Czeskie Alpy
Piątek, 19 sierpnia 2016
Km: | 386.10 | Czas: | 15:24 | km/h: | 25.07 |
Pr. maks.: | 72.00 | Temperatura: | 25.0°C | ||
Podjazdy: | 5587m | Sprzęt: The Special One | Aktywność: Jazda na rowerze |
CZESKIE ALPY
Wolny piątek, świetna pogoda. Decyzja mogła byś tylko jedna. Celem wyjazdu było zaliczenie trzech, fajnych górek w Czechach. Pierwsza to przełęcz Cervenohorske Sedlo (1013 m.n.p.m), następnie szczyt Dlouhe Strane (1353 m.n.p.m) oraz Praded (1491 m.n.p.m).
Wyjazd zaplanowałem na 5.00 w piątkowy poranek. Niestety, poszedłem spać dość późno, co spowodowało, iż wstałem dopiero o 4.30. Musiałem jeszcze dokończyć pakowanie podstawowego ekwipunki, zjeść śniadanie oraz ubrać niezbędne ciuchy.
Śniadanie (makaron, kakao, jogurt, dżem malinowy) © CFCFan
Wszystkie te czynniki spowodowały, iż z domu wyruszyłem dopiero o 6.00. Dodatkowo, musiałem jeszcze skoczyć do rzeźni, aby zakupić kabanosy. W końcu o 6.15 ruszyłem w kierunku Raciborza. Początkowo było mi trochę zimno, lecz w okolicach 7.00 temperatura wzrosła i jechało się już dobrze. Trzymałem solidne tempo ponad 30 km/h.
Odra w Raciborzu © CFCFan
Za Raciborzem natrafiłem na remont fatalnego odcinka drogi. Nareszcie się za niego wzięli.
Racibórz - remont drogi © CFCFan
Odbijam na Pawłów i bocznymi drogami dojeżdżam do DK38, którą lecę na Głubczyce. Mijam typowy dla tych rejonów rolniczy krajobraz.
Pola Opolszczyzny © CFCFan
Drogi Opolszczyzny © CFCFan
W między czasie zaczęło się trochę chmurzyć. Spadło na mnie kilka kropel deszczu. Na szczęście na strachu się skończyło. W Głubczycach lekkie problemy nawigacyjne, które jednak szybko udało mi się rozwiązać. I tak znów fajną, boczną drogą jechałem do przejścia granicznego w Pomorzowiczkach.
W drodze na Czechy © CFCFan
Góry w Czechach © CFCFan
Tam przekraczam granicę i robię 5 min pauzy na ciastko i siku.
Granica Polsko - Czeska © CFCFan
Ładne widoki © CFCFan
W Czechach od razu poprawia się jakość dróg. Dodatkowo znacznie spada ilość samochodów. Widoki również są dużo lepsze.
Puste i spokojne czeskie drogi © CFCFan
Po kilku kilometrach za granicą zaczynają się pierwsze podjazdy. Na liczniku wybija mi również 100 km, które zgodnie z początkowym założeniem pokonałem ze średnią 30,1 km/h. Pierwsza część treningu zaliczona :) Pierwszy podjazd nie jest stromy. Jest za to bardzo długi. Cały czas towarzyszą mi świetne widoki oraz coraz mocniej grzejące słońce. W końcu melduję się na szczycie. Jest z tamtą fajny widok na miejscowość Zlate Hory.
Na szczycie pierwszego podjazdu © CFCFan
Na szczycie pierwszego podjazdu © CFCFan
Zlate Hory © CFCFan
Czeka mnie super zjazd do tegoż fajnego, turystycznego miasteczka.
Zjazd © CFCFan
Mijam świetną aleję ze sklepami i restauracjami. Teraz, znów bocznymi drogami, kieruję się na Jasienik. Po drodze zaliczam kolejny, porządny podjazd. Mam jeszcze siły, więc idzie on dość sprawnie i szybko.
Świetne asfalty © CFCFan
Drugi lekki podjazd © CFCFan
Jakieś fajne krowy © CFCFan
Świetna droga © CFCFan
Później zjazd i już jestem w Jasieniku. Tam odbijam w lewo i rozpoczynam długą wspinaczkę pod Cervenohorske Sedlo. Nie ujechałem 1km, kiedy zauważyłem sklep po prawej. Bez namysłu zatrzymuję się i robię przerwę śniadaniową. Kupuję 2 coca-cole w puszce, wodę 0,5l, i sok 2l. Zjadam porządną porcję kabanosów z chlebem i batona.
Pauza na kabanosy © CFCFan
The Special One © CFCFan
Gdy uzupełniałem picie w bidonach, zagadali do mnie Czescy Jehowi. Coś tam pogadali, dali broszurkę, pożyczyli udanej podróży i sobie poszli. O 12.00 kontynuuję podjazd. Gdy skręcam w kierunku przełęczy, widzę znak, iż droga od szczytu w stronę Sumperku jest nie przejezdna. podobnie gadali Jehowi. Pomimo tego, postanowiłem podjechać na samą górę. Podjazd daje mi porządnie w kość. Nie dość że jest długi, to jeszcze nachylenie solidne.
Podjazd pod Cervenohorske Sedlo © CFCFan
Podjazd pod Cervenohorske Sedlo © CFCFan
Na szczęście daję radę i melduję się na górze. Tam zastaje taki oto widok.
Remont drogi na przełęczy Cervenohorske Sedlo © CFCFan
Remont drogi na przełęczy Cervenohorske Sedlo © CFCFan
Remont drogi na przełęczy Cervenohorske Sedlo © CFCFan
Nie wygląda to ciekawie. O fajnym zjeździe mogę tylko pomarzyć. Tak oto przez dobre 4 km przebijam się przez żwir, błoto i maszyny budowlane.
Elegancki zjazd © CFCFan
Widoki © CFCFan
Równiarka © CFCFan
Spycharka © CFCFan
W końcu od połowy zjazdu trafiam na świetny, dopiero co położony asfalt. Mogę jechać szybciej, ale dalej muszę uważać, bo cały ten zjazd to jeden wielki plac budowy.
Nareszcie. ASFALT!!!! © CFCFan
Super asfalt na zjeździe © CFCFan
Tak docieram na sam koniec. Przejeżdżam nad rzeczką i od razu odbijam w lewo. Czeka mnie kolejny, solidny podjazd pod Dlouhe Strane. Na szczycie tej góry znajduje się zbiornik wodny, który jest częścią dużej elektrowni wodnej. Coś takiego jak nasza, polska Góra Żar. Podjazd ma jakieś 14km. Początkowe kilometry nie są trudne. W okolicy pierwszego zbiornika jest nawet spore wypłaszczenie.
Mały zbiornik elektrowni na górze Dlouhe Strane © CFCFan
Mały zbiornik elektrowni na górze Dlouhe Strane © CFCFan
Zabawa zaczyna się później. Droga ciągnie się zboczem góry. Nachylenie będzie ok. 7% albo i więcej. Trochę się tam namęczyłem. Na szczęście aura dopisała i widoki w końcowej fazie podjazdu były super. Najpierw dojechałem do jakiegoś domku, który znajdował się tuż pod zbiornikiem. Był tam sklep i restauracja.
Sklepik pod szczytem © CFCFan
Do tego pełno turystów, którzy czekali na dostawę rowerów, które wyglądały jak duże hulajnogi. Zrobiłem sobie tam krótką przerwę. Zjadłem batona, wypiłem puszkę coli i dalej w drogę.
Eleganckie widoki © CFCFan
Zacząłem objeżdżać zbiornik. Bardzo fajna ścieżka, która jest przeznaczona tylko dla rowerów i rolkarzy.
Eleganckie widoki © CFCFan
W pewnym momencie odbijam w lewo, aby podjechać na sam szczyt. Niestety, wszędzie widzę zakaz ruchu dla rowerów. Można tam chodzić tylko pieszo.
Zakaz jazdy dla rowerów © CFCFan
Pomimo tego, ignoruję znaki i jadę dalej. Podjeżdżam pod zbiornik. Widoki świetne. Idealnie widać górę Pradziad, która jest moim następnym celem.
Pradziad © CFCFan
Robię dużo zdjęć, objeżdżam zbiornik i wracam na starą ścieżkę.
Eleganckie widoki © CFCFan
Zbiornik na szczycie © CFCFan
Zbiornik na szczycie © CFCFan
Widoki © CFCFan
Świetna ścieżka wokół zbiornika © CFCFan
Widoki © CFCFan
Podczas całego objazdu zbiornika, tylko jedna osoba zwróciła mi uwagę, iż tu nie wolno jeździć na rowerze :) Teraz czeka mnie świetny zjazd. Na dole muszę pokonać ostatnie metry remontowanej drogi i mogę pędzić na Sumperk. Przed miejscowością Velke Losiny odbijam w lewo i jadę małym skrótem. Przejeżdżam przez wioskę Marsikov, a następnie pokonuję mały podjazd. W taki sposób szybciej jestem w Sobotinie. Wskakuję na dobrze już znaną mi drogę i rozpoczynam kolejna wspinaczkę. Tym razem podjazd ma małe nachylenie ale ponownie jest bardzo długi. Pokonuję kilka fajnych serpentyn. Dodatkowo mija mnie kolarz, którego spotkałem na szczycie Dlouhe Strane. Gdy dojeżdżam na najwyższy punkt tej przełęczy, kończy mi się picie. Jadę chwilę po płaskim a następnie szaleję na długim zjeździe. W końcu docieram do miejscowości Rymarov. Tam robię ok. 40min przerwy pod sklepem Penny Market.
Pauza pod sklepem Penny Market © CFCFan
Kupuję 2 hot dogi, 2 nektaryny, wodę 1,5l, sok i dwie coca cole 0,5l. Przed sklepem rozkładam cały kram. Zjadam kilka kabanosów z chlebem, hot dogi i jakiegoś batona. Resztę zapasów pakuję do torby. Wspinaczkę pod Pradziad rozpoczynam ok. 17.30. Pierwsze 20km to dojazd do Karlovej Studanki, który nie jest jakiś trudny. Pogoda dopisuje, jedzie się elegancko. W końcu skręcam w lewo, mijam szlaban i rozpoczynam 8,5km solidnego podjazdu. Najpierw 6km o nachyleniu 6%. Ledwo się wlokę.
Podjazd pod Pradziada © CFCFan
Jestem już bardzo zmęczony. W końcu docieram na spory parking, który jest położony pod szczytem. Z tego miejsca czeka mnie ostatnie 2,5km podjazdu. Tu nachylenie jest już zdecydowanie większe. No cóż, średnia 8 - 9 km/h i jedziemy. Kilka minut po 19.00 melduję się na szczycie. Robię zdjęcia i ubieram kurtkę oraz nakolanniki, gdyż jest tu cholernie zimno. Do tego wieje wredny wiatr. Podziwiam fajny zachód słońca.
Zachód słońca na szczycie © CFCFan
Zachód słońca na szczycie © CFCFan
Zachód słońca na szczycie © CFCFan
Widoki
Wieża © CFCFan
Zjadłem tam też chyba ze 2 batony i przed 20.00 zacząłem zjeżdżać. Droga była całkowicie pusta, dlatego mogłem spokojnie pędzić ponad 60km/h. Zjeżdżałem, zjeżdżałem aż dojechałem do Bruntalu. Tam zatrzymałem się pod małym sklepem.
Ostatnie zakupy w Bruntalu © CFCFan
Szybkie zakupy (woda i cola 0.5L) i jadę dalej. Tym razem postanowiłem sprawdzić nową trasę przez Krnov. Okazało się to strzałem w dziesiątkę. Z Bruntalu do Krnova jechałem cały czas lekko z górki. Do tego miałem jakoś dziwnie dużo sił. Średnia ponad 30km.h i jazda. Dodatkowy plus to świetna noc. Akurat była pełnia księżyca, więc mogłem jechać bez lampki a i tak wszystko widziałem.
Księżyc © CFCFan
Szybko dojechałem do tegoż fajnego miasta. Tam skręcam lekko w prawo i lecę na Opawę. Tym razem również nie było pagórków. Droga płaska, wiatr w plecy. Czasem trafi się jakiś mały podjazd, którego nawet nie zauważam. W Opavie korzystam z fajnej obwodnicy. W ten sposób omijam centrum, w którym zapewne jest wiele świateł itp. Za Opavą robię ostatni postój na przystanku. Zjadam resztę kabanosów i piję colę, której 3/4 wylałem. Niechcący traciłem otwartą butelkę i dalej możecie sobie wyobrazić co się stało. Teraz lecę na Hlucin. Po drodze mijam boisko, na którym odbywają się zawody strażackie.
Zawody strażackie © CFCFan
Co warte odnotowania, była to godzina 23.30. Przed Hlucinem znowu korzystam z dobrze znanego mi skrótu. Po przekroczeniu granicy, w Chałupkach muszę zatrzymać się na przejeździe kolejowy.
Przejazd kolejowy w Chałupkach © CFCFan
Ostatnie kilometry kręcę w kierunku Bochumina a następnie Karviny. Przed Karviną odbijam na Gołkowice i już jestem w Polsce. Jeszcze tylko 2km i o 1.10 melduję się w domu. Szybka kąpiel i zasiadam wygodnie w fotelu aby zobaczyć półfinałowy mecz w piłkę ręczna Dania - Polska. Niestety, przegrywamy w dogrywce jedną bramką. Spać idę o 3.30. A już o 7.30 muszę wstać, aby dojechać do Rybnika i eskortować Gustav'a, podczas pierwszych kilometrów bicia jego rekordu - 1400km NON STOP.
Ogólnie wyjazd udany. Zaliczyłem wszystkie podjazdy, które sobie zaplanowałem. Pogoda dopisała. Widoki były jak zawsze znakomite. I po co jechać w Alpy, skoro nasze, Czeskie i Słowackie góry są takie piękne??
Avala Tower
Środa, 10 sierpnia 2016
Km: | 46.00 | Czas: | 02:05 | km/h: | 22.08 |
Pr. maks.: | 69.80 | Temperatura: | 28.0°C | ||
Podjazdy: | 778m | Sprzęt: Kellys | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ostatni wyjazd rowerowy po Belgradzie. W piątek czas wracać do domu. Na sam koniec zostawiłem sobie jedną z najlepszych atrakcji. A mianowicie, wejście na wieżę, która znajduje się na górze Avala. Po pracy zjadłem obiad i o 17.45 ruszyłem w stronę góry.
Cel ostatniej wycieczki © CFCFan
Trasę znam już na pamięć. Więc z dotarciem na szczyt nie było problemów. Zrobiłem ostatnie zdjęcie Grobu Nieznanego Żołnierza i udałem się pod wieżę.
Grób Nieznanego Żołnieża © CFCFan
Avala Tower © CFCFan
Aby dostać się na taras widokowy, trzeba zakupić bilet. Jego cena to 400 DIN. Podchodzę do kasy, płacę 2000 DIN a w zamian otrzymuję bilet i 1900 DIN reszty :)
Cennik © CFCFan
Kasjer najprawdopodobniej pomylił banknot 500 DIN z 200 DIN, gdyż wyglądają one bardzo podobnie. No cóż, będę miał jedną pljeskavicę gratis :) Kieruję się do wejścia. Razem z kilkoma innymi osobami wchodzę do windy, która w kilka sekund wynosi nas na taras widokowy. Widok nieziemski. Doskonale widać cały Belgrad. Jedyny minus to nie najlepsza widoczność. Nie do końca trafiłem z pogodą. Zanosiło się na burzę, wskutek czego niebo było pochmurne. Ale pomimo tego, byłem bardzo zadowolony.
Avala © CFCFan
Widok z wieży © CFCFan
Instytut, w którym bracuję © CFCFan
Widok z wieży © CFCFan
Taras widokowy © CFCFan
Widok z wieży © CFCFan
Widok z wieży © CFCFan
Krótko mówiąc, było warto wydać 100 DIN i zobaczyć te widoki. Na zachętę wstawiam kilka zdjęć. Zwiedzanie skończyłem o 19.45. Miałem w planie udać się jeszcze nad jezioro Avala, ale zbliżająca się burza i widoczne w oddali błyskawice, zmusiły mnie do zmiany planu. Skierowałem się tą samą drogą do centrum .Po drodze kupiłem jeszcze kabab na kolację i bułki w najlepszej piekarni na śniadanie.
Kolacja © CFCFan
Jutro ostatni dzień w pracy. Potem krótkie wyjście na miasto i pakowanie. Podróż do domu rozpocznę w piątek, prawdopodobnie w okolicy południa :)
Cel ostatniej wycieczki © CFCFan
Trasę znam już na pamięć. Więc z dotarciem na szczyt nie było problemów. Zrobiłem ostatnie zdjęcie Grobu Nieznanego Żołnierza i udałem się pod wieżę.
Grób Nieznanego Żołnieża © CFCFan
Avala Tower © CFCFan
Aby dostać się na taras widokowy, trzeba zakupić bilet. Jego cena to 400 DIN. Podchodzę do kasy, płacę 2000 DIN a w zamian otrzymuję bilet i 1900 DIN reszty :)
Cennik © CFCFan
Kasjer najprawdopodobniej pomylił banknot 500 DIN z 200 DIN, gdyż wyglądają one bardzo podobnie. No cóż, będę miał jedną pljeskavicę gratis :) Kieruję się do wejścia. Razem z kilkoma innymi osobami wchodzę do windy, która w kilka sekund wynosi nas na taras widokowy. Widok nieziemski. Doskonale widać cały Belgrad. Jedyny minus to nie najlepsza widoczność. Nie do końca trafiłem z pogodą. Zanosiło się na burzę, wskutek czego niebo było pochmurne. Ale pomimo tego, byłem bardzo zadowolony.
Avala © CFCFan
Widok z wieży © CFCFan
Instytut, w którym bracuję © CFCFan
Widok z wieży © CFCFan
Taras widokowy © CFCFan
Widok z wieży © CFCFan
Widok z wieży © CFCFan
Krótko mówiąc, było warto wydać 100 DIN i zobaczyć te widoki. Na zachętę wstawiam kilka zdjęć. Zwiedzanie skończyłem o 19.45. Miałem w planie udać się jeszcze nad jezioro Avala, ale zbliżająca się burza i widoczne w oddali błyskawice, zmusiły mnie do zmiany planu. Skierowałem się tą samą drogą do centrum .Po drodze kupiłem jeszcze kabab na kolację i bułki w najlepszej piekarni na śniadanie.
Kolacja © CFCFan
Jutro ostatni dzień w pracy. Potem krótkie wyjście na miasto i pakowanie. Podróż do domu rozpocznę w piątek, prawdopodobnie w okolicy południa :)
Park Narodowy Fruška gora
Niedziela, 7 sierpnia 2016
Km: | 258.80 | Czas: | 12:04 | km/h: | 21.45 |
Pr. maks.: | 77.80 | Temperatura: | 28.0°C | ||
Podjazdy: | 1712m | Sprzęt: Kellys | Aktywność: Jazda na rowerze |
PARK NARODOWY FRUSKA GORA
Ta ostatnia Niedziela. Trzeba było ją jakoś porządnie spożytkować. Plan na wyjazd przygotowany już od kilku dni. Cel to Park Narodowy Fruška gora. Wstaję o 5.45. Na śniadanie kołaczyk z piekarni. Pakuję minimalny bagaż do plecaka (coca - cola 1,5l, 6 kanapek z kremem, 4 batony i zestaw przeciwdeszczowy (kurtka, spodnie i ochraniacze na buty)). O 6.45 ruszam z pod akademika.
Roboty przed akademikiem © CFCFan
Dziś na lekko © CFCFan
Niebo zachmurzone, ale padać nie powinno. Jeszcze krótka wizyta w piekarni, gdzie kupuję rewelacyjne ciastko z wiśniami.
Rewelacyjne ciastko © CFCFan
Piekarnia otwarta 24h/dobę © CFCFan
Kieruję się na Nowy Belgrad a później Zemun. Są to nazwy dzielnic Belgradu. Przejeżdżam obok Pałacu Serbii, który robi wrażenie swoimi rozmiarami.
Pałac Serbii © CFCFan
Hotel Jugislavija © CFCFan
Następnie, przypadkiem, trafiam na taki oto samochód. Wygląda bardzo oryginalnie :)
Co za fura © CFCFan
Bardzo oryginalna © CFCFan
Kolejne kilometry to jazda drogą, która jest prosta, jakby ktoś wyrysował ją w teren za pomocą linijki.
Fajna ścieżka © CFCFan
Nuuuda © CFCFan
Niektóre z miejsc kojarzę, gdyż tą samą drogą jechałem 5 tygodni temu. Odnajduję miejsce swojego noclegu :)
Pod tymi drzewami spałem 5 tygodni temu :) © CFCFan
Mijam takie miasta jak Nova i Stara Pazova oraz Indjija. Krajobraz i widoki nie zachwycają. Jest cały czas płasko. Jedyne wzniesienia to wiadukty kolejowe.
Płasko © CFCFan
Nudę przerywa mi francuska para, która jedzie w kierunku Belgradu. W końcu jakaś atrakcja :) W końcu na horyzoncie widzę masyw Fruskiej Gory.
Góry coraz bliżej © CFCFan
Zniszczona wieża na horyzoncie © CFCFan
Pogoda świetna na rower, nie pada, pochmurno, temperatura idealna. W końcu odbijam z głównej drogi w lewo w kierunku Parku Narodowego.
Trochę lepsze widoki © CFCFan
PN Fruska Gora © CFCFan
Przez cały park biegnie świetna droga. Idealna na rower. Stan nawierzchni mogę ocenić na dobry. Samochody mijają mnie sporadycznie. Powoli Będzie ciężko, ale myślę, iż dam sobie radę :)
Droga osłonięta drzewami © CFCFan
Droga składa się z małych, krótkich podjazdów. Potem zazwyczaj następuje wypłaszczenie lub krotki zjazd. I tak przez ponad 40km. Droga cały czas biegnie w lesie, który może dawać idealną ochronę przed ewentualnym upałem. Na jednym z podjazdów spotykam sakwiarza z Berlina. Podróż zaczął w Budapeszcie. Robi rundę po Serbii a potem obiera kurs na swoją ojczyznę.
Kolega z Berlina © CFCFan
Razem mijamy potężną wieżę, która również została zbombardowana przez NATO w 1999r. Od tego czasu nikt jej nie zmodernizował.
Zniszczona wieża © CFCFan
Następnie zatrzymujemy się przy dużym pomniku "Freedom". Wybudowano go w 1951r. ku pamięci partyzantów, którzy walczyli podczas II Wojny Światowej.
Monument "Freedom" © CFCFan
Monument "Freedom" © CFCFan
Czołg © CFCFan
W tym miejscu kolega robi sobie pauzę w restauracji. Ja jadę dalej i robię sobie postój na kanapkę jakieś 500m później.
Pauza © CFCFan
Po przerwie kontynuuję podjazd. W pewnym miejscu widoki znacznie się poprawiają. W końcu coś innego, niż tylko drzewa i drzewa.
Bardzo fajny widok © CFCFan
I jeszcze jedno ujęcie © CFCFan
Miejsca przeznaczone do wypoczynku © CFCFan
Nawet nie wiem kiedy, przejechałem obok szczytu tego pasma gór. Jest nim Crveni Cot (539m n.p.m). Od tego miejsca zaczęły przeważać zjazdy. Idealna trasa na weekendowy relaks. Na miejscach do biwakowania, których jest tu w bród, można spotkać Serbów z pobliskich miejscowości. Zapewne odpoczywają od miejskiego zgiełku przy grillu, w gronie przyjaciół i najbliższych.
Grill © CFCFan
Kolejne miejsca wypoczynkowe © CFCFan
Kolejne widoki © CFCFan
Kolejne widoki © CFCFan
Kolejne widoki © CFCFan
Lekki zjazd © CFCFan
W końcu dojeżdżam do miejsca, w którym muszę skręcić w lewo aby opuścić park.
Arbuzy © CFCFan
Czeka na mnie świetny widok, na otaczające Fruską Gorę równiny oraz krótki i bardzo szybki zjazd.
Widok na równiny © CFCFan
Czas na zjazd © CFCFan
Widok na równiny © CFCFan
Następnie przez małe, okoliczne wioski docieram do miast Sremska Mitrovica. Przed miastem znów wpakowałem się na odcinek drogi, który jest w remoncie. Dojeżdżam do centrum. Robię krótki objazd miasta. Podziwiam fajną kładkę dla pieszych nad rzeką Sawa, jakieś stare ruiny i pomnik jakiejś świni.
Sawa w Sremskiej Mitrovicy © CFCFan
Jakieś ruiny © CFCFan
Pomnik świni © CFCFan
W samym centrum znajduje się mały deptak i park.
Sremska Mitrovica - deptak © CFCFan
Fontanna w parku © CFCFan
Tam spotykam kolejnego sakwiarza. Tym razem Serba.
Kolega z Serbii © CFCFan
Jako że, jestem już bardzo głodny, udaję się do pierwszej napotkanej knajpy na obiad. Za 430DIN kupuję piwo LEV 0,5l, małe frytki 200g i pljeskavicę 200g.
Obiad za 430DIN (14zł) © CFCFan
W porównaniu do Belgradu, jest tu dużo taniej. Przerwa obiadowa trwa prawie godzinę. Ciężko jest mi ruszyć ponownie w trasę. Przejeżdżam nad rzeką Sawa i jadę w kierunku miasta Sabac.
Rzeka Sawa © CFCFan
Po drodze spotykam trzeciego już sakwiarza. Jest nim Tyrone z dalekiej Australii.
Kolega z Australii © CFCFan
A tu patyk, który służy do obrony przed psami © CFCFan
Ma kumpla w Serbii, dlatego już po raz piąty wybrał się tu na rowerowe wakacje. Ma zamiar dojechać z sakwami nad Morze Czarne. Nie wozi za dużo ekwipunku, a to dla tego, iż na Bałkanach (jak dla niego) jest bardzo tanio. Zawsze nocuje w hotelach lub u znajomych. Jedziemy razem dobre 20km, aż do miasta Sabac. Tam wymieniamy się kontaktami. Ja ruszam w stronę Belgradu, A Tyrone w stronę hotelu. Ostatnie kilometry do Belgradu prowadzą wzdłuż rzeki Sawa. Wobec tego jest dość płasko.
Ale pogoda coraz lepsza © CFCFan
Płasko © CFCFan
Takie tam widoki © CFCFan
Natrafiam tylko na jeden, mały podjazd. Widoki nienajlepsze. Nic specjalnego. Po srodze staję w przydrożnym sklepie, aby zakupić coś do picia. Po południu pogoda zdecydowanie się poprawiła. Chmury znikły a na niebie pojawiło się słońce. Temperatura wzrosłą, ale nie jakoś tragicznie.
Elektrownia © CFCFan
Niespodziewany zjazd © CFCFan
Przed miastem Obrenovac, chciałem skręcić na Nowy Belgrad, lecz przeoczyłem skręt i pojechałem prosto. Jak się później okazało wyszło mi to na dobre. Droga okazała się dużo krótsza. Myślałem, iż ostatnie kilometry przed Belgradem, będę musiał jechać znów tą ruchliwą ekspresówką. Co wieczorem, gdy jest już ciemno nie było by przyjemnie i bezpieczne. Na szczęście tuż przed wjazdem na ekspresówkę, zauważyłem znak, który skierował mnie na starą drogę. Cisza, spokój i fajny asfalt. Raz tylko musiałem przyspieszyć, aby uciec przed goniącym mnie psem. Ostatecznie, po kilkudziesięciu kilometrach wzdłuż rzeki Sawa, docieram do Jeziora Ada.
Most Ada nocą © CFCFan
Belgrad © CFCFan
Wskakuję na świetną ścieżkę, która prowadzi mnie aż po Kalemegdan.
Świetne ścieżki wzdłuż Sawy © CFCFan
Tam odbijam na najbardziej zatłoczoną ulicę i jadę na plac Republiki. Stamtąd już tyko rzut beretem i jestem z powrotem pod piekarnią, w której robiłem poranne zakupy. Ponownie kupuję świetne, wiśniowe ciasto, do tego dwa inne kołaczyki i jadę do domu. W akademiku melduję się przed 22.00. Kolacja, prysznic i idę spać.
Relaks w pochmurny weekend - Avala i Jezioro Ada
Sobota, 6 sierpnia 2016
Km: | 101.90 | Czas: | 05:00 | km/h: | 20.38 |
Pr. maks.: | 74.20 | Temperatura: | 24.0°C | ||
Podjazdy: | 1380m | Sprzęt: Kellys | Aktywność: Jazda na rowerze |
Niestety, wszystko kiedyś musi dobiec końca. Nadszedł czas ostatniego weekendu w Belgradzie. Zgodnie z wcześniejszymi prognozami pogody, zapowiadał się on deszczowo i pochmurnie. W planach nie miałem kolejnej, większej wycieczki. W związku z tym wreszcie mogłem zwiedzić okolice największego miasta na Bałkanach. Zaplanowałem sobie jedną większą wycieczkę, do Parku Narodowego Fruska Góra. Początkowo miała się ona obyć w sobotę. Jednakże, kilka czynników miało wpływ na zmianę decyzji. Po pierwsze zaspałem, po drugie było bardzo pochmurno a po trzecie zwyczajnie nie miałem chęci na ponad 200km wyjazd. Skończyło się na porannych sobotnich porządkach, relaksie i pisaniu relacji z Czarnogóry.
Obiad © CFCFan
Dopiero o 14.15 ruszyłem się z pokoju na krótką rundę wokół Belgradu. Jakiegoś konkretnego planu nie miałem. Wziąłem plecak, kurtkę przeciwdeszczową (gdyż dalej zanosiło się na deszcz) i ruszyłem przed siebie.
Ulice Belgradu © CFCFan
Postanowiłem okrężną drogą dojechać na górę Avala. Dzięki temu, przez przypadek odwiedziłem południowe przedmieścia Belgradu.
Przedmieścia Belgradu © CFCFan
Przedmieścia Belgradu © CFCFan
Jechałem bardzo fajnymi, spokojnymi drogami. Czasem nawierzchnia dawała w kość.
Remontowany odcinek drogi © CFCFan
Ale były również fajne podjazdy i ciekawe widoki.
Podjazd 10% © CFCFan
Fajne widoki za miastem © CFCFan
Fajne widoki za miastem © CFCFan
Fajne widoki za miastem © CFCFan
Fajne widoki za miastem © CFCFan
W końcu docieram pod cel dzisiejszego wyjazdu.
Szczyt góry Avala w chmurach © CFCFan
Autostrada w kierunku Belgradu © CFCFan
Szczyt góry Avala jest w chmurach, wiec chyba o widokach mogę zapomnieć. Podjazd poszedł szybko i sprawnie. Było to jedyne 5km trasy, kiedy dałem z siebie więcej niż 80%. Widoki na szczycie nie powalały.
Widok ze szczytu © CFCFan
Grób Nieznanego Żołnierza © CFCFan
Zrobiłem krótką pauzę na foto i ruszam w dół. Po drodze kilka fotek wieży.
Avala Tower © CFCFan
W końcu dojeżdżam do drogi, która prowadzi na autostradę. Odbijam w lewo i kontynuuję odkrywanie nowych terenów. W międzyczasie trochę się rozpadało. Na szczęście po 5 min deszcz ustał.
Most do nikąd © CFCFan
Znów góra Avala © CFCFan
Przejeżdżam obok tunelu, który skraca drogę. Nie korzystam z niego, wybieram dłuższą opcję.
Przedmieścia Belgradu © CFCFan
Pod tym wzniesieniem biegnie fajny tunel © CFCFan
Przedmieścia Belgradu © CFCFan
Przedmieścia Belgradu © CFCFan
W końcu jestem na drodze ekspresowej, na której pierwszy raz widzę znak zakaz jazdy dla rowerów.
Droga ekspresowa © CFCFan
Most Ada © CFCFan
Pomimo to, łamię przepisy i mknę w kierunku Jeziora Ada. Jeszcze nigdy tam ni byłem. Czas w końcu zaliczyć to podobno fajne miejsce wypoczynkowe. Odbijam z głównej drogi w lewo i jestem na miejscu. Od razu widzę jakiś duży ogród piwny, w którym są grane różne koncerty.
Koncert przy jeziorze Ada © CFCFan
Zabieram się za objazd jeziora.
Jezioro Ada © CFCFan
Jezioro Ada © CFCFan
Wokół prowadzi świetna ścieżka rowerowa.
Świetne ścieżki rowerowe © CFCFan
Podziwiam liczne kawiarnie i restauracje. Dodatkowo w parku jak i na jeziorze, znajduje się pełno różnych atrakcji, które umilają spędzanie czasu wolnego mieszkańcom Belgradu. Mijam tyrolkę, narty wodne, liczne boiska do kosza, piłki nożnej, rugby, tenisa czy siatkówki.
Coś dla fanów narciarstwa wodnego © CFCFan
Świetne miejsce na weekendowy wypoczynek. Robię rundę wokół jeziora i zatrzymuję się w jednej z knajp. Za 250DIN kupuję palacinkę oraz pljeskavicę. Robię sobie 1h pauzy. Jak relaks to na maksa.
Palacinka © CFCFan
Przed 21.00 zbieram manatki i wracam najkrótszą drogą do akademika.
Obiad © CFCFan
Dopiero o 14.15 ruszyłem się z pokoju na krótką rundę wokół Belgradu. Jakiegoś konkretnego planu nie miałem. Wziąłem plecak, kurtkę przeciwdeszczową (gdyż dalej zanosiło się na deszcz) i ruszyłem przed siebie.
Ulice Belgradu © CFCFan
Postanowiłem okrężną drogą dojechać na górę Avala. Dzięki temu, przez przypadek odwiedziłem południowe przedmieścia Belgradu.
Przedmieścia Belgradu © CFCFan
Przedmieścia Belgradu © CFCFan
Jechałem bardzo fajnymi, spokojnymi drogami. Czasem nawierzchnia dawała w kość.
Remontowany odcinek drogi © CFCFan
Ale były również fajne podjazdy i ciekawe widoki.
Podjazd 10% © CFCFan
Fajne widoki za miastem © CFCFan
Fajne widoki za miastem © CFCFan
Fajne widoki za miastem © CFCFan
Fajne widoki za miastem © CFCFan
W końcu docieram pod cel dzisiejszego wyjazdu.
Szczyt góry Avala w chmurach © CFCFan
Autostrada w kierunku Belgradu © CFCFan
Szczyt góry Avala jest w chmurach, wiec chyba o widokach mogę zapomnieć. Podjazd poszedł szybko i sprawnie. Było to jedyne 5km trasy, kiedy dałem z siebie więcej niż 80%. Widoki na szczycie nie powalały.
Widok ze szczytu © CFCFan
Grób Nieznanego Żołnierza © CFCFan
Zrobiłem krótką pauzę na foto i ruszam w dół. Po drodze kilka fotek wieży.
Avala Tower © CFCFan
W końcu dojeżdżam do drogi, która prowadzi na autostradę. Odbijam w lewo i kontynuuję odkrywanie nowych terenów. W międzyczasie trochę się rozpadało. Na szczęście po 5 min deszcz ustał.
Most do nikąd © CFCFan
Znów góra Avala © CFCFan
Przejeżdżam obok tunelu, który skraca drogę. Nie korzystam z niego, wybieram dłuższą opcję.
Przedmieścia Belgradu © CFCFan
Pod tym wzniesieniem biegnie fajny tunel © CFCFan
Przedmieścia Belgradu © CFCFan
Przedmieścia Belgradu © CFCFan
W końcu jestem na drodze ekspresowej, na której pierwszy raz widzę znak zakaz jazdy dla rowerów.
Droga ekspresowa © CFCFan
Most Ada © CFCFan
Pomimo to, łamię przepisy i mknę w kierunku Jeziora Ada. Jeszcze nigdy tam ni byłem. Czas w końcu zaliczyć to podobno fajne miejsce wypoczynkowe. Odbijam z głównej drogi w lewo i jestem na miejscu. Od razu widzę jakiś duży ogród piwny, w którym są grane różne koncerty.
Koncert przy jeziorze Ada © CFCFan
Zabieram się za objazd jeziora.
Jezioro Ada © CFCFan
Jezioro Ada © CFCFan
Wokół prowadzi świetna ścieżka rowerowa.
Świetne ścieżki rowerowe © CFCFan
Podziwiam liczne kawiarnie i restauracje. Dodatkowo w parku jak i na jeziorze, znajduje się pełno różnych atrakcji, które umilają spędzanie czasu wolnego mieszkańcom Belgradu. Mijam tyrolkę, narty wodne, liczne boiska do kosza, piłki nożnej, rugby, tenisa czy siatkówki.
Coś dla fanów narciarstwa wodnego © CFCFan
Świetne miejsce na weekendowy wypoczynek. Robię rundę wokół jeziora i zatrzymuję się w jednej z knajp. Za 250DIN kupuję palacinkę oraz pljeskavicę. Robię sobie 1h pauzy. Jak relaks to na maksa.
Palacinka © CFCFan
Przed 21.00 zbieram manatki i wracam najkrótszą drogą do akademika.
Albania, Czarnogóra - Dzień VI
Wtorek, 2 sierpnia 2016
Km: | 5.40 | Czas: | 00:15 | km/h: | 21.60 |
Pr. maks.: | 52.80 | Temperatura: | 28.0°C | ||
Podjazdy: | 63m | Sprzęt: Kellys | Aktywność: Jazda na rowerze |
DZIEŃ VI
Podróż pociągiem przebiegała bez problemów. Udało mi się nawet troszkę pospać. Zgodnie z rozkładem pociąg miał być w Belgradzie o 10.55. Lecz jak zwykle złapał lekkie spóźnienie. W stolicy Serbii melduję się o 12.20.
Dworzec kolejowy w Belgradzie © CFCFan
Sprzęt © CFCFan
Sprawny wyładunek bagażu i ruszam w stronę akademika. Nogi są ciężkie. Bardzo ciężkie. Jednak jakoś docieram najpierw do piekarni, gdzie kupuję kilka kołaczyków a następnie do akademika. Tam kąpiel, krótka drzemka.
Wyprawa zakończona © CFCFan
O 17.30 wychodzę razem z kolegą na mecz III rundy eliminacji Ligi Mistrzów pomiędzy FK Crvena Zvezda a PFT Ludogorets Razgard. Atmosfera i doping najlepsze w Europie. Polecam każdemu takie przeżycie. Tu można spotkać prawdziwych fanów, nie to co na plastikowym zachodzie.
Crvena Zvezda vs Ludogorets © CFCFan
Crvena Zvezda vs Ludogorets © CFCFan
Crvena Zvezda vs Ludogorets © CFCFan
W taki sposób zakończyłem swój ostatni wypad po Bałkanach. Wszystkie kraje, które odwiedziłem bardzo mi się podobały. Każdy miał w sobie coś specyficznego. Jednakże, jeśli miałbym tu wrócić, to zdecydowałbym się na Albanię i Czarnogórę. Jedyna rzecz, która bardzo mi się tu nie podoba to wszechobecny upał. Zdecydowanie za ciepło. Pod tym względem po stokroć wolę północ :)
Albania, Czarnogóra - Dzień V
Poniedziałek, 1 sierpnia 2016
Km: | 213.40 | Czas: | 11:45 | km/h: | 18.16 |
Pr. maks.: | 80.10 | Temperatura: | 35.0°C | ||
Podjazdy: | 5815m | Aktywność: Jazda na rowerze |
DZIEŃ V
W końcu nadszedł ostatni dzień wyjazdu. Celem było zaliczenie pięknego Parku Narodowego Durmitor. Do przejechania miałem trochę ponad 200km a celem było Prijepolje w Serbii, skąd o 3.30 nad ranem miałem pociąg powrotny do Belgradu.
Nocleg w namiocie okazał się rewelacyjnym pomysłem. Wyspałem się jak nigdy. Wstaję o 6.45. Zdecydowanie za późno, no ale cóż poradzić. Na śniadanie druga połowa chleba z serkiem i konserwą. Poranna toaleta, napełniam butelki wodą z kranu, która jest zdatna do picia i pakuję sakwy na rower.
Nocleg na kempingu © CFCFan
Ruszam o 7.30. Spotykam jeszcze pomocnika od szefa kempingu, który życzy mi udanej wspinaczki. Pierwszy cel jaki muszę zrealizować to zakupy w sklepie. Muszę kupić coś słodkiego, chleb i jakiś pasztet. Jak zawsze, mam szczęście i po przejechaniu raptem 300m trafiam na fajny sklepik. Kupuję 2 pasztety, czekoladę, 2 paczki wafelków i małe opakowanie kremu czekoladowego. Niestety, nie ma jeszcze świeżego chleba. Gdy pakuję prowiant do sakw, podjeżdża samochód z piekarni :) Co za fart :) Szybko kupuję 2 duże bochenki. Podczas pakowania prowiantu, zagaduje do mnie Serb, który przywiózł pieczywo. Na migi tłumaczę mu że jestem z Polski itp. Jest pod ogromnym wrażeniem. Przecież do Polski jest tak daleko :) Dostaję od niego dużego pączka i całą siatkę jabłek.
Pączek i jabłka © CFCFan
Robimy sobie pożegnalne foto.
Serb od pączka i jabłek © CFCFan
Wysyłam jeszcze obowiązkowego SMS’a do rodziny i o 8.10 ruszam w kierunku PN Durmitor. Pierwsze kilka kilometrów to jazda spokojną wioską. Później wskakuję na drogę główną. Ruch nie jest specjalnie duży. Można spokojnie i bezpiecznie jechać.
Poranne widoki © CFCFan
Zaczynam długi podjazd. Strasznie mi się on dłuży. Widoki początkowo niczym specjalnym nie zachwycają. Lecz z każdym kilometrem jest coraz lepiej. Robię sobie jedną krótką przerwę na złapanie oddechu. W końcu melduję się na szczycie, choć jakoś specjalnie tego nie zauważam.
Dobre asfalty © CFCFan
Droga © CFCFan
Czeka mnie lekki zjazd a potem wypłaszczenie. Następnie kolejny podjazd. Po kilku następnych kilometrach, dojeżdżam do miejsca, z którego idealnie widać drogę, która przez kilka kilometrów idzie w dół. Nareszcie będzie fajny zjazd.
Piękne krajobrazy © CFCFan
Piękne krajobrazy © CFCFan
Piękne krajobrazy © CFCFan
Rozpędzam rower, lecz nagle podjeżdża do mnie samochód. Słyszę znajomy język. Tak, to Polacy. Pierwszy raz podczas tegorocznych podróży, polski samochód zwolnił i zagadał do mnie :) Krótka wymiana zdań, gratulacje i niestety, musimy się rozstać. Myślałem, że już nigdy nie zobaczę tej zgranej ekipy. Aż tu nagle, dosłownie 4 kilometry później, widzę znajomy samochód na poboczu. Tak!! To znowu Ci bardzo mili Polacy :) Zatrzymuję się obok nich. Zaczynamy rozmowę. Opowiadam trochę o sobie. Co tu robię i gdzie podróżuję. W zamian otrzymuję informacje, iż zorganizowali sobie spontaniczny rodzinny wyjazd na Bałkany i Rumunię. Zwykły samochód, noclegi w namiotach na kempingach. Czego trzeba więcej :)
Spotkani Polacy © CFCFan
Z tego co się dowiaduję, również jadą przez Durmitor, lecz najpierw chcą odwiedzić jeszcze kanion rzeki Piva. Może się jeszcze spotkamy po drodze :) Bardzo miła Pani robi sobie ze mną zdjęcie i niestety, ale musimy się pożegnać. Podaję im adres mojego bloga. Ja kontynuuję krótki podjazd.
Super wiodki © CFCFan
Potem znowu zjazd i przepiękny widok na jeziora, które znajdują się na dnie kanionu.
Błękitne jeziora © CFCFan
Błękitne jeziora © CFCFan
Zjazd © CFCFan
Przed kolejnym podjazdem, postanowiłem zrobić sobie krótką przerwę. Zatrzymuję się obok domku, w którym starsza Pani sprzedaje domowe wyroby (miód, rakija).
Domowe wyroby © CFCFan
Ciekawska koza © CFCFan
Po przywitaniu się z kozami, które kręcą się obok, rozsiadam się na ławce i zaczynam konsumpcję chleba z kremem. Nagle, starsza Pani woła mnie do okienka. Otrzymuję od niej wspaniałe drugie śniadanie :)
II swojskie śniadanie za darmo :) © CFCFan
Kawałek piersi z kurczaka, cievapi, ogórek i chleb. Oczywiście, wszystko to są wyroby domowe. W zamian, częstuję Panią wafelkiem :) Po tak wyśmienitym, drugim śniadaniu mogę dalej walczyć na podjazdach.
Pogoda i widoki dopisują © CFCFan
Krótka wspinaczka i rozpoczynam długi, bajkowy zjazd do miast Pluzine. Widok jest przepiękny. Idealnie widać sztuczne jezioro, jakie zostało utworzone na rzece Piva.
Jezioro za rzece Piva © CFCFan
Jezioro za rzece Piva © CFCFan
Jest bardzo ciepło, więc postanawiam zrobić zakupy w pobliskim sklepie. Kupuję Coca – Colę i wodę. Kieruję się w kierunku głównej atrakcji. Po drodze spotykam jeszcze jedną rodzinę z Polski. Podróżują sobie po Bałkanach małym busem. Zagaduje na chwilkę, lecz nie na długo, bo muszą ruszać dalej. Tymczasem ja zatrzymuję się na moście, który jest nad jeziorem. Roztacza się z niego przepiękny widok. Robię całą masę zdjęć, choć trudno jest to ogarnąć to piękno aparatem fotograficznym.
Jezioro za rzece Piva © CFCFan
Jezioro za rzece Piva © CFCFan
Jezioro za rzece Piva © CFCFan
Podziwiam również groźnie wyglądające serpentyny, którymi za kilka minut będę się wspinał na górę. Ruszam. Skręcam w prawo do tunelu. Nagle, słyszę jakieś krzyki z nadjeżdżającego samochodu. Tak!! To znowu oni :) Znajomi Polacy. Zatrzymują się obok skrzyżowania, które znajduje się w tunelu. Ponoć jedno z nielicznych w Europie czy na Świecie. Znów krótka rozmowa i fajna sesja fotograficzna.
Tunel przed podjazdem pod Durmitor © CFCFan
Tunel przed podjazdem pod Durmitor © CFCFan
Jedziem tam!!! © CFCFan
DZIĘKI!!! Tym razem musimy się już pożegnać definitywnie. Nie mam szans dotrzymać im tempa na podjazdach. Powoli zaczynam wspinaczkę. Nie jest łatwo. Nachylenie jest miejscami dość spore. Z każdym zakrętem jestem coraz wyżej. Oczywiście widoki również coraz lepsze.
Podjazd serpentynami © CFCFan
Świetne widoki © CFCFan
Serpentyny © CFCFan
Widok serpentyn, które już pokonałem, dodaje mi motywacji do dalszej wspinaczki. W końcu wjeżdżam do lasku. Krajobraz trochę się zmienia, lecz podjazd trzyma dalej. Gdzieś w połowie drogi robię sobie dłuższą pauzę. Jest strasznie ciepło.
Chwilowa zmiana krajobrazu © CFCFan
Chwilowa zmiana krajobrazu © CFCFan
Lecz w oddali widzę jakieś ciemne chmury. Czyżby miało padać? A gdzie tam. Nie możliwe. Z każdym kilometrem jest coraz mniej drzew. W końcu melduję się w wiosce Trsa. Jest tam jakiś kemping, hotel, restauracja i kilka domów.
Wioska Trsa © CFCFan
Trsa - kemping © CFCFan
Robię zdjęcia i kontynuuję jazdę w kierunku Żabljaka. Zaczyna mnie nieco niepokoić pogoda. Chmur jest coraz więcej. W oddali widzę błyskawice. Przejeżdżam przez mały lasek i znajduję się na otwartym terenie. Teraz już wiem na pewno. Będzie padać na 100%.
Nadchodzi burza © CFCFan
Nadchodzi burza © CFCFan
Nadchodzi burza © CFCFan
Nadchodzi burza © CFCFan
Pytanie tylko, kiedy złapie mnie ta burza. Cisnę ile fabryka dała. Lekki podjazd i dość długi zjazd. Nagle czuję pierwsze krople deszczu. Trzeba szukać schronienia. Tylko gdzie?!?! W około same łąki. Widzę jakieś gospodarstwo i drzewa ok. 500m przed sobą. Szybko pakuję się pod płot i drzewa. Ubieram kurtkę i spodnie przeciwdeszczowe. Z każdą minutą pada coraz mocniej. Do tego wieje mocny wiatr, więc drzewa praktycznie nic mnie nie chronią. Siadam pod płotem na kawałku drewna i zasłaniam się rowerem. W tym momencie, zauważył mnie gospodarz, który przyszedł przykryć folią motor. Macha mi ręką, iż mam iść za nim. No dobra, idę. Podchodzę do drzwi, opieram rower o ścianę i wskakuję do środka. Krótkie przywitanie i zostaję zaproszony do pokoju. Spotykam tam Panią domu i jakiegoś kolegę. Nikt z nich nie mówi po angielsku. Ale to nie problem. Siadam na krześle i czekam aż przestanie padać.
Ratująca mi cztery litery rodzina © CFCFan
Na początek dostaję kieliszek swojskiej rakii. Bardzo dobra i rozgrzewająca. Później częstują mnie jeszcze domowym serem i chlebem. Proponują też kawę, ale grzecznie podziękowałem. Po ok 1h i 15min burza się uspokaja. Już nie pada, choć dalej jest pochmurnie. Robię sobie wspólne zdjęcie z gospodarzami, dziękuję im za ratunek i jadę dalej.
Powoli się przejaśnia © CFCFan
Znów podjazd. Wywłaszczenie i jeszcze jeden podjazd. Widoki coraz lepsze. Pogoda lekko się poprawia. Momentami wychodzi nawet słońce. Niestety, wciąż wieje silny wiatr, który wszystko szybko miesza i zmienia.
Widoki coraz lepsze © CFCFan
Widoki coraz lepsze © CFCFan
Widoki coraz lepsze © CFCFan
Nawet tu mieszkają ludzie © CFCFan
Durmitor coraz blizej © CFCFan
W końcu widzę tabliczkę z napisem PN DURMITOR.
PN DURMITOR © CFCFan
Udało się. W około widok jest przepiękny. Duże i małe białe skały. Wysokie i strzeliste szczyty.
Durmitor - widoki © CFCFan
Durmitor - widoki © CFCFan
Durmitor - widoki © CFCFan
Do tego ta burza, która tylko dodaje grozy i powoduje, iż klimat jest jeszcze lepszy. Znów lekki zjazd i podjazd pod przełęcz. W pewnym momencie myślałem, iż to już była przełęcz Sedlo. Lecz jak się okazało 200m później, jeszcze nie. Główny punkt wyjazdu był przede mną. Widziałem go jak na dłoni. W międzyczasie pogoda się pogorszyła. Zdążyłem jednak porobić fajne zdjęcia.
Durmitor - widoki © CFCFan
W tle przełęcz Sedlo © CFCFan
Rower jako fotograf © CFCFan
Zakładam pełny zestaw przeciwdeszczowy i rozpoczynam zjazd a następnie podjazd pod przełęcz. Ostatnie kilometry nie najeżą do najtrudniejszych. Szczęśliwie melduję się na przełęczy Sedlo (1907 m n.p.m).
Sedlo 1907m n.p.m © CFCFan
Opieram rower o znak i idę w stronę ławeczki.
Rower na szczycie © CFCFan
Teraz jest czas na relaks.
Widoczek z przełęczy © CFCFan
Tu jechałem © CFCFan
Pogoda robi się coraz lepsza © CFCFan
Pogoda robi się coraz lepsza © CFCFan
Robię sobie kanapkę z kremem.
Zjadłem ten podjazd, jak tą kanapkę :) © CFCFan
Na przełęczy spotykam grupę Polaków – nazywają się Włóczykije. Dodatkowo kilka minut za mną podjeżdżają dwie osoby na rowerach elektrycznych :)
Elektryczni bikerzy © CFCFan
Po dobrych 30 min odpoczynku, zapinam szczelnie kurtkę, na dłonie zakładam ochraniacze na kolana i zaczynam zjazd w stronę Żabljaka. Nie jest on specjalnie długi. No ale w końcu zjeżdżam tylko na 1470m n.p.m.
Zjazd © CFCFan
Widoki na zjeździe © CFCFan
Widoki na zjeździe © CFCFan
Boczną drogą dojeżdżam do centrum miasta. Małe miasteczko, typowo turystyczne. Dużo ludzi jest tu na wakacjach. Ja kieruję się nad Crne Jezioro, które polecił mi rmk. Aby do niego dojechać, muszę zapłacić 3E, bo wjeżdżam do PN Durmitor, z którego przed chwilą wyjechałem :) Bez sensu.
Punkt poboru opłat - 3E © CFCFan
Nad jezioro prowadzi fajna asfaltowa ścieżka. Wyglądem przypomina trochę nasze Morskie Oko. Oczywiście, nie jest tak piękne ale w kilku aspektach podobne.
Jezioro Crne © CFCFan
Jezioro Crne © CFCFan
Jezioro Crne © CFCFan
Robię sesje fotograficzną i wracam do miasta. Po wszystkich sklepikach i kioskach szukam breloka, który mógłbym zakupić do mojej kolekcji. Niestety, niczego nie znajduję.
Żabljak © CFCFan
Przypadkiem, pod sklepem zauważam skawiarza. Podbijam i rozpoczynam rozmowę. Okazuje się, że jest to Polak. Ale dziś mam szczęście. Kolejny spotkany Polak. Nazywa się Maciek. Razem ze swoją towarzyszką, która aktualnie robi zakupy, podróżuje po Bałkanach. Podróż rozpoczęli we Splicie i tam też mają zamiar ją ukończyć. Bardzo fajnie się nam rozmawiało. Trochę nawet na temat ultra maratonów. Po kilkunastu minutach przychodzi Mrówka z kilkoma siatkami zakupów :) Gadami jeszcze chwilkę, lecz niestety, ja muszę ruszać dalej.
Ekipa z Polski © CFCFan
Do mety jeszcze ok. 90km a jest już prawie 20.00. Daję im namiary na swojego bloga i ruszam do centrum informacyjnego. Pytam, czy mają tutaj jakiś sklep z pamiątkami. Pani odpowiada, że nie, co znacznie mnie zdziwiło. Odesłała mnie na pocztę. Ponoć tam powinno coś być. Na poczcie jestem o 19.58. A o 20.00 zamykają. Co za fart. Dodatkowo, od razu w oczy rzuca mi się bardzo fajny brelok z Czarnogóry. Bez chwili zastanowienia płacę 4E. Wreszcie mam to, czego szukałem. Mogę wracać spełniony do Serbii. Pod pocztą robię jeszcze 20min przerwy. Zjadam jedną kanapkę z pasztetem. Kiedy jest już szaro, ruszam w kierunku rzeki Tara. Droga prowadzi cały czas w dół. Jeszcze krótki postój przy tablicy z napisem Żabljak i mogę jechać. 30km mija bardzo szybko. Ostanie 9km to świetny zjazd serpentynami. Mogę pędzić dość szybko, bo jest już ciemno, więc widoków nie da się podziwiać. Przekraczam most na Tarze.
Piękny most nad rzeką Tara © CFCFan
Z tego co widziałem w Internecie, muszę powiedzieć, że jest bardzo ładny i robi ogromne wrażenie :) Za mostem pauza na przystanku. Kolejna kanapka z pasztetem. Jest 21.40, kiedy rozpoczynam przedostatni podjazd. Muszę podjechać to co przed chwilą zjechałem. Zajęło mi to około 1h. Z góry świetny widok na oświetlone zbocze i samochody, które poruszają się po serpentynach. Muszę przyznać, iż jazda nocą ma też swoje zalety :) Lekkie wypłaszczenie i super zjazd do miasta Pljevlia. Przed miastem krótka pauza przy jakiejś elektrowni. Podziwiam pracujące nocą maszyny.
Maszyny w napotkanym zakładzie © CFCFan
W centrum zatrzymuję się na stacji. Jest już zamknięta, ale przynajmniej mam gdzie usiąść i w spokoju zjeść herbatniki. Nagle, podjeżdża do mnie samochód. Grupka Czarnogórców. Rozbawieni moją obecnością, pytają skąd się tu wziąłem. Po zadowalającej ich odpowiedzi odjeżdżają, prawdopodobnie na jakąś imprezę. Przede mną ostatni podjazd.
Pljevlja © CFCFan
Mam do pokonania jakieś 500 m przewyższenia. Jedzie się fajnie. Jedynie co mi przeszkadza to kurz. Jest go tu wszędzie pełno, bo taśmociągami transportowany jest jakiś urobek z kopalni. Podjazd strasznie mi się dłuży. Do lepszej motywacji, odpalam sobie muzykę na telefonie. Od razu lepiej się jedzie. O 2.00 melduję się na granicy. Strażnicy są zdziwieni moją obecnością, ale nie robią problemów. Dodatkowo, pytam Serbów, jak trafić na dworze w Prijepolje. Udzielają mi podstawowych wskazówek. Podjeżdżam na przełęcz Jabuka 1250 m n.p.m.
Przełęcz Jabuka 1250m n.p.m © CFCFan
Ostatnia prosta to długi zjazd. Dobre 15 km. Trochę na nim zmarzłem ale jakoś przetrwałem. Melduję się na poziome 450m n.p.m. Trochę mi zajęło nim znalazłem właściwą drogę na dworzec. O 2.50 melduję się na stacji kolejowej. Kasa oczywiście zamknięta. Pociąg już czeka w gotowości. Pakuję się do środka i zajmuję miejsce w pustym pociągu. Startujemy punktualnie o 3.30. Na następnej stacji, kupuję bilet u konduktora. Płacę 880DIN.
Rower załadowany. Czas iść spać © CFCFan
Już w pociągu do Belgradu © CFCFan
Zapinam rower i idę spać. No może nie tyle spać, co drzemać. Ale zgodnie z zasadami BS, w takiej sytuacji wpis trzeba już podzielić.
Albania, Czarnogóra - Dzień IV
Niedziela, 31 lipca 2016
Km: | 161.40 | Czas: | 09:07 | km/h: | 17.70 |
Pr. maks.: | 80.70 | Temperatura: | 40.0°C | ||
Podjazdy: | 4862m | Sprzęt: Kellys | Aktywność: Jazda na rowerze |
DZIEŃ IV
Czas rozpocząć kolejny ciężki dzień. Ten dał mi chyba najbardziej w kość. Planowo miałem stać o 5.00 aby podjazd pod najwyższy szczyt dzisiejszego dnia rozpocząć bardzo wcześnie. Niestety, w garażu spało się tak fajnie, iż ruszam dopiero o 6.40.
Nocleg © CFCFan
Ostatki po wczorajszym spotkaniu © CFCFan
Jak by tego było mało, musiałem jeszcze wstąpić do sklepu bo nie miałem nic do picia. Szybkie zakupy, śniadanie pod sklepem na które jem wczorajszy chleb z pasztetem.
Zakupy pod sklepem © CFCFan
Podjazd rozpoczynam o 7.15. Jest to zdecydowanie za późno. W mojej ocenie wspinaczkę pod Lovćen od strony Cetinje można podzielić na trzy etapy.
Widoki podczas podjazdu © CFCFan
Cetinje © CFCFan
Pierwszy to kilka serpentyn i stromych odcinków. W międzyczasie mijamy budkę strażnika Parku Narodowego, w której powinniśmy kupić bilet. Na moje szczęście nikogo tam nie było, więc wjazd mam za darmo. Później występuje dość płaski odcinek. Mijamy kilka hoteli i centrum turystyczne.
Fajna, zacieniona droga © CFCFan
Szczyt © CFCFan
Tam zaliczam wizytę w toalecie. Ostatnia faza to już końcowa wspinaczka na szczyt, która zaczyna się na skrzyżowaniu, na którym w drugą stronę możemy zjechać do Kotoru. Ostateczny podjazd dał mi trochę w kość. Ale ponownie było warto. Na górze melduję się o 9.10.
Wreszcie na szczycie © CFCFan
Fotka na szczycie © CFCFan
Widoki z wysokości 1560 m n.p.m. są świetne. Kilka minut za mną przyjeżdża inny kolarz. Robi mi pamiątkowe zdjęcie. Później po schodach idę zwiedzić mauzoleum wielkiego mistrza, który zwie się Piotr II Petrowić - Niegosz.
Mauzoleum © CFCFan
Wstęp do samego mauzoleum jak i taras widokowy kosztuje 3E lub 1,5E dla studenta. Lecz na wiadomość o tym, iż dotarłem tu na rowerze, mogę wejść za darmo. Dodatkowo bardzo miły Pan sprzedający bilety robi mi zdjęcie.
Mauzoleum © CFCFan
Zwiedzam mauzoleum, a później idę na taras widokowy. Widok jest wprost oszałamiający. Widzę otaczające mnie góry, zatokę Kotorską czy miasto Cetinje w którym nocowałem. Fantastyczne uczucie.
Eleganckie widoczki © CFCFan
Eleganckie widoczki © CFCFan
Eleganckie widoczki © CFCFan
Eleganckie widoczki © CFCFan
Eleganckie widoczki © CFCFan
Po kilku minutach relaksu i napawania się widokami wracam do mojej maszyny. Trzeba ruszać dalej. Teraz czeka mnie bardzo długi zjazd aż do Kotoru. Dobre 30 km. W międzyczasie chciałem jeszcze podjechać na sąsiedni szczyt Lovcen, od którego nazwę wziął Park Narodowy.
Lovcen © CFCFan
Niestety, ścieżka na szczyt była kamienista. Spróbowałem ujechać kilkanaście metrów, lecz nie było to łatwe. Prawdopodobnie przez większość czasu usiałbym pchać rower. Dlatego postanowiłem zrezygnować z realizacji tego planu.
Żwirowa ścieżka © CFCFan
Wjeżdżam na świetne serpentyny, które prowadzą do Kotoru. Widok za zatokę jest bajeczny. Nie sposób to opisać. Lepiej wstawię kilka zdjęć.
Zatoka kotorska © CFCFan
Kotor © CFCFan
Zatoka kotorska © CFCFan
Kotor © CFCFan
Podczas zjazdu trafiam na świetnie umieszczoną tyrolkę. Cena przejazdu nad przepaścią to 10E. Postanowiłem spróbować. Musiałem poczekać ponad 45 min w kolejce, gdyż ustawiłem się akurat za grupą ok. 50 osób, która podróżowała autokarem. W końcu przyszła moja kolej. Zapinam uprząż i jazda!! Świetny widok i przepaść pod nogami. Wspaniałe uczucie. Było warto :)
Zjazd na tyrolce © CFCFan
Pamiątkowa fotka i ruszam dalej. Teraz czekają mnie sławne serpentyny. W sumie 25 ostrych zakrętów. Każdy z nich jest oznakowany.
Numeracja zakrętów © CFCFan
Mijam kilka samochodów i podziwiam świetne widoki. Niestety, na jednym z wiraży zaliczam glebę. Jechałem zbyt szybko, co w połączeniu z piaskiem, który był na drodze, spowodowało mój upadek Straty to lekko zdarty łokieć. Dobrze, że tylko tyle :) Zjeżdżam dalej. W końcu docieram do miasta Kotor.
Kotor © CFCFan
W pierwszym napotkanym markecie robię pauzę. Uzupełniam zapas picia i jem kanapki. Teraz czeka mnie przejazd przez zatłoczony Kotor.
Kotor - centrum © CFCFan
Ludzi jest tam mnóstwo. Podziwiam starą twierdzę i duży statek pasażerski.
Kotor - twierdza © CFCFan
W centrum nie robię przerwy. Jadę dalej. Kolejne kilometry to spokojna jazda wybrzeżem.
Zatoka kotorska © CFCFan
Zatoka kotorska © CFCFan
Droga wzdłuż wybrzeża © CFCFan
Mała wysepka © CFCFan
Widoczek © CFCFan
Tak docieram do miasta Risen. Miałem zaplanowaną tam przerwę. Szwendam się trochę po straganach w celu zakupu pamiątkowego breloczka. Niestety, niczego porządnego nie znalazłem. W końcu robię sobie 1,5h przerwy w bardzo fajnej restauracji. Daję mój telefon do ładowania a za 10E kupuję świetny obiad.
Risen - restauracja © CFCFan
Risen - obiad © CFCFan
Najadłem się nim jak nigdy. Potem jeszcze wizyta w markecie. Kupuję picie, chleb i jakiś pasztet. Około godziny 15.30 rozpoczynam bardzo wymagający podjazd. Starą drogą, świetnymi serpentynami wspinam się na wysokość ponad 500 m n.p.m.
Widoki podczas podjazdu za Risen © CFCFan
Podjazd za Risen © CFCFan
Podjazd za Risen © CFCFan
Tam odbijam w prawo i kontynuuję jazdę boczna drogą. Jedzie się świetnie. Brak jakiegokolwiek ruchu. Jestem sam. Mijam małą wioskę.
Końcówka podjazdu © CFCFan
Końcówka podjazdu - widoki © CFCFan
Końcówka podjazdu - widoki © CFCFan
Czasem zastanawiam się, jak to jest możliwe, aby żyć na takim odludziu. W końcu wdrapuję się na wysokość ponad 700 m n.p.m. Przejeżdżam nad tunelem, w którym biegnie droga główna.
Nowa droga © CFCFan
Po kilkunastu metrach lekki zjazd i jestem już na nowej drodze. Świetny asfalt i widoki.
Fajny zjazd nową drogą © CFCFan
Tunel © CFCFan
Lekka zmiana krajobrazu © CFCFan
Lekka zmiana krajobrazu © CFCFan
Pędzę ile fabryka dała. Niestety, nie trwa to długo. Czeka mnie jeszcze jeden podjazd. I w tym miejscu upał i podjazdy mnie wykończyły. Złapał mnie poważny kryzys. Siadam na kamieniu obok drogi. Zjadam resztki słodkości. Oblewam się wodą i próbuję odzyskać siły. Dobrze, że słońce zaczęło już zachodzić. Dzięki temu spadła temperatura. PO 30 min dochodzę do siebie i pełen nowej energii kontynuuję podjazd. W końcu dojeżdżam do większego skrzyżowana. Odbijam w prawo na Nikśić. Wreszcie jakiś fajny długi zjazd.
Droga w kierunku miasta Niksic © CFCFan
Nachylenie nie jest duże, ale wystarczające aby się zrelaksować. Na tym odcinku spotykam dziewczynę z Malezji. Sama od dłuższego czasu podróżuje rowerem po Europie. Startowała w Paryżu, a teraz kręci się po Bałkanach. Czas na podróż ma nieokreślony. Takim to dobrze :) Wymieniamy się kontaktami i ruszamy w przeciwnym kierunku.
Rower dziewczyny z Malezji © CFCFan
Przed Nikśiciem czeka mnie jeszcze jeden podjazd a potem super zjazd do samego miasta.
Zjazd w kierunku miasta Niksic © CFCFan
Początkowo chciałem wjechać do centrum. Ale ostatecznie uznałem, iż nie ma to sensu i od razu odbiłem w kierunku na Żabljak.
Okoliczne jeziora o zmierzchu © CFCFan
Jechałem nową drogą, gdyż w ciemności nie potrafiłem trafić na starą. W międzyczasie zapadł już zmrok. Zacząłem szukać noclegu. Chciałem się rozbić obok kościoła i w taki sposób znalazłem drogę, która prowadziła do wioski Gornje Polje. Zatrzymałem się aby sprawdzić coś na mapie. Nagle, to samo zrobił samochód, który obok mnie przejeżdżał. Gościu zapytał się czy wszystko jest ok. Polecił nocleg na kempingu i odjechał. Wjeżdżam do centrum wioski. Szukam ludzi przed domami. Nagle, znajduję jakiegoś dziadka. Podbijam do niego i już chcę pytać o nocleg, kiedy to woła do mnie jakaś Pani z samochodu. Po angielsku mówi, abym za nią jechał. No dobra, jadę. Jak się potem okazało, zaprowadziła mnie na kemping. Początkowo nie za bardzo się mi to spodobało, no ale dobra. Podziękowałem i idę się zapytać ile by tu kosztował nocleg. Spotykam młodego gościa, który jest tu szefem. Mówię, że chcę się tylko przespać. Może być nawet na dworze. Oby było jak najtaniej. Proponuje mi nocleg w namiocie, który na rozbity a jest wolny za 5E. Bez wahania zgadzam się. Dostaję dodatkowy koc i karimatę. Załatwia mi też kabel, który ciągnę do namiotu tak aby móc naładować telefon. Korzystam również z okazji i po 3 dniach jazdy biorę wreszcie prysznic. Na kolację zjadam pół chleba z serkiem i konserwą, którą wiozę z Serbii. Kładę się spać o 23.30.
Albania, Czarnogóra - Dzień III
Sobota, 30 lipca 2016
Km: | 191.80 | Czas: | 11:41 | km/h: | 16.42 |
Pr. maks.: | 66.20 | Temperatura: | 40.0°C | ||
Podjazdy: | 4937m | Sprzęt: Kellys | Aktywność: Jazda na rowerze |
DZIEŃ III
Spanie na dziko, bez namiotu na jedną zaletę. Łatwiej się się zmotywować do ruszenia z miejsca. Wczoraj poszedłem spać dość wcześnie, więc dziś pobudka o 5.15. Noc przebiegła bez problemów. Robię te same czynności co zwykle. Najpierw śniadanie, potem zwijanie śpiwora i karimaty oraz zakładanie sakw na rower.
Nocleg pod kościołem © CFCFan
Punktualnie o 6.00 jestem gotowy i mogę rozpocząć bardzo fajny podjazd. Pierwsze metry podjechałem już wczoraj. Dziś tylko muszę je powtórzyć.
Tam muszę podjechać © CFCFan
Góry Przeklęte © CFCFan
Powolna wspinaczka © CFCFan
No i podjechałem :) © CFCFan
Góry Przeklęte © CFCFan
Następnie kilka mniejszych zakrętów, duży łuk i melduję się pod znanymi serpentynami.
Na podjeździe © CFCFan
Fajowe serpentyny © CFCFan
Większość podjazdu jadę w cieniu. Warto było wcześnie wstać. Widoki są imponujące. Wschodzące słońce fantastycznie oświetla zbocza gór.
Góry Przeklęte © CFCFan
Kilka nawrotów i melduję się ma szczycie podjazdu.
I na szczycie :) © CFCFan
Dałem radę !!! :) © CFCFan
Ostry zakręt na górze © CFCFan
Jest tam mały taras widokowy i tablica z podstawowymi informacjami o Górach Przeklętych. Według legendy, liczne, piękne kaniony powstały z łez młodej dziewczyny, która płakała za swoim chłopakiem, gdy ten poszedł na wojnę.
Góry Przeklęte © CFCFan
Tam z samego dołu startowałem © CFCFan
Góry Przeklęte © CFCFan
Zjadam w nagrodę ciasteczka i powoli opuszczam te przepiękne góry. Najpierw czeka mnie krótkie wypłaszczenia a potem fajny, długi zjazd, który prowadzi aż do miasta Shkoder.
A tu już końcówka Gór Przeklętych © CFCFan
Lekkie wypłaszczenie © CFCFan
Zapowiada się ciekawy zjazd © CFCFan
Będzie zabawa :) © CFCFan
Zjazd © CFCFan
Widoki już nie te same, więc tym razem mogę się skupić na czerpaniu przyjemności z jazdy w dół. Z każdym kilometrem robi się coraz cieplej. Otwarte tereny i czarny asfalt tylko podnoszą temperaturę. Mijam jednego podróżnika z plecakiem. Na widok Polskiej flagi wymienia całą wiązankę najpopularniejszych polskich słów :) Muszę przyznać, iż nasze wulgaryzmy są dość popularne w całej Europie :) Przed miastem zatrzymuję się przed rondem, aby sprawdzić mapę. Wtedy podjeżdża do mnie Albańczyk. Proponuje abym po drodze zatrzymał się u niego w domu i napełnił sobie butelki zimną wodą. Dlaczego nie. Korzystam z zaproszenia. Podjeżdżam 3 km i bez problemów znajdę wskazany dom. Łatwo było trafić, gdyż dom jest pięknie przystrojony. Jak się później dowiedziałem, spotkany Albańczyk jutro bierze ślub. Członkowie jego rodziny gorąco mnie witają. Szybko napełniają butelki wodą i zapraszają do stołu. Proponują kieliszek wódki, lecz odmawiam. W taki upał wolę nie ryzykować. Dodatkowo dostaję puszkę zimniej fanty.
Bardzo mili Albańczycy © CFCFan
Gang Albanii :) © CFCFan
Jak się okazuje większość z nich pracuje w UK. Dlatego bardzo dobrze znają angielski. Ruszam do Shkoderu.
Płaskie tereny okolic Jeziora Szkoderskiego © CFCFan
W końcu melduję się w mieście.
Shkoder © CFCFan
Shkoder © CFCFan
Shkoder © CFCFan
Shkoder © CFCFan
Shkoder © CFCFan
Zaliczam przez nie tylko szybki przejazd, ale to wystarczy aby zauważyć panujący w okół chaos i brak porządku. Na ulicach można spotkać nowiuśkie BMW jak i konia, który ciągnie wóz z owocami. Nad miastem góruje bardzo fajna twierdza.
Twierdza na wzgórzu © CFCFan
I jeszcze jedno ujęcie © CFCFan
Podczas wyjazdu trochę się zagapiłem i pomyliłem drogi. Na szczęście po 2 km orientuję się, iż coś jest nie tak. Szybka korekta i już jestem na drodze w stronę granicy. Okolice Szkoderu to najłatwiejsza część mojego wyjazdu. Stosunkowo płasko ale za to bardzo ciepło. Na granicy ponownie straszna kolejka.
Korek przed granicą © CFCFan
Dalej ten sam korek © CFCFan
Jak to dobrze, że jadę rowerem. Szybka odprawa i z powrotem melduję się w Czarnogórze.
Granica Albanii i Czarnogóry © CFCFan
Dojeżdżam do miejscowości Vladimir, gdzie muszę odbić w prawo. Jadę jednak jeszcze do centrum, aby w końcu zrobić jakieś zakupy. Moje zapasy są już na wykończeniu. Najpierw postój pod sklepem spożywczym. Kupuję ciastka, sok, 2 pasztety i 4 batony.
Zakupy w sklepie © CFCFan
Potem szybko do piekarni. Tam kupuję 2 kołaczyki i duży chleb. Rozsiadam się wygodnie przy stoliku i robię ok. 45 min przerwy. W międzyczasie zjadam kołaczyki i szykuj kanapki na dalszą drogę.
Pauza obok piekarni © CFCFan
O 12.15 jestem już na trasie. Rozpoczynam morderczy podjazd w kierunku jeziora Szkoderskiego. Pierwsza faza to bardzo ostre ścianki. Druga natomiast to jazda zboczem góry, gdzie cholernie mocno we znaki daje się palące słońce.
Widoki podczas podjazdu © CFCFan
Dwa razy robię krótką pauzę w zacienionym miejscu. Chyba wybrałem trochę złą porę dnia na ten podjazd.
Meta coraz bliżej © CFCFan
W końcu jestem na górze. Z niechęcią robię pamiątkowe fotki i rozpoczynam długo oczekiwany zjazd.
Widoczki © CFCFan
Widoczki © CFCFan
Wreszcie wjeżdżam w fajne tereny porośnięte małymi drzewami. Droga wiedzie raz pod górę, raz z górki. Dzięki temu, że jadę w cieniu nie czuć tego aż tak mocno.
Elegancki zjazd w lasku © CFCFan
Mijam fajne miasteczko i rozpoczynam kolejny większy podjazd. W połowie nie daję razy. Muszę zrobić przerwę.
Pauza w cieniu © CFCFan
Fajnie widoki © CFCFan
Fajnie widoki © CFCFan
Po drodze spotykam czterech Litwinów, chociaż bardziej wyglądają jak Wikingowie. Od 2 miesięcy podróżują autostopem. Byli między innymi w Polsce. Odwiedzili piękne Tatry i wspięli się na Rysy. Dalej mają w planach dostać się do Turcji. A później do Azji. Czas wyprawy bliżej nie określony. Wymieniamy się kontaktami i rozstajemy.
Spotkani Litwini © CFCFan
W końcu wyjeżdżam z zalesionego obszaru ponownie jadę zboczem góry. Tylko tym razem po drugiej stronie. Mam wyśmienity widok na jezioro Szkoderskie. Coś niesamowitego.
Co za widoki :) © CFCFan
Sprzedaż domowych wyrobów © CFCFan
Jazda wzdłuż jeziora Szkoderskiego © CFCFan
Jazda wzdłuż jeziora Szkoderskiego © CFCFan
Jazda wzdłuż jeziora Szkoderskiego © CFCFan
Jezioro Szkoderskie © CFCFan
Świetne, puste drogi © CFCFan
Jezioro Szkoderskie © CFCFan
Warto było się męczyć na tych podjazdach. Następnie czeka mnie elegancki zjazd na poziom 0 m n.p.m. Jednak to nie koniec. Aby dostać się do miejscowości Virpazar, muszę pokonać jeszcze jeden podjazd. Przed jego rozpoczęciem robię jeszcze krótką pauzę.
Kolejna pauza © CFCFan
Kolejny mały podjazd © CFCFan
Góry w okolicy jeziora © CFCFan
W końcu melduję się w wiosce Virpazar. Tam krótka wizyta w sklepie. Kupuję zimną Coca - colę oraz 2 nektaryny. Z miasta jest elegancki widok na serpentyny, którymi zaraz będę podjeżdżał w kierunku miast Komarno i Cetinje. Chyba zimna Coca - Cola dodała mi mocy. Podjazd idzie szybko i sprawnie.
Podjazd w oddali © CFCFan
Ze szczytu ponownie świetny widok na jezioro. Następnie czeka mnie kilka kolejnych kilometrów po ładnej drodze położonej w małym lasku. Lekkie podjazdy i cały czas fajne widoki.
Pięknie zakręcająca rzeka © CFCFan
To ja lubię. Na zakończenie ponownie zjazd na poziom 0 m n.p.m do miejscowości Rijeka Cmojevića. Jest to świetnie położona wioseczka. Bardzo mi się spodobała. Przekraczam fajny mostek i znajduję się na rozwidleniu dróg.
Rijeka Cmojevića © CFCFan
Boisko © CFCFan
Brak jakichkolwiek drogowskazów. Na szczęście spotykam miejscowego obywatela, który wskazuje mi odpowiednią drogę do miejscowości Cetinje. Tak rozpoczynam ostatni, morderczy podjazd. Jedyny plus jest taki, iż słońce już zaszło i nie jest aż tak ciepło.
Rozpoczynam ostatni dziś podjazd © CFCFan
Tam muszę podjechać © CFCFan
Musze wspiąć się dobre 700m w pionie. Sił już trochę brakuje. Jednak jakoś daję radę. Docieram do głównej drogi. Nowy asfalt ale również zdecydowanie większy ruch.
Wskakuję na drogę główną © CFCFan
Najbardziej dołujące jest to, iż na szczycie nie czeka na mnie jakiś efektowny zjazd. Raptem kilkadziesiąt metrów w pionie, gdyż Cetinje leży na wysokości 650 m n.p.m.
Widok z końca podjazdu © CFCFan
Widok z końca podjazdu © CFCFan
Przed samym miastem przeprawiam się jeszcze przez tunel, który ma 198m.
Tunel w kierunku miasta Cetinje © CFCFan
W końcu zjazd i jestem w centrum. Rozpoczynam szukanie noclegu. A łatwo nie było. Pytałem w 5 domach i nic. Każdy kierował mnie do pensjonatu lub hotelu. Błądzę trochę po centrum. Kręci się tam pełno ludzi. Cetinje to dość popularne miejsce wypoczynkowe. W końcu zagaduję do grupki 4 osób, która siedzi przy stoliku. Po chwili debaty otrzymuję propozycję snu w garażu. To jest to! Udało się! Dodatkowo dostaję wtyczkę, gdzie mogę podładować telefon.
Nocleg © CFCFan
Gdy szykuję nocleg, zostaję poproszony do stołu. Miejscowi częstują mnie winem. Później zjawia się jeszcze jeden starszy Pan. Po 30 min dyskusji, niespodziewanie dostaję talerz z jedzeniem. Był na nim pieczony karczek, pieczone ziemniaki, pomidor, ser, spora pajda chleba i ogórek. Zjadam wszystko co do okruszka. Podczas dyskusji dowiedziałem się, iż jestem gościem w domu mistrza Czarnogóry w dyscyplinie Hillclimb. Polega ona na podjeżdżaniu samochodem pod różne szczyty czy przełęcze. Siedzimy razem aż do 23.00. Wtedy mówię, iż muszę już iść spać. W końcu trzeba jutro wcześnie wstać. Żegnam się z całym towarzystwem i idę do swojego cieplutkiego śpiwora.
Albania, Czarnogóra - Dzień II
Piątek, 29 lipca 2016
Km: | 166.80 | Czas: | 10:11 | km/h: | 16.38 |
Pr. maks.: | 69.10 | Temperatura: | 40.0°C | ||
Podjazdy: | 4725m | Sprzęt: Kellys | Aktywność: Jazda na rowerze |
DZIEŃ II
Dopiero co zaczynam swoją przygodę w Czarnogórze, a już mam opóźnienie. Zgodnie z rozkładem, pociąg powinien zameldować się w Kolasinie o 5.02. Niestety, jak to często bywa w Serbii, złapał prawie dwie godziny opóźnienia.
Widoki z pociagu © CFCFan
Na stacji melduję się o 6.45. Dworzec jest zdecydowanie lepszy, od tego, który zastałem w Vranje. Sprawnie wyciągam rower z pociągu. Później sakwy i butelki z wodą. Rozsiadam się wygodnie na ławeczce i zaczynam jeść śniadanie.
Stacja kolejowa w Kolasinie © CFCFan
Stacja kolejowa w Kolasinie © CFCFan
Dziś serwują chleb z serem a do picia jest Coca – Cola. Podczas gdy ja jem śniadanie, mój rower cieszy się sporym zainteresowaniem ze strony miejscowych. Potem odwiedzam jeszcze toaletę i o 7.15 rozpoczynam wyprawę.
Kolasin © CFCFan
Pierwsze kilometry to fajny zjazd. Potem kilka kilometrów płaskiego i w zasadzie koniec przyjemności. Od teraz będzie już tylko albo pod górę, albo z góry.
Produkcja węgla drzewnego © CFCFan
Pogoda poprawia się z każdym kilometrem. Początkowo było bardzo mgliście, lecz z każdą minutą słońce zyskuje znaczącą przewagę.
Poranne widoki © CFCFan
Pogoda coraz lepsza © CFCFan
W dobrym nastroju rozpoczynam pierwszy podjazd. Jest on stosunkowo łagodny ale długi. Podczas wspinaczki mijam ekipę polskich jeepów. Widoki standardowo z każdym kilometrem coraz lepsze.
Widoki © CFCFan
Podjazd © CFCFan
W końcu moim oczom ukazują się przepiękne szczyty gór Komovi.
Góry Komovi © CFCFan
Tak wdrapuję się na przełęcz Trešnjevik 1570 m n.p.m. Znajduje się tam skrzyżowanie i knajpa.
Knajpa na przełeczy © CFCFan
Normalnie zacząłbym zjazd do miejscowości Andrijevica, lecz dzięki wskazówką rmk odbijam w prawo na drogę, która prowadzi do raju. A precyzyjnie mówiąc tuż pod szczyty gór Komovi. Cały czas trzymam się drogi asfaltowej. W końcu dojeżdżam do jakiegoś ośrodka wypoczynkowego, gdzie droga się kończy.
Koniec błędnej ścieżki © CFCFan
Trochę zdziwiony sprawdzam mapę. Okazuje się, iż powinienem był skręcić w prawo kilkaset metrów wcześniej. Szybko zawracam i już jestem na dobrej drodze. A raczej ścieżce. Prowadzi ona przez małą osadę, która składa się z kilku domów. Jest na niej pełno błota. Wszędzie można spotkać domowe zwierzęta.
Fajna rodzinka © CFCFan
Nie da się tu jechać. Muszę podprowadzić rower kilkanaście metrów. Po morderczym wysiłku wracam na odpowiedni szlak.
Takimi koleinami musiałem prowadzić rower © CFCFan
Tak. To jest to!! Przepięknie widoki.
Szczyty gór coraz bliżej © CFCFan
Podjeżdżam aż do końca szlaku. Pod samiuśkie szczyty. Obowiązkowe fotki i pauza na świetnie położonej ławeczce.
Góry Komovi © CFCFan
Piękne widoki © CFCFan
Tym szlakiem wędrowałem © CFCFan
Góry Komovi © CFCFan
Ja robię zdjęcie rowerowi © CFCFan
A rower mi :) © CFCFan
Piękne widoki © CFCFan
Niestety, nic nie może trwać wieczne. Muszę ruszać dalej. Zjazd już właściwą ścieżką. Łatwo nie było, wszędzie pełno kamieni i błota.
Droga powrotna kamienie i © CFCFan
... błoto © CFCFan
W końcu docieram na drogę asfaltową i ponownie melduję się na przełęczy. Tam spotykam Serba z sakwami. Podróżuje w stronę Włoch a później Francji. Pamiątkowa fotka i rozpoczynam szalony zjazd.
Spotkany Serb © CFCFan
Widok na zjazd © CFCFan
Wije się on świetnymi serpentynami, aż do wioski Andrijevica.
Andrijevica © CFCFan
Tam skręcam w prawo i zaczynam nowy podjazd.
Przed siebie © CFCFan
Osuwiska © CFCFan
Pogoda dopisuje © CFCFan
Droga przez dłuższy czas prowadzi lekko pod górę. W końcu docieram nad Jezioro Plevsko. Odbijam na centrum, aby zrobić kilka fotek jeziora.
Jezioro Plevsko © CFCFan
Krowy pasą się wszędzie © CFCFan
Później zawracam i jadę w kierunku Gusinje. Tam czeka na mnie kolejna atrakcja, którą polecił mi rmk. Skręcam w lewo i przebijam się przez miasto. Docieram do wąskiej drogi, która prowadzi w kierunku przepięknej doliny. Początkowo nie jestem pewien czy jadę dobrze, lecz gdy widzę samochody z zagranicznymi tablicami uspokajam się. Droga jest wymagająca, dużo ostrych ścianek. Dodatkowo jest w remoncie.
Poszerzanie starej drogi © CFCFan
Robót drogowych ciąg dalszy © CFCFan
Prawdopodobnie zostanie poszerzona, aby więcej turystów mogło odwiedzić to miejsce. W końcu docieram do granicy Parku Narodowego Prokletije.
Park Narodowy Prokletije © CFCFan
Kupuję bilet za 1E i jadę dalej.
Punkt poboru opłat © CFCFan
Nagle, kończy się asfalt. Koniec przyjemności. Zdecydowanie zwalniam a miejscami nawet muszę pchać rower. Mijam małą wioskę w której jest pełno turystów. Widoki są coraz lepsze.
Piękna dolina w Parku Narodowym Prokletije © CFCFan
Po kilkudziesięciu minutach walki docieram do końca szlaku. Krajobraz jest cudowny.
Park Narodowy Prokletije © CFCFan
Park Narodowy Prokletije © CFCFan
Park Narodowy Prokletije © CFCFan
Fotka roweru musi być :) © CFCFan
Świetne miejsce. Robię pauzę na drugie śniadanie. Cisza, spokój, góry i ja.
Park Narodowy Prokletije © CFCFan
Po długim relaksie, z wielką niechęcią ruszam w drogę powrotną.
Kamieniste ścieżki © CFCFan
Gdzie się podziały te piękne asfalty :( © CFCFan
Ta idzie zdecydowanie szybciej bo mam cały czas z górki. Przy źródełku uzupełniam butelki. Spotykają mnie tam bardzo mili Czarnogórcy. Pozdrawiają i życzą udanej dalszej podróży. Wracam do Gusinje i odbijam w stronę granicy z Albanią. W tym miejscu ruch praktycznie ustaje.
Droga w kierunku granicy © CFCFan
Na granicy spotykam tylko jeden samochód. Tablice ma oczywiście amerykańskie. Jest to bardzo popularne w tych rejonach.
Granica pomiędzy Albanią i Czarnogórą © CFCFan
Goodbye Montenegro!!! © CFCFan
Dostaję starannie wykonaną, albańską pieczątkę do paszportu i mogę wjechać w ten dziki kraj. Od razu po 30m kończy się asfalt.
Albańskie asfalty :) © CFCFan
Na szczęście odcinek szutrowy ma tylko 1km. Później znów asfalt.
Tu już lepsza nawierzchnia © CFCFan
Z krzaków wyłaniają się pierwsze bunkry, których jest tu mnóstwo.
Są też i bunkry © CFCFan
Przejeżdżam przez drewniany mostek i znajduję się na skrzyżowaniu.
Most nad rzeką © CFCFan
Wodospad © CFCFan
Budujący się hotel © CFCFan
Tu zaczyna się prawdziwa droga SH20 i Góry Przeklęte.
Dolina Vermosh © CFCFan
Od teraz o asfalcie mogę tylko pomarzyć. Przez następne ponad 20 km czeka na mnie szuter i błoto. Cały odcinek drogi SH20 jest w remoncie.
Zaczynamy zabawę © CFCFan
Droga SH20 w remoncie © CFCFan
Droga SH20 © CFCFan
Za kilka miesięcy będzie tu położony świetny nowy asfalt. Spowoduje to wzrost liczby turystów i zniszczy spokój jaki tu panuje. Jadę tempem ok. 10km/h. Czasem nawet wolniej. Nie dość że jest cały czas pod górę, to jeszcze te kamienie.
Góry Przeklęte © CFCFan
Góry Przeklęte © CFCFan
Co chwila mijam jakąś ekipę robotników. Pozdrawiają mnie i wracają do swoich zajęć.
Droga SH20 © CFCFan
Widoki zapierają dech w piersiach. Cudowne miejsce.
Góry Przeklęte © CFCFan
Najlepsza droga, jaką kiedykolwiek miałem przyjemność jechać.
Małe domki © CFCFan
Droga SH20 © CFCFan
Ten to wie jak się wybudować © CFCFan
Zmęczony robię pauzę na coś do jedzenia. Chwilę później, zatrzymuje się obok mnie Albańczyk. Mówi, iż jego najlepszy kolega jest Polakiem. Wymienia kilka najbardziej znanych polskich słów :) Ruszam dalej. Z każdym kilometrem jest coraz piękniej.
Góry Przeklęte © CFCFan
Góry Przeklęte © CFCFan
Góry Przeklęte © CFCFan
Droga SH20 © CFCFan
Czasem mijam bardzo ciekawe konstrukcje.
Ciekawa konstrukcja :) © CFCFan
Niestety, pogoda zaczyna się psuć. Na niebie pojawiają się czarne chmury. Zaczęło nawet lekko padać, ale szybko przestało. W końcu melduję się na szczycie przełęczy (1360 m n.p.m). Jest tam mała wioska. A w niej boisko i kilka miejscowych barów.
Knajpa © CFCFan
Widok z przełęczy © CFCFan
Albańscy kopacze © CFCFan
Teraz rozpoczynam zjazd. Niestety, tempo takie samo jak na podjeździe. Nie da rady jechać szybciej. Ale taka wolna jazda ma też swoje dobre strony. Mogę dokładnie podziwiać widoki i zdecydowanie częściej zatrzymuję się, aby zrobić zdjęcie.
Góry Przeklęte © CFCFan
Droga SH20 - zjazd © CFCFan
Góry Przeklęte © CFCFan
Góry Przeklęte © CFCFan
Droga SH20 © CFCFan
Droga SH20 © CFCFan
Góry Przeklęte © CFCFan
Droga SH20 © CFCFan
Mijam kolejne, malowniczo położone osady.
Jak tam można mieszkać? © CFCFan
Góry Przeklęte © CFCFan
Góry Przeklęte © CFCFan
Góry Przeklęte © CFCFan
W końcu, moim oczom ukazuje się nowo położony asfalt. Wreszcie mogę przyśpieszyć.
Droga SH20 © CFCFan
Nareszcie asfalt!!! © CFCFan
Fenomenalny zjazd :) © CFCFan
Droga SH20 © CFCFan
Odkręcam gaz do dech i jadę przed siebie. Spowalnia mnie jeden z samochodów. Zagaduje do mnie Czarnogórzec. Okazuje się, iż dorastał w USA a jego żona jest Albanką. Życzy udanej podróży i odjeżdża.
Góry Przeklęte © CFCFan
Góry Przeklęte © CFCFan
Góry Przeklęte © CFCFan
Góry Przeklęte © CFCFan
Góry Przeklęte © CFCFan
Zaczyna się robić coraz później. Zjazd dobiegł końca i czeka mnie kolejny podjazd. Jest 20.00 i postanawiam znaleźć jakiś nocleg. Nagle, natrafiam na fajny kościółek, położony na odludziu. Idealne miejsce na nocleg w przedsionku. Postanawiam jednak podjechać jeszcze kilkaset metrów aby sprawdzić, czy w następnej wiosce nie ma nic lepszego.
Kościół - potencjalne miejsce na nocleg © CFCFan
Próbuję zagadać do miejscowych dzieci. Ale nic z tego.
Góry Przeklęte © CFCFan
Góry Przeklęte © CFCFan
Droga SH20 © CFCFan
Wracam z powrotem pod kościółek. Rozkładam karimatę i śpiwór.
Nocleg © CFCFan
Smaruję łańcuch w rowerze i jem kolację. W międzyczasie odwiedza mnie jakiś tubylec. Jednak odchodzi tak szybko, jak się pojawił. Ja pakuję się do śpiwora i idę spać. Jest godzina 21.30.
Albania, Czarnogóra - Dzień I
Czwartek, 28 lipca 2016
Km: | 5.00 | Czas: | 00:18 | km/h: | 16.67 |
Pr. maks.: | 40.00 | Temperatura: | 28.0°C | ||
Podjazdy: | 80m | Sprzęt: Kellys | Aktywność: Jazda na rowerze |
DZIEŃ I
Czas na ostatni już wypad po Bałkanach. Na sam koniec zostawiłem sobie dwa najbardziej dzikie Bałkańskie kraje. Plan był bardzo ambitny. Ponad 700km w 4 dni. Główna trudność miała polegać na licznych podjazdach, których tutaj nie brakuje. W układaniu trasy pomógł mi inny bikestats'owicz - rmk :) Gdyby nie jego rady i uwagi, przeoczyłbym wiele bardzo ciekawych i pięknych miejsc :) DZIĘKI WIELKIE ZA POMOC!!! A teraz zapraszam do długiej relacji :) Jest co opowiadać :)
Przygotowania jak zawsze zaczynam dzień wcześniej od dużych zakupów. Potem gotuję makaron i pakuję starannie cały ekwipunek do sakw.
Obszerny ekwipunek © CFCFan
Tym razem mam wyjątkowo mało czasu. Dopiero co wróciłem z Bośni, a tu już trzeba się pakować na Czarnogórę. Na moje szczęście kończę pracę 2h szybciej. W akademiku jestem już o 15.30. Na spokojnie pakuję ostatnie rzeczy oraz wcinam porządną porcję makaronu. Pociąg do Baru na Czarnogórze odjeżdża o 20.10. Mam lekki zapas czasu. Muszę jeszcze zrobić wymeldowanie z hotelu. Za każdym razem, gdy wyjeżdżam na wyjazd do innego kraju, muszę o tym poinformować obsługę, ponieważ oni muszą ten fakt zgłosić na policję. O 18.15 jestem gotowy do drogi.
Rower gotowy do drogi © CFCFan
Pogoda lekko pochmurna lecz na szczęście tym razem nie pada jak dwa tygodnie temu. Przed dojazdem na dworzec, muszę wstąpić jeszcze do serwisu rowerowego. Chcę porządnie wycentrować tylne koło. Po ostatniej wymianie szprych nie chodzi idealnie. W serwisie nie ma innych klientów. Mechanik jest zaskoczony tym, jaki ciężar ze sobą wożę. Zabiera się do centrowania koła. Niestety, podczas tegoż zabiegu strzela jedna ze szprych.Jako, iż nie mam czasu, proszę go aby mi ją wymienił. 15 min roboty i po kłopocie. Koło wycentrowanie. Muszę jednak zapłacić 600 DIN. Z powrotem pakuję sakwy na rower i odjeżdżam w stronę dworca. Melduję się godzinę przed odjazdem pociągu. Podjeżdżam na peron a tam czeka już na mnie cały skład.
Rampa wjazdowa dla samochodów © CFCFan
Pierwsi pasażerowie zajmują już miejsca. Po konsultacji z konduktorem, otrzymuję wskazówki, iż mam umieścić rower na początku składu i tam też zająć miejsce. Tak też robię.
Mój przedział © CFCFan
Korzystając z wolnego czasu, robię krótką sesję fotograficzną okolic dworca.
Peron na dworcu w Belgradzie © CFCFan
Dworzec w Belgradzie © CFCFan
Kilka minut przed odjazdem do mojego przedziału dosiada się dwóch Syryjczyków. Podobno jadą do Niemiec :) W końcu o 20.10 pociągu rusza w trasę. Syryjczycy towarzyszą mi przez pierwsze kilka stacji. W międzyczasie przychodzi jeszcze Bośniak - Jovica, z którym ucinam sobie dłuższą pogawędkę. Przed 23.00 Syryjczycy opuszczają pociąg. Bośniak też zmienia przedział. Zostaję sam i idę spać. Budzi mnie konduktor, który sprawdza bilety. Muszę zapłacić dodatkowe 200 DIN za rower. Tymczasem dosiadają się do mnie kobieta i mężczyzna. Dzięki nim, zorientowałem się, iż siedzenia są rozkładane i można z nich zrobić fajne łóżko :)
Rozkładane fotele © CFCFan
Rozkładam wygodnie siedzenie i idę spać. Około 4.30 czeka mnie kontrola na granicy. Dostaję pieczątkę do paszportu i wkraczam na teren Czarnogóry.
Miejsce dla roweru © CFCFan
Robię sobie jeszcze krótką drzemkę w oczekiwaniu na właściwą stację.