogę ruszać.
Obiad :)
Życiodajny automat
Kolejny fajny podjazd i świetne widoki.
Cilleros
Bugla BIKE Service
Fajny zjazd
Hiszpańska wioska
W miejscowości Valverde del Fresno trafiam na otwartą stację benzynową. Zakupuję tam 1,5l wody oraz 1l izotoniku. Koszt to 2,50 Euro.
Zakupy na hiszpańskiej stacji
Z tej miejscowości mknę prosto do granicy z Portugalią.
PORTUGAL
Następnie kieruję się na portugalskie miasto Penamacor.
Tam robię dłuższy postój pod otwartym supermarketem. W końcu mogę kupić coś do jedzenia. Teraz czeka mnie już prosta droga do domu.
Kokpit
Fundao z drugiej strony
Cały czas cieszę się świetnymi widokami.
Innych nieciekawych przygód na szczęście nie miałem. W domu melduję się o 19.30. Dziś krótki opis, za to dużo zdjęć. Myślę, iż one lepiej tu pasują niż nic nie wnoszące linijki tekstu :)
Welcome in PORTUGAL :)
Piątek, 23 września 2016
Km: | 72.60 | Czas: | 03:51 | km/h: | 18.86 |
Pr. maks.: | 60.00 | Temperatura: | 25.0°C | ||
Podjazdy: | 2389m | Sprzęt: The Special One | Aktywność: Jazda na rowerze |
PORTUGALIA
Witam po dłuższej przerwie :) Przepraszam za dłuższy brak wpisów, ale nie było o czym pisać, gdyż przez ostatnie 2 tygodnie w ogóle nie wsiadałem na rower :( Było to spowodowanie moimi przygotowaniami związanymi z wyjazdem do Portugalii oraz tygodniowym pobytem w Brukseli. To na tyle usprawiedliwień. Czas zacząć nowy okres w mojej rowerowej przygodzie :)
A więc tak. Rower wysłałem z Polski kurierem. Na całe szczęście dotarł na miejsce w całości. Gdy tylko miałem chwilkę wolnego, szybko go poskładałem.
Gotowy do drogi
Pierwsze wolne popołudnie trafiło mi się dopiero dzisiaj. Zajęcia skończyłem o 13.00. Potem szybki lunch, podpisanie kilku dokumentów w sekretariacie i o 14.30 jestem gotowy.
Covilha
Za cel dzisiejszego wyjazdu obrałem sobie najwyższy szczyt kontynentalnej części Portugalii - Torre (1993m n.p.m.) Mieszkanie mam na wysokości ok. 500 m n.p.m więc wdrapanie na samą górę trochę mi zajęło.
Pierwsze kilometry podjazdu
Covilha - widok
Orbea
Góry Serra da Estrela
Pogoda była wyśmienita. Asfalt również elegancki. Krótko mówiąc, mam idealne miejsce na dalsze treningi :)
Jakiś zbiornik mijany po drodze
Portugalski Giewont
Serpentyny
Prawie jak Passo Stelvio :p
Wspinaczki ciąg dalszy
Torre - 1993m n.p.m.
Stacja narciarska - nie będę się nudził w zimie :)
Wieża na szczycie góry
Krajobraz
Po zdobyciu szczytu zjechałem kilka kilometrów ta samą drogą, a następnie odbiłem w jakąś inną, boczną. Myślałem, iż będzie cała pokryta asfaltem. Niestety, oprócz fajnego źródełka trafiłem także na szutrowy odcinek.
Kolejne jeziorko
Darmowa woda
Szutrowy odcinek
Kibice pierwsza klasa :)
Na szczęście moja maszyna dała radę :)
Orbea
Zjazd kończył się w bardzo fajnym miasteczku Unhais da Serra.
Unhais da Serra
Z tamtą lekko pagórkowatą drogom dotarłem z powrotem miasta Covilha. Ostatni podjazd i o 19.15 melduję się na mieszkaniu.
An Architect's Dream is a Civil Engineer's Nightmare :)
Pierwszy dzień. Pierwsze kilometry. Świetne widoki. Idealne miejsce do jazdy na rowerze szosowym jak i MTB. Następne 10 miesięcy zapowiada się wyśmienicie :)
XX Maraton Sokoła
Sobota, 3 września 2016
Uczestnicy
Km: | 142.45 | Czas: | 04:16 | km/h: | 33.39 |
Pr. maks.: | 62.70 | Temperatura: | °C | ||
Podjazdy: | m | Sprzęt: The Special One | Aktywność: Jazda na rowerze |
XX MARATON SOKOŁA
XX Maraton Sokoła © CFCFan
Początkowo plany na ten weekend były zupełnie inne. Miała być trasa po górach ale w ostatniej chwili zmieniłem swoje zamiary. Po krótkiej konsultacji na fejsbuku z kolegą ze Świerklan, postanowiłem wystartować w XX Maratonie Sokoła w Radlinie. Start zaplanowano na godzinę 7.00. Planowo miałem wstać o 5.00, lecz standardowo zaspałem jakieś 20 min. Na szczęście zdążyłem ugotować makaron, spakować potrzebny ekwipunek i o 6.15 ruszyłem w kierunku Radlina.
Maszyna gotowa do startu © CFCFan
Na starcie melduję się o 6.50. Ekipa ze Świerklan jest już na miejscu.
Biuro maratonu © CFCFan
Szybka rejestracja w biurze maratonu i równo o 7.00 ruszamy na trasę. Początkowo jedziemy w piątkę. Jednak już po 2 km zostaje nas czterech. Ja, Janusz, Krystian i Jacek. W takim składzie pokonujemy wytyczoną trasę. Pierwsza pauza w Jejkowicach, gdzie musimy podbić nasze karty. Ta sama sytuacja ma miejsce przed Raciborzem na 25 km trasy. Następnie odbijamy na Rudy. W okolicy 30 km nasza średnia wynosiła lekko ponad 37,0k m/h. Za Rudami odbijamy na Stanicę, gdzie znajduje się ostatni punkt. Zbieramy pieczątkę i ruszamy w drogę powrotną tą samą trasą. Regularnie, co kilka kilometrów robimy zmiany. Jedzie się elegancko.
Peleton w akcji © CFCFan
Po drodze mijamy innych uczestników maratonu. Bez problemu zbieramy dwie ostatnie pieczątki i mkniemy do mety. Na przed ostatnim podjeździe Jacek powoli traci do nas dystans. Jednakże później udaje mu się nas dojść. Ostatni, najgorszy podjazd jest w Niedobczycach, kilka kilometrów przed metą. Tam w trójkę odjeżdżamy Jackowi. W taki składzie razem docieramy na metę. Nasz czwarty kolega melduje się raptem 120 sekund po nas.
Na mecie © CFCFan
Oddajemy mapki i rozsiadamy się wygodnie na ławkach. Następne minuty mijają nam na regeneracji i debacie o różnych pierdołach. Czekamy aż do mety dojadą inni uczestnicy. Ok. 11.30 organizatorzy rozpalają ognisko. Od razu idziemy upiec sobie po kawałku kiełbasy.
Ognisko © CFCFan
Posiłek regeneracyjny © CFCFan
Dodatkowo odbywają się również dwa konkursy (Żółwia jazda i dart), w których można wygrać bardzo atrakcyjne nagrody.
XX Maraton Sokoła © CFCFan
XX Maraton Sokoła © CFCFan
Ok. 13.00 następuje rozdanie nagród za konkursy oraz medali za pierwsze 3 miejsca w każdej z kategorii (20 km, 50 km, 100 km). Zgodnie z regulaminem, w przypadku gdy grupa kolarzy razem przekroczy metę, o kolejności decyduje losowanie. W ten sposób pierwsze miejsce zajmuje Janusz, drugie Krystian a ja trzecie. Podobna sytuacja była na dystansie 50 km.
Rozdanie nagród - dystans 50 km © CFCFan
Po rozdaniu nagród, większość uczestników wraca do domu. Podobnie czynię również ja. Razem z kolegami jadę do Świerklan a następnie przez Moszczenicę wracam do domu, gdzie melduję się o 14.00.
Statystyki:
Dystans - 97,80km
Czas netto - 2h 44min 45s (35,61km/h)
Czas brutto - 2h 49min 00s (34,72km/h)
Dystans - 97,80km
Czas netto - 2h 44min 45s (35,61km/h)
Czas brutto - 2h 49min 00s (34,72km/h)
Podsumowując, bardzo fajna impreza. Świetna organizacja no i wpisowe 0 zł. Mogę ją zdecydowanie każdemu polecić :) Dzięki ekipie ze Świerklan za udział i wspólną jazdę :) Do następnego! :)
Ustawka
Wtorek, 30 sierpnia 2016
Km: | 100.20 | Czas: | 03:01 | km/h: | 33.22 |
Pr. maks.: | 55.70 | Temperatura: | 26.0°C | ||
Podjazdy: | 611m | Sprzęt: The Special One | Aktywność: Jazda na rowerze |
Szybka ustawka zorganizowana przez fejsbuka. Z domu wyjeżdżam o 16.15. O 16.50 spotykam się z Januszem i Tomkiem obok MC Donalda w Wodzisławiu. W trójkę jedziemy do Mszany. Po drodze odłącza się od nas Tomek, który jedzie na swoją ustawkę do Rydułtów. 5 min przed czasem jesteśmy na ugadanym wcześniej skrzyżowaniu w Mszanie. Tam dołączają do nas Mariusz i Piotrek. Wspólnie kręcimy przez Gołkowice, Czechy, Marklowice, Pielgrzymowice aż do Żor. Jechało się idealnie. Pogoda świetna. Trasa, której autorem był Janusz też elegancka. Za Żorami rozdzielamy się na dwie dwójki. Każdy jedzie w kierunku swojego domu. Ja jadę przez Rój aż do Świerklan. Tam żegnam Janusza i ruszam w kierunku domu. Na podwórku melduję się coś ok. 19.30. Świetna ustawka, świetny trening, świetna ekipa. Do następnego ;)
Rajza na MTB
Piątek, 26 sierpnia 2016
Km: | 33.90 | Czas: | 01:58 | km/h: | 17.24 |
Pr. maks.: | 43.60 | Temperatura: | 28.0°C | ||
Podjazdy: | 155m | Sprzęt: MTB | Aktywność: Jazda na rowerze |
Szybki wypad na MTB. Trzeba było zrobić sobie małą przerwę od szosy. Jadę w kierunku rzeki Piotrówki. W pewnym momencie zahaczam w spory kamień, co powoduje pierwszą dziś glebę. Następnie wzdłuż rzeki dojeżdżam do granicy. Asfaltami docieram do wału, który biegnie wzdłuż Olzy. Po drodze mijam Janusza, który pędził na szosie. Wałem nie jedzie się źle. Minus jest taki, iż wszędzie rośnie spora trawa. W końcu dojeżdżam do mostu i przejeżdżam na drugą stronę. Tam natrafiam na lepszą ścieżkę. Jedna wspinaczka na wał a potem szalony zjazd. W końcu melduję się pod elektrownią i odnajduję świetną ścieżkę, która biegnie wzdłuż Olzy po stronie czeskiej. Jadę nią aż do Vernovic. Tam wracam do Polski i kręcę się przy autostradzie. W pewnym momencie muszę pokonać małą rzeczkę. Przy zjeżdżaniu do koryta zaliczam drugi upadek. Woda jest na tyle wysoka, iż podczas przejazdu zmoczyłem oba buty. Ostatnie kilometry to przejazd przez Olszyny a następnie jazda na Podgórnik. Krótka zabawa na leśnych ścieżkach i powrót do domu. Ogólnie to fajna zabawa i dobry przerywnik pomiędzy szosowymi wypadami.
Relax - Pogoria III
Czwartek, 25 sierpnia 2016
Km: | 109.60 | Czas: | 04:09 | km/h: | 26.41 |
Pr. maks.: | 51.00 | Temperatura: | 25.0°C | ||
Podjazdy: | 540m | Sprzęt: Accent | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś pełny relaks. Zaraz po pracy siadam na rower i ruszam w trasę. Cel to zbiornik wodny Pogoria III położony w Dąbrowie Górniczej. Pogoda idealna. Słonecznie ale nie za ciepło. Jadę przez Zabrze, gdzie mijam stadion Górnika.
Stadion Górnika Zabrze © CFCFan
Następnie kieruję się na Bytom, Czeladź i Będzin. W tym ostatnim mieście mijam bardzo fajny zamek.
Zamek w Będzinie © CFCFan
W końcu docieram do Dąbrowy. Mijam bardzo fajne centrum handlowe i zgodnie ze znakami, odbijam w lewo na Pogorię III. Po drodze robię jeszcze szybki postój w Biedronce. Następnie fajną ścieżką docieram pod zbiornik. Zastaję tam świetną plażę, molo i stosunkowo duży tłum ludzi.
Pogoria III - Molo © CFCFan
Pogoria III © CFCFan
Pogoria III - deptak © CFCFan
Czekam kilka sekund na kumpla. Gdy się zjawia, jedziemy na plaże, która jest położona w fajnym miejscu. Wokół jeziora prowadzą liczne ścieżki rowerowe. Idealne miejsce na letni wypoczynek. Ponoć w weekendy jest to całą masa ludzi. Siadamy na plaży i gadamy o pierdołach do 21.00.
Mała plaża nad zbiornikiem © CFCFan
Gdy robi się ciemno, ruszam w drogę powrotną. Kumpel robi za przewodnika aż do Zagórza, gdzie skręca w stronę domu. Dalej muszę jechać sam. Nie jest to do końca bezpieczne, gdyż jestem w Sosnowcu. Na szczęście jakoś dojeżdżam do granicy z Mysłowicami. Tam szybka kontrola, pieczątka w paszporcie i mogę jechać. Lecę prosto na Mikołów. Z każdą minutą robi się coraz zimniej. Przed Mikołowem krótka wizyta u innego kumpla i lecę DK44 prosto na Gliwice. Po drodze robię jeszcze krótki postój na stacji, gdyż padły mi baterie w lampce. Przejeżdżam przez świetnie oświetlony węzeł autostrad A1 i A4. W akademiku melduję się kilka minut po 23.00.
Stadion Górnika Zabrze © CFCFan
Następnie kieruję się na Bytom, Czeladź i Będzin. W tym ostatnim mieście mijam bardzo fajny zamek.
Zamek w Będzinie © CFCFan
W końcu docieram do Dąbrowy. Mijam bardzo fajne centrum handlowe i zgodnie ze znakami, odbijam w lewo na Pogorię III. Po drodze robię jeszcze szybki postój w Biedronce. Następnie fajną ścieżką docieram pod zbiornik. Zastaję tam świetną plażę, molo i stosunkowo duży tłum ludzi.
Pogoria III - Molo © CFCFan
Pogoria III © CFCFan
Pogoria III - deptak © CFCFan
Czekam kilka sekund na kumpla. Gdy się zjawia, jedziemy na plaże, która jest położona w fajnym miejscu. Wokół jeziora prowadzą liczne ścieżki rowerowe. Idealne miejsce na letni wypoczynek. Ponoć w weekendy jest to całą masa ludzi. Siadamy na plaży i gadamy o pierdołach do 21.00.
Mała plaża nad zbiornikiem © CFCFan
Gdy robi się ciemno, ruszam w drogę powrotną. Kumpel robi za przewodnika aż do Zagórza, gdzie skręca w stronę domu. Dalej muszę jechać sam. Nie jest to do końca bezpieczne, gdyż jestem w Sosnowcu. Na szczęście jakoś dojeżdżam do granicy z Mysłowicami. Tam szybka kontrola, pieczątka w paszporcie i mogę jechać. Lecę prosto na Mikołów. Z każdą minutą robi się coraz zimniej. Przed Mikołowem krótka wizyta u innego kumpla i lecę DK44 prosto na Gliwice. Po drodze robię jeszcze krótki postój na stacji, gdyż padły mi baterie w lampce. Przejeżdżam przez świetnie oświetlony węzeł autostrad A1 i A4. W akademiku melduję się kilka minut po 23.00.
Runda wokół Gliwic
Środa, 24 sierpnia 2016
Km: | 92.20 | Czas: | 02:55 | km/h: | 31.61 |
Pr. maks.: | 45.90 | Temperatura: | 25.0°C | ||
Podjazdy: | 412m | Sprzęt: Accent | Aktywność: Jazda na rowerze |
Szybka rundka po robocie. Pogoda elegancka. Na obiad ryż, jogurt i dżem malinowy. Potem szybkie pakowanie niezbędnego ekwipunku i o 17.55 ruszam w trasę. Najpierw lecę na Rudę Śląską, potem Chudów i Knurów. Ostatnie kilometry dokręcam wzdłuż autostrady A4 i trochę po Gliwicach. Podczas przejazdu nic ciekawego nie miało miejsca. Taki sobie zwykły, mały trening :)
Accent gotowy do akcji © CFCFan
Accent gotowy do akcji © CFCFan
Gliwice - Godów - Gliwice
Wtorek, 23 sierpnia 2016
Km: | 107.80 | Czas: | 03:23 | km/h: | 31.86 |
Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 24.0°C | ||
Podjazdy: | 706m | Sprzęt: Accent | Aktywność: Jazda na rowerze |
Szybka wizyta w domu. Ruszam po pracy o 16.30. Pogoda idealna na rower. Wiatr lekko w plecy. Jadę przez Rybnik i Radlin. O 18.10 jestem w domu.
Szybki obiad i jadę samochodem do fotografa we Skrzyszowie. Tam robię zdjęcia, wsiadam na rower i ruszam do Gliwic. Mam 90 minut czasu, gdyż ugadałem się z kumplami o 20.45 na meczu Legii. Po drodze zajeżdżam pod Bazylikę w Rybniku, gdzie uzbierała się już znaczna grupa osób, która czeka na przyjazd Gustav'a. Niestety, nie mam czasu i ruszam przed siebie. Dodatkowo, muszę się śpieszyć, gdyż nie mam oświetlenia a o 20.30 jest już ciemno. Po drodze mijam wóz techniczny rybnickiego ultra kolarza. Szybki telefon i składam mu gratulacje. Dystans 1400km jazdy NON STOP bez snu osiągnął za Tarnowskimi Górami.
GRATULACJE I OGROMNY SZACUNEK!!!
Gdy wjeżdżam do Gliwic, jest już ciemno. Na rynku melduję się punktualnie o 20.45. Potem oglądamy mecz (Legia - Dundalk 1-1) i po 23.00 wracam do akademika.
Szybki obiad i jadę samochodem do fotografa we Skrzyszowie. Tam robię zdjęcia, wsiadam na rower i ruszam do Gliwic. Mam 90 minut czasu, gdyż ugadałem się z kumplami o 20.45 na meczu Legii. Po drodze zajeżdżam pod Bazylikę w Rybniku, gdzie uzbierała się już znaczna grupa osób, która czeka na przyjazd Gustav'a. Niestety, nie mam czasu i ruszam przed siebie. Dodatkowo, muszę się śpieszyć, gdyż nie mam oświetlenia a o 20.30 jest już ciemno. Po drodze mijam wóz techniczny rybnickiego ultra kolarza. Szybki telefon i składam mu gratulacje. Dystans 1400km jazdy NON STOP bez snu osiągnął za Tarnowskimi Górami.
GRATULACJE I OGROMNY SZACUNEK!!!
Gdy wjeżdżam do Gliwic, jest już ciemno. Na rynku melduję się punktualnie o 20.45. Potem oglądamy mecz (Legia - Dundalk 1-1) i po 23.00 wracam do akademika.
Eskorta dla Gustav'a podczas 1400km NON STOP !!!
Sobota, 20 sierpnia 2016
Uczestnicy
Km: | 162.50 | Czas: | 06:10 | km/h: | 26.35 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | ||
Podjazdy: | m | Sprzęt: The Special One | Aktywność: Jazda na rowerze |
Plan na ten dzień był już znany od dawna. Towarzyszyć Gustav'owi na pierwszych kilometrach, podczas próby bicia rekordu jazdy bez snu, czyli 1400km NON STOP na rowerze :) Zachęcam do wizyty na jego fanpage, gdzie jest relacja live z trasy :)
Wstaję punktualnie o 7.30. Nie jest to łatwe po wczorajszym wypadzie na Pradziad, który zakończyłem o 1.15. A następnie oglądałem jeszcze mecz piłki ręcznej POLSKA - Dania, w którym musiała być jeszcze dogrywka :) Ostatecznie poszedłem spać o 3.30. Na śniadanie jem miskę grysiku, pakuję co trzeba do kieszonek w koszulce i o 8.30 ruszam do Wodzisławia pod MC Donald. W Skrzyszowie mijam remont drogi, trwa on już kilka miesięcy a końca nie widać :)
Remont drogi w Skrzyszowie © CFCFan
Kilka minut przed 9.00, melduję się na miejscu zbiórki. Spotykam tam Karolinę. Czekamy kilka minut na jeszcze jednego zawodnika, lecz się nie pojawia. Ruszamy na Rybnik. Po kilkunastu metrach wspólnej jazdy, spotykamy lekko spóźnionego Marcina. I tak oto w trzyosobowym składzie mkniemy do Rybnika pod Bazylikę. Na miejscu jesteśmy kilka minut po 9.30. Spotykam tam kilku znajomych (Paweł J., Krystian, Emil, Paweł G.).
WTF?? Tour de Rybnik?? © CFCFan
Wszyscy żywiołowo dyskutują o wyczynie, jaki postawił przed sobą gustav oraz czekają na jego przybycie. W końcu następuje moment kulminacyjny. Przed Bazylikę zajeżdża Mr. Unstoppable i jego samochód techniczny.
Mr. Unstoppable © CFCFan
Samochód supportu © CFCFan
Maszyna © CFCFan
Motywator © CFCFan
Licznik wyzerowany :) © CFCFan
Następuje obowiązkowa sesja fotograficzna, wywiady do radia oraz pożegnanie.
Zdjęcia, wywiady itp., itd © CFCFan
O 10.07 gustav rusza w trasę. Większość z osób, które stawiły się pod Bazyliką, postanawia mu towarzyszyć na pierwszych kilometrach. Tak oto tworzy się świetny peleton.
Peleton na trasie © CFCFan
Fotka z mistrzem © CFCFan
I resztą peletonu © CFCFan
W takim składzie jedziemy aż do okolic Wielopola. Tam odłącza się ekipa ze Świerklan i zostaje nas pięciu oraz Rybnicki Terminator.
Lecimy na Gliwice © CFCFan
Spokojnym tempem, około 26,0 km/h pokonujemy kolejne kilometry. Jedzie się świetnie. Docieramy do Gliwic. Tam krótka pauza na stacji w celu regulacji siodełka i ruszamy dalej na Olesno.
Krótka pauza na Shell'u w Gliwicach © CFCFan
Jedziemy wspólnie z gustav'em, aż do miejscowości Toszek. Tam musimy się rozstać. Gustav rusza samotnie nad Morze Bałtyckie, a my w piątkę nad nasze śląskie morze (czyt. Zalew Rybnicki).
POWODZENIA MAJSTER!!! NEVER, NEVER GIVE UP!!!
Nasza ekipa robi szybkie zakupy w sklepie na rynku w Toszku, o którego istnieniu wcześniej nie wiedziałem :)
Toszek - zakupy © CFCFan
Toszek - rynek © CFCFan
Autorem drogi powrotnej został Paweł. Najpierw poprowadził nas w kierunku wioski Ujazd. Tam odbiliśmy w świetną drogę, która prowadziła przez spory las.
Lecimy na Rudy © CFCFan
Tak znaleźliśmy się w Kotlarni, gdzie Paweł zabrał nas na fajną, żwirową, leśną ścieżkę. No, może nie była idealna na szosę, ale jakoś daliśmy radę.
Tego fragmentu trasy lepiej nie wspominać © CFCFan
Na szczęście, druga część tej ścieżki to fajny odcinek pokryty asfaltem. Tak docieramy do Rud. Stamtąd szybka jazda w stronę Rybnika. Niestety, ulica Rudzka wciąż jest w remoncie, dlatego musieliśmy się kilka razy zatrzymać na światłach.
Przewodnik na czele. Tym razem wybrał idealną drogę © CFCFan
Przed Orzepowicami, Emil odbija w kierunku Czerwonki. W taki sposób zostaje nas tylko czterech. Za przewodnika dalej robi Paweł. Prowadzi nas jakimiś małymi drużkami do Radlina. Muszę przyznać, iż nie miałem pojęcia, gdzie jestem :) Po drodze zaliczamy dwie strome ścianki, na których niczym Maja Włoszczowska na olimpiadzie, naszą męską trójkę objeżdża Karolina. W Radlinie żegnamy się z Pawłem i lecimy na Wodzisław. Peleton ostatecznie rozbija się na pierwszym wodzisławskim rondzie. Każdy z nas jedzie w swoją stronę. Karolina na Wodzisław, Marcin na Marklowice a ja prosto na Turzę Śląską. Wjeżdżając do swojej rodzinnej miejscowości, mijam świetne dekoracje dożynkowe. Wszystko dlatego, iż właśnie dziś organizowane są coroczne Gminne Dożynki.
DOŻYNKI GMINNE 2016 Godów © CFCFan
DOŻYNKI GMINNE 2016 Godów © CFCFan
DOŻYNKI GMINNE 2016 Godów © CFCFan
Dożynki Gminne 2016 GODÓW © CFCFan
W domu jestem kilka minut przed 16.00. Idealne zdążyłem na mecz Watford vs CHELSEA FC :)
Dzięki całej ekipie. Jazda w grupie jest zdecydowane lepsza od samotnego nabijania kilometrów. Do następnego!!! A teraz wszyscy na FB i ostro dopingujemy GUSTAV'A!!!
1400 km NON STOP by Gustav
Remont drogi w Skrzyszowie © CFCFan
Kilka minut przed 9.00, melduję się na miejscu zbiórki. Spotykam tam Karolinę. Czekamy kilka minut na jeszcze jednego zawodnika, lecz się nie pojawia. Ruszamy na Rybnik. Po kilkunastu metrach wspólnej jazdy, spotykamy lekko spóźnionego Marcina. I tak oto w trzyosobowym składzie mkniemy do Rybnika pod Bazylikę. Na miejscu jesteśmy kilka minut po 9.30. Spotykam tam kilku znajomych (Paweł J., Krystian, Emil, Paweł G.).
WTF?? Tour de Rybnik?? © CFCFan
Wszyscy żywiołowo dyskutują o wyczynie, jaki postawił przed sobą gustav oraz czekają na jego przybycie. W końcu następuje moment kulminacyjny. Przed Bazylikę zajeżdża Mr. Unstoppable i jego samochód techniczny.
Mr. Unstoppable © CFCFan
Samochód supportu © CFCFan
Maszyna © CFCFan
Motywator © CFCFan
Licznik wyzerowany :) © CFCFan
Następuje obowiązkowa sesja fotograficzna, wywiady do radia oraz pożegnanie.
Zdjęcia, wywiady itp., itd © CFCFan
O 10.07 gustav rusza w trasę. Większość z osób, które stawiły się pod Bazyliką, postanawia mu towarzyszyć na pierwszych kilometrach. Tak oto tworzy się świetny peleton.
Peleton na trasie © CFCFan
Fotka z mistrzem © CFCFan
I resztą peletonu © CFCFan
W takim składzie jedziemy aż do okolic Wielopola. Tam odłącza się ekipa ze Świerklan i zostaje nas pięciu oraz Rybnicki Terminator.
Lecimy na Gliwice © CFCFan
Spokojnym tempem, około 26,0 km/h pokonujemy kolejne kilometry. Jedzie się świetnie. Docieramy do Gliwic. Tam krótka pauza na stacji w celu regulacji siodełka i ruszamy dalej na Olesno.
Krótka pauza na Shell'u w Gliwicach © CFCFan
Jedziemy wspólnie z gustav'em, aż do miejscowości Toszek. Tam musimy się rozstać. Gustav rusza samotnie nad Morze Bałtyckie, a my w piątkę nad nasze śląskie morze (czyt. Zalew Rybnicki).
POWODZENIA MAJSTER!!! NEVER, NEVER GIVE UP!!!
Nasza ekipa robi szybkie zakupy w sklepie na rynku w Toszku, o którego istnieniu wcześniej nie wiedziałem :)
Toszek - zakupy © CFCFan
Toszek - rynek © CFCFan
Autorem drogi powrotnej został Paweł. Najpierw poprowadził nas w kierunku wioski Ujazd. Tam odbiliśmy w świetną drogę, która prowadziła przez spory las.
Lecimy na Rudy © CFCFan
Tak znaleźliśmy się w Kotlarni, gdzie Paweł zabrał nas na fajną, żwirową, leśną ścieżkę. No, może nie była idealna na szosę, ale jakoś daliśmy radę.
Tego fragmentu trasy lepiej nie wspominać © CFCFan
Na szczęście, druga część tej ścieżki to fajny odcinek pokryty asfaltem. Tak docieramy do Rud. Stamtąd szybka jazda w stronę Rybnika. Niestety, ulica Rudzka wciąż jest w remoncie, dlatego musieliśmy się kilka razy zatrzymać na światłach.
Przewodnik na czele. Tym razem wybrał idealną drogę © CFCFan
Przed Orzepowicami, Emil odbija w kierunku Czerwonki. W taki sposób zostaje nas tylko czterech. Za przewodnika dalej robi Paweł. Prowadzi nas jakimiś małymi drużkami do Radlina. Muszę przyznać, iż nie miałem pojęcia, gdzie jestem :) Po drodze zaliczamy dwie strome ścianki, na których niczym Maja Włoszczowska na olimpiadzie, naszą męską trójkę objeżdża Karolina. W Radlinie żegnamy się z Pawłem i lecimy na Wodzisław. Peleton ostatecznie rozbija się na pierwszym wodzisławskim rondzie. Każdy z nas jedzie w swoją stronę. Karolina na Wodzisław, Marcin na Marklowice a ja prosto na Turzę Śląską. Wjeżdżając do swojej rodzinnej miejscowości, mijam świetne dekoracje dożynkowe. Wszystko dlatego, iż właśnie dziś organizowane są coroczne Gminne Dożynki.
DOŻYNKI GMINNE 2016 Godów © CFCFan
DOŻYNKI GMINNE 2016 Godów © CFCFan
DOŻYNKI GMINNE 2016 Godów © CFCFan
Dożynki Gminne 2016 GODÓW © CFCFan
W domu jestem kilka minut przed 16.00. Idealne zdążyłem na mecz Watford vs CHELSEA FC :)
Dzięki całej ekipie. Jazda w grupie jest zdecydowane lepsza od samotnego nabijania kilometrów. Do następnego!!! A teraz wszyscy na FB i ostro dopingujemy GUSTAV'A!!!
1400 km NON STOP by Gustav